- Nic ci
nie jest? – spytał kiedy upadłam na ziemię.
Ten głos
rozpoznam zawsze…
- Co ty
tu robisz Kurek? – spytałam, a niemalże krzyknęłam.
Podał mi
rękę ale spróbowałam wstać sama. Nagle zabolała mnie ręka, która była owinięta
bandażem.
- Ałć. –zajęczałam.
- Co ci
się stało? – spytał zmartwiony.
- Teraz
zaczęło cię to obchodzić? A może zaczęłam się ciąć, bo już dłużej nie mam po co
żyć?
Nie wiem
co mi wtedy odbiło. Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi z tyłu, a następnie
obejmuje.
- Jakiś
problem? – spytał Matt.
- Co tu
robisz? - Kurek zwrócił się z tym
pytaniem do Matta.
- Nocuję,
a ty po co przyszedłeś? -spytał
Anderson.
- Mam
sprawę do Karola, ale jeżeli moja obecność ci przeszkadza – skierował te słowa
do mnie – to wyjdę.
- Nie, to
w końcu i twój znajomy. – minęłam go.
Ten sam
zapach perfum, zaciągnęłam je nosem. Czy można się od nich uzależnić? Tak.
Jestem tego przykładem.
Słyszałam
jeszcze jak Matt z nim rozmawia. Postanowiłam wziąć prysznic. Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/849099 , a następnie poszłam do kuchni. Przy stole
siedzieli już Olka, Karol i Matt, Kurek widocznie już poszedł.
- Zjesz z
nami? – spytał Karol.
- Jasne.
– przysiadłam się.
- Olka?
–spytał Kłos.
Nie
zareagowała.
- Jak
chcesz to mogę zacząć… - zwrócił się do niej, a ona go zmierzyła wzrokiem.
- No
dobra, chciałam cię przeprosić że byłam taka niemiła. W ramach tego może
pójdziemy na zakupy, bo słyszałam że ma być jakaś impreza u nas, a w lodówce
świecą pustki.
- Jak
chcesz. Przeprosiny przyjęte, no i ja też przepraszam.
- O
której macie trening? -zapytała Olka.
- O
10.00.
- To
pojadę z tobą, muszę podjąć decyzję co do pracy….
- Nie
będę cię namawiał, ale zgódź się. – prawie błagał Kłos.
-
Przekonałeś mnie. – zaśmiałam się.
Po
śniadaniu zaczęliśmy się zbierać na trening. Matt postanowił zostać z Olką w
domu.
Po 30
minutach byliśmy na miejscu. Najpierw poszłam załatwić sprawę mojej pracy. Od
razu podpisaliśmy umowę.
Na
treningu zrobiłam kilkadziesiąt zdjęć, następnie zaczęłam zapraszać wszystkich
na imprezę. Nie znalazłam Kurka.. A miałam chęć go zaprosić przynajmniej tak by
wypadało.
Może to i
lepiej?
Godzina
15.00. Wróciliśmy z Karolem z pracy. Dowiedziałam się, że Kłos zaprosił jeszcze
kilku zawodników z Resovii. Mi było to wszystko jedno .
Wybrałam
się z Olką na zakupy. Kupiliśmy jedzenie, picie, alkohol itd. Przyrządzaniem
zakąsek zajęła się Ola. Ja raczej w tych sprawach wolałam się trzymać z daleka.
Godzina
19.00. Zaczęłam szykować się na imprezę. Szczerze? Nie miałam ochoty na tą
imprezę, było mi zimno, miałam katar, ale cóż… obiecałam…
Około
19.30 zaczęli zbierać się pierwsi goście. Najpierw zawitali państwo Winiarscy,
potem Ignaczakowie, Jarosze, Mariusz Wlazły z żoną, Zati z dziewczyną, Zibi z
Kasią, Pit z Olą, Plina, Woicki, Aleks, Cupko itd.
Najpierw
wypiliśmy kilka butelek, a następnie zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.
Włączyliśmy muzykę. Chłopacy byli już nieźle wcięci. Zadzwonił dzwonek do
drzwi.
Poszłam
otworzyć, chwilami traciłam równowagę, ale podołam.
- Cześć.
– ujrzałam w drzwiach Bartka Kurka.
- Witaj.
– pocałowałam go w policzek.
WTF?
Tak, po
alkoholu dostaję bardzo dużo odwagi, mówię co myślę. Nawet Bartek się zdziwił.
Uśmiechnął się a następnie wszedł do środka.
Po chwili
na bok odciągnął mnie Igła.
- Mała,
przestań już pić. Alkohol ci szkodzi. – roześmiał się.
- Jesteś
moim ojcem? – spytałam wkurzona.
Igła
trochę się skrzywił. Widziałam, że się o mnie martwił.
- Zobaczę
co da się zrobić. Nie martw się o mnie. Jestem już dużą dziewczynką. –
roześmiałam się.
- No
dobra, ale mam cię na oku. – puścił mi oczko, a następnie wrócił na miejsce.
Przetańczyłam
kilka piosenek, a to z Alkiem, Pitem, Zibim, Kłosem, Mattem itd., a następnie
dostałam kataru. Postanowiłam iść po chusteczki, ale byłam już trochę wcięta.
Gdy byłam już niedaleko pokoju wywróciłam się.
Oparłam
się o ścianę i tak siedziałam dobrych
kilka minut, a w ręku miałam puszkę
piwa. Było mi zimno, chyba się przeziębiłam…
- Kurwa,
zimno jakoś mi się zrobiło. – z tego wszystkiego zaczęłam rozmawiać sama do
siebie.
- Masz. –
ujrzałam ( ledwo ale go widziałam ) Kurka z kurtką w ręku.
- Nie
chcę. – wybełkotałam.
- Zimno
ci?
- Nie.
-
Przeziębiłaś się. Idź się połóż a ja pójdę po herbatę.
- Czy ty
nie rozumiesz? Jest mi bardzo ciepło, czuję się świetnie i mam ochotę się
najebać, czy to tak trudno zrozumieć? Miałam cię za inteligentnego…
W tej
samej chwili poczułam jak bierze mnie na ręce
i zanosi do pokoju. Uderzyłam go w twarz, gdy położył mnie do łóżka, a
wcześnie przykrył kocem.
Chciał
odejść ale go zatrzymałam.
- Tak
łatwo się poddajesz? - spytałam. – No
powiedz co o mnie myślisz, jaka jestem perfidna.. Ja już powiedziałam co o
tobie myślę…
- Muszę
iść do apteki po jakieś proszki od gorączki.
- Kurwa,
no. Nigdzie nie idziesz, nie rozumiesz, że chcę żebyś tu teraz był obok mnie? –
rozpłakałam się.
Usiadł
obok. I nic. Siedzieliśmy tak kilkanaście minut.
- Jesteś
pijana. – spojrzał na mnie.
- Tylko
tyle masz mi do powiedzenia?
- Mam
jeszcze jakieś szanse? –walnął prosto z mostu.
- Nie
sądzę…
- To
czego ty tak naprawdę chcesz? Po co ja tu? Może iść po Andersona? - spytał z goryczą w głosie.
- Jesteś
zazdrosny?
- Tak.
- Nie mam
pytań. – oparłam się o poduszkę i zasnęłam.
Komentujesz = motywujesz ;p
Bardzo fajne opowiadanie tylko jakbyś mogła pisać dłuższe rozdziały to byłoby to jeszcze lepsze lub pisać częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3