poniedziałek, 26 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 53


Obudziłam się z bólem głowy. Spojrzałam odruchowo przed siebie. Ujrzałam tam Kurka śpiącego na krześle… Skąd on się tu wziął?! Kurwa… kolejna amnezja? Nie, to przez ten alkohol. Pamiętam tylko urywki sytuacji..
Spał. Postanowiłam go nie budzić. Chciałam przeczesać ręką włosy. Dotknęłam przy tym czoła. Były na nim krople potu. Nagle zaczęłam kaszleć. Powstrzymywałam się, żeby nie obudzić Bartka. Udało się.
,,Wstając z łóżka z niechęcią do wszystkiego, rozpoczynasz kolejny dzień, pełen absurdalnych rozczarowań. Każdy jeszcze bardziej pusty i beznamiętny, niż poprzedni.’’
Postanowiłam iść do kuchni po wodę. Miałam kaca. Gdy wstałam z łóżka zakręciło mi się w głowie. Potknęłam się i upadłam z hukiem na podłogę. Tak, cała ja…
,, Lepiej iść i upadać niż cały czas klęczeć.’’
- Co się stało? – poderwał się z krzesła.
- Nic. – wstałam i skierowałam się do kuchni.
- Zaczekaj. To co mówiłaś wczoraj… - zaczął.
- Yyyy… Niby co?   - wzruszyłam ramionami.
- Nie pamiętasz… - bardziej stwierdził niż spytał.
- Nie bardzo… - wzruszyłam ramionami jakbym się w ogóle tym nie przejęła.
- Możemy w końcu porozmawiać szczerze? Tak jak kiedyś. Wyjaśnijmy sobie coś raz na zawsze. – jeszcze nigdy nie widziałam go tak stanowczego.
Zapanowała cisza. Po tych słowach mogłam spodziewać się wszystkiego.
- To słucham. – usiadłam na łóżku a on koło mnie.
- Dasz mi jeszcze jedną szansę? – zapytał.
- Nie umiem przebaczać, na pewno nie teraz. Wiesz dobrze jak bardzo mi na tobie zależało… Obiecywałeś…
- Wiem, ale… Nie zdradziłem cię… Uwierz, proszę. – spojrzał tym błagalnym wzrokiem.
,, Najgorzej jest, gdy szukając siebie w jego oczach znajdujesz obojętność.’’
- Nie mam co do tego pewności. Sama nie wiem co do ciebie czuję… i czy w ogóle coś czuję.
- To jak na razie przyjaźń?
,, Najbardziej może zawieźć tylko ta osoba , wobec której miałeś największe oczekiwania.’’
- Nie umiem tak… Nie teraz. Daj mi czas. Może przez jakiś czas nie kontaktujmy się ze sobą.
- A praca? – spytał.
- Praca swoją droga… I tak prawie się mijamy…
Pokiwał głową. I co teraz? Znów ta dręcząca cisza.
- Chodź na śniadanie. – wstałam a on po krótce podążył za mną.
Na kanapie spał Ignaczak. Bartman siedział na krześle.
- O wstałeś. – roześmiałam się.
- Kobieto litości. – Zibi złapał się za głowę.
W tym momencie kichnęłam.
- Aaa… nie strzelajcie, dam wam tą torbę. – nagle usłyszeliśmy głos Ignaczaka. Od razu wybuchliśmy śmiechem, przy tym go budząc.
- O hej.  –przywitał się Igła, przecierając oczy.
- Chyba się przeziębiłaś. – wstał Zibi i podszedł do mnie. Dotknął ręką mojego czoła. – No tak, masz gorączkę. Już do łóżka! – popędził mnie.
- Doktorze Bartman, jestem zdrowa. – w tym momencie znów kichnęłam.
- Widać. – roześmiał się Igła.
- Zibi ma racje połóż się. – odezwał się Kurek.
- Ale… - zaczęłam protestować ale to chyba na nic.
- Bo zaciągnę cię siłą. –  Bartman poruszył brwiami.
- Do łóżka? – spytałam ze śmiechem.
Spojrzałam na Kurka. Patrzył na mnie w tym samym momencie.
- To jak? – zbliżył się Bartman.
- Ale ja miałam dziś iść do pracy…
- Wytłumaczę to Nawrockiemu. – powiedział Kurek.
W ten oto sposób nie poszłam do pracy. Położyłam się pod kołdrę. Było mi strasznie zimno. Zibi przyniósł mi gorącą herbatę i jakieś leki.
- Ale ten syrop jest niedobry. – skrzywiłam się na samą myśl o nim.
- Oj, doktor Zbyszek nie lubi niegrzecznych pacjentów.
- Chyba pacjentki…
- Mówiłaś coś?
- Tak. – roześmiałam się.
 - No to wypij moje zdrowie. -  podał mi łyżkę z syropem.
- No to teraz to już w ogóle tego nie wypiję. – odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Jak dziecko. – pokręcił głową.
- Męcz się Bartman… - roześmiałam się.
W końcu po ciężkich mękach i długich namowach wypiłam to ohydztwo.
- Dobra idź już.
- Wypędzasz mnie? – oburzył się.
- Masz treningi, dziewczynę, a ja ci głowę zawracam.
- No dosłownie. – roześmiał się.
- Bartman….
- Oj dobra. – uśmiechnął się.
Po pół godzinie musiał już jechać… No tak Karol na treningu Igła w Rzeszowie, Matt u  jakiejś ciotki, reszta w domu… Zapowiada się cudowny dzień… Najpierw pogadałam z Kamilem, potem z Magdą, tatą  i tak zleciała mi godzina.
Usłyszałam pukanie w drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i w drzwiach pojawił się Kurek.
- Można? – powitał mnie uśmiechem.
- Mięliśmy się unikać, odpocząć od siebie, ale wchodź. – roześmiałam się.
- No tak zapomniałem. – usiadł na łóżku. – Mam coś dla ciebie. – zza pleców wyjął cukierki krówki.
- Krówki z Wawela… Magda ci powiedziała? – zaśmiałam się
- Ale lubisz? – spytał z uśmiechem.
 - Człowieku… To mój smak z dzieciństwa, a ty się jeszcze pytasz.
Zaczęliśmy jeść cukierki. Trochę rozmawialiśmy, ale ja wolałam nie poruszać tematu o nas…
 **************************************************************************
53 :P komentujesz = motywujesz :D macie jakieś siatkarskie opowiadania? jeśli tak to piszcie w komentarzach :) z chęcią zajrzę ;P




1 komentarz:

  1. Fajny rozdział. :)
    I chyba nic więcej nie mam do powiedzenia. No i poza tym nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń