- Gdzie
byłaś? – spytał wkurzony z wyrzutem.
- No
przecież na sesji. – odpowiedziałam sięgając po jabłko ze stołu.
- Aż tyle to
musiało trwać? –nadal drążył temat.
Postanowiłam
powiedzieć mu prawdę. Przecież pójście na kawę to nie zdrada.
- Byłam w kawiarni z Matem Andersonem. No
wiesz z tym siatkarzem z sesji.
- Po co?
Zmusił cię do czegoś, podrywał? Już ja to sobie z nim załatwię. – wykrzyczał i
chciał wybiec, ale go zatrzymałam.
- Wojtek co
z tobą? To tylko zwykłe spotkanie przy kawie, omawianie szczegółów.
- Nie życzę
sobie żebyś się z nim widywała. Nie po to tu przyjechaliśmy… - zaczął.
- Słucham?!
To ty mi będziesz wskazywał osoby z którymi ja się mogę widywać? Myślałam że
chcesz żebym była szczęśliwa, ty, ja…
- Chcę… Ale
nie rozumiesz że cię kocham? Nie zniósłbym tego, gdybyśmy się rozstali. Jesteś
dla mnie wszystkim. – podszedł i chciał mnie objąć.
- Nie musisz
wciąż tak na mnie napadać! Mam dość tych twoich wiecznych humorków. –
powiedziałam i wybiegłam z domu.
Doszłam do
jakiegoś parku. Usiadłam na ławce, uniosłam głowę w górę i zamknęłam oczy.
Może to ten
moment. Musisz sobie przypomnieć… Kim jesteś, a przede wszystkim kim byłaś…
Nagle
zaczęło padać. Popatrzyłam na tych wszystkich ludzi, którzy uciekają z powodu
deszczu. Niektórzy schowali się pod parasolami… A ja? Postanowiłam, że nie będę
uciekać…Nie teraz. Zaczynam nowy rozdział w swoim życiu…
Czuję jak po
moim ciele przechodzi zimny dreszcz. Postanowiłam się przejść… Idąc uliczkami
zobaczyłam światło samochodu… Nagle zakręciło mi się w głowie. Tak jakbym
kiedyś coś podobnego przeżyła. Upadłam na ziemię przed zderzakiem auta.
Patrzyłam na nie przez krótką chwilę, do czasu gdy nie ujrzałam, że ktoś z
niego wychodzi.
- Śledzisz
mnie? – spytałam widząc Mata Andersona.
- Wsiadaj. –
podał mi rękę.
- Powiedz mi
co ja takiego robię, że każdy ma mnie już dość? Nie mam siły już z nikim
walczyć, rozumiesz? – wyrzuciłam z siebie.
- Nie każdy.
– ukucnął obok mnie.
- Nie znasz
mnie.
- Znam
lepiej niż myślisz. Pada, wsiądźmy do samochodu. – powiedział i po chwili
byliśmy już w środku.
- Odwieziesz
mnie do domu? - spytałam.
- Pojedziemy
do mnie. Jutro cię odwiozę. Okay?
Ja mam
jechać do obcego faceta? On ma przenocować obcą dziewczynę w swoim domu? Trzy
razy nie, dziękujemy.
- Nie chcę
zawracać ci głowy. A poza tym Wojtek…
- Nim się
nie martw. Jutro. – powiedział i odpalił silnik.
Czułam się
bezradna. Jeżeli tak dotychczas wyglądało moje życie…
Przymknęłam
oczy i oparłam głowę o szybę. Patrzyłam na te samotne krople deszczu spadające
w dół po szybie, aż zasnęłam.
- Wstawaj
piękna. – ktoś głaskał mnie po policzku. Tak to ten sam człowiek, który widział
mnie wczoraj po raz ostatni.
- Co ja tu
robię? – spytałam ziewając.
- Zasnęłaś,
z resztą nie ważne. Wstawaj, zrobiłem śniadanie. – uśmiechnął się jak tylko
najładniej potrafił.
- Nie
musiałeś… No dobra, musiałeś bo jestem głodna. – zaśmialiśmy się.
Zjedliśmy
jajecznicę i wypiliśmy sok.
- Co wczoraj
robiłeś w parku? – postawiłam sobie za cel, że się tego dowiem.
- Koniecznie
musisz wiedzieć? - spytał.
-
Koniecznie.
- I nie
dopuścisz?
- Na pewno
nie. – pokręciłam głową.
- Wojtek do
mnie dzwonił. Opowiedział mi o waszej awanturze…
- Jak to…
Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się znacie?
- Nie wiem…
Znam go bardzo dobrze, miał nie jedną dziewczynę….
- Co chcesz
przez to powiedzieć?
- Smakowało
ci? - nieskutecznie próbował wyjść z
tematu.
Wstałam z
łóżka i zaczęłam kierować się do wyjścia. Podziałało, zatrzymał mnie.
- No dobra.
Po prostu kiedyś się z nim przyjaźniłem. Kiedyś, teraz to zwykły kolega. Miałem
dziewczynę no i on się z nią przespał… I wiesz co? On nie widział w tym nic
złego. – zaśmiał się.
- Aha, a ty
teraz chcesz mnie przed nim chronić?
- Tak.
- Odwieziesz
mnie? – spytałam.
- Tylko
tyle? Nie masz żadnych wyrzutów? – spytał zdziwiony.
- Niby o co?
– spojrzałam na niego.
Szczerze?
Nie spodziewałam się tego po Wojtku…
Po chwili
byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się i weszłam do środka. W kuchni zobaczyłam
pewną dziewczynę, która siedziała obok Wojtka.
- Kto to
jest? – spytałam na wejście.
- Moja
siostra. – uśmiechnął się Wojtek, po czym dziewczyna wstała i podała mi rękę.
- Iza
jestem.
- Anka, ale czy my się przypadkiem nie znamy? –
spytałam. Miałam wrażenie że gdzieś widziałam tą blondynkę.
- Na pewno
nie. – od razy wstał z miejsca Szczęsny. – Moja siostra przenocuje u nas kilka
dni.
- Jeśli to
nie problem… - odezwała się Iza.
- Nie. –
uśmiechnęłam się.
Poszłam do
łazienki i wzięłam prysznic. Postanowiłam zadzwonić do Karola Kłosa. Dawno się
do niego nie odzywałam…
Wybrałam
jego numer. Po kilku sygnałach odebrał.
PERSPEKTYWA
BARTKA:
- Karol,
debilu, telefon. – krzyknąłem w stronę Kłosa.
- Odbierz, w
kiblu jestem.
Spojrzałem
na wyświetlacz: żona. Czyli Anka… Odebrałem.
- No Hej
Karol, sorry że się nie odzywałam, ale byłam zajęta. Muszę ci coś powiedzieć…
Może nie będziesz tym zachwycony, ale… jesteśmy z Wojtkiem parą… Karol? Jesteś?
– rozłączyła się.
Ta wiadomość
była dla mnie jak cios. Ciągle miałem nadzieję, że do siebie wrócimy, aż do
teraz…
- I co kto
dzwonił? – spytał Karol.
- Są razem,
rozumiesz? Ja pierdolę… - schowałem głowę w rękach.
- Stary,
przecież wiesz, że… - zaczął ale ja nie mogłem tego słuchać. Wybiegłem na
zewnątrz. Musiałem ochłonąć…
Krótki.... wiem ;c Ale jest ;) Komentujesz = motywujesz ;D
Co tu kometować ??? Jak zawsze super rozdział i czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńAle jednak skomentowałeś :D DZIĘKI ;D
UsuńZapraszam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://6loveme6.blogspot.com/