niedziela, 18 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 51


- Bartek, myślisz, że to ja zawiniłam? Że lekko mi tak spojrzeć tobie w oczy? – odpowiedziałam.
- Chyba znasz inną wersję…
- Nie, wiem, bo widziałam.. A co dalej się działo… To już tylko ty możesz wiedzieć…
- Nic się nie wydarzyło, dlaczego  mi nie wierzysz?
- Oszukałeś mnie. Wiesz co? Brzydzę się ciebie… Jak w ogóle mogłeś?!
Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, staliśmy milcząc.
- Czyli to koniec? Już nie mam szans? – spytał ze strachem w oczach.
Odeszłam bez słowa. Nie zatrzymywał mnie. Wiedział, ze muszę to przemyśleć. Nagle ujrzałam siedzącego na ławce Andersona.
- I co? – wstał i do mnie podszedł.
- Jedźmy stąd.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Pojechaliśmy do mojego domu oczywiście wspólnego z Karolem. Posiedzieliśmy około 2 godzin oczywiście opowiedziałam mu wszystko o wizycie na hali a następnie Anderson stwierdził, że musi już iść.
Pożegnaliśmy się. Podziękowałam mu za wszystko. Postanowiłam jechać do taty.
Po godzinie byłam już z powrotem. Zastałam Karola oglądającego telewizję.
- Siadaj żono. – poklepał miejsce obok siebie.
- Słucham mężu. – usiadłam obok.
- Ale co? – spytał.
- No pewnie teraz zaczniesz mi mówić, że mam wybaczyć Kurkowi, że on mnie nie zdradził…
- Jak mogłaś tak pomyśleć? Przecież ja chcę tylko, żebyś w końcu była szczęśliwa. Nie będę cię nawet do niczego namawiał. No chyba, że do tej imprezy… - zatarł ręce.
- No dobra, to powiedz chłopakom że jutro o 20.00 u nas. Może być? – spytałam, a Karol przytaknął.
Poszłam wziąć prysznic. Nuciłam sobie tą piosenkę : http://www.youtube.com/watch?v=M-6Bj5GmUH4 kiedy usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają.
- Karol, debilu spieprzaj.  –krzyknęłam, gdy nagle usłyszałam kobiecy głos:
- Przepraszam, kim pani jest?
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pod prysznica.
- Jestem, koleżanką Karola i mieszkam tu, to nasz wspólny dom. – wykrztusiłam z siebie.
- Koleżanką?! Czy pani sobie ze mnie kpi? Jesteśmy razem już sporo czasu i teraz coś takiego… - patrzyła na mnie z odrazą.
- Co tu się dzieje? - wbiegł Karol.
- Kto to jest?! – krzyknęła tamta dziewczyna.
- Moja znajoma, fotograf Skry, przecież mówiłem ci, że te mieszkanie nie jest tylko moje.
- Ale nie powiedziałeś że ona jest taka ładna i młoda… - zmierzyła mnie od góry do dołu.
- To jest Ola, moja dziewczyna. – przytulił dziewczynę Kłos.
- Anka. – podałam jej rękę, ale ona nie odwzajemniła gestu.
- Ola. A ty będziesz mi się jeszcze dużo tłumaczył.  – powiedziała  i wyszła z pomieszczenia.
- Przepraszam, jeszcze dziś znajdę sobie jakieś inne mieszkanie. – powiedziałam.
- Chyba zwariowałaś. Olką się nie martw. Zazdrosna o mnie jak zawsze. – roześmiał się.  - Udobrucham ją jakoś. – stwierdził i wyszedł.
 Mięliśmy z Karolem oglądać jakiś film, do czasu gdy do pokoju nie wparowała ta cała Ola.
- Słońce, może zjemy kolację tylko we dwoje? – spytała i usiadła Karolowi na kolanach.
Nawet nie wiecie jak ja się wtedy czułam. Gdyby wzrok mógł zabijać ta Olka leżała by zabita przez Karola.
- No w sumie i tak miałam iść na zakupy. – wstałam ale Kłos mnie zatrzymał.
- O 22.00 w nocy? – roześmiał się. – Zjemy we trójkę. Też będzie romantycznie. – poruszył charakterystycznie brwiami, co wywołało u mnie wybuch śmiechu.
- To życzę smacznego. – powiedziała Olka i wyszła.
- Idź za nią. – powiedziałam do Karola.
Zero reakcji.
- No idź! – krzyknęłam aż w końcu wykonał moje polecenie.
Nagle dostałam sms`a:
,, Śpisz? Bo ja nie mogę zasnąć…
                                                          Matt.’’
,, Nie.. Też jakoś nie mogę… Jak chcesz to wpadaj do mnie ;) ‘’
,, Przekonałaś mnie :P’’
Nagle usłyszałam dzwonek drzwi. Poderwałam się z kanapy i poszłam otworzyć.
- To jak skusisz się na lampkę wina? – w drzwiach ujrzałam Andersona.
Oparłam się o futrynę i zaczęłam się śmiać.
- Nie przywitasz się ze mną? – podszedł i pocałował mnie w policzek.
- Wejdź.  – wpuściłam go do środka.
Usiadł na kanapie, a ja poszłam po kieliszki. Jak się okazało, on także poszedł za mną.
- Śledzisz mnie? Poszłam tylko po kieliszki. – roześmiałam się.
- A jakbyś mi oknem uciekła?  - spytał z powagą.
- Całkiem dobry pomysł. – przytaknęłam.
Nagle podszedł do mnie i zaczął całować mnie po szyi.
- Co to ma znaczyć?  -spytałam nie reagując na to co on wyrabia.
- Przepraszam, ale dłużej tak nie mogę.
- Jak?...
- Bo widzisz… - i  w tej chwili z ręki upadł mi kieliszek na podłogę.
- Uważaj nie skalecz się. – odezwał się Matt, gdy zaczęłam sprzątać szkła.
- No i wykrakałeś. – od razu polał się wodospad krwi z ręki.
- Jedziemy do szpitala, musi ktoś to obejrzeć.
- To tylko zwykłe skaleczenie.  –ucisnęłam ranę chusteczką.
Krew nie przestawała lecieć.
- Bierz torebkę i jedziemy.
Nie odpuścił. Dla świętego spokoju wolałam jechać już do tego szpitala.
Po godzinie byliśmy już w domu. Lekarz kazał mi nie nadwyrężać ręki. Zrobił mi opatrunek z bandażu .Ne było to nic groźnego, gorzej by było, gdybym przerznęła sobie żyły…
Postanowiłam, że Matt przenocuje u mnie. Nie puszczę go samego w nocy .
- To gdzie będę spał?  -spytał wchodząc do mojego pokoju.
 - No tu. – wskazałam na łóżko - Ja prześpię się na podłodze.
- Nie pozwolę na to. Ja śpię na podłodze.
- Jak chcesz. – wzruszyłam ramionami.
Zrobiłam mu posłanie na podłodze, a sama położyłam się wygodnie w łóżku. Nie minęło 5 minut a usłyszałam jakiś szmer.
- Anderson wypieprzaj. – krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że wpakował mi się do łóżka ( nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale cóż ;))
- Oj jesteśmy dorośli, a ja nie jestem jakimś napalonym zboczeńcem. – roześmiał się.
- No dobra, ale raz mnie dotkniesz, a w trybie natychmiastowym spadasz stąd.
Gdy zasypiałam poczułam  jego ręce na swoich biodrach. Nie wiem dlaczego, ale nie przeszkadzało mi to. Od razu zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Obudziłam się o 7.00. Chciałam wstać, ale coś mi to uniemożliwiało. A raczej ktoś… Matt leżał wtulony w moje brzucho. Nie miałam serca go budzić… Patrzyłam tak na niego kilkanaście sekund.
- Nie musisz mi się tak przypatrywać… - wymamrotał.
- To nie śpisz? – spytałam zdziwiona.
- Już dobre kilka minut.
- Zastanów się nad zmianą zawodu na aktora. – roześmiałam się.
- Cii… Jeszcze kilka minut. Nawet tu wygodnie. – powiedział a ja wymierzyłam mu cios poduszką w twarz.
- Ej, no ty zołza. – powiedział łamaną polszczyzną, a ja wybuchłam śmiechem.
- Tak nabijaj się. – udał że się obraził i przekręcił się do mnie tyłem.
- Oj no wiesz, że przecież ja cię bardzo lubię, a jak kogoś lubię to się z tego kogoś nabijam. – roześmiałam się.
- To teraz  udowodnij mi że mnie bardzo lubisz. - zaczął prowokować Anderson.
Przytuliłam się do niego i tak leżeliśmy dobre klika minut.
- Zasnąłeś? – wyszeptałam mu do ucha.
- Niech ta chwila trwa wiecznie. – powiedział, a zabrzmiało to niemal romantycznie.
W tym momencie zepchnęłam go z łóżka.
- Nieczuła zwierzyna. – wstał z podłogi.
- Ej, wypraszam sobie. I jeszcze coś. – wstałam z łóżka.
- Co? – spytał znudzony.
- Robisz śniadanie. – popędziłam do łazienki.
Słyszałam jedynie jego śmiech.
Nagle na kogoś wpadłam z zza zakrętu.
****************************************************************************************
Tak, wiem że zabijecie mnie :D Zła ja :P w tym momęcie.. xD KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;d 


4 komentarze:

  1. Dokładnie zła ty. Kiedy następny ???

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak można przerwać w takim momencie, no jak???
    Ale tak ogólnie świetny rozdział, nie mogę doczekać się już następnego.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń