Poczułam jak
się do mnie przytula. Gładzi rękoma moje włosy, całuje mnie po ramionach, a
następnie po szyi.
,, nie czuję nic, wiem to szalone.’’
Co mam mu
powiedzieć? Wszystko jest takie dziwne. Odwracam się w jego stronę. Nasze
twarze dzielą milimetry. Czuję jego oddech… i nie tylko…czuję jego rękę na moim
kolanie.
- Wiesz jak
bardzo mi ciebie brakowało? Marzyłem o takiej chwili jak ta. - Pamiętam dni,
gdy szukałem Cię w odbiciu szyb.
- Naprawdę
byłam aż tak dla ciebie ważna? – wyszeptałam.
- Jesteś. I
będziesz zawsze. Jesteś
dla mnie największą wartością, nie potrzebuję nic, po za Twoją miłością.
Poczułam jak
muska moje usta. Nie opierałam się. Musiałam sama odnaleźć swoją drogę. Ten
jeden kierunek, żeby odbudować swoje życie. W tym wypadku nazywał się Wojtek.
,, Można sobie wybrać drogę, ale nie
ludzi, których się na niej spotyka.’’
Znalazłam
się pod nim. Zdjął moją bluzkę. Nie zostałam mu dłużna. Po chwili on też był
bez swojej. Czułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz.
Błądził rękoma po moich włosach. Widziałam w jego oczach niepewność…
,, Chcę z
tobą być jak dawniej sam na sam,
By dobrze,
tak jak dawniej, było nam.’’
Dalej
możecie się domyśleć co było dalej.
,,Najpiękniejsze
relacje w naszym życiu to te, których nikt się nie spodziewał. Te, które
wzbudzają takie zdumienie, że masz ochotę powiedzieć o nich światu. Przecież
podświadomie czujesz, że takie uczucia trzeba wykrzyczeć. Najpiękniejsze
relacje to te, o których sam myślisz: "Cholera, kto by pomyślał?".
Czułam się w
jakiś sposób spełniona. Rano obudziłam się wtulona w Wojtka. On już nie spał.
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się.
- Czyli jesteśmy ze sobą? – pocałował mnie w
policzek.
- A
chciałbyś?
- O niczym innym nie marzę. – uśmiechnął się.
Nie
wiedziałam, że to tak wszystko się potoczy…. Tak.. jestem z Wojtkiem. Czy coś
do niego czuję? Nie wiem. Chyba się trochę pogubiłam…
,, Czasem podświadomie pragniemy, aby
ktoś poznał nasze najskrytsze myśli i uczucia, najlepiej bez potrzeby
wymawiania ich na głos.’’
Po 40
minutach Wojtek zawiózł mnie do biura, gdzie miałam zrobić pierwszą sesję.
Zaczęłam iść w stronę pokoju gdzie miała
odbywać się sesja zdjęciowa. Po chwili zaczął dzwonić mi telefon. Idąc,
zaczęłam szukać go w torebce. Nagle w coś uderzyłam, a raczej w kogoś.
,, Historie
lubią pisać się same, ale to my jesteśmy ich atramentem .’’
-
Przepraszam. – powiedziałam po angielsku. Ten ktoś był bardzo wysoki, a przede
wszystkim miałam wrażenie że gdzieś, kiedyś go spotkałam.
- Nic się
nie stało. Przepraszam, ale śpieszę się. Mam sesję zdjęciową. – powiedział z
uśmiechem.
- Jak tak,
to mamy jeszcze jakieś pięć minut. – zaśmiałam się.
- A więc, to
z panią mam tą sesję? – spytał zdziwiony.
- No
początek naszej współpracy może nie zapowiada się zbyt owocnie, ale tak. To ze
mną będzie musiał się pan męczyć. – skrzywiłam się, a następnie uśmiechnęłam.
- Jak tak to
zaryzykuję i zapytam czy po tej naszej współpracy nie pomęczy się pani jeszcze
ze mną na jakiejś kawie? – spytał. – Oczywiście to będzie taka rekompensata za
to zderzenie. – zaśmiał się.
- Jak już
nie będzie miał mnie pan dość to może i się skusze.
- Matt
Anderson. – podał mi rękę.
- Anka
Wiśniewska.
- Chyba
gdzieś już cię widziałam. – powiedziałam gdy zmierzaliśmy do pokoju pracy.
- Jestem
siatkarzem. – zaśmiał się.
- A… no tak.
Siatkarzem.
- Ja też cię
kiedyś już spotkałem. – chyba usilnie próbował sobie to przypomnieć.
- No nie wiem…
- Wiem, ty
jesteś dziewczyną Bartka. Tak?
- Byłą
dziewczyną Bartka, ale już nie rozmawiajmy o tym. – lekko się uśmiechnęłam.
,,Chciałabym
Cię tu, teraz, na chwilę, na sekundę, na minutę, na godzinę, na dzień, na noc,
na tydzień, na miesiąc, na cały rok, na całe życie. Chciałabym.’’
- Czyli
jesteś wolna? – stanął przede mną.
- Nie.
Zajęta. – zrobiłam smutną minę, a następnie poszłam przed siebie.
- Szkoda. –
usłyszałam głos za sobą.
Wzięłam
aparat. To miała być jakaś sesja do magazynu sportowego dla pań. Najpierw
zdjęcie bez koszulki z mikasą w ręku.
Był całkiem
pociągający. Miałam wrażenie że mnie podrywa. Cały czas gdy koło mnie
przechodził lekko się o mnie ocierał.
Prawie nic
nie musiałam mu mówić, jak ma się ustawić. Widać było, że nie jest to pierwsza jego
współpraca z obiektywem. Świetnie się przy tym bawiłam. Na koniec zrobiliśmy
sobie kilka wspólnych zdjęć…
- A mogę się
dowiedzieć kto jest tym szczęśliwcem? – spytał nagle.
- Mój tata?
– udałam że nie wiem o co chodzi.
- Sprytne. –
zaśmiał się. – A długo z tym kimś jesteś?
- Od
wczoraj, trochę się spóźniłeś. – poklepałam go po ramieniu.
- No, nie. –
zaśmiał się. – Nigdy sobie tego nie wybaczę. – Ale na tą poprawę humoru
zapraszam cię na kawę.
- No dobra.
To zaproponuj jakieś miejsce.
Po chwili
byliśmy w jakiejś Londyńskiej restauracji.
- Powiedz
mi, co tu robisz?
-
Odpoczywam. Trener dał nam 2 tygodnie wolnego. W tym sezonie nam nie poszło… z
resztą wam też…
- Jak to?
- No
odpadliście z Ligi, jak my.
Zrobiło mi
się przykro…. Chyba kochałam siatkówkę…
- Mogę zadać
ci kilka pytań? Chcę cię lepiej poznać. – zapytał.
- No dobra,
ale tylko trzy i ja potem tobie też. – powiedziałam z uśmiechem.
- Pięć. –
powiedział zawzięcie.
- Trzy. –
pokręciłam głową.
- Okay
idziemy na kompromis – 4. – zaśmiał się.
- Zgadzam
się.
- No to
pierwsze pytanie. Z kim jesteś związana?
- Z Wojtkiem
Szczęsnym.
- Drugie
pytanie. Dlaczego zerwaliście z Bartkiem?
- Zdradził
mnie. Kolejne. – powiedziałam upijając łyk.
,, wiem za co Cię nienawidzę, ale nie
mam pojęcia za co Cię kocham.’’
- Nie chcesz
o tym mówić? – spytał troskliwym głosem.
- Mam
amnezję, nic nie pamiętam. – patrzyłam w dół.
- Nie
wiedziałem. Na pewno sobie wszystko przypomnisz.
- Chyba
wolę, jak jest teraz… - powiedziałam niepewnie.
,, Niczego nie można cofnąć. Nikt nie
wraca. I nigdy nie wraca godzina, którą się raz przeżyło.’’
- Nie
tęsknisz za tym co kiedyś było?
- Jak mam
tęsknić skoro nie wiem co było. Jedynie z tego co opowiadał mi Wojtek. – z oczu
popłynęła mi łza.
Matt
przysunął swoje krzesło obok moje, usiadł i mnie przytulił.
-
Przepraszam.
- Nie masz
ca co.
- No to
zostały ci jeszcze dwa pytania. – powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Jesteś
szczęśliwa z Wojtkiem?
-Dlaczego o
to pytasz? – zdziwiłam się.
- Nie
wyglądasz, na szczęśliwą. Kiedyś cię widziałem. Byłaś wesoła, energiczna…
,, Skąd Twoja niestałość w uczuciach?
Dlaczego jednego dnia ofiarowujesz mi gesty pełne miłości i troski, a drugiego
dnia perfidnie mi je odbierasz? Serwując gorycz i pogardę?’’
- Może i
masz rację. Ale to wszystko przez tą amnezję…. – zakończyłam temat.
- No dobra…
To ostatnie pytanie.
- Gdybym
zaprosił cię na imprezę do jakiegoś klubu zgodziłabyś się?
- Jeżeli
poszedłby z nami Wojtek, to tak.
- Się
uparłaś na tego Wojtka. – roześmiał się.
- No
właśnie, na mnie już czas. – wyjęłam telefon z torebki.
- Podwiozę
cię. – powiedział wstając.
- Nie, dam
sobie radę. – zaczęłam wybierać numer do Wojtka.
- Nie
odpuszczę. – stanął przede mną.
- Okay, ale
ja płacę za kawę. – powiedziałam stanowczo, ale z uśmiechem.
- Już
zapłaciłem. – powiedział. – No to w drogę. – podał mi rękę.
- W drogę. –
roześmiałam się.
Wsiadłam do
jego samochodu. Za bardzo nie znam się na markach , ale był to jakiś sportowy,
srebrny samochód.
Matt włączył
radio. Leciała piosenka: Robin Thicke - Blurred Lines feat. T.I. & Pharrell.
Zdziwiłam się bo od razu zaczął ją śpiewać. Może mi się zdawało, ale Anderson
wziął sobie za cel rozbawienie mnie. Nie dało się przy tym jego śpiewaniu nie
uśmiechnąć się. Od razu zaczęłam z nim to podśpiewywać…
Tak, droga
zleciała nam jeszcze szybciej.
- To tutaj.
– powiedziałam, kiedy zatrzymał auto.
- To kiedy
widzimy się następnym razem?
- Pamiętaj,
że ja jestem z Wojtkiem.
- Mogę ci
coś doradzić? – spytał patrząc mi prosto w oczy, a ja pokiwałam twierdząco. –
Jeśli nie jesteś z nim szczęśliwa, to po prostu zakończ ten związek, dajcie
sobie czas, nie mówię tego, dlatego że mi się podobasz czy coś. – zaśmiał się,-
ale jesteś fajną dziewczyną, a ja nie lubię patrzeć, jak ktoś jest smutny.
,, Pamiętaj, że zawsze jest ciężko,
zanim zacznie być pięknie.’’
- Ta
przemowa, tak mnie wzruszyła. – popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Anka….
- No dobra
dobra, przemyślę to.
- To kiedy
idziemy na imprezę?
- Może za tydzień w Sobotę?
- No dobra,
ale daj mi swój numer, to się jeszcze zdzwonimy.
Wpisałam
swój numer do jego telefonu.
- Dzięki za
podwiezienie. To do soboty. – chciałam wysiąść, ale mnie zatrzymał.
- Ale jakaś
nagroda się należy. – pokazał palcem na policzek.
Zaśmiałam
się, ale spełniłam jego ,,wymagania’’.
Weszłam do
domu i od razu na progu powitał mnie Wojtek.
Wiem, że nie chcieliście żeby to tak się potoczyło... ;) Przepraszam że za często nie dodaję rozdziału ;c
Komentujesz = motywujesz ;) ;*
Oh God why ? :p Szkoda, że to się tak potoczyło, ale ciekawie się czyta ;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń