Obudziłam
się z bólem głowy. Spojrzałam odruchowo przed siebie. Ujrzałam tam Kurka
śpiącego na krześle… Skąd on się tu wziął?! Kurwa… kolejna amnezja? Nie, to
przez ten alkohol. Pamiętam tylko urywki sytuacji..
Spał.
Postanowiłam go nie budzić. Chciałam przeczesać ręką włosy. Dotknęłam przy tym
czoła. Były na nim krople potu. Nagle zaczęłam kaszleć. Powstrzymywałam się,
żeby nie obudzić Bartka. Udało się.
,,Wstając z
łóżka z niechęcią do wszystkiego, rozpoczynasz kolejny dzień, pełen
absurdalnych rozczarowań. Każdy jeszcze bardziej pusty i beznamiętny, niż
poprzedni.’’
Postanowiłam
iść do kuchni po wodę. Miałam kaca. Gdy wstałam z łóżka zakręciło mi się w
głowie. Potknęłam się i upadłam z hukiem na podłogę. Tak, cała ja…
,, Lepiej iść i upadać niż cały czas
klęczeć.’’
- Co się
stało? – poderwał się z krzesła.
- Nic. –
wstałam i skierowałam się do kuchni.
- Zaczekaj.
To co mówiłaś wczoraj… - zaczął.
- Yyyy… Niby
co? - wzruszyłam ramionami.
- Nie
pamiętasz… - bardziej stwierdził niż spytał.
- Nie
bardzo… - wzruszyłam ramionami jakbym się w ogóle tym nie przejęła.
- Możemy w
końcu porozmawiać szczerze? Tak jak kiedyś. Wyjaśnijmy sobie coś raz na zawsze.
– jeszcze nigdy nie widziałam go tak stanowczego.
Zapanowała cisza.
Po tych słowach mogłam spodziewać się wszystkiego.
- To
słucham. – usiadłam na łóżku a on koło mnie.
- Dasz mi
jeszcze jedną szansę? – zapytał.
- Nie umiem
przebaczać, na pewno nie teraz. Wiesz dobrze jak bardzo mi na tobie zależało…
Obiecywałeś…
- Wiem, ale…
Nie zdradziłem cię… Uwierz, proszę. – spojrzał tym błagalnym wzrokiem.
,, Najgorzej jest, gdy szukając siebie w
jego oczach znajdujesz obojętność.’’
- Nie mam co
do tego pewności. Sama nie wiem co do ciebie czuję… i czy w ogóle coś czuję.
- To jak na
razie przyjaźń?
,, Najbardziej może zawieźć tylko ta
osoba , wobec której miałeś największe oczekiwania.’’
- Nie umiem
tak… Nie teraz. Daj mi czas. Może przez jakiś czas nie kontaktujmy się ze sobą.
- A praca? –
spytał.
- Praca
swoją droga… I tak prawie się mijamy…
Pokiwał
głową. I co teraz? Znów ta dręcząca cisza.
- Chodź na
śniadanie. – wstałam a on po krótce podążył za mną.
Na kanapie
spał Ignaczak. Bartman siedział na krześle.
- O wstałeś.
– roześmiałam się.
- Kobieto
litości. – Zibi złapał się za głowę.
W tym
momencie kichnęłam.
- Aaa… nie
strzelajcie, dam wam tą torbę. – nagle usłyszeliśmy głos Ignaczaka. Od razu
wybuchliśmy śmiechem, przy tym go budząc.
- O
hej. –przywitał się Igła, przecierając
oczy.
- Chyba się
przeziębiłaś. – wstał Zibi i podszedł do mnie. Dotknął ręką mojego czoła. – No
tak, masz gorączkę. Już do łóżka! – popędził mnie.
- Doktorze
Bartman, jestem zdrowa. – w tym momencie znów kichnęłam.
- Widać. –
roześmiał się Igła.
- Zibi ma
racje połóż się. – odezwał się Kurek.
- Ale… -
zaczęłam protestować ale to chyba na nic.
- Bo
zaciągnę cię siłą. – Bartman poruszył
brwiami.
- Do łóżka?
– spytałam ze śmiechem.
Spojrzałam
na Kurka. Patrzył na mnie w tym samym momencie.
- To jak? –
zbliżył się Bartman.
- Ale ja
miałam dziś iść do pracy…
- Wytłumaczę
to Nawrockiemu. – powiedział Kurek.
W ten oto
sposób nie poszłam do pracy. Położyłam się pod kołdrę. Było mi strasznie zimno.
Zibi przyniósł mi gorącą herbatę i jakieś leki.
- Ale ten
syrop jest niedobry. – skrzywiłam się na samą myśl o nim.
- Oj, doktor
Zbyszek nie lubi niegrzecznych pacjentów.
- Chyba
pacjentki…
- Mówiłaś
coś?
- Tak. –
roześmiałam się.
- No to wypij moje zdrowie. - podał mi łyżkę z syropem.
- No to
teraz to już w ogóle tego nie wypiję. – odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Jak
dziecko. – pokręcił głową.
- Męcz się
Bartman… - roześmiałam się.
W końcu po
ciężkich mękach i długich namowach wypiłam to ohydztwo.
- Dobra idź
już.
- Wypędzasz
mnie? – oburzył się.
- Masz
treningi, dziewczynę, a ja ci głowę zawracam.
- No
dosłownie. – roześmiał się.
- Bartman….
- Oj dobra.
– uśmiechnął się.
Po pół
godzinie musiał już jechać… No tak Karol na treningu Igła w Rzeszowie, Matt
u jakiejś ciotki, reszta w domu…
Zapowiada się cudowny dzień… Najpierw pogadałam z Kamilem, potem z Magdą,
tatą i tak zleciała mi godzina.
Usłyszałam
pukanie w drzwi.
- Proszę. –
powiedziałam i w drzwiach pojawił się Kurek.
- Można? –
powitał mnie uśmiechem.
- Mięliśmy
się unikać, odpocząć od siebie, ale wchodź. – roześmiałam się.
- No tak
zapomniałem. – usiadł na łóżku. – Mam coś dla ciebie. – zza pleców wyjął
cukierki krówki.
- Krówki z
Wawela… Magda ci powiedziała? – zaśmiałam się
- Ale
lubisz? – spytał z uśmiechem.
- Człowieku… To mój smak z dzieciństwa, a ty
się jeszcze pytasz.
Zaczęliśmy
jeść cukierki. Trochę rozmawialiśmy, ale ja wolałam nie poruszać tematu o nas…
53 :P komentujesz = motywujesz :D macie jakieś siatkarskie opowiadania? jeśli tak to piszcie w komentarzach :) z chęcią zajrzę ;P
Fajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńI chyba nic więcej nie mam do powiedzenia. No i poza tym nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
Pozdrawiam :*