- Bartek,
myślisz, że to ja zawiniłam? Że lekko mi tak spojrzeć tobie w oczy? –
odpowiedziałam.
- Chyba
znasz inną wersję…
- Nie,
wiem, bo widziałam.. A co dalej się działo… To już tylko ty możesz wiedzieć…
- Nic się
nie wydarzyło, dlaczego mi nie wierzysz?
-
Oszukałeś mnie. Wiesz co? Brzydzę się ciebie… Jak w ogóle mogłeś?!
Patrzył
na mnie błagalnym wzrokiem, staliśmy milcząc.
- Czyli
to koniec? Już nie mam szans? – spytał ze strachem w oczach.
Odeszłam
bez słowa. Nie zatrzymywał mnie. Wiedział, ze muszę to przemyśleć. Nagle
ujrzałam siedzącego na ławce Andersona.
- I co? –
wstał i do mnie podszedł.
- Jedźmy
stąd.
Jak
powiedziałam tak zrobiliśmy. Pojechaliśmy do mojego domu oczywiście wspólnego z
Karolem. Posiedzieliśmy około 2 godzin oczywiście opowiedziałam mu wszystko o
wizycie na hali a następnie Anderson stwierdził, że musi już iść.
Pożegnaliśmy
się. Podziękowałam mu za wszystko. Postanowiłam jechać do taty.
Po
godzinie byłam już z powrotem. Zastałam Karola oglądającego telewizję.
- Siadaj
żono. – poklepał miejsce obok siebie.
- Słucham
mężu. – usiadłam obok.
- Ale co?
– spytał.
- No
pewnie teraz zaczniesz mi mówić, że mam wybaczyć Kurkowi, że on mnie nie
zdradził…
- Jak
mogłaś tak pomyśleć? Przecież ja chcę tylko, żebyś w końcu była szczęśliwa. Nie
będę cię nawet do niczego namawiał. No chyba, że do tej imprezy… - zatarł ręce.
- No
dobra, to powiedz chłopakom że jutro o 20.00 u nas. Może być? – spytałam, a
Karol przytaknął.
Poszłam
wziąć prysznic. Nuciłam sobie tą piosenkę : http://www.youtube.com/watch?v=M-6Bj5GmUH4 kiedy usłyszałam jak drzwi łazienki się
otwierają.
- Karol,
debilu spieprzaj. –krzyknęłam, gdy nagle
usłyszałam kobiecy głos:
- Przepraszam,
kim pani jest?
Owinęłam
się ręcznikiem i wyszłam z pod prysznica.
- Jestem,
koleżanką Karola i mieszkam tu, to nasz wspólny dom. – wykrztusiłam z siebie.
-
Koleżanką?! Czy pani sobie ze mnie kpi? Jesteśmy razem już sporo czasu i teraz
coś takiego… - patrzyła na mnie z odrazą.
- Co tu
się dzieje? - wbiegł Karol.
- Kto to
jest?! – krzyknęła tamta dziewczyna.
- Moja
znajoma, fotograf Skry, przecież mówiłem ci, że te mieszkanie nie jest tylko
moje.
- Ale nie
powiedziałeś że ona jest taka ładna i młoda… - zmierzyła mnie od góry do dołu.
- To jest
Ola, moja dziewczyna. – przytulił dziewczynę Kłos.
- Anka. –
podałam jej rękę, ale ona nie odwzajemniła gestu.
- Ola. A
ty będziesz mi się jeszcze dużo tłumaczył.
– powiedziała i wyszła z
pomieszczenia.
- Przepraszam,
jeszcze dziś znajdę sobie jakieś inne mieszkanie. – powiedziałam.
- Chyba
zwariowałaś. Olką się nie martw. Zazdrosna o mnie jak zawsze. – roześmiał
się. - Udobrucham ją jakoś. – stwierdził
i wyszedł.
Mięliśmy z Karolem oglądać jakiś film, do
czasu gdy do pokoju nie wparowała ta cała Ola.
- Słońce,
może zjemy kolację tylko we dwoje? – spytała i usiadła Karolowi na kolanach.
Nawet nie
wiecie jak ja się wtedy czułam. Gdyby wzrok mógł zabijać ta Olka leżała by
zabita przez Karola.
- No w
sumie i tak miałam iść na zakupy. – wstałam ale Kłos mnie zatrzymał.
- O 22.00
w nocy? – roześmiał się. – Zjemy we trójkę. Też będzie romantycznie. – poruszył
charakterystycznie brwiami, co wywołało u mnie wybuch śmiechu.
- To
życzę smacznego. – powiedziała Olka i wyszła.
- Idź za
nią. – powiedziałam do Karola.
Zero
reakcji.
- No idź!
– krzyknęłam aż w końcu wykonał moje polecenie.
Nagle
dostałam sms`a:
,, Śpisz?
Bo ja nie mogę zasnąć…
Matt.’’
,, Nie..
Też jakoś nie mogę… Jak chcesz to wpadaj do mnie ;) ‘’
,,
Przekonałaś mnie :P’’
Nagle
usłyszałam dzwonek drzwi. Poderwałam się z kanapy i poszłam otworzyć.
- To jak
skusisz się na lampkę wina? – w drzwiach ujrzałam Andersona.
Oparłam
się o futrynę i zaczęłam się śmiać.
- Nie
przywitasz się ze mną? – podszedł i pocałował mnie w policzek.
-
Wejdź. – wpuściłam go do środka.
Usiadł na
kanapie, a ja poszłam po kieliszki. Jak się okazało, on także poszedł za mną.
- Śledzisz
mnie? Poszłam tylko po kieliszki. – roześmiałam się.
- A
jakbyś mi oknem uciekła? - spytał z
powagą.
- Całkiem
dobry pomysł. – przytaknęłam.
Nagle
podszedł do mnie i zaczął całować mnie po szyi.
- Co to
ma znaczyć? -spytałam nie reagując na to
co on wyrabia.
-
Przepraszam, ale dłużej tak nie mogę.
- Jak?...
- Bo
widzisz… - i w tej chwili z ręki upadł
mi kieliszek na podłogę.
- Uważaj
nie skalecz się. – odezwał się Matt, gdy zaczęłam sprzątać szkła.
- No i
wykrakałeś. – od razu polał się wodospad krwi z ręki.
-
Jedziemy do szpitala, musi ktoś to obejrzeć.
- To
tylko zwykłe skaleczenie. –ucisnęłam
ranę chusteczką.
Krew nie
przestawała lecieć.
- Bierz
torebkę i jedziemy.
Nie
odpuścił. Dla świętego spokoju wolałam jechać już do tego szpitala.
Po
godzinie byliśmy już w domu. Lekarz kazał mi nie nadwyrężać ręki. Zrobił mi
opatrunek z bandażu .Ne było to nic groźnego, gorzej by było, gdybym przerznęła
sobie żyły…
Postanowiłam,
że Matt przenocuje u mnie. Nie puszczę go samego w nocy .
- To
gdzie będę spał? -spytał wchodząc do
mojego pokoju.
- No tu. – wskazałam na łóżko - Ja prześpię
się na podłodze.
- Nie
pozwolę na to. Ja śpię na podłodze.
- Jak
chcesz. – wzruszyłam ramionami.
Zrobiłam
mu posłanie na podłodze, a sama położyłam się wygodnie w łóżku. Nie minęło 5
minut a usłyszałam jakiś szmer.
-
Anderson wypieprzaj. – krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że wpakował mi się do łóżka
( nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale cóż ;))
- Oj
jesteśmy dorośli, a ja nie jestem jakimś napalonym zboczeńcem. – roześmiał się.
- No
dobra, ale raz mnie dotkniesz, a w trybie natychmiastowym spadasz stąd.
Gdy
zasypiałam poczułam jego ręce na swoich
biodrach. Nie wiem dlaczego, ale nie przeszkadzało mi to. Od razu zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Obudziłam
się o 7.00. Chciałam wstać, ale coś mi to uniemożliwiało. A raczej ktoś… Matt
leżał wtulony w moje brzucho. Nie miałam serca go budzić… Patrzyłam tak na
niego kilkanaście sekund.
- Nie
musisz mi się tak przypatrywać… - wymamrotał.
- To nie
śpisz? – spytałam zdziwiona.
- Już
dobre kilka minut.
-
Zastanów się nad zmianą zawodu na aktora. – roześmiałam się.
- Cii…
Jeszcze kilka minut. Nawet tu wygodnie. – powiedział a ja wymierzyłam mu cios
poduszką w twarz.
- Ej, no
ty zołza. – powiedział łamaną polszczyzną, a ja wybuchłam śmiechem.
- Tak
nabijaj się. – udał że się obraził i przekręcił się do mnie tyłem.
- Oj no
wiesz, że przecież ja cię bardzo lubię, a jak kogoś lubię to się z tego kogoś
nabijam. – roześmiałam się.
- To
teraz udowodnij mi że mnie bardzo
lubisz. - zaczął prowokować Anderson.
Przytuliłam
się do niego i tak leżeliśmy dobre klika minut.
-
Zasnąłeś? – wyszeptałam mu do ucha.
- Niech
ta chwila trwa wiecznie. – powiedział, a zabrzmiało to niemal romantycznie.
W tym
momencie zepchnęłam go z łóżka.
-
Nieczuła zwierzyna. – wstał z podłogi.
- Ej,
wypraszam sobie. I jeszcze coś. – wstałam z łóżka.
- Co? –
spytał znudzony.
- Robisz
śniadanie. – popędziłam do łazienki.
Słyszałam
jedynie jego śmiech.
Nagle na
kogoś wpadłam z zza zakrętu.
****************************************************************************************
Tak, wiem że zabijecie mnie :D Zła ja :P w tym momęcie.. xD KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;d
Dokładnie zła ty. Kiedy następny ???
OdpowiedzUsuń:D Kilka dni ;p góra 5
UsuńJak można przerwać w takim momencie, no jak???
OdpowiedzUsuńAle tak ogólnie świetny rozdział, nie mogę doczekać się już następnego.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję i ja również Cię pozdrawiam :)
Usuń