Kiedy trener Nawrocki wziął czas szybko podbiegłam do chłopaków. Oliwierowi kazałam grzecznie siedzieć na miejscu. Idąc usłyszałam głos trener:
- Panowie, chcecie wygrać czy nie? Co się z wami dzieje! Nie możemy się teraz poddać!.
- Trenerze, mogę na chwilę powiedzieć coś chłopakom? - spytałam.
- A dajcie wy mi święty spokój. - powiedział i poszedł tłumaczyć coś Bartkowi na osobności.
- Chłopaki sprawa jest. - powiedziałam.
- Jeżeli masz zamiar nas pocieszać, czy coś to daruj sobie. - powiedział Plina.
- Nie chodzi o to, a raczej powinnam was opierdzielić, ale to już inna sprawa. Słuchajcie mam dla was układ: Jak wygracie, to zaproszę was na imprezę do mojego i Karola domu, oczywiście nie obejdzie się bez czegoś mocniejszego. Ale jak przegracie, to trudno. - powiedziałam, a oni zaczęli się mobilizować.
- Panooowie... Takiej okazji nie możemy zmarnować. Ruszać dupy! - krzyknął Cupko.
Po chwili wszedli na boisko. Od razu było widać energię i chęć dalszej gry. Zdobywali punkt za punktem. Byli nie do zatrzymania. Nawet Bartek poprwił się w grze. Mówiąc szczerze cieszyłabym się gdyby wygrali, ale zdugiej strony dwudziestu facetów w jedny domu i to jeszcze pod wpływem alkocholu...
Czwarty set dla Skry. Trener biegał i dopingował chłopaków jak oszalały. Zaczął się tie- break. Wychwyciłam spojrzenie Kurka. Lekko się uśmiechnęłam, żeby dodać mu otuchy, a on to odwzajemnił. Właśnie przygotowywał się do serwu. Wysoko podrzucił piłkę i uderzył z całych sił. As serwisowy! Przy stanie 15:13 Resovia uległa Bełchatowianom. MVP został Bartosz Kurek. Razem z Oliwierem podbiegliśmy do chłopaków. Gdy zauważył mnie trener szybko do mnie podbiegło.
- Aniu! Coś ty im nagadała? Chyba pomyślę o zmianie stanowiska dla ciebie - zaśmiał się pan Jacek.
- Nic, nic. - powiedziałam. Ważne, że podizałało. Młody Winiarski podbiegł do swojego ojca, a ja do reszty drużyny.
- Czyli o której ta impreza? - spytał uradowany Mariusz.
- Bo ty pewnie w nas nie wierzyłaś! - udawał obrażonego ,,mój mąż".
- Czyli jednym słowem wpadłam? - spytałam rozbawiona.
- Tak łatwo się nie wywiniesz. - zagroził Cupko.
- To może o 20.00? - zapytałam. - Bo muszę jeszcze zachaczyć o monopolowy i supermarkiet...
- Mi pasuje. - powiedział Plina i poparła go reszta team`u, oczywiście oprócz Bartka, którego nie było. Postanowiłam go poszukać. Szłam korytarzem i akurat natknęłam się na kilku Resoviaków, a mianowicie: ZB9, Igłę i Pita.
- Znów się spotykamy. - ząśmiał się Ignaczak.
- Przykro mi, że przegraliście. - powiedziałam.
- Życie, odpowiedział filozoficznie Zibi.
- A iwecie, że Andrzej z Na wspólnej to zdradził tą... Jak jej tam...
- Pit, cieloku. - wywrócił oczami Igła.
- Piotrek, jak tak dalej bedziesz truł o tych swoich serialach to w końcu ta twoja Ola się z toną nie spotka. - powiedziałam.
- Może masz ra...Co? - spytał zaskoczony Pit.
- No normalnie. Jak wrócisz z Rzeszowa to masz do niej zadzwonić, a wtedy się spotkacie i wszystko sobie wyjaśnicie - powiedziałam, a Nowakowski żucił się na mnie w ramach podziękowań.
- Jak ci się to udało? - spytał zszokowany Nowakowski.
- Przecież to w końcu nasza Wiśnióweczka. - zaśmiał się libero.
- Jaka nasza? Panowie... - uśmiechnął się Bartman i zaczął się do mnie zbliżać.
- Zibi, przecież już rozmawia... - zaczęłam, a on mi przerwał.
- Przecież wiem... - stwierdził i mnie przytulił.
- A tak wogóle to robię domówkę. Wpadniecie? - spytałam.
- Jasne. Co to za imprezka bez Resoviaków. - odpowiedział Igła a ja dałam im karteczkę z adresem.
- Igła, twoja skromność mnie przeraża. - westchnęłam. - Będą chłopaki ze Skry. - dodałam, a oni jakby się zmówili, tylko pokiwali głową. - Musze lecieć. To do 20.00 - powiedziałam i ucałowałam każdego w policzek na pożegnanie.
Dalej szłam kontynuować poszukiwania Bartka. Obszukałam chyba cały budynek. Została mi tylko szatnie. Postanowiłam wejść. Przecież wszyscy byli na hali. Jedyną osobą, która mogła tam teraz przebywać mogłaby być Bartek.
Otworzyłam drzwi i ujrzałąm przebierającego się Bartka. Właśnie zmieniał koszulkę. Trochę się krępowałam, ale weszłam dalej. Kiedy zobaczył, że weszłam prawie nie zareagował, tylko przebierał się dalej. Bez koszulki wyglądał tak pociągająco....
- Gratuluję MVP. - przerwałam krępującą ciszę.
- Nie należało mi się. Zawaliłem pierwszego seta. - odpowiedział, tak jakby nie chciał ze mną gadać.
- W padniesz do mnie na imprezę o 20.00?- spytałam.
- Dziś? - spytał.
- Tak, w nowym domu. Masz adres. - podałam mu karteczkę.
- Tylko po to przyszłaś? - spytał oschle.
- Bartek, ja nie wiem co ja ci zrobiłam. Kiedyś się tak nie zachowywałeś.
- Ty też się zmieniłaś. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Ale to ty mnie unikasz, a nie ja ciebie. - powiedziałam podirytowana.
- Może mam do tego powody? - powiedział, a po chwili do szatni weszła cała drużyna.
- Uhuhu... To my nie przeszkadzamy. - uśmiechnął sie Winiar. Jeszcze raz spojrzałam na Bartka i wyszłam.
- Powody? Jakie powody do jasnej cholery?! - pytałam sama siebie idąc przed siebie. Może mu chodzi o Zbyszka? Już sama nie wiem. Postanowiłam zadzwonić do Magdy i Kamila, aby zaprosić ich na imprezę. Opowiedziałam im o przeprowadzce. Niestety oboje nie mogli przyjść.
Kiedy szłam do swojego auta zaczepił mnie Karol.
- To jak jedziemy do naszego nowego gniazdka?
- Najpierw to mężu kierunek monopolowy i spożywczy.
- No to jedźmy. - powiedział i wyruszyłam. Kłos jechał cały czas zamną. Gdy zrobiliśmy zapasy napojów procentowych, jedzenia oraz napoi w końcu mogliśmy jechać do ,,naszego" domu. kurcze troche dziwnie to brzmi. Z boku może to naprawdę wyglądać jakbyśmy byli parą, czy nawet małżeństwem. Karol wie, to znaczy mi sie tak wydaje, że z mojej strony nie może na nic liczyć poza przyjaźnią. W końcu byliśmy na miejscu. Na zegarku była 18.00 Postanowiłam upiec dwa ciasta oraz jakieś ciastka, a nawet zrobić sałastkę. To chyba jedyne co umiałam. Upiekłam sernik i karpatkę. Po 30 minutach wstawiłam do piekarnika ciastka z kremem. Przy przygotowaniu sałatki pomógł mi Karol. Nim się obejrzałam był już 19.00. Karol, gdy skończył przygotowywać sałatkę poszedł się przebrać. Miał także za zadanie porozkładać cipsy, paluszki itd. a ja poszłam się przebrać, uczesać i umalować. Zdecydowałam się na sukienkę, a mianowicie taki zestaw: http://allani.pl/zestaw/705497. Włosy rozpuściłam i zaczęłam nakładać makijaż. Gdy malowałam kreskę pod okiem usłyszałam dzwonek do drzwi. Po chwili wyszłam z łazienki, a oni spojrzeli na mnie i wydusili z siebie jedynie : cześć.
Byli tam: Aleks, Copko i Wlazły.
- Ja wiedziałam, że będę głupio wyglądać. Idę się przebrać. - powiedziałam i już chciałam iść i się przebrać, ale Karol mnie zatrzymał.
- Piękną mam żonę. - uśmiechnął się Kłos, a ja poczułam jak się rumienię robiąc przy tym z siebie kompletną idiotkę.
- Karolku, nie podlizuj się. - powiedziałam. - Idę po wino. - dodałam i skierowałam się do kuchni.
- Pomogę ci. - stwierdził mój mąż i poszedł za mną.
- Pięknie się rumienisz. - ustał za mną i zaczął mi szeptać do ucha.
- Idź, bo jak ci zaraz tą butelką przypierdzielę. - zaśmiałam się. - Czy ty prubujesz mnie poderwać? - dodałam.
- Wydaje ci się. - powiedział. - Chodź do gości. - dodał i pociągnął mnie za sobą.
Było bardzo dużo osób. A mianowicie: Aleks, Winiar, Wlazły, Cupko, Zibi, Igła, Pit, Zator, Woicki, Plina, Muzaj i jeszcze kilka osób. Zdziwiło mnie to, że Aleks się pojawił. Brakowało tylko Bartka
niedziela, 31 marca 2013
sobota, 30 marca 2013
ROZDZIAŁ 8
Od razu po przebudzeniu postanowiłam zadzwonić do dziewczyny Pita. Wybrałam jej numer.
- Halo? - spytał głos w słuchawce.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Aleksandrą?
- Tak, zgadza się o co chodzi? - spytała.
- Bo pani jest dziewczyną Piotrka Nowakowskiego?
- Już nie jestem jego dziewczyną. - powiedziała oschle. - Kim pani jest?
- Nazywam się Ania Wiśniewska. Jestem znajomą Piotrka. Ja wiem o całej sprawie i dlatego dzwonię.
- A więc to on panią nasłał? Myśli, że może mnie zdradzać na prawo i lewo. - odpowiedziała. W jej głosie czułam rozpacz.
- Nie, nikt mnie nie nasłał. Ale czy pani słuchała jego tłumaczeń? Może warto... -powiedziałam.
- Nie chcę mnieć z nim nic wspólnego. Ja rozumiem jest sławny, ale to go nie upoważn... - chciała dokończyć, ale ja jej przerwałam.
- Proszę go jeszcze raz wysłuchać. On bardzo panią kocha. Jeszcze tak załamanego Piotrka nigdy nie widziałam. Chłopak nie wie co ma robić. - powiedziałam, ale długo nie słyszałam odpowiedzi. - Halo?
- Tak, jestem. Dobrze, to jak przyjedzie do Rzeszowa niech do mnie zadzwoni. Spotkamy się i pogadamy. - powiedziała z nadzieją w głosie.
- Bardzo się cieszę. - powiedziałam.
- Dziękuję, może zbyt ostro go potraktowałam. Ale gdyby coś takiego pani znalazła, to jakby pani zareagowała? - spytała się mnie, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Szczerze, to nie wiem. Ale na pewno bym zaczęła od rozmowy. - powiedziałam. -
- Przepraszam, muszę już kończyć. Do widzenia. - powiedziała i rozłączyła się.
Dziś wielki mecz o 14.30. Walka pomiędzy Skrą a Resovią. Najpierw o 9.00 trening Skry, na którym muszę być, a potem trening Sovi. To dziś przeprowadzam się do nowego mieszkania. Mam wrażenie, że zaczynam nowe życie, nowy rodział.
Zjadłam śniadanie i zaczęłam się pakować. Następnie ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/712172 . Z dwoma walizkami zeszłam na dół, aby się wymeldoać. Na zegarku była 8.30. Włożyłam walizki do bagażnika i ruszyłam na halę.
Szybko dojechałam na miejsce. Nawet udało mi się bezboleśnie zaparkować, co jest u mnie dużym sukcesem. Weszłam na salę, a na progu powitał mnie Karol.
- Witaj żono. - zaśmiał się. - Czekałem na ciebie. Musimy iść do prezesa. - powiedział i pociągnął mnie za sobą. Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Dzieńdobry. - przywitaliśmy się.
- No to my się zdecydowaliśmy na to mieszkanie. Mamy coś podpisać? - spytał Kłos.
- Bardzo się cieszę. - powiedział i dał nam do podpisania kilka papierów. Szybko się z tym uwinęliśmy.
- To są wasze klucze. - pan Konrad wręczył mi i Karolowi oddzielne klucze.
- Dobrze czy to będzie wszystko? Bo musimy wracać do pracy. - powiedziałam, a pan Piechocki kiwnął głową.
Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na halę, gdzie ćwiczyli już wszyscy chłopacy.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się trenerowi.
- A wy wszędzie razem, słyszałem, że już nawet mieszkacie ze sobą. - powiedział Plina, a Karol jak to Karol zaczął się z nim droczyć.
- Ani nie przejmuj się jakże tymi zbytecznymi uwagami. Po prostu Pliński jest zazdrosny. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Ja nie, ale inni tak. - odpowiedział Plina i znacząco zpojrzał na Bartka. Ten jak na zawołanie podbiegł do nas.
- No no, gratulacje. Wspólne mieszkanie... - udawał obrażonego Bartosz.
- Wspólne dzieci... - kończył Winiar.
- Dobra dobra, nie musicie kończyć. - zaśmiałam się, a potem zwróciłam do Karola.
- Czyli już wszyscy wiedzą? - zapytałam go.
- Nie wiem jak oni się o tym dowiedzieli. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- No dobra, to ja - uniósł ręce w geście poddania się Kłos.
Po chwili poszedł na boisko, a ja zaczęłam ,,sesję zdjęciową". Zrobiłam około 50 zdjęć, kiedy poczułam czyjeś ręce na biodrach.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
Specjalnie przyszedłem na trening Skry, aby porozmawiać z Anią. Wszedłem na halę i zobaczyłem jak robi zdjęcia. Dziś wyglądała tak pięknie. Cicho podszedłem do niej i ją przytuliłem od tyłu. Położyłem ręce na jej biodrach, a ona zaskoczona nie odwróciła. Widziałem, jak ze złością patrzy na nas ten cały Kurek.
- O Zbyszek. Co ty tu robisz? - zapytała, a następnie złożyła mi pocałunek na policzku.
- Cześć słońce, tęskniłem. - powiedziałem, a następnie pocałowałem ją w usta, nie opierała się. Chwilę rozkoszy przerwał nam Kurek.
- Może starczy już tych obściskiwań? Przypominam ci że jesteś w pracy. - zwrócił się do Anki. - A ty Bartman co tu robisz? Przyszedłeś podpatrywać konkurencję? - spytał.
- Mam nadzieję, że mówisz to w sensie zawodowym. - zapytałem.
- Oczywiście. - powiedział.
- Możecie przestać? Bartek wróć już lepiej na boisko. - powiedziała do Bartka, a następnie zwróciła się do mnie: - Zbyszek, bo tobie to się chyba rozkład treningów pomylił. - zaśmiała się.
- Nie sądzę. - znów chciałem ją pocałować, ale odchyliła głowę.
- Zbyszek, ja nie chcę się narazie z nikim wiązać. Jeżeli narobiłam ci nadziei to przepraszam. - powiedziała.
- Poczekam ile trzeba. - uśmiechnąłem się. Pogadaliśmy jeszcze kilka minut poczym ona wróciła do pracy, a ja do hotelu.
PERSPEKTYWA BARTKA :
Kiedy zobaczyłem Bartmana strasznie się wkurzyłem. Osobiście nie przepadaliśmy za sobą. To był babiarz i podrywacz. Nie przepuścił żadnej laski. Bardzo polubiłem Ankę. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Podobała mi się... Ale wiedziałem, że widzi we mnie tylko przyjaciela.
Podszedł do niej i objął ją w pasie. Może oni ze sobą chodzą? Upewniło mnie to przekonanie, kiedy Zbyszek pocałował Ankę w usta. Nie wytrzymałem. Podeszłem i zaczęłem mówić, że niby Anka jest w pracy itd. Wiem, że to bez sensu. Po chwili Zbyszek znów chciał ją pocałować, ale ona odepchnęła go. Zdziwiło mnie to.
Anka nie była mi obojętna. Gdy Zbyszek poszedł, ja wróciłem do gry. Nie mogłem dłużej tego znieść. Tak bardzo chciałbym być na jago miejscu. Chyba muszę sobie kogoś znaleść, żeby zapomnieć o Wiśniewskiej. Wiem, że nie będzie to łatwe, bo to jak się uśmiecha, jej osobowaość... Tego nie da się zapomnieć. Jedynym wyjściem będzie unikanie jej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Kiedy Zbyszek wyszedł, ja wróciłam do fotografowania. Zauważyłam, że Kurek mnie unika. Kiedy próbowałam robić mu zdjęcia odwracał się, niby w celu zagadania do kolegi. Nigdy taki nie był. Wręcz przeciwnie. Zawsze pchał się przed obiektyw. Lubiłam Kurka. Traktowałam go na równi z Bartmanem. Zawsze umiał mnie rozśmieszyć.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:
Przed meczem zauważyłam jak jakiś chłopiec siedzi przd salą na ławce. Postanowiłam, że do niego podejdę.
- Cześć. Zgubiłeś się? - spytałam niebieskookiego blondyna. Chłopiec wyglądał na około 10 lat.
- Czekam na tatę. Oliwier jestem. - podał mi rączkę.
- Ania. - odwzajemniłam jego gest.
- Może poczekać z tobą? - spytałam, a on pokiwał głową.
- A jak się nazywa twój tata? - spytałam.
- Michał Winiarski. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. - Zna go pani? - spytał.
- No wiesz co? Pani? Nie jestem taka stara. Mów mi Anka. - powiedziałam, a chłopiec się usamiechnął. - Tak znam, jestem fotografem w Skrze.
- Wow, a mogę z tobą porobić kilka zdjęć podczas meczu? - zrobił minę ze shreka.
- No jeżeli tata się zgodzi. - powiedziałam, a on mocno mnie przytulił. Nieoczekiwanie wszedł Michał.
- Widzę, że mojego syna już poznałaś. - powiedział, a Oliwier podbiegł do niego. Fajny chłopak z tego Oliwiera. Bardzo lubiłam dzieci, nie zależnie od wieku.
- Oczywiście że tak. - uśmiechnęłam się, ale Michał miał smutek na twarzy.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie mam z kim zostawić Oliwiera pod opieką podczas meczu. Ja będę grał, a Dagmara nie mogła przyjechać.
- No to ja się nim zaopiekuję, młody już zadlekarował wcześniej, że będzie robił ze mną zdjęcia. - powiedziałam, a twarz starszego Winiarskiego zajaśniała.
- Na prawdę? A nie będzie ci przeszkadzał?
- No żartujesz? Mieć przy boku takiego pomocnika to skarb. - zaśmiałam się.
- Dziękuję. - uścisnął mnie senior, po czym zwrócił się do Oliwiera:
- Młody, tylko bądź grzeczny.
Poszliśmy na trybuny, aby zająć miejsca. Pierwszy set Skra wygrała 25:23. Oliwier bardzo mi pomagał. Chyba się nie nudził. Dałam mu aparat, żeby popstrykał kilka zdjęć. Cały czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się i spojrzałam na skład rezerwowy. To był Bartek. Kiedy wychwyciłam jego wzrok ten się odwrócił. W tym secie mu nie szło, więc trener go zdjął. Kolejne dwa sety przegraliśmy 19:25 oraz 21:25. Chłopakom nie szło. Wpadłam na pewien pomysł.
****
Kochani! Życzę wam Wesołych, radosnych świąt w gronie rodziny. Spełnienia siatkarskich snów i marzeń. Pozdrawiam Karola.;*
- Halo? - spytał głos w słuchawce.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Aleksandrą?
- Tak, zgadza się o co chodzi? - spytała.
- Bo pani jest dziewczyną Piotrka Nowakowskiego?
- Już nie jestem jego dziewczyną. - powiedziała oschle. - Kim pani jest?
- Nazywam się Ania Wiśniewska. Jestem znajomą Piotrka. Ja wiem o całej sprawie i dlatego dzwonię.
- A więc to on panią nasłał? Myśli, że może mnie zdradzać na prawo i lewo. - odpowiedziała. W jej głosie czułam rozpacz.
- Nie, nikt mnie nie nasłał. Ale czy pani słuchała jego tłumaczeń? Może warto... -powiedziałam.
- Nie chcę mnieć z nim nic wspólnego. Ja rozumiem jest sławny, ale to go nie upoważn... - chciała dokończyć, ale ja jej przerwałam.
- Proszę go jeszcze raz wysłuchać. On bardzo panią kocha. Jeszcze tak załamanego Piotrka nigdy nie widziałam. Chłopak nie wie co ma robić. - powiedziałam, ale długo nie słyszałam odpowiedzi. - Halo?
- Tak, jestem. Dobrze, to jak przyjedzie do Rzeszowa niech do mnie zadzwoni. Spotkamy się i pogadamy. - powiedziała z nadzieją w głosie.
- Bardzo się cieszę. - powiedziałam.
- Dziękuję, może zbyt ostro go potraktowałam. Ale gdyby coś takiego pani znalazła, to jakby pani zareagowała? - spytała się mnie, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Szczerze, to nie wiem. Ale na pewno bym zaczęła od rozmowy. - powiedziałam. -
- Przepraszam, muszę już kończyć. Do widzenia. - powiedziała i rozłączyła się.
Dziś wielki mecz o 14.30. Walka pomiędzy Skrą a Resovią. Najpierw o 9.00 trening Skry, na którym muszę być, a potem trening Sovi. To dziś przeprowadzam się do nowego mieszkania. Mam wrażenie, że zaczynam nowe życie, nowy rodział.
Zjadłam śniadanie i zaczęłam się pakować. Następnie ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/712172 . Z dwoma walizkami zeszłam na dół, aby się wymeldoać. Na zegarku była 8.30. Włożyłam walizki do bagażnika i ruszyłam na halę.
Szybko dojechałam na miejsce. Nawet udało mi się bezboleśnie zaparkować, co jest u mnie dużym sukcesem. Weszłam na salę, a na progu powitał mnie Karol.
- Witaj żono. - zaśmiał się. - Czekałem na ciebie. Musimy iść do prezesa. - powiedział i pociągnął mnie za sobą. Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Dzieńdobry. - przywitaliśmy się.
- No to my się zdecydowaliśmy na to mieszkanie. Mamy coś podpisać? - spytał Kłos.
- Bardzo się cieszę. - powiedział i dał nam do podpisania kilka papierów. Szybko się z tym uwinęliśmy.
- To są wasze klucze. - pan Konrad wręczył mi i Karolowi oddzielne klucze.
- Dobrze czy to będzie wszystko? Bo musimy wracać do pracy. - powiedziałam, a pan Piechocki kiwnął głową.
Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na halę, gdzie ćwiczyli już wszyscy chłopacy.
- Dzień dobry. - przywitaliśmy się trenerowi.
- A wy wszędzie razem, słyszałem, że już nawet mieszkacie ze sobą. - powiedział Plina, a Karol jak to Karol zaczął się z nim droczyć.
- Ani nie przejmuj się jakże tymi zbytecznymi uwagami. Po prostu Pliński jest zazdrosny. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Ja nie, ale inni tak. - odpowiedział Plina i znacząco zpojrzał na Bartka. Ten jak na zawołanie podbiegł do nas.
- No no, gratulacje. Wspólne mieszkanie... - udawał obrażonego Bartosz.
- Wspólne dzieci... - kończył Winiar.
- Dobra dobra, nie musicie kończyć. - zaśmiałam się, a potem zwróciłam do Karola.
- Czyli już wszyscy wiedzą? - zapytałam go.
- Nie wiem jak oni się o tym dowiedzieli. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- No dobra, to ja - uniósł ręce w geście poddania się Kłos.
Po chwili poszedł na boisko, a ja zaczęłam ,,sesję zdjęciową". Zrobiłam około 50 zdjęć, kiedy poczułam czyjeś ręce na biodrach.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
Specjalnie przyszedłem na trening Skry, aby porozmawiać z Anią. Wszedłem na halę i zobaczyłem jak robi zdjęcia. Dziś wyglądała tak pięknie. Cicho podszedłem do niej i ją przytuliłem od tyłu. Położyłem ręce na jej biodrach, a ona zaskoczona nie odwróciła. Widziałem, jak ze złością patrzy na nas ten cały Kurek.
- O Zbyszek. Co ty tu robisz? - zapytała, a następnie złożyła mi pocałunek na policzku.
- Cześć słońce, tęskniłem. - powiedziałem, a następnie pocałowałem ją w usta, nie opierała się. Chwilę rozkoszy przerwał nam Kurek.
- Może starczy już tych obściskiwań? Przypominam ci że jesteś w pracy. - zwrócił się do Anki. - A ty Bartman co tu robisz? Przyszedłeś podpatrywać konkurencję? - spytał.
- Mam nadzieję, że mówisz to w sensie zawodowym. - zapytałem.
- Oczywiście. - powiedział.
- Możecie przestać? Bartek wróć już lepiej na boisko. - powiedziała do Bartka, a następnie zwróciła się do mnie: - Zbyszek, bo tobie to się chyba rozkład treningów pomylił. - zaśmiała się.
- Nie sądzę. - znów chciałem ją pocałować, ale odchyliła głowę.
- Zbyszek, ja nie chcę się narazie z nikim wiązać. Jeżeli narobiłam ci nadziei to przepraszam. - powiedziała.
- Poczekam ile trzeba. - uśmiechnąłem się. Pogadaliśmy jeszcze kilka minut poczym ona wróciła do pracy, a ja do hotelu.
PERSPEKTYWA BARTKA :
Kiedy zobaczyłem Bartmana strasznie się wkurzyłem. Osobiście nie przepadaliśmy za sobą. To był babiarz i podrywacz. Nie przepuścił żadnej laski. Bardzo polubiłem Ankę. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Podobała mi się... Ale wiedziałem, że widzi we mnie tylko przyjaciela.
Podszedł do niej i objął ją w pasie. Może oni ze sobą chodzą? Upewniło mnie to przekonanie, kiedy Zbyszek pocałował Ankę w usta. Nie wytrzymałem. Podeszłem i zaczęłem mówić, że niby Anka jest w pracy itd. Wiem, że to bez sensu. Po chwili Zbyszek znów chciał ją pocałować, ale ona odepchnęła go. Zdziwiło mnie to.
Anka nie była mi obojętna. Gdy Zbyszek poszedł, ja wróciłem do gry. Nie mogłem dłużej tego znieść. Tak bardzo chciałbym być na jago miejscu. Chyba muszę sobie kogoś znaleść, żeby zapomnieć o Wiśniewskiej. Wiem, że nie będzie to łatwe, bo to jak się uśmiecha, jej osobowaość... Tego nie da się zapomnieć. Jedynym wyjściem będzie unikanie jej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Kiedy Zbyszek wyszedł, ja wróciłam do fotografowania. Zauważyłam, że Kurek mnie unika. Kiedy próbowałam robić mu zdjęcia odwracał się, niby w celu zagadania do kolegi. Nigdy taki nie był. Wręcz przeciwnie. Zawsze pchał się przed obiektyw. Lubiłam Kurka. Traktowałam go na równi z Bartmanem. Zawsze umiał mnie rozśmieszyć.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:
Przed meczem zauważyłam jak jakiś chłopiec siedzi przd salą na ławce. Postanowiłam, że do niego podejdę.
- Cześć. Zgubiłeś się? - spytałam niebieskookiego blondyna. Chłopiec wyglądał na około 10 lat.
- Czekam na tatę. Oliwier jestem. - podał mi rączkę.
- Ania. - odwzajemniłam jego gest.
- Może poczekać z tobą? - spytałam, a on pokiwał głową.
- A jak się nazywa twój tata? - spytałam.
- Michał Winiarski. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. - Zna go pani? - spytał.
- No wiesz co? Pani? Nie jestem taka stara. Mów mi Anka. - powiedziałam, a chłopiec się usamiechnął. - Tak znam, jestem fotografem w Skrze.
- Wow, a mogę z tobą porobić kilka zdjęć podczas meczu? - zrobił minę ze shreka.
- No jeżeli tata się zgodzi. - powiedziałam, a on mocno mnie przytulił. Nieoczekiwanie wszedł Michał.
- Widzę, że mojego syna już poznałaś. - powiedział, a Oliwier podbiegł do niego. Fajny chłopak z tego Oliwiera. Bardzo lubiłam dzieci, nie zależnie od wieku.
- Oczywiście że tak. - uśmiechnęłam się, ale Michał miał smutek na twarzy.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie mam z kim zostawić Oliwiera pod opieką podczas meczu. Ja będę grał, a Dagmara nie mogła przyjechać.
- No to ja się nim zaopiekuję, młody już zadlekarował wcześniej, że będzie robił ze mną zdjęcia. - powiedziałam, a twarz starszego Winiarskiego zajaśniała.
- Na prawdę? A nie będzie ci przeszkadzał?
- No żartujesz? Mieć przy boku takiego pomocnika to skarb. - zaśmiałam się.
- Dziękuję. - uścisnął mnie senior, po czym zwrócił się do Oliwiera:
- Młody, tylko bądź grzeczny.
Poszliśmy na trybuny, aby zająć miejsca. Pierwszy set Skra wygrała 25:23. Oliwier bardzo mi pomagał. Chyba się nie nudził. Dałam mu aparat, żeby popstrykał kilka zdjęć. Cały czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się i spojrzałam na skład rezerwowy. To był Bartek. Kiedy wychwyciłam jego wzrok ten się odwrócił. W tym secie mu nie szło, więc trener go zdjął. Kolejne dwa sety przegraliśmy 19:25 oraz 21:25. Chłopakom nie szło. Wpadłam na pewien pomysł.
****
Kochani! Życzę wam Wesołych, radosnych świąt w gronie rodziny. Spełnienia siatkarskich snów i marzeń. Pozdrawiam Karola.;*
piątek, 29 marca 2013
ROZDZIAŁ 7
Na wejściu powitał mnie Ignaczak.
- Chyba za bardzo wczoraj zajęliśmy się twoim problemem. - powiedział trzymając się za głowę.
- Psychologiem, to ty na pewno nie zostaniesz. - uśmiechnęłam się.
- Przecież robiłem co mogłem. - powiedział.
- Uwierz mi, zajmij się jednak podbijaniem piłki. Widziałeś gdzieś Zbyszka?
- A ja to już ci nie wystarczam? - udawał obrażonego Ignaczak.
- Bo Iwona będzie zazdrosna. - zagroziłam mu palcem.
- Chyba jest w pokoju. -odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie. Bardzo polubiłam Igłę. Mega pozytywny człowiek. Tylko jak oni z nim wytrzymują?
Skierowałam się do jego i Igły pokoju. Głównym celem mojego spotkania się ze Zbyszkiem, było mu za wszystko podziękować. Zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam żadnej jego reakcji. Może go nie ma? Zapukałam ponownie.
- Igła, debilu, nie rób sobie jaj. Jak chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować to ci się udało. - powiedział, a ja postanowiłam wejść. Lekko uchyliłam drzwi. Bartman leżał na łóżku i słuchał muzyki. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.
- Może Igła to ja nie jestem, ale dołować też potrafię. - przywitałam się z nim. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Co cię sprowadza owieczko? - spytał, a ja patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Co ty się za dużo filmów animowanych naoglądałeś? - spytałam.
- No to nieźle wczoraj zbalowałaś. Impreza na całego. - zaśmiał się, a gdyby wzrok mógł zabijać, to Bartman już by leżał na ziemi. - Dobra nie ważne, stało się coś?
- Chciałam ci za wszystko powdziękować. - powiedziałam.
- Polecam się na przyszłość. - wyszczeżył się Bartman.
- Znalazłam nowe mieszkanie. Od jutra będę mieszkała z Kłosem. - opowiedziałam mu całą sytuację. Nie był zbytnio zachwycony.
- Ale dlaczego akurat z nim? - spytał. W jego głosie wyczuwałam zazdrość.
- Bo jak to pan prezes powiedział: ,, Mamy ze sobą dobre kontakty".
- Wiesz, że nie długo wracam do Rzeszowa? - spytał tak nagle.
- Tak. - powiedziałam najgłupiej jak mogłam. Bo co miałam zrobić? Na szyję mu się rzucić? Lubiłam Zbyszka i to nawet bardzo.
- Będę tęsknił. - zrobił smutną miną, a ja się uśmiechnęłam.
- Są telefony, skype... - Nie zdążyłam dokończyć, bo Bartman wbił się w moje usta. Szybko się od niego oderwałam.
- Zwariowałeś? - spytałam z wyrzutem. Co to miało znaczyć?
- Przepraszam, to tak na pożegnanie. - uśmiechnął się, a ja miałam ochotę go zabić.
- To do zobaczenia jutro na meczu. - powiedział.
- Cześć. - odburknęłam i wyszłam z pokoju. Na korytarzu znów spotkałam Ignaczaka.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony widząc moją minę. - Pewnie poczęstował cię tym ciastem? - Wiesz co mogłaś przynajmniej powiedzieć, że dobre. - zaśmiał się.
- Igła, daj mi spokój o czym ty mówisz? - spytałam. - Z resztą kiedy indziej mi odpowiesz. - powiedziałam i pożegnałam się z Krzyśkiem.
PERSPEKTYWA ZIBIEGO:
Nie mogłem już dłużej tego wszystkiego wytrzymać. Po rozstaniu z Aśką nie mogłem znaleść sobie miejsca. Na dodatek Ignaczak. Próbował mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Było jescze gorzej. Nagle do mojego pokoju weszła Ania. Bardzo ją lubiłem, nawet za bardzo... Ja wiem, że ona widziała we mnie tylko przyjaciela. Przyszła, żeby mi podziękować. Kiedy dowiedziałem się, że zamieszka z jednym z Bełchatowiaków ogromnie się wkurzyłem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Tępo zaczęłem temat o Rzeszowie. Że niedługo znów tam wracam. Próbowała coś powiedzieć o telefonach, ale jej nie słuchałem. Bardzo zaragnąłem pocałunku. Kiedy to zrobiłem Wiśniewska była oszołomiona. Moje upewnienia co do przyjaciela się potwierdziły. Ona nawrzeszczała na mnie, że niby co to ma znaczyć. Czułem się troche podle, ale przez te klika sekund, kiedy ją całowałem zapomniałem o całym świecie. Ona wybiegła z pokoju, a już po kilku minutach zjawił się Igła.
- Mówiłem, że lepiej daruj sobie te ciasto. - zaśmiał się Krzysiek.
- O czym ty pierdolisz? Jakie ciasto? Już dawno je wyrzuciłem. - odpowiedziałem.
- Dlaczego Anka tak nagle wybiegła? - spytał.
- Bo ją pocałowałem. -odpowiedziałem. Wiedziałem, że nie da mi spokoju.
- No stary. - poklepał mnie po ramieniu.
- O której jutro mamy trening? - spytałem Ignaczaka.
- O 13.00.
- No to pójdę wcześniej żeby pogadać z Wiśniewską, a potem odrazu na mecz.
- Jak chcesz to pójdę z tobą. - zaproponował Ignaczak.
- Tylko bez tej twojej kamerki. - zaśmiałem się i poszedłem wziąć prysznic.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po tej przygodzie ze Zbyszkiem musiałam odreagować. Postanowiłam wziąć długą kompiel. Cały czas zastanawiałam się dlaczego to zrobił. Przecież nie dawałam mu żadnych nadziei. Może wtedy jak byłam pijana to coś mu naobiecywałam. Sama już nie wiem. Przebrałam się w piżamę: http://trendymoda.pl/Bielizna/Moda-nocna/Pizamy-damskie/Axami-V-4900-Skylark.html i położyłam się do łóżka. Musiałam sobie jeszcze raz to przemyśleć. Na zegarku była dopiero 22.00. Nagle w moim pokoju rozległo się pukanie. Nie chciało mi się teraz wstawać.
- Anki nie ma, wróci późno. - powiedziałam tępo, ale tajemnicza osoba wpadła do mojego pokoju. Boże zero prywatności. A był to Piotrek Nowakowski. Wszedł i zakrył oczy dłońmi.
- Jesteś ubrana? - spytał nadal wykonując poprzednią czynność.
- Tak. Czy tylko o to chciałeś spytać? Jeśli tak to już wiesz. Dobranoc. - powiedziałam, ale Pit nadal stał nad moim łóżkiem.
- Pit, Agnieszka z Na wspólnej znowu pije? - spytałam zdenerwowana.
- Musisz mi pomóc. - powiedział cicho. Na jego twarzy widziałam rozpacz.
- Psychologiem to ja nie jestem, ale siadaj. - powiedziałam a ten z prędkością światła wykonał moje polecenie. - Wiesz, psycholog to raczej pokój obok. - zaśmiałam się.
- Masz na myśli Igłę? - spytał. - Już chyba wolę ciocię Basię. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - Długa historia. - dodał.
- A więc co sie stało?
- Moja dziewczyna Ola mnie rzuciła. - ukrył twarz w dłonich Piotrek.
- Ale powiedziała dla czego? Bo chyba ty jej nie zdradziłeś... - powiedziełam.
- Powiedziała, że ma już dość tych wszystkich fanów, reporterów, dziennikarzy...
- I tylko tyle? - spytałam zdziwiona. - Piotrek ja nie chcę nikogo osądzać, ale jeżeli się kogoś kocha to także się ufa. Przecież wiedziała, że jesteś osoba publiczną, że nie masz prawie swojego życia prywatngo. Powinna się cieszyć, że fani cie wspierają, ale jak się domyślam chodzi tu o fanki. - powiedziałam.
- Jedna z fanek przysłała jakiś list miłosny. Po przeczytaniu położyłem go na stole i ona uznała, że ja kogoś mam. - przecież wiesz że nie.
- Musisz z nią poważnie pogadać. Wytłumacz jej wszystko na spokojnie.
- Ale ona nie chce mnie widzieć. Anka co ja mam teraz zrobić? - spytał z rozpaczą.
- Przede wszystkim się nie poddawać. Mam pomysł... Daj mi jej numer. - powiedziałam a Piotrek od razu mi go podał.
- Ale po co ci?
- Sprubuję ci pomóc. Ale nie obiecuję, że się uda. - zaśmiałam się. Na twarzy Nowakowskiego zajaśniał uśmiech.
- Naprawdę? Jesteś kochana! - pocałował mnie w policzek środkowy Resovi.
- Idź już. Chcę spać. - powiedziałam, a Pit poszedł do swojego pokoju. Postanowiłam, że zawdzonię do tej całej Oli i jej wszystko wytłumaczę jutro rano. Po chwili zasnęłam.
- Chyba za bardzo wczoraj zajęliśmy się twoim problemem. - powiedział trzymając się za głowę.
- Psychologiem, to ty na pewno nie zostaniesz. - uśmiechnęłam się.
- Przecież robiłem co mogłem. - powiedział.
- Uwierz mi, zajmij się jednak podbijaniem piłki. Widziałeś gdzieś Zbyszka?
- A ja to już ci nie wystarczam? - udawał obrażonego Ignaczak.
- Bo Iwona będzie zazdrosna. - zagroziłam mu palcem.
- Chyba jest w pokoju. -odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie. Bardzo polubiłam Igłę. Mega pozytywny człowiek. Tylko jak oni z nim wytrzymują?
Skierowałam się do jego i Igły pokoju. Głównym celem mojego spotkania się ze Zbyszkiem, było mu za wszystko podziękować. Zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam żadnej jego reakcji. Może go nie ma? Zapukałam ponownie.
- Igła, debilu, nie rób sobie jaj. Jak chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować to ci się udało. - powiedział, a ja postanowiłam wejść. Lekko uchyliłam drzwi. Bartman leżał na łóżku i słuchał muzyki. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.
- Może Igła to ja nie jestem, ale dołować też potrafię. - przywitałam się z nim. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Co cię sprowadza owieczko? - spytał, a ja patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Co ty się za dużo filmów animowanych naoglądałeś? - spytałam.
- No to nieźle wczoraj zbalowałaś. Impreza na całego. - zaśmiał się, a gdyby wzrok mógł zabijać, to Bartman już by leżał na ziemi. - Dobra nie ważne, stało się coś?
- Chciałam ci za wszystko powdziękować. - powiedziałam.
- Polecam się na przyszłość. - wyszczeżył się Bartman.
- Znalazłam nowe mieszkanie. Od jutra będę mieszkała z Kłosem. - opowiedziałam mu całą sytuację. Nie był zbytnio zachwycony.
- Ale dlaczego akurat z nim? - spytał. W jego głosie wyczuwałam zazdrość.
- Bo jak to pan prezes powiedział: ,, Mamy ze sobą dobre kontakty".
- Wiesz, że nie długo wracam do Rzeszowa? - spytał tak nagle.
- Tak. - powiedziałam najgłupiej jak mogłam. Bo co miałam zrobić? Na szyję mu się rzucić? Lubiłam Zbyszka i to nawet bardzo.
- Będę tęsknił. - zrobił smutną miną, a ja się uśmiechnęłam.
- Są telefony, skype... - Nie zdążyłam dokończyć, bo Bartman wbił się w moje usta. Szybko się od niego oderwałam.
- Zwariowałeś? - spytałam z wyrzutem. Co to miało znaczyć?
- Przepraszam, to tak na pożegnanie. - uśmiechnął się, a ja miałam ochotę go zabić.
- To do zobaczenia jutro na meczu. - powiedział.
- Cześć. - odburknęłam i wyszłam z pokoju. Na korytarzu znów spotkałam Ignaczaka.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony widząc moją minę. - Pewnie poczęstował cię tym ciastem? - Wiesz co mogłaś przynajmniej powiedzieć, że dobre. - zaśmiał się.
- Igła, daj mi spokój o czym ty mówisz? - spytałam. - Z resztą kiedy indziej mi odpowiesz. - powiedziałam i pożegnałam się z Krzyśkiem.
PERSPEKTYWA ZIBIEGO:
Nie mogłem już dłużej tego wszystkiego wytrzymać. Po rozstaniu z Aśką nie mogłem znaleść sobie miejsca. Na dodatek Ignaczak. Próbował mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Było jescze gorzej. Nagle do mojego pokoju weszła Ania. Bardzo ją lubiłem, nawet za bardzo... Ja wiem, że ona widziała we mnie tylko przyjaciela. Przyszła, żeby mi podziękować. Kiedy dowiedziałem się, że zamieszka z jednym z Bełchatowiaków ogromnie się wkurzyłem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Tępo zaczęłem temat o Rzeszowie. Że niedługo znów tam wracam. Próbowała coś powiedzieć o telefonach, ale jej nie słuchałem. Bardzo zaragnąłem pocałunku. Kiedy to zrobiłem Wiśniewska była oszołomiona. Moje upewnienia co do przyjaciela się potwierdziły. Ona nawrzeszczała na mnie, że niby co to ma znaczyć. Czułem się troche podle, ale przez te klika sekund, kiedy ją całowałem zapomniałem o całym świecie. Ona wybiegła z pokoju, a już po kilku minutach zjawił się Igła.
- Mówiłem, że lepiej daruj sobie te ciasto. - zaśmiał się Krzysiek.
- O czym ty pierdolisz? Jakie ciasto? Już dawno je wyrzuciłem. - odpowiedziałem.
- Dlaczego Anka tak nagle wybiegła? - spytał.
- Bo ją pocałowałem. -odpowiedziałem. Wiedziałem, że nie da mi spokoju.
- No stary. - poklepał mnie po ramieniu.
- O której jutro mamy trening? - spytałem Ignaczaka.
- O 13.00.
- No to pójdę wcześniej żeby pogadać z Wiśniewską, a potem odrazu na mecz.
- Jak chcesz to pójdę z tobą. - zaproponował Ignaczak.
- Tylko bez tej twojej kamerki. - zaśmiałem się i poszedłem wziąć prysznic.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po tej przygodzie ze Zbyszkiem musiałam odreagować. Postanowiłam wziąć długą kompiel. Cały czas zastanawiałam się dlaczego to zrobił. Przecież nie dawałam mu żadnych nadziei. Może wtedy jak byłam pijana to coś mu naobiecywałam. Sama już nie wiem. Przebrałam się w piżamę: http://trendymoda.pl/Bielizna/Moda-nocna/Pizamy-damskie/Axami-V-4900-Skylark.html i położyłam się do łóżka. Musiałam sobie jeszcze raz to przemyśleć. Na zegarku była dopiero 22.00. Nagle w moim pokoju rozległo się pukanie. Nie chciało mi się teraz wstawać.
- Anki nie ma, wróci późno. - powiedziałam tępo, ale tajemnicza osoba wpadła do mojego pokoju. Boże zero prywatności. A był to Piotrek Nowakowski. Wszedł i zakrył oczy dłońmi.
- Jesteś ubrana? - spytał nadal wykonując poprzednią czynność.
- Tak. Czy tylko o to chciałeś spytać? Jeśli tak to już wiesz. Dobranoc. - powiedziałam, ale Pit nadal stał nad moim łóżkiem.
- Pit, Agnieszka z Na wspólnej znowu pije? - spytałam zdenerwowana.
- Musisz mi pomóc. - powiedział cicho. Na jego twarzy widziałam rozpacz.
- Psychologiem to ja nie jestem, ale siadaj. - powiedziałam a ten z prędkością światła wykonał moje polecenie. - Wiesz, psycholog to raczej pokój obok. - zaśmiałam się.
- Masz na myśli Igłę? - spytał. - Już chyba wolę ciocię Basię. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - Długa historia. - dodał.
- A więc co sie stało?
- Moja dziewczyna Ola mnie rzuciła. - ukrył twarz w dłonich Piotrek.
- Ale powiedziała dla czego? Bo chyba ty jej nie zdradziłeś... - powiedziełam.
- Powiedziała, że ma już dość tych wszystkich fanów, reporterów, dziennikarzy...
- I tylko tyle? - spytałam zdziwiona. - Piotrek ja nie chcę nikogo osądzać, ale jeżeli się kogoś kocha to także się ufa. Przecież wiedziała, że jesteś osoba publiczną, że nie masz prawie swojego życia prywatngo. Powinna się cieszyć, że fani cie wspierają, ale jak się domyślam chodzi tu o fanki. - powiedziałam.
- Jedna z fanek przysłała jakiś list miłosny. Po przeczytaniu położyłem go na stole i ona uznała, że ja kogoś mam. - przecież wiesz że nie.
- Musisz z nią poważnie pogadać. Wytłumacz jej wszystko na spokojnie.
- Ale ona nie chce mnie widzieć. Anka co ja mam teraz zrobić? - spytał z rozpaczą.
- Przede wszystkim się nie poddawać. Mam pomysł... Daj mi jej numer. - powiedziałam a Piotrek od razu mi go podał.
- Ale po co ci?
- Sprubuję ci pomóc. Ale nie obiecuję, że się uda. - zaśmiałam się. Na twarzy Nowakowskiego zajaśniał uśmiech.
- Naprawdę? Jesteś kochana! - pocałował mnie w policzek środkowy Resovi.
- Idź już. Chcę spać. - powiedziałam, a Pit poszedł do swojego pokoju. Postanowiłam, że zawdzonię do tej całej Oli i jej wszystko wytłumaczę jutro rano. Po chwili zasnęłam.
czwartek, 28 marca 2013
ROZDZIAŁ 6
Gdy byłam już na miejscu, wzięłam potrzebne rzeczy, trochę ubrań. Jeszcze nie wiem ile będę nocowała w hotelu. Pracę dziś zaczynam o 11.00, czyli miałam jeszcze aż 60 minut. Szybko się przebrałam: http://allani.pl/zestaw/712664 , co mnie bardzo zdziwiło, bo przy szafie zawsze stałam około 10 minut. Lubię ładnie się ubrać, ale nie jestem typem strojnisi. Raczej unikałam szpilek. Wolałam trampki, leźne urbrania. Wiele osób pytało się mnie o kolor włosów. A więc, gdy miałam 16 lat, obiecałam sobie, że na osiemnastkę przefarbuję sobie włosy na jakiś fajny kolor. Wybierałam między niebieskim, a czerwonym. Zdecydowałam się na ten drugi, gdyż dokładnie opisuje mój charakter. Nie interesuje mnie opinnia innych ludzi. W szkole byłam bardzo lubiana. Nawet jak na mnie to miałam dobre oceny. Nie lubiałam być krytykowana. Zawsze stawiałam się nauczycielom. Co najmniej raz w tygodniu, byłam wysyłana do pedagoga. Trochę się zmieniłam, chociażby przez śmierć matki.
Na zegarze widniała 10.00. Wzięłam aparat i pojechałam do pracy. Wiem, żę będę dużo wcześniej, ale najwyżej nacieszę się ładną pogodą przed halą na ławce. Nie l ubiałam się spóźnieć. Zawsze byłam punktualna.
Do dotarcia na miejce zostało mi jekieś 100 metrów. Zostało mi tylko zaparkować. No i tu się zaczyna problem. Bardzo mnie zdziwiło, bo na parkingu było sporo samochodów. Kiedy wypatrzyłam miejsce do zaparkowania mojego ukochanego samochodu usłyszałam jakieś zderzenie i mocne drgnięcie mojego samochodu. Cudownie.... Walnął we mnie jakiś samochód. Szybko wybiegłam z auta. Widząc nasze zderzenie osoba z tamtego samochodu również wyszła.
- Jak jeździsz debilu? Chciałeś mi auto skasować? - krzyknęłam nie patrząc na osobę z tamtego samochodu. Uszkodzenie nie było zbyt poważne. Na zderzaku było kilka wgniecień.
- Przecież to ty na mnie wjechałaś. Tak, to był ten idiota Aleks.
- Ja w ciebie wjechałam? To, że jestem dziewczyną to nie znaczy, że nie umiem jeździć. - prawie wykrzyczałam.
Atanasijević już chciał coś odpowiedzieć, kiedy przybiegł Bartek.
- Co wy tak krzyczycie? - spytał.
- Ten ibmecyl wjechał mi w auto. - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ja? Chyba kpisz. Kto ci dał wogóle prawo jazdy? - krzyknął Aleks.
- Potem to wyjaśnicie. Chodźcie, jest spotkanie z prezesem. - przekazał nam informację przyjmująsy Skry.
Przechodząc trąciłam Atanasijević`a ramieniem. Widzący to Kurek, spojrzał na mnie i się zaśmiał. Wielki pan Aleksandar, był tak wkurzony, że nie mógł wydobył z siebie głosu.
Po 15 minutach zaczęło się spotkanie. Wszyscy siatkarze, asysteńci, fotografowie, fizjoterapeuci itd. zajęli już swoje miejsca. Pan Konrad zaczął przemowę.
- Witam wszystkich. Jak wiecie zebraliśmy się tu, z powodu dwóch najbliższych meczy. Pierwszy to z Resovią za 2 dni, a drugi z Izmirem za 3 tygodnie. Musimy się do nich solidnie przygotować. Dlatego zwiększymy ilość treningów i pracy. Treningi od dziś będą codziennie. Oczywiście dotyczy to wszystkich: fizjoterapeutów, fotografów i tak dalej. Czy są jakieś pytania?- spytał, ale nikt nie zadał żadnego. - Jeżeli nie, to możecie wracać do swoich obowiązków.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na salę. Po drodze przywitałam się z pozostałymi fotografami. Byli bardzo mili. Od razu ich polubiłam. Zawsze mi pomagali.
- Dzień dobry Aniu. - przywitał mnie trener Nawrocki.
- Witam trenerze. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Trenarze, proszę nam tu naszej pani fotograf nie zagadywać. - powiedział Karol Kłos, a następnie się za mną przywitał.
- No, no bo zaraz sobie pobiegasz dziecięć kółek. - zagroził palcem trener, a ja przywitałam się z resztą zawodników.
Chłopaki zaczęłi grać, a ja robiłam zdjęcia. Kiedy robiłam zdjęcia Atanasijević`owi, tan odwracał wzrok. Co on myśli, że ja go będe błagać, żeby przynajmniej w <pracy> był normalnie do mnie nastawiony? Mi też się nie uśmiecha go fotografować. Szkoda pamięci a aparacie. No cóż. Taka moja praca.
- Bartuś . Uśmiech! - krzyknęłam, a on zrobił figurę, niczym z Tap Madl.
- No co to ma być? Ja się czuję zazdrosny. - udawał obrażonego Kłos.
- Sie ma w sobie to- coś. - skomentował Bartek, a ja i Karol spojrzeliśmy na niego z politowaniem.
Po chwili podszedł do mnie Karol i zarządał wspólnego zdjęcia ze mną. Niechętnie, ale przystałam na jego propozycję.
- No tak, zrobiliśmy sobie zdjęcie, a ty teraz wstawisz to na ,,Pudelka" i moja karira fotografa legnie w gruzach. - zaśmiałam się.
- Te zdjęcie to się raczej na ,,Wiochę'' nadaje. - zakpił Bartosz. - Oczywiście jeżeli wytnie się ciebie. - pokazał na mnie palcem.
- Koniec tych pogaduszek. - krzyknął trener, a oni posłusznie wykonali jego polecenie.
- Aniu, przyjdź potem do pokoju prezesa. - zwrocił się do mnie pan Jacek.
- Dobrze, a coś się stało? - spytałam zdziwiona.
- Oczywiście, że nie. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to chodzi o mieszkanie.
- Mieszkanie? - zapytałam. Przecież ja mam gdzie mieszkać. Może dowiedzieli się o tym, że pokłóciłam się z ojcem.
- Tak, jak przyjdziesz to się dowiesz. - uśmiechnął się pan Nawrocki i odszedł.
Gdy skończyłam fotografować (czyt. Moją pracę) postanowiłam iść do pana prezesa tak jak kazał pan Nawrocki. Zapukałam do drzwi i usłyszałam: ,,Proszę".
Weszłam i przywitałam się. W pokoju oprócz pana Konrada siedział Karol. Bardzo mnie to zdziwiło.
- Już wyjaśniam o co chodzi. - zwrócił się do nas pan Piechocki, a następnie dodał:
- Słuchajcie mam dla was pewną ofertę. To bedzie zależało od was czy się zgodzicie. A więc tak. Mamy do zaoferowania mieszkanie, oczywiście opłacone przez Skrę. Wiem, że macie ze soba dobry kontakt. Ale jeżeli się nie zgodzicie to zrozumiem. Decyzji nie musicie podejmowac od razu. Jak wiecie, nasz budżet jest od jakiegoś czasu ograniczony. Pomyśleliśmy, znaczy... Chcielibyśmy wam zaoferować wspólne mieszkanie. - powiedział, a ja byłam w ogromnym szoku.
Spojrzeliśmy na siebie z Karolem. Lekko się do niego uśmiechnęłam, a on zrobił to samo.
- Czyli, jeżeli się zgodzimy to? - spytał Karol.
- Jak wcześniej wspomniałem, nie musicie decyzji podejmować od razu. Jest to duże mieszkanie. Jeżeli się zdecydujecie kluczyki dam wam od razu. - uśmiechnął się pan Konrad.
- No to musimy to chyba przemyśleć. Ale jeżeli byśmy się zgodzili, to ja od razu rządam jakiegoś psychologa dla mnie. - uśmiechnęłam sie.
- Da się załatwić. - powiedział rozbawiony prezez, a ja dostałam sujkę w bok od Karola.
- No dobrze to my to przemyślimy. A możemy jechać obejrzeć to mieszkanie? - spytał Kłos.
- Oczywiście. - pan Konrad podał nam adres i klucze. Postanowiliśmy, że pojedziemy tam od razu.
- Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wzięłam kartkę z adresem i wsiadłam do swojego auta. Karol zrobił to samo.
Droga do ,,nowego domu''(znaczy jeszcze nie wiem czy naszego, ale ja byłam pozytywnie nastawiona na tę propozycje) minęła bardzo szybko. Było to jakieś 10 minut od hali treninogwej. Pierwszy na miejscu zjawił się Kłos. Wysiadłam z auta i zobaczyłam piękny dom: http://img.projektoskop.pl/domdlaciebie/875_821b9b1d_main.jpg . Na pierwszy żut oka był bardzo duży. Karol otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Na wejściu znajdował się koryterz. Kiedy skręciliśmy na lewo była tam bardzo duża kuchnia, następnie dwa pokoje na przeciwko siebie. Dalej znajdował się salon. Na ścianie wisiał duży telewizor. Kiedy szliśmy dalej mijaliśmy 2 łazienki, następne dwa pokoje i dużo innych pomieszczeń. Wszystkie wnętrza były przestronne i zaaranżowane w stylu nowoczesnym.
- No i jak? - spytał Karol.
- Mi tam się podoba. - wzruszyłam ramionami.
- A ty na prawdę z tym psychologiem to tak na serio? - spytał.
- No jasne, że tak. - odpowiedziałam z pełną powagą. - Nie no taki mały żart. - dodałam.
- Jak ze sobą zamieszkamy to będziemy tak jakby takim starym dobrym małżenstwem. - zaśmiał się.
- Na to wygląda mężu. - odpowiedziałam. - To co? Przyjmujemy ofertę?
- No ja tam się zgadzam. Mieszkać z taką piękną żoną...- stwierdził Kłos.
- Karolku, ty tak nie słódź. I tak ci nie będę robiła żadnych obiadków itp. Jedyne co umiem to zagotować wodę na herbatę. - zaśmiałam się.
- No to będziemy jeść pizzę. - odpowiedział z uśmiechem. - Jutro pójdziemy do pana Konrada i dopełnimy formalności. - żucił się na łóżko Karol.
- Ej, ty to się tak tu nie rozkładaj bo to będzie mój pokój. - stwierdziłam. kładąc się obok niego.
- Nie ma mowy. Żono, jako że ja tu jestem głową rodziny to ja przydzielam pokoje. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- Karol, debiluuu!. I ja się zgodziłam z tobą zamieszkać? - spytałam rozbawiona.
- Żono, a może pomyślimy o dzieciach? - spytał z chytrym uśmieszkiem, na co ja momentalnie wyrwałam się z jego rąk.
- Żatrowałem. - powiedział i poszedł do ogrodu.
Nasze zwiedzanie trwało jeszcze 30 minut, potem ja pojechałam do domu ojca po rzeczy, a Karol do siebie.
Kiedy byłam już na miejscu, na szczęście ojca jeszcze nie było. Do walizki spakowałam wszystkie ubrania, kosmetyki i wyszłam. Skierowałam się do hotelu.
*****
Zapraszam wszystkich do komentowania. Przez święta postaram się wstawiać posty, i tak wogóle to Wesołych świąt;d
Na zegarze widniała 10.00. Wzięłam aparat i pojechałam do pracy. Wiem, żę będę dużo wcześniej, ale najwyżej nacieszę się ładną pogodą przed halą na ławce. Nie l ubiałam się spóźnieć. Zawsze byłam punktualna.
Do dotarcia na miejce zostało mi jekieś 100 metrów. Zostało mi tylko zaparkować. No i tu się zaczyna problem. Bardzo mnie zdziwiło, bo na parkingu było sporo samochodów. Kiedy wypatrzyłam miejsce do zaparkowania mojego ukochanego samochodu usłyszałam jakieś zderzenie i mocne drgnięcie mojego samochodu. Cudownie.... Walnął we mnie jakiś samochód. Szybko wybiegłam z auta. Widząc nasze zderzenie osoba z tamtego samochodu również wyszła.
- Jak jeździsz debilu? Chciałeś mi auto skasować? - krzyknęłam nie patrząc na osobę z tamtego samochodu. Uszkodzenie nie było zbyt poważne. Na zderzaku było kilka wgniecień.
- Przecież to ty na mnie wjechałaś. Tak, to był ten idiota Aleks.
- Ja w ciebie wjechałam? To, że jestem dziewczyną to nie znaczy, że nie umiem jeździć. - prawie wykrzyczałam.
Atanasijević już chciał coś odpowiedzieć, kiedy przybiegł Bartek.
- Co wy tak krzyczycie? - spytał.
- Ten ibmecyl wjechał mi w auto. - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ja? Chyba kpisz. Kto ci dał wogóle prawo jazdy? - krzyknął Aleks.
- Potem to wyjaśnicie. Chodźcie, jest spotkanie z prezesem. - przekazał nam informację przyjmująsy Skry.
Przechodząc trąciłam Atanasijević`a ramieniem. Widzący to Kurek, spojrzał na mnie i się zaśmiał. Wielki pan Aleksandar, był tak wkurzony, że nie mógł wydobył z siebie głosu.
Po 15 minutach zaczęło się spotkanie. Wszyscy siatkarze, asysteńci, fotografowie, fizjoterapeuci itd. zajęli już swoje miejsca. Pan Konrad zaczął przemowę.
- Witam wszystkich. Jak wiecie zebraliśmy się tu, z powodu dwóch najbliższych meczy. Pierwszy to z Resovią za 2 dni, a drugi z Izmirem za 3 tygodnie. Musimy się do nich solidnie przygotować. Dlatego zwiększymy ilość treningów i pracy. Treningi od dziś będą codziennie. Oczywiście dotyczy to wszystkich: fizjoterapeutów, fotografów i tak dalej. Czy są jakieś pytania?- spytał, ale nikt nie zadał żadnego. - Jeżeli nie, to możecie wracać do swoich obowiązków.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na salę. Po drodze przywitałam się z pozostałymi fotografami. Byli bardzo mili. Od razu ich polubiłam. Zawsze mi pomagali.
- Dzień dobry Aniu. - przywitał mnie trener Nawrocki.
- Witam trenerze. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Trenarze, proszę nam tu naszej pani fotograf nie zagadywać. - powiedział Karol Kłos, a następnie się za mną przywitał.
- No, no bo zaraz sobie pobiegasz dziecięć kółek. - zagroził palcem trener, a ja przywitałam się z resztą zawodników.
Chłopaki zaczęłi grać, a ja robiłam zdjęcia. Kiedy robiłam zdjęcia Atanasijević`owi, tan odwracał wzrok. Co on myśli, że ja go będe błagać, żeby przynajmniej w <pracy> był normalnie do mnie nastawiony? Mi też się nie uśmiecha go fotografować. Szkoda pamięci a aparacie. No cóż. Taka moja praca.
- Bartuś . Uśmiech! - krzyknęłam, a on zrobił figurę, niczym z Tap Madl.
- No co to ma być? Ja się czuję zazdrosny. - udawał obrażonego Kłos.
- Sie ma w sobie to- coś. - skomentował Bartek, a ja i Karol spojrzeliśmy na niego z politowaniem.
Po chwili podszedł do mnie Karol i zarządał wspólnego zdjęcia ze mną. Niechętnie, ale przystałam na jego propozycję.
- No tak, zrobiliśmy sobie zdjęcie, a ty teraz wstawisz to na ,,Pudelka" i moja karira fotografa legnie w gruzach. - zaśmiałam się.
- Te zdjęcie to się raczej na ,,Wiochę'' nadaje. - zakpił Bartosz. - Oczywiście jeżeli wytnie się ciebie. - pokazał na mnie palcem.
- Koniec tych pogaduszek. - krzyknął trener, a oni posłusznie wykonali jego polecenie.
- Aniu, przyjdź potem do pokoju prezesa. - zwrocił się do mnie pan Jacek.
- Dobrze, a coś się stało? - spytałam zdziwiona.
- Oczywiście, że nie. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to chodzi o mieszkanie.
- Mieszkanie? - zapytałam. Przecież ja mam gdzie mieszkać. Może dowiedzieli się o tym, że pokłóciłam się z ojcem.
- Tak, jak przyjdziesz to się dowiesz. - uśmiechnął się pan Nawrocki i odszedł.
Gdy skończyłam fotografować (czyt. Moją pracę) postanowiłam iść do pana prezesa tak jak kazał pan Nawrocki. Zapukałam do drzwi i usłyszałam: ,,Proszę".
Weszłam i przywitałam się. W pokoju oprócz pana Konrada siedział Karol. Bardzo mnie to zdziwiło.
- Już wyjaśniam o co chodzi. - zwrócił się do nas pan Piechocki, a następnie dodał:
- Słuchajcie mam dla was pewną ofertę. To bedzie zależało od was czy się zgodzicie. A więc tak. Mamy do zaoferowania mieszkanie, oczywiście opłacone przez Skrę. Wiem, że macie ze soba dobry kontakt. Ale jeżeli się nie zgodzicie to zrozumiem. Decyzji nie musicie podejmowac od razu. Jak wiecie, nasz budżet jest od jakiegoś czasu ograniczony. Pomyśleliśmy, znaczy... Chcielibyśmy wam zaoferować wspólne mieszkanie. - powiedział, a ja byłam w ogromnym szoku.
Spojrzeliśmy na siebie z Karolem. Lekko się do niego uśmiechnęłam, a on zrobił to samo.
- Czyli, jeżeli się zgodzimy to? - spytał Karol.
- Jak wcześniej wspomniałem, nie musicie decyzji podejmować od razu. Jest to duże mieszkanie. Jeżeli się zdecydujecie kluczyki dam wam od razu. - uśmiechnął się pan Konrad.
- No to musimy to chyba przemyśleć. Ale jeżeli byśmy się zgodzili, to ja od razu rządam jakiegoś psychologa dla mnie. - uśmiechnęłam sie.
- Da się załatwić. - powiedział rozbawiony prezez, a ja dostałam sujkę w bok od Karola.
- No dobrze to my to przemyślimy. A możemy jechać obejrzeć to mieszkanie? - spytał Kłos.
- Oczywiście. - pan Konrad podał nam adres i klucze. Postanowiliśmy, że pojedziemy tam od razu.
- Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wzięłam kartkę z adresem i wsiadłam do swojego auta. Karol zrobił to samo.
Droga do ,,nowego domu''(znaczy jeszcze nie wiem czy naszego, ale ja byłam pozytywnie nastawiona na tę propozycje) minęła bardzo szybko. Było to jakieś 10 minut od hali treninogwej. Pierwszy na miejscu zjawił się Kłos. Wysiadłam z auta i zobaczyłam piękny dom: http://img.projektoskop.pl/domdlaciebie/875_821b9b1d_main.jpg . Na pierwszy żut oka był bardzo duży. Karol otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Na wejściu znajdował się koryterz. Kiedy skręciliśmy na lewo była tam bardzo duża kuchnia, następnie dwa pokoje na przeciwko siebie. Dalej znajdował się salon. Na ścianie wisiał duży telewizor. Kiedy szliśmy dalej mijaliśmy 2 łazienki, następne dwa pokoje i dużo innych pomieszczeń. Wszystkie wnętrza były przestronne i zaaranżowane w stylu nowoczesnym.
- No i jak? - spytał Karol.
- Mi tam się podoba. - wzruszyłam ramionami.
- A ty na prawdę z tym psychologiem to tak na serio? - spytał.
- No jasne, że tak. - odpowiedziałam z pełną powagą. - Nie no taki mały żart. - dodałam.
- Jak ze sobą zamieszkamy to będziemy tak jakby takim starym dobrym małżenstwem. - zaśmiał się.
- Na to wygląda mężu. - odpowiedziałam. - To co? Przyjmujemy ofertę?
- No ja tam się zgadzam. Mieszkać z taką piękną żoną...- stwierdził Kłos.
- Karolku, ty tak nie słódź. I tak ci nie będę robiła żadnych obiadków itp. Jedyne co umiem to zagotować wodę na herbatę. - zaśmiałam się.
- No to będziemy jeść pizzę. - odpowiedział z uśmiechem. - Jutro pójdziemy do pana Konrada i dopełnimy formalności. - żucił się na łóżko Karol.
- Ej, ty to się tak tu nie rozkładaj bo to będzie mój pokój. - stwierdziłam. kładąc się obok niego.
- Nie ma mowy. Żono, jako że ja tu jestem głową rodziny to ja przydzielam pokoje. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- Karol, debiluuu!. I ja się zgodziłam z tobą zamieszkać? - spytałam rozbawiona.
- Żono, a może pomyślimy o dzieciach? - spytał z chytrym uśmieszkiem, na co ja momentalnie wyrwałam się z jego rąk.
- Żatrowałem. - powiedział i poszedł do ogrodu.
Nasze zwiedzanie trwało jeszcze 30 minut, potem ja pojechałam do domu ojca po rzeczy, a Karol do siebie.
Kiedy byłam już na miejscu, na szczęście ojca jeszcze nie było. Do walizki spakowałam wszystkie ubrania, kosmetyki i wyszłam. Skierowałam się do hotelu.
*****
Zapraszam wszystkich do komentowania. Przez święta postaram się wstawiać posty, i tak wogóle to Wesołych świąt;d
środa, 27 marca 2013
ROZDZIAŁ 5
- Anno, siadaj. - powiedział oficjalnie Igła. Wszyscy usiedliśmy w kółku na podłodze. Siedziałam między Igłą, a Zbyszkiem.
- Witam wszystkich tu zgromadzonych. Zebraliśmy się, aby pomóc tej o to pięknej, lecz zagubionej owieczce. Owieczce? - wszyscy spojrzeli na niego z miną ,, Weź się człowieku nie kompromituj".
- Tak, włąsnie zagubionej owieczce. Anno opowiedz nam swoją historię. - powiedział Igła.
Opowiedziałam im po raz 101 jakże tę zacną historię.
- Ni i to dlatego tu teraz jestem. - powiedziałam na k oniec.
- Moi drodzy. Jakieś cenne rady? - spytał organizator spotkania.
- No ja to naprzykład myślę, że powinnaś ze swoim ojcem porozmawiać. Może ta kobieta wcale nie chce zastępować ci matki.
- Tak Zbyszek, pójdę do niego i powiem: kochany tatusiu, tak się cieszę, że zaczęłeś mi szukać nowej mamy. - odpowiedziałam na pomysł Bartmana.
- Hmmm.... Ja to uważam, że powinnaś się napić. - powiedział Achrem i wyjął zza pleców pół litra. Tak dla ścisłości nie była to woda, ani mleko.
- Chcecie mnie upić? - spytałam rozbawiona.
- Nie, no co ty. Jakbyśmy śmiali. - odpowiedział Lotman.
- Wiem! Gramy w butelkę. - powiedział, a raczej wykrzyczał Igła.
- Nie ma mowy. Dziękuję już za cenne rady wszystkim pasterzom, ale owieczka musi wracać już do swojego pokoju. - powiedziałam i chciałam wstać, ale Lotman mnie zatrzymał.
- Z nami się nie napijesz? - spytał.
- No dobra. Polewać. - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na miejsce.
- To grajmy. - powiedział Igła i zaczął kręcić butelką. Wypadło na Zibiego.
- Prawda, czy wyzwanie? - spytał.
- Wyzwanie. - odpowiedział Bartman.
- Uuuu Zibi, ostro. - skomentował Achrem.
- No toooo... Przytul Ankę. - odpowiedział i wszyscy się na mnie spojrzeli. Chyba zrobiłam się czerwona, bo Ignaczak skomentował:
- A myślałem, że owce są białe.
- Wcale, że nie, bo naprzykład Mostowiaki też mięli owce. - wyrwał się nagle Pit.
- No i co z tego, że mięli owce? A ona jakiegoś innego koloru były? - spytał Ignaczak.
- Nie-e... Ale mięli. - odpowiedział Pit, a wszyscy się na niego spojrzęli z politowaniem.
- No wy M jak miłość nie oglądacie? - spytał i zakrył twarz dłonią.
- Ja oglądałam, ale potem zrobiło się tak dramatycznie. - powiedziałam teatralnie ocierając łzę z pod oka.
- No, śmierć Hanki też mnie wstrząsnęła. - odpowiedział. - A najgorsze to były te kartony. Bo ja to sobie obiecałem, że pomszczę śmierć Hanki. - powiedział Nowakowski, a wszyscy mało co nie popłakali się ze śmiechu.
- Piteeeer... Ale Hanki już nie uratujesz... Jedyne co możesz, to spalić wszystkie kartony. - odpowiedziałam.
- Ja tu na poważnie, a wy to się śmiejecie. - powiedział Piotr i zrobił minę ,,Foch".
- Aniuu... I tak się nie wiwiniesz. - powiedział Igła poruszając przy tym brwiami.
Po chwili podszedł do mnie Zbyszek i mnie przytulił. Nie powiem, było miło. Nawet go polubiłam.
Wódka zniknęła w niesamowicie szybkim tępie. Czułam, że jestem pijana. Igła zakręcił ponownie i wypadło na mnie.
- No-o-o... Owijeczko, to... Hmmm... Pocałuj Paula w ustaa... - powiedział.
- Krzysiu, nie przesadziłeś trochę? - spojrzałam na mówiącego to Zbyszka. Chyba te wyzwanie go wkurzyło, ale to już nie moja sprawa. Nie zwracałam uwagi na wkurzonego Bartmana. Sama nie wiem, od kiedy byłam taka odważna. Pewnie to przez ten alkochol. Wstałam i podeszłam do zdziwionego Lotmana. Przechodząc, słyszałam: ,, Będzie się działo". Po drodze prawie się przewróciłam, ale w ostatniej chwili złapał mnie Paul. Położyłam ręce na jego szyi i zaczęłam go namiętnie całować. Nie opierał się. Nagle odciągnął mnie Zbyszek.
- Chodź, odprowadzę cię do pokoju. - powiedział, po czym zwrócił się do Lotmana.
- A z tobą, to ja sobie później porozmawiam.
PERSPEKTYWA ZIBIEGO:
Kiedy zobaczyłem, jak Anka całuje Paula, nie wytrzymałem. Podszedełem do nich i odciągnąłem Wiśniewską.
- Chodź, odprowadzę cie do pokoju. - powiedziałem i zwróciłem się do Paula. - A z tobą to ja sobie później porozmawiam.
Gdy szliśmy korytarzem, a właściewie ja szedłem i ją prowadziłem, ona zeczęła coś mamrotać.
- Może i się trochę już po tym otrząsnęłam ale dalej pamiętam. - wymamrotała pod nosem i zaczęła się głośno śmiać.
- Ciii... - uciszałem ją. - No to się działo 5 minut temu więc może i pamiętasz...
- Oj Zbysiu... Słońce ty moje. - powiedziała i zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.
- Czyli?
- To był dupek, nie wiem jak mogłam go pokochać. - stwierdziła, a ja dalej nie wiedziałem o co chodzi. Na szczęście po chwili dodała:
- Łukasz... - powiedziała imię. - Kochałam go. - zaczęła krzyczeć. - Zdradził mnie. - powiedziała cicho.
Po chwili byliśmy już w jej pokoju. Przeniosłem ją na łóżko i przykryłem kołdrą.
- Zzzzzbyszek. - zawołała.
- Ciii... Nie krzycz.
- Zostaniesz ze mną na noc? - spytała bełkocząc.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Ona jest pijana. Nartman debilu, przecież gdyby była trzeźwa, to czegoś takiego by ci nie zapropowała. Po długich rozmyśleniach zgodziłem się.
Położyłem się obok niej. Anka się do mnie przytuliła. Czułem, że była kimś ważnym w moim życiu. Przez kilka minut bawiłem się jej włosami, a potem usnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
- Kurwaaa! - krzyknęłam budząc się z dużym bulem głowy.
- Łap - powiedział Zibi rzucając mi butelkę wody. Upiłam z niej łyk. Ej, raraz... Zibi rzucił mi butelkę wody? Skąd on się wziął?
- Zbyszek co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
Opowiedział mi całą sytuację. Poczułam się głupio.
- Wszyscy mi mówili, że mam słabą główę. - powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech. - Mam nadzieję, że nic nie przeskrobałam. - dodałam upijając łyk wody.
- Mówiłaś coś o jakimś Łukaszu... - wypalił Bartman, a ja zaksztusiłam się wodą. Czyli się wkopałam, jak zawsze.
- Skoro zaczęłaś wczoraj o tym mówić, to może dokącz. - stwierdził.
- Długo by opowiadać. - powiedziałam, chcąc odejść od tematu. Ruda, debilu... Nie pij więcej.
- Mam czas. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Resoviak.
- A więc tak, Łukasz to mój były... Chdziliśmy ze sobą trzy lata. Nawet byliśmy zaręczeni. Wiem, że to głupie w tak młodym wieku. Niestety... Trzy tygodnie przed ślubem, zerwał ze mną...I wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział.
- To, że on potem się związał z moją drugą najlepszą przyjaciółką. Przetarłam oczy bo czułam jak napływają mi łzy.
- Nie, nie będę płakać. Już się przez niego napłakałam. Zibi wiesz co?- spytałam.
- No dawaj już mnie chyba nic nie zaskoczy.
- Bo ja mam ładną koleżankę... wolną - powiedziałam unosząc charakterystycznie brwi do góry.
- No, chętnie zapoznam. - odpowiedział z uśmiechem.
- Bartmaaan. Która godzina?- spytałam, przeciągając się.
- 9.30
- O kurde. Muszę lecieć do pracy. - powiedziałam.
- Będziesz na treningu?- spytałam.
- Tak.
- Lecę. Pa. - Powiedziałam i wyszłam z hotelu. Najpierw musiałam jechać do domu, żeby się przebrać. Na szczęście ojciec o tej porze jest w pracy.
- Witam wszystkich tu zgromadzonych. Zebraliśmy się, aby pomóc tej o to pięknej, lecz zagubionej owieczce. Owieczce? - wszyscy spojrzeli na niego z miną ,, Weź się człowieku nie kompromituj".
- Tak, włąsnie zagubionej owieczce. Anno opowiedz nam swoją historię. - powiedział Igła.
Opowiedziałam im po raz 101 jakże tę zacną historię.
- Ni i to dlatego tu teraz jestem. - powiedziałam na k oniec.
- Moi drodzy. Jakieś cenne rady? - spytał organizator spotkania.
- No ja to naprzykład myślę, że powinnaś ze swoim ojcem porozmawiać. Może ta kobieta wcale nie chce zastępować ci matki.
- Tak Zbyszek, pójdę do niego i powiem: kochany tatusiu, tak się cieszę, że zaczęłeś mi szukać nowej mamy. - odpowiedziałam na pomysł Bartmana.
- Hmmm.... Ja to uważam, że powinnaś się napić. - powiedział Achrem i wyjął zza pleców pół litra. Tak dla ścisłości nie była to woda, ani mleko.
- Chcecie mnie upić? - spytałam rozbawiona.
- Nie, no co ty. Jakbyśmy śmiali. - odpowiedział Lotman.
- Wiem! Gramy w butelkę. - powiedział, a raczej wykrzyczał Igła.
- Nie ma mowy. Dziękuję już za cenne rady wszystkim pasterzom, ale owieczka musi wracać już do swojego pokoju. - powiedziałam i chciałam wstać, ale Lotman mnie zatrzymał.
- Z nami się nie napijesz? - spytał.
- No dobra. Polewać. - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na miejsce.
- To grajmy. - powiedział Igła i zaczął kręcić butelką. Wypadło na Zibiego.
- Prawda, czy wyzwanie? - spytał.
- Wyzwanie. - odpowiedział Bartman.
- Uuuu Zibi, ostro. - skomentował Achrem.
- No toooo... Przytul Ankę. - odpowiedział i wszyscy się na mnie spojrzeli. Chyba zrobiłam się czerwona, bo Ignaczak skomentował:
- A myślałem, że owce są białe.
- Wcale, że nie, bo naprzykład Mostowiaki też mięli owce. - wyrwał się nagle Pit.
- No i co z tego, że mięli owce? A ona jakiegoś innego koloru były? - spytał Ignaczak.
- Nie-e... Ale mięli. - odpowiedział Pit, a wszyscy się na niego spojrzęli z politowaniem.
- No wy M jak miłość nie oglądacie? - spytał i zakrył twarz dłonią.
- Ja oglądałam, ale potem zrobiło się tak dramatycznie. - powiedziałam teatralnie ocierając łzę z pod oka.
- No, śmierć Hanki też mnie wstrząsnęła. - odpowiedział. - A najgorsze to były te kartony. Bo ja to sobie obiecałem, że pomszczę śmierć Hanki. - powiedział Nowakowski, a wszyscy mało co nie popłakali się ze śmiechu.
- Piteeeer... Ale Hanki już nie uratujesz... Jedyne co możesz, to spalić wszystkie kartony. - odpowiedziałam.
- Ja tu na poważnie, a wy to się śmiejecie. - powiedział Piotr i zrobił minę ,,Foch".
- Aniuu... I tak się nie wiwiniesz. - powiedział Igła poruszając przy tym brwiami.
Po chwili podszedł do mnie Zbyszek i mnie przytulił. Nie powiem, było miło. Nawet go polubiłam.
Wódka zniknęła w niesamowicie szybkim tępie. Czułam, że jestem pijana. Igła zakręcił ponownie i wypadło na mnie.
- No-o-o... Owijeczko, to... Hmmm... Pocałuj Paula w ustaa... - powiedział.
- Krzysiu, nie przesadziłeś trochę? - spojrzałam na mówiącego to Zbyszka. Chyba te wyzwanie go wkurzyło, ale to już nie moja sprawa. Nie zwracałam uwagi na wkurzonego Bartmana. Sama nie wiem, od kiedy byłam taka odważna. Pewnie to przez ten alkochol. Wstałam i podeszłam do zdziwionego Lotmana. Przechodząc, słyszałam: ,, Będzie się działo". Po drodze prawie się przewróciłam, ale w ostatniej chwili złapał mnie Paul. Położyłam ręce na jego szyi i zaczęłam go namiętnie całować. Nie opierał się. Nagle odciągnął mnie Zbyszek.
- Chodź, odprowadzę cię do pokoju. - powiedział, po czym zwrócił się do Lotmana.
- A z tobą, to ja sobie później porozmawiam.
PERSPEKTYWA ZIBIEGO:
Kiedy zobaczyłem, jak Anka całuje Paula, nie wytrzymałem. Podszedełem do nich i odciągnąłem Wiśniewską.
- Chodź, odprowadzę cie do pokoju. - powiedziałem i zwróciłem się do Paula. - A z tobą to ja sobie później porozmawiam.
Gdy szliśmy korytarzem, a właściewie ja szedłem i ją prowadziłem, ona zeczęła coś mamrotać.
- Może i się trochę już po tym otrząsnęłam ale dalej pamiętam. - wymamrotała pod nosem i zaczęła się głośno śmiać.
- Ciii... - uciszałem ją. - No to się działo 5 minut temu więc może i pamiętasz...
- Oj Zbysiu... Słońce ty moje. - powiedziała i zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.
- Czyli?
- To był dupek, nie wiem jak mogłam go pokochać. - stwierdziła, a ja dalej nie wiedziałem o co chodzi. Na szczęście po chwili dodała:
- Łukasz... - powiedziała imię. - Kochałam go. - zaczęła krzyczeć. - Zdradził mnie. - powiedziała cicho.
Po chwili byliśmy już w jej pokoju. Przeniosłem ją na łóżko i przykryłem kołdrą.
- Zzzzzbyszek. - zawołała.
- Ciii... Nie krzycz.
- Zostaniesz ze mną na noc? - spytała bełkocząc.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Ona jest pijana. Nartman debilu, przecież gdyby była trzeźwa, to czegoś takiego by ci nie zapropowała. Po długich rozmyśleniach zgodziłem się.
Położyłem się obok niej. Anka się do mnie przytuliła. Czułem, że była kimś ważnym w moim życiu. Przez kilka minut bawiłem się jej włosami, a potem usnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
- Kurwaaa! - krzyknęłam budząc się z dużym bulem głowy.
- Łap - powiedział Zibi rzucając mi butelkę wody. Upiłam z niej łyk. Ej, raraz... Zibi rzucił mi butelkę wody? Skąd on się wziął?
- Zbyszek co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
Opowiedział mi całą sytuację. Poczułam się głupio.
- Wszyscy mi mówili, że mam słabą główę. - powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech. - Mam nadzieję, że nic nie przeskrobałam. - dodałam upijając łyk wody.
- Mówiłaś coś o jakimś Łukaszu... - wypalił Bartman, a ja zaksztusiłam się wodą. Czyli się wkopałam, jak zawsze.
- Skoro zaczęłaś wczoraj o tym mówić, to może dokącz. - stwierdził.
- Długo by opowiadać. - powiedziałam, chcąc odejść od tematu. Ruda, debilu... Nie pij więcej.
- Mam czas. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Resoviak.
- A więc tak, Łukasz to mój były... Chdziliśmy ze sobą trzy lata. Nawet byliśmy zaręczeni. Wiem, że to głupie w tak młodym wieku. Niestety... Trzy tygodnie przed ślubem, zerwał ze mną...I wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział.
- To, że on potem się związał z moją drugą najlepszą przyjaciółką. Przetarłam oczy bo czułam jak napływają mi łzy.
- Nie, nie będę płakać. Już się przez niego napłakałam. Zibi wiesz co?- spytałam.
- No dawaj już mnie chyba nic nie zaskoczy.
- Bo ja mam ładną koleżankę... wolną - powiedziałam unosząc charakterystycznie brwi do góry.
- No, chętnie zapoznam. - odpowiedział z uśmiechem.
- Bartmaaan. Która godzina?- spytałam, przeciągając się.
- 9.30
- O kurde. Muszę lecieć do pracy. - powiedziałam.
- Będziesz na treningu?- spytałam.
- Tak.
- Lecę. Pa. - Powiedziałam i wyszłam z hotelu. Najpierw musiałam jechać do domu, żeby się przebrać. Na szczęście ojciec o tej porze jest w pracy.
poniedziałek, 25 marca 2013
ROZDZIAŁ 4
- Jakoś sobie poradzę. - powiedziałam nie przerywając swojej czynnośći.
- Zawsze pani taka uparta? - spytał cały czas stojąc za mną.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Złotko, daj zrobić to profesionaliście. Może gwiazdą mechaniki nie jestem, ale trochę się na tym znam. - powiedział i ustał obok mnie.
Był wysokim brunetem, o zielonych oczach. Przychylił się i zaczął coś analizować oglądając okolice silnika.
- Skromność, to chyba pana drugie imę. - zaśmiałam się.
- Bo z tym trzeba się urodzić - wyszczerzył się. - Teraz może pani sprawdzić, czy działa.
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Zapalił.
- Jednak ręka profesjonalisty się przydała. Dziękuję. - powiedziałam wysiadając z auta.
- Tak wogóle, to Zbyszek jestem. - powiedział i podał mi dłoń.
- Anka - odpowiedziałam i wykonałam tą samą czynność co on.
- Troszkę się pobrudziłaś. - powiedział wyjmując husteczkę. Następnie zaczął mi wycierać twarz. Teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Był cholernie przystojny.
- Praca wymaga poświęceń. - zaśmiałam się. On to odwzajemnił.
- No od razu lepiej. - powiedział i dodał:
- Może dałabyś mi swój numer telefonu? Bo wiesz Zbyszek zawsze służy pomocą.
- No ok. Daj komórkę to ci wpiszę. - powiedziałam i wpisałam mu do telefonu mój numer.
- Mam nadzieję, że będziemy w kontakcie. - powiedział z uśmiechem.
- Też tak myślę, a ty mieszkasz w Bełchatowie? - spytałam.
- Niestety nie, w Rzeszowie- odpowiedział
- A na długo zostajesz? - zapytałam.
- Aż rozegramy mecz w Sobotę z Bełchatowem.
No tak wiedziałam, że go znam.
- Jesteś siatkarzem? - spytałam dla pewności.
- Tak, a ty?
- Fotografem Skry Bełchatów. - odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Czyli w Sobotę znów się zobaczymy? - spytał z hytrym uśmieszkiem.
- Na to wygląda. - wzruszyłam ramionami.
- Już nie mogę się doczekać. - powiedział i znów się wyszczerzył.
- To jeszcze raz dziękuję za pomoc. Muszę już jechać. To do Soboty. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
- Do Soboty. - krzyknął.
Wsiadłam do samochodu i włączyłam radio. Skierowałam się w kierunku fundacji. Byłam już trochę spóżniona, ale chyba nie będą mi mięli tego za złe. Akurat leciała piosenka ,,W stronę słońca". Była to jedna z moich ulubionych . Zawsze kiedy jej słuchałam, poprawiał mi sie humor. Zaczęłam ją głośno śpiewać.
Droga minęła szybko. Fundacji spędziłam 3 godziny. Wszyscy bardzo się cieszyli kiedy przyjeżdżałam. Opowiedziałam im o pracy w Skrze. Bardzo się cieszyli z mojego sukcesu. Po 30 minutach byłam już w domu. Marzyłam o gorącej kąpieli. Otworzyłam drzwi wejściowe i weszłam do środka. Skierowałam się do salonu. W tym pomieszczeniu na chwilę się zatrzymałam. Nie wieżę... Mój ojciec siedział z jakąś babką i się całował. Kiedy mnie zobaczył, od razu oderwał się od poprzedniej czynności.
- Co to ma znaczyć? - krzyknęłam.
- Córeczko, ja ci zaraz wszystko wytłu... - próbował się tłumaczył, ale ja mu przerwałam.
- W dupie mam twoje tłumaczenia! A więc dla tego tak późno wracałeś do domu... ,, Ciężka praca", nadgodziny... Jasne! Teraz sprowadziłeś sobie ją do domu. I co chcesz żeby zastapiła moją matkę? Przecież ledwo co minęły 2 lata... A ty? Ty przyprowadzasz do domu jakąś panienkę. Wiesz co? Brzydzę się ciebie. - powiedziałam, albo raczej wykrzyczałam i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Nawet nie wiem kiedy z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Kurede... nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam. Zawsze emocje tłumiłam w sobie. Nie chcę teraz wracać do domu i udawać, że nic się nie stało. Teraz musiałam wykombinować sobie nocleg. Pomyślmy... Magda u babci w Warszawie, Kamil w Rzeszowie na meczu. Super, został mi tylko nocleg w hotelu.
Postanowiłam pojechać do najbliższego, niedaleko hali. Nadal byłam w złym stanie. Nie obchodziła mnie reakcja ludzi. Dobrze, że przynajmniej miałam ze soba pieniądze.
Weszłam do hotelu i udałam się w kierunku recepcji.
- Dzień dobry, chciałabym zarezerwować pokój. - powiedziałam.
- Dzień dobry, oczywiście na jak długo.
- Do jutra, albo na czas nieokreślony. - odpowiedziałam grzecznie. Widząc mój stan w jakim się znajduję zapytała:
- Może napije się pani wody?
- Nie, dziękuję. - powiedziałam i odebrałam kluczyk od mojego pokoju.
Mój pokój znajdował się na samej górze. Pokój 256. Wsiadłam do windy i ponownie zaczęłam rozmyślać. Nie mogłam przestać myśleć o tym co wydarzyło się w moim domu. Jak on mógł? Winda się zatrzymała, a ja z prędkością światła z niej wyszłam. Na zakręcie zderzyłam się z jakimś mężczyzną.
- Jak leziesz debilu? - spytałam nie patrząc z kim się zderzyłam.
- No sory ale ty na mnie wpadłaś. - powiedział brunet. Po chwili dołączył do niego jego kolega.
- O Krzysiek tu jeste... Ania? Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony Zbigniew Bartman.
- No pewnie to co ty, nocuję - odpowiedziałam i do oczu zaczęły napływać mi zły.
- Ej, no nie płacz. Dobra, to ja na ciebie wpadłem. Niech ci będzie. - powiedział współsprawca naszego zderzenia.
- Co sie stało?- spytał Bartman, a ja zaczęłam mu opowiadać całą historię włącznie ze śmiercią matki.
- Krzysiek jestem. Dla znajomych Igła. - powiedział Ignaczak podając mi dłoń.
- Anka - powiedziałam podając mi dłoń.
- Choć do naszego pokoju, to może razem coś wymyślimy. - powiedział Zibi.
- Nie, nie chcę was zadręczać. - odpowiedziałam.
- Chyba lepiej jakbyś przyszła do naszego pokoju, bo będzie gorzej jak my i reszta przyjdziemy do twojego. Mówiąc jedno: Prędko z niego nie wyjdą. - powiedział Igła.
- O, nie. Nie mam zamiaru nikomu się wyżalać z moich problemów. Wiecie wy. I starczy.
- Anka, my tu jesteśmy jak cała rodzina. Zawsze sobie pomagamy. - stwierdził Zibi.
Po dłuższym zastanowieniu, zgodziłam się.
- To o której mam być? - spytałam.
- O 19.00 - powiedział Igła. - To ja idę wszystkich zwołać do naszego pokoju. - dodał i poszedł wszystkich zawiadomić.
- To który macie numer pokoju? - spytałam.
- 257. - powiedział, po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- To chyba będziemy sąsiadami. - stwierdziłam.
- Mieć za sąsiada Igłę...Na twoim miejscu wolałbym dworzec. - zaśmiał się.
- Mam się bać? - spytałam.
- Oprócz porannej pobudki, robienia dziwnych i głupich kawałów z jego strony... To nie. - Muszę lecieć na trening. - powiedział i po chwili się oddalił.
Szybko skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i zeszłam na kolcję.
W stołówce zobaczyłam Zibiego i Igłę. Byli tam też inni siatkarze. Podeszłam do okienka i odebrałam swój posiłek.
Kiedy zaczęłam iść usłyszałam wołanie Krzyśka, żebym się do nich dosiadła. Chętnie zrobiłam to o co prosił.
- Anka jestem. - powiedziałam i zaczęłam zapoznawać nowych siatkarzy. Przy stoliku oprócz znanej mi dwójki siedzieli: Paul Lotman, Piotr Nowakowski i Olieg Achrem.
- A więc, to ty jesteś tą dziewczyną, o której cały czas nawijał Zibi...- stwierdził Achrem.
Gdyby wzrok mógł zabijać Olig leżał by martwy pozbawiony życia przez Bartmana.
- Olieg, może opowiesz nam coś o swojej Paulince? - spytał ze złością ZB9 na co Achrem przycichł, a reszta zawodników wybuchnęła śmiechem.
- Paulina? To jakaś twoja dziewczyna? - spytałam zdziwiona widząc reakcję Resoviaków.
- Oj nieważne.
Reszta kolacji minęła bardzo szybko. Ja to się wogóle dziwię, że oni z tym Igłą tak wytrzymują. Nawijał, gadał kawały jakby był w transie. Przez całą kolację, czułam na sobie spojrzenie Lotmana.
- Panowie, to co o 19.00? - spytał Igła, widząc, że wszyscy kończą spożywać posiłek.
- Spoko. Mamy przynieść czy masz?- spytał tajemniczo Pit.
- Mam. - odpowiedział tajemniczo Ignaczak.
- To ja idę. - powiedziałam i wróciłam do pokoju.
Wybiła godzina 19.00. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do sąsiedniego. Lekko zapukałam. Ktoś krzyknął: ,, Hasło''. Po głosie poznałam, że to Ignaczak.
- Ignaczak, to najlepszy libero na świecie. - powiedziałam, a on odpowiedział:
- Dobrze gada. Polać jej. Wejść.
W pokoju byli już wszyscy. Przywitałam sie oraz zapoznałam z resztą chłopaków.
- Zawsze pani taka uparta? - spytał cały czas stojąc za mną.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Złotko, daj zrobić to profesionaliście. Może gwiazdą mechaniki nie jestem, ale trochę się na tym znam. - powiedział i ustał obok mnie.
Był wysokim brunetem, o zielonych oczach. Przychylił się i zaczął coś analizować oglądając okolice silnika.
- Skromność, to chyba pana drugie imę. - zaśmiałam się.
- Bo z tym trzeba się urodzić - wyszczerzył się. - Teraz może pani sprawdzić, czy działa.
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Zapalił.
- Jednak ręka profesjonalisty się przydała. Dziękuję. - powiedziałam wysiadając z auta.
- Tak wogóle, to Zbyszek jestem. - powiedział i podał mi dłoń.
- Anka - odpowiedziałam i wykonałam tą samą czynność co on.
- Troszkę się pobrudziłaś. - powiedział wyjmując husteczkę. Następnie zaczął mi wycierać twarz. Teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Był cholernie przystojny.
- Praca wymaga poświęceń. - zaśmiałam się. On to odwzajemnił.
- No od razu lepiej. - powiedział i dodał:
- Może dałabyś mi swój numer telefonu? Bo wiesz Zbyszek zawsze służy pomocą.
- No ok. Daj komórkę to ci wpiszę. - powiedziałam i wpisałam mu do telefonu mój numer.
- Mam nadzieję, że będziemy w kontakcie. - powiedział z uśmiechem.
- Też tak myślę, a ty mieszkasz w Bełchatowie? - spytałam.
- Niestety nie, w Rzeszowie- odpowiedział
- A na długo zostajesz? - zapytałam.
- Aż rozegramy mecz w Sobotę z Bełchatowem.
No tak wiedziałam, że go znam.
- Jesteś siatkarzem? - spytałam dla pewności.
- Tak, a ty?
- Fotografem Skry Bełchatów. - odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Czyli w Sobotę znów się zobaczymy? - spytał z hytrym uśmieszkiem.
- Na to wygląda. - wzruszyłam ramionami.
- Już nie mogę się doczekać. - powiedział i znów się wyszczerzył.
- To jeszcze raz dziękuję za pomoc. Muszę już jechać. To do Soboty. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
- Do Soboty. - krzyknął.
Wsiadłam do samochodu i włączyłam radio. Skierowałam się w kierunku fundacji. Byłam już trochę spóżniona, ale chyba nie będą mi mięli tego za złe. Akurat leciała piosenka ,,W stronę słońca". Była to jedna z moich ulubionych . Zawsze kiedy jej słuchałam, poprawiał mi sie humor. Zaczęłam ją głośno śpiewać.
Droga minęła szybko. Fundacji spędziłam 3 godziny. Wszyscy bardzo się cieszyli kiedy przyjeżdżałam. Opowiedziałam im o pracy w Skrze. Bardzo się cieszyli z mojego sukcesu. Po 30 minutach byłam już w domu. Marzyłam o gorącej kąpieli. Otworzyłam drzwi wejściowe i weszłam do środka. Skierowałam się do salonu. W tym pomieszczeniu na chwilę się zatrzymałam. Nie wieżę... Mój ojciec siedział z jakąś babką i się całował. Kiedy mnie zobaczył, od razu oderwał się od poprzedniej czynności.
- Co to ma znaczyć? - krzyknęłam.
- Córeczko, ja ci zaraz wszystko wytłu... - próbował się tłumaczył, ale ja mu przerwałam.
- W dupie mam twoje tłumaczenia! A więc dla tego tak późno wracałeś do domu... ,, Ciężka praca", nadgodziny... Jasne! Teraz sprowadziłeś sobie ją do domu. I co chcesz żeby zastapiła moją matkę? Przecież ledwo co minęły 2 lata... A ty? Ty przyprowadzasz do domu jakąś panienkę. Wiesz co? Brzydzę się ciebie. - powiedziałam, albo raczej wykrzyczałam i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Nawet nie wiem kiedy z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Kurede... nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam. Zawsze emocje tłumiłam w sobie. Nie chcę teraz wracać do domu i udawać, że nic się nie stało. Teraz musiałam wykombinować sobie nocleg. Pomyślmy... Magda u babci w Warszawie, Kamil w Rzeszowie na meczu. Super, został mi tylko nocleg w hotelu.
Postanowiłam pojechać do najbliższego, niedaleko hali. Nadal byłam w złym stanie. Nie obchodziła mnie reakcja ludzi. Dobrze, że przynajmniej miałam ze soba pieniądze.
Weszłam do hotelu i udałam się w kierunku recepcji.
- Dzień dobry, chciałabym zarezerwować pokój. - powiedziałam.
- Dzień dobry, oczywiście na jak długo.
- Do jutra, albo na czas nieokreślony. - odpowiedziałam grzecznie. Widząc mój stan w jakim się znajduję zapytała:
- Może napije się pani wody?
- Nie, dziękuję. - powiedziałam i odebrałam kluczyk od mojego pokoju.
Mój pokój znajdował się na samej górze. Pokój 256. Wsiadłam do windy i ponownie zaczęłam rozmyślać. Nie mogłam przestać myśleć o tym co wydarzyło się w moim domu. Jak on mógł? Winda się zatrzymała, a ja z prędkością światła z niej wyszłam. Na zakręcie zderzyłam się z jakimś mężczyzną.
- Jak leziesz debilu? - spytałam nie patrząc z kim się zderzyłam.
- No sory ale ty na mnie wpadłaś. - powiedział brunet. Po chwili dołączył do niego jego kolega.
- O Krzysiek tu jeste... Ania? Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony Zbigniew Bartman.
- No pewnie to co ty, nocuję - odpowiedziałam i do oczu zaczęły napływać mi zły.
- Ej, no nie płacz. Dobra, to ja na ciebie wpadłem. Niech ci będzie. - powiedział współsprawca naszego zderzenia.
- Co sie stało?- spytał Bartman, a ja zaczęłam mu opowiadać całą historię włącznie ze śmiercią matki.
- Krzysiek jestem. Dla znajomych Igła. - powiedział Ignaczak podając mi dłoń.
- Anka - powiedziałam podając mi dłoń.
- Choć do naszego pokoju, to może razem coś wymyślimy. - powiedział Zibi.
- Nie, nie chcę was zadręczać. - odpowiedziałam.
- Chyba lepiej jakbyś przyszła do naszego pokoju, bo będzie gorzej jak my i reszta przyjdziemy do twojego. Mówiąc jedno: Prędko z niego nie wyjdą. - powiedział Igła.
- O, nie. Nie mam zamiaru nikomu się wyżalać z moich problemów. Wiecie wy. I starczy.
- Anka, my tu jesteśmy jak cała rodzina. Zawsze sobie pomagamy. - stwierdził Zibi.
Po dłuższym zastanowieniu, zgodziłam się.
- To o której mam być? - spytałam.
- O 19.00 - powiedział Igła. - To ja idę wszystkich zwołać do naszego pokoju. - dodał i poszedł wszystkich zawiadomić.
- To który macie numer pokoju? - spytałam.
- 257. - powiedział, po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- To chyba będziemy sąsiadami. - stwierdziłam.
- Mieć za sąsiada Igłę...Na twoim miejscu wolałbym dworzec. - zaśmiał się.
- Mam się bać? - spytałam.
- Oprócz porannej pobudki, robienia dziwnych i głupich kawałów z jego strony... To nie. - Muszę lecieć na trening. - powiedział i po chwili się oddalił.
Szybko skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i zeszłam na kolcję.
W stołówce zobaczyłam Zibiego i Igłę. Byli tam też inni siatkarze. Podeszłam do okienka i odebrałam swój posiłek.
Kiedy zaczęłam iść usłyszałam wołanie Krzyśka, żebym się do nich dosiadła. Chętnie zrobiłam to o co prosił.
- Anka jestem. - powiedziałam i zaczęłam zapoznawać nowych siatkarzy. Przy stoliku oprócz znanej mi dwójki siedzieli: Paul Lotman, Piotr Nowakowski i Olieg Achrem.
- A więc, to ty jesteś tą dziewczyną, o której cały czas nawijał Zibi...- stwierdził Achrem.
Gdyby wzrok mógł zabijać Olig leżał by martwy pozbawiony życia przez Bartmana.
- Olieg, może opowiesz nam coś o swojej Paulince? - spytał ze złością ZB9 na co Achrem przycichł, a reszta zawodników wybuchnęła śmiechem.
- Paulina? To jakaś twoja dziewczyna? - spytałam zdziwiona widząc reakcję Resoviaków.
- Oj nieważne.
Reszta kolacji minęła bardzo szybko. Ja to się wogóle dziwię, że oni z tym Igłą tak wytrzymują. Nawijał, gadał kawały jakby był w transie. Przez całą kolację, czułam na sobie spojrzenie Lotmana.
- Panowie, to co o 19.00? - spytał Igła, widząc, że wszyscy kończą spożywać posiłek.
- Spoko. Mamy przynieść czy masz?- spytał tajemniczo Pit.
- Mam. - odpowiedział tajemniczo Ignaczak.
- To ja idę. - powiedziałam i wróciłam do pokoju.
Wybiła godzina 19.00. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do sąsiedniego. Lekko zapukałam. Ktoś krzyknął: ,, Hasło''. Po głosie poznałam, że to Ignaczak.
- Ignaczak, to najlepszy libero na świecie. - powiedziałam, a on odpowiedział:
- Dobrze gada. Polać jej. Wejść.
W pokoju byli już wszyscy. Przywitałam sie oraz zapoznałam z resztą chłopaków.
ROZDZIAŁ 3
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspana, wyciągnęłam rękę, aby podnieść z szafki telefon.
- Zabiję... - wymamrotałam pod nosem.
Spojrzałam na zegarek: 8.00. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam i powiedziałam:
- Nie, nie zamawiałam pizzy, niczego nie chcę kupić z Thibo, tak śpię. Dowidzenia...
- Ania? - spytał głos w słuchawce. Tak, to był nie kto inny, tylko Bartosz Kurek.
- Nie... Ale poczekaj, zaraz...Tak! Ale dlaczego ona nie śpi skoro jest 8.00 godzina?... Hmmm... Niech pomyślę... No tak, nie jaki Bartosz Kurek ją obudził. - powiedziałam do słuchawki.
- Sory, nie wiedziałem, że śpisz... - powiedział ze skruchą.
- No tak, a jak myślisz. Co normalni ludzie robią o tej porze? Dobra, nie odpowiadaj. Czego chcesz?
- Chciałem się spytać, czy bedziesz na treningu.
- Będę, ale lepiej żeby ciebie tam nie było... - powiedziałam i ziewnąłam.
- Niby dlaczego? - spytał.
- Bo obiecuję, że własnoręcznie cię zabiję. Masz coś na swoją obronę?
- Tak zapraszam cię na kawę po treningu. - powiedział.
- Pomyślmy... No to najpierw pójdziemy na kawę, a potem cię zabiję. Dobranoc... To znaczy dowidzenia - wymamrotałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Stwierdziłam, że już nie zasnę. Zeszłam na dół i postanowiłam wziąć prysznic. Po kąpieli wysuszyłam i rozczesałam włosy, Na śniadanie postanowiłam zjeść płatki z mlekiem. Gdy spojrzałam na zegarek była już 9.00. Musiałam się pośpieszyć, więc szybko udałam się do garderoby.
- No, Wiśniewska, geniuszu, co ty na siebie włożysz? - powiedziałam sama do siebie.
Minęło 10 minut zanim wybrała m strój: http://allani.pl/zestaw/699405
Ubrałam się i wzięłam swój aparat. Wyszłam na dwór i odpaliłam swój samochód. Droga na halę minęła szybko. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam przed wejściem Bartka. Chyba na mnie czekał. Zamnkęłam samochód i skierowałam się w jego stronę.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. Czekałem na ciebie. - odpowiedział.
- Słuchaj, mógłbyś mnie zaprowadzić do pokoju prezesa? - spytałam niepewnie.
- No ok, ale po co? - spytał ze zdziwieniem.
- Opowiem ci potem. - powiedziałam i poszłam za Bartkiem.
Po drodze minęliśmy jakiś sklep z gadżetami, szatnię, halę, aż w końcu dotarliśmy na miejsce.
- To tutaj. - powiedział. - Poczekać na ciebie?
- Nie, nie wiem ile mi to zajmie. A ty idziesz od razu na sale, tak?
- Tak, to przyjdź później. - powiedział i skierował się w kierunku szatni.
- No Wiśniewska to teraz chwila prawdy. Być albo nie być - powiedziałam do siebie i zapukałam do gabinetu.
- Dzień dobry. Nazywam się Anka Wiśniewska. Miałam się dzisiaj do pana zgłosić.
- A tak, dzień dobry. Niech pani siada. Przyniosła pani zdjęcia? - spytał miły pan po 40- stce.
- Tak. - powiedziałam i podałam mu wydrukowana zdjęcia. Miałam ich około 20, oczywiście wybrałam te według mnie najlepsze.
Po krotkiej chwili przeglądania prezes Skry spytał:
- Pracowała pani kiedykolwiek jako profesjonalny fotograf?
- Jedynie w fundacji, ale to chyba się nie liczy - powiedziałam zasmucona. Pewnie chcą mieć profesjonalistę.
- Pani zdjęcia są rewelacyjnę. Przyjmuję panią. - powiedział z uśmiechem. Możemy nawet teraz podpisac umowę, zanim się pani rozmyśli? - dodał.
- Oczywiście, bardzo dziękuję. - powiedziałam i wypełniłam wszystkie papiery.
- To od kiedy będę mogła zacząć? - spytałam.
- Nawet od zaraz jeśli pani może. - powiedział.
- Jasne.
- To chodźmy na trening chłopaków. Zrobi im pani kilka zdjęć. Przepraszam, że wcześniej pani nie powiedziałem, ale praca jako fotograf Skry wiąże się z wyjazdami razem z drużyną.
- Oczywiście. Jestem do dyspozycji. - powiedziałam. Do gabinetu weszli oficjalni fotografowie Skry: Pan Mariusz i Pan Piotr. Przedstawiliśmy się sobie i poszliśmy na halę. Trener widząc nas wchodzących szybko do nas podszedł.
- Chłopaki! 15 minut przerwy. - zwrócił się w kierunku ćwiczących mężczyzn.
- Dzień dobry Aniu. Czyli jednak? - spytał.
- Tak. - powiedziałam i się uśmiechnęła.
- Po przerwie zrobisz chłopakom kilka zdjęć. - powiedział Pan Nawrocki.
- Oczywiście. - kiwnęłam głową.
- Chłopaki - krzyknął trener, a oni stali już koło mnie. - Przedstawiam wam nowego fotografa Skry. - Pani Ania Wiśniewska.
- Po prostu Anka. - powiedziałam i uścisnęłam każdemu dłoń.
- No gratulacje. - powiedział Kurek.
- A dziękuję, dziękuję - powiedziałam rozbawiona. Cały czas gapił się na mnie ten Aleks. Nawet nie wiecie jakie to było upierdliwe. W końcu wzięłam się za robienie zdjęć. Wszystkie ujęcia były bardzo dobre. Kiedy zrobiłam ich już dość dużo poszłam na trybuny, żeby je przejżeć. Najwięcej zdjęć było Kurka. Nie moja wina, że pchał mi się przed obiektyw. W trakcie przeglądania reszty podszedł do mnie Karol Kłos.
- Może nasza pani fotgraf zagra z nami w siatkówkę? spytał i się uśmiechnął.
- Hahaha. Dobry żart. Wiesz, na początku nawet ci uwierzyłam. - powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- No a dlaczego nie? Słyszałem, że kiedyś grałaś. - powiedział.
- Kiedy to było... Wtedy jeszcze dinozaury żyły. - powiedziałam i wywołałam w tym rozbawienie Kłosa.
- Idziesz, czy mam cię zaprowadzić? - spytał.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idę . - powiedziałam, a Karol przeżucił mnie przez swoje ramię i zaczął iść.
- Pogięło cię? Karoool! Puszczaj. I tak nie będę grała - powiedziałam. Chyba wykrzyczałam, a reszta zawodników zaczęła się śmiać.
Po chwili znajdowałam się już na boisku. Podszedł do mnie pan Nawrocki.
- Aniu, zagrasz z nimi i po sprawie. - uśmiechnął się.
- Ale dlaczego na tym im tak zależy? Chcą mnie skompromitować? - spytałam.
- Chyba się popisać. - powiedział rozbawiony, widząć jak ,,chłopcy" kłócą się o mnie. Prawie wszyscy chcieli mnie mieć w drużynie. - To ja idę, trzymam kciuki.
Przez kilka dobre minut trwały zawzięte dyskusje. Pomyślałam, że wyjd ę niepostrzeżenie na trybuny. Kiedy byłam już blisko celu zauważył mnie Kłos.
- A dokąd to panienka idzie? - spytał podejrzliwie, a ja z prędkością światła się do niego odwrociłam.
- Yyy... Ja? - udawałam, że nic nie wiem. - Aaaa ja? Do toalety. - powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Nie ma takiej mowy. Wracamy na boisko. Składy są już podzielone. - powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w kierunku reszty chłopaków.
- Jak coś to białe róże. Kup ich 21 - powiedziałam.
- Ty masz gorączkę? Bo bredzisz ... Po co ci róże? - spytał.
- No na mój pogrzeb . Coś czuję, że to ostatnie minuty mojego życia. - odpowiedziałam.
- Ty się boisz? - zapytał z uśmiechem.
- Ja? Hahaha. Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam.
- Jesteś w drużynie z Bartkiem, Mariuszem, ze mną, Pliną, Zatorem i Woickim.
- No okay. - powiedziałam.
- Anka , na jakiej pozycji grałaś kiedyś? - spytał Bartek.
- Na ataku, ale kiedy to było. - powiedziałam unosząc ramiona do góry.
- No to niech tak pozostanie.
Zaczął się wielki mecz. Było 7:5 dla drużyny przeciwnej, kiedy weszłam na serwy. Postanowiłam spróbować z wyskoku. Ciekawa jestem, czy zostało coś jeszcze z moich umiejętności z przeszłości. Odeszłam daleko od linni. Wysoko podrzuciłam piłkę i uderzyłam z całej siły. Tak! As! W sam róg boiska.
- I ty powiadasz dziewczę, że dawno nie grałaś? - skomentował Kłos, po czym wszyscy zaczęli mi gratulować. Poszłam zaserwować ponownie. Wykonałam tę samą czynność co poprzednio. O kurdee... Przypadkiem dostał w głowę Atanasijević. Nie zastanawiając się długo podbiegłam do przeciwnej drużyny chcąc przeprosić Aleksa. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Gdyby to było specjalnie oberwałby 3 razy mocniej.
- Przepraszam, nic ci nie jest? - spytałam, a on znów się na mnie wpatrywał. - Halo! Mówię do ciebie.
- Nie, nic się nie stało.
- No to ok. Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałam i przeszłam na stornę swojej drużyny.
Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla nas. Dużo moich ataków kończyło akcję. Miałam całkiem niezłą formę. Szybko podeszłam do Bartka.
- Barteeeek... Bo ja dziś jednak nie mogę iść z tobą na tę kawę. Muszę jechać do fundacji. Nie masz mi tego za złe? - spytałam.
- Nie, to może jutro? - spytał.
- Jasne. - powiedziałam do niego. - Ej, ale oni chyba nie są zawodnikami Skry? - spytałam pokazując na wysokich mężczyzn.
- Nie to Resoviacy. Bedą tytaj ćwiczyć przez kilka dni. Niedługo gramy z nimi mecz. - odpowiedział.
- Aha. To do jutra. - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Do jutra. - odpowiedział i poszedł do szatni.
Postanowiłam jescze iść do prezesa. Musiałam doebrać swój grafik pracy.
Po 30 minutach wyszłam na zewnątrz. Nikogo ze Skry już nie było. Podeszłam do samochodu i otworzyłam go. Włożyłam kluczyki do stacyjki i... Po prostu super. Samochód jak na złość nie odpalił. Otworzyłam klapę samochodu. Nawet nie wiem czy to się nazywa ,,klapa". Nie znałam się na motoryzacji. Sprawdziłam coś w pobliżu silnika brudząc się przy tym. Miałam nadzieję, że teraz odpali. Niestety. Ponownie powtórzyłam czynność. Kiedy stałam przodem do maski samochodu, za sobą usłyszałam jakiś głos.
- Może pomóc?
- Zabiję... - wymamrotałam pod nosem.
Spojrzałam na zegarek: 8.00. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam i powiedziałam:
- Nie, nie zamawiałam pizzy, niczego nie chcę kupić z Thibo, tak śpię. Dowidzenia...
- Ania? - spytał głos w słuchawce. Tak, to był nie kto inny, tylko Bartosz Kurek.
- Nie... Ale poczekaj, zaraz...Tak! Ale dlaczego ona nie śpi skoro jest 8.00 godzina?... Hmmm... Niech pomyślę... No tak, nie jaki Bartosz Kurek ją obudził. - powiedziałam do słuchawki.
- Sory, nie wiedziałem, że śpisz... - powiedział ze skruchą.
- No tak, a jak myślisz. Co normalni ludzie robią o tej porze? Dobra, nie odpowiadaj. Czego chcesz?
- Chciałem się spytać, czy bedziesz na treningu.
- Będę, ale lepiej żeby ciebie tam nie było... - powiedziałam i ziewnąłam.
- Niby dlaczego? - spytał.
- Bo obiecuję, że własnoręcznie cię zabiję. Masz coś na swoją obronę?
- Tak zapraszam cię na kawę po treningu. - powiedział.
- Pomyślmy... No to najpierw pójdziemy na kawę, a potem cię zabiję. Dobranoc... To znaczy dowidzenia - wymamrotałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Stwierdziłam, że już nie zasnę. Zeszłam na dół i postanowiłam wziąć prysznic. Po kąpieli wysuszyłam i rozczesałam włosy, Na śniadanie postanowiłam zjeść płatki z mlekiem. Gdy spojrzałam na zegarek była już 9.00. Musiałam się pośpieszyć, więc szybko udałam się do garderoby.
- No, Wiśniewska, geniuszu, co ty na siebie włożysz? - powiedziałam sama do siebie.
Minęło 10 minut zanim wybrała m strój: http://allani.pl/zestaw/699405
Ubrałam się i wzięłam swój aparat. Wyszłam na dwór i odpaliłam swój samochód. Droga na halę minęła szybko. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam przed wejściem Bartka. Chyba na mnie czekał. Zamnkęłam samochód i skierowałam się w jego stronę.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. Czekałem na ciebie. - odpowiedział.
- Słuchaj, mógłbyś mnie zaprowadzić do pokoju prezesa? - spytałam niepewnie.
- No ok, ale po co? - spytał ze zdziwieniem.
- Opowiem ci potem. - powiedziałam i poszłam za Bartkiem.
Po drodze minęliśmy jakiś sklep z gadżetami, szatnię, halę, aż w końcu dotarliśmy na miejsce.
- To tutaj. - powiedział. - Poczekać na ciebie?
- Nie, nie wiem ile mi to zajmie. A ty idziesz od razu na sale, tak?
- Tak, to przyjdź później. - powiedział i skierował się w kierunku szatni.
- No Wiśniewska to teraz chwila prawdy. Być albo nie być - powiedziałam do siebie i zapukałam do gabinetu.
- Dzień dobry. Nazywam się Anka Wiśniewska. Miałam się dzisiaj do pana zgłosić.
- A tak, dzień dobry. Niech pani siada. Przyniosła pani zdjęcia? - spytał miły pan po 40- stce.
- Tak. - powiedziałam i podałam mu wydrukowana zdjęcia. Miałam ich około 20, oczywiście wybrałam te według mnie najlepsze.
Po krotkiej chwili przeglądania prezes Skry spytał:
- Pracowała pani kiedykolwiek jako profesjonalny fotograf?
- Jedynie w fundacji, ale to chyba się nie liczy - powiedziałam zasmucona. Pewnie chcą mieć profesjonalistę.
- Pani zdjęcia są rewelacyjnę. Przyjmuję panią. - powiedział z uśmiechem. Możemy nawet teraz podpisac umowę, zanim się pani rozmyśli? - dodał.
- Oczywiście, bardzo dziękuję. - powiedziałam i wypełniłam wszystkie papiery.
- To od kiedy będę mogła zacząć? - spytałam.
- Nawet od zaraz jeśli pani może. - powiedział.
- Jasne.
- To chodźmy na trening chłopaków. Zrobi im pani kilka zdjęć. Przepraszam, że wcześniej pani nie powiedziałem, ale praca jako fotograf Skry wiąże się z wyjazdami razem z drużyną.
- Oczywiście. Jestem do dyspozycji. - powiedziałam. Do gabinetu weszli oficjalni fotografowie Skry: Pan Mariusz i Pan Piotr. Przedstawiliśmy się sobie i poszliśmy na halę. Trener widząc nas wchodzących szybko do nas podszedł.
- Chłopaki! 15 minut przerwy. - zwrócił się w kierunku ćwiczących mężczyzn.
- Dzień dobry Aniu. Czyli jednak? - spytał.
- Tak. - powiedziałam i się uśmiechnęła.
- Po przerwie zrobisz chłopakom kilka zdjęć. - powiedział Pan Nawrocki.
- Oczywiście. - kiwnęłam głową.
- Chłopaki - krzyknął trener, a oni stali już koło mnie. - Przedstawiam wam nowego fotografa Skry. - Pani Ania Wiśniewska.
- Po prostu Anka. - powiedziałam i uścisnęłam każdemu dłoń.
- No gratulacje. - powiedział Kurek.
- A dziękuję, dziękuję - powiedziałam rozbawiona. Cały czas gapił się na mnie ten Aleks. Nawet nie wiecie jakie to było upierdliwe. W końcu wzięłam się za robienie zdjęć. Wszystkie ujęcia były bardzo dobre. Kiedy zrobiłam ich już dość dużo poszłam na trybuny, żeby je przejżeć. Najwięcej zdjęć było Kurka. Nie moja wina, że pchał mi się przed obiektyw. W trakcie przeglądania reszty podszedł do mnie Karol Kłos.
- Może nasza pani fotgraf zagra z nami w siatkówkę? spytał i się uśmiechnął.
- Hahaha. Dobry żart. Wiesz, na początku nawet ci uwierzyłam. - powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- No a dlaczego nie? Słyszałem, że kiedyś grałaś. - powiedział.
- Kiedy to było... Wtedy jeszcze dinozaury żyły. - powiedziałam i wywołałam w tym rozbawienie Kłosa.
- Idziesz, czy mam cię zaprowadzić? - spytał.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idę . - powiedziałam, a Karol przeżucił mnie przez swoje ramię i zaczął iść.
- Pogięło cię? Karoool! Puszczaj. I tak nie będę grała - powiedziałam. Chyba wykrzyczałam, a reszta zawodników zaczęła się śmiać.
Po chwili znajdowałam się już na boisku. Podszedł do mnie pan Nawrocki.
- Aniu, zagrasz z nimi i po sprawie. - uśmiechnął się.
- Ale dlaczego na tym im tak zależy? Chcą mnie skompromitować? - spytałam.
- Chyba się popisać. - powiedział rozbawiony, widząć jak ,,chłopcy" kłócą się o mnie. Prawie wszyscy chcieli mnie mieć w drużynie. - To ja idę, trzymam kciuki.
Przez kilka dobre minut trwały zawzięte dyskusje. Pomyślałam, że wyjd ę niepostrzeżenie na trybuny. Kiedy byłam już blisko celu zauważył mnie Kłos.
- A dokąd to panienka idzie? - spytał podejrzliwie, a ja z prędkością światła się do niego odwrociłam.
- Yyy... Ja? - udawałam, że nic nie wiem. - Aaaa ja? Do toalety. - powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Nie ma takiej mowy. Wracamy na boisko. Składy są już podzielone. - powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w kierunku reszty chłopaków.
- Jak coś to białe róże. Kup ich 21 - powiedziałam.
- Ty masz gorączkę? Bo bredzisz ... Po co ci róże? - spytał.
- No na mój pogrzeb . Coś czuję, że to ostatnie minuty mojego życia. - odpowiedziałam.
- Ty się boisz? - zapytał z uśmiechem.
- Ja? Hahaha. Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam.
- Jesteś w drużynie z Bartkiem, Mariuszem, ze mną, Pliną, Zatorem i Woickim.
- No okay. - powiedziałam.
- Anka , na jakiej pozycji grałaś kiedyś? - spytał Bartek.
- Na ataku, ale kiedy to było. - powiedziałam unosząc ramiona do góry.
- No to niech tak pozostanie.
Zaczął się wielki mecz. Było 7:5 dla drużyny przeciwnej, kiedy weszłam na serwy. Postanowiłam spróbować z wyskoku. Ciekawa jestem, czy zostało coś jeszcze z moich umiejętności z przeszłości. Odeszłam daleko od linni. Wysoko podrzuciłam piłkę i uderzyłam z całej siły. Tak! As! W sam róg boiska.
- I ty powiadasz dziewczę, że dawno nie grałaś? - skomentował Kłos, po czym wszyscy zaczęli mi gratulować. Poszłam zaserwować ponownie. Wykonałam tę samą czynność co poprzednio. O kurdee... Przypadkiem dostał w głowę Atanasijević. Nie zastanawiając się długo podbiegłam do przeciwnej drużyny chcąc przeprosić Aleksa. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Gdyby to było specjalnie oberwałby 3 razy mocniej.
- Przepraszam, nic ci nie jest? - spytałam, a on znów się na mnie wpatrywał. - Halo! Mówię do ciebie.
- Nie, nic się nie stało.
- No to ok. Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałam i przeszłam na stornę swojej drużyny.
Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla nas. Dużo moich ataków kończyło akcję. Miałam całkiem niezłą formę. Szybko podeszłam do Bartka.
- Barteeeek... Bo ja dziś jednak nie mogę iść z tobą na tę kawę. Muszę jechać do fundacji. Nie masz mi tego za złe? - spytałam.
- Nie, to może jutro? - spytał.
- Jasne. - powiedziałam do niego. - Ej, ale oni chyba nie są zawodnikami Skry? - spytałam pokazując na wysokich mężczyzn.
- Nie to Resoviacy. Bedą tytaj ćwiczyć przez kilka dni. Niedługo gramy z nimi mecz. - odpowiedział.
- Aha. To do jutra. - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Do jutra. - odpowiedział i poszedł do szatni.
Postanowiłam jescze iść do prezesa. Musiałam doebrać swój grafik pracy.
Po 30 minutach wyszłam na zewnątrz. Nikogo ze Skry już nie było. Podeszłam do samochodu i otworzyłam go. Włożyłam kluczyki do stacyjki i... Po prostu super. Samochód jak na złość nie odpalił. Otworzyłam klapę samochodu. Nawet nie wiem czy to się nazywa ,,klapa". Nie znałam się na motoryzacji. Sprawdziłam coś w pobliżu silnika brudząc się przy tym. Miałam nadzieję, że teraz odpali. Niestety. Ponownie powtórzyłam czynność. Kiedy stałam przodem do maski samochodu, za sobą usłyszałam jakiś głos.
- Może pomóc?
niedziela, 24 marca 2013
ROZDZIAŁ 2
- Tym razem postaram się zapamiętać - odpowiedziałam z uśmiechem. Boże, że on to musiał słyszeć.
- Jak chcesz zapiszę ci to w telefonie razem z numerem telefonu - powiedział i uśmiechnął się.
Co za natrętny typ. Teraz pewnie się ze mnie wyśmiewa.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam.
- Może dałabyś mi swój numer? - zapytał ponownie.
Wiedziałam, że nie odpuści. Wpadłam na pewien pomysł.
- No okay. Daj telefon to ci wpiszę. - chyba był zdziwiony, że się zgodziłam, ale podał mi swojego smartfona. Wpisałam do niego przypadkowe dziewięć liter, oczywiście to nie był mój numer. Z ,,rudą" się nie zadziera.
- To może umówilibyśmy się na jakąś kawę?
- Przykro mi nie mogę, jestem już umówiona. - odpowiedziałam.
Spojrzałam na zegarek: 14.30. Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do samochodu.
PERSPEKTYWA MARIUSZA WLAZŁEGO:
Gdy zobaczyłem zdjęcia wykonane przez nią, zszokowało mnie. Ona miała wielki talent. Dużo słyszałem o tej dziewczynie. Pomagała i wspierała tą fundację, tak jak jej ojciec. Postanowiłem załatwić jej pracę jako fotograf Skry. Pod pretekstem porównania swoich zdjęć z moimi poprosiłem ją o wysłanie ich na mojego maila. Zgodziła się, choć nie była zbytnio zadowolona.
PERSPEKTYWA ALKA:
Wracając na halę busem, wokół krążył tylko jeden temat: O czerwonowłosej dziewczynie.
- Wiecie jakie ona robi zajebiste zdjęcia? - powiedział Mariusz.
- Wogóle jest niezła - dodał Bartek, unosząc charakterystycznie brwi do góry.
- Fajne ma włosy - powiedział łamaną polszczyzną Wytze na co wszyscy się uśmiechnęli.
- Mi tam się podobają - powiedziałem. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Piękna, mądra, lubi dziecie, lubi pomagać. Jednym słowem - ideał.
- No młody bierz póki wolna - roześmiał się Wlazły.
- Numer już masz - dodał Cupko.
- Ej, no właśnie. Zadzwońmy do niej i powiedzmy jej, żeby wpadła na nasz trening. Podbno kiedyś trenowała siatkówkę. - powiedział Wlazły.
- Może ma jakieś równie ładne koleżanki - rozmarzył się Kurek.
- No, w sumie możemy zadzwonić. - powiedziałem, po czym wybrałem jej numer. Włączyłem głośnik:
- ,, Nie ma takiego numeru. Piiii.... Nie ma takiego numeru" - rozłączyłem się.
- Uuuuuhu, ostra laska. - powiedział Bartek.
- Zrobiła z ciebie idiotę - naśmiewali się ze mnie.
- Numer się jakoś skombinuje... Mam pomysł - powiedział Mario, po czym wysłał jakiegoś sms-a. Po 5 minutach Mariusz dostał odpowiedź.
- No chłopaki, to dzwonimy jeszcze raz. - powiedział Wlazły.
- Ej, no stary jak ty to zrobiłeś - spytał Siurak.
- Ma się te swoje źródła - odpowiedział Mariusz.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po spotkaniu z Pyśką i Kamilem wróciłam do domu. Zjadłam pizzę i weszłam na facebooka. Stwierdziłam, że odłoże to na później. Tak jak prośił pan Mariusz, wysłałam mu zdjęcia na jego maila. Właśnir przeglądałam ,, Przegląd sportowy", kiedy dał o sobie znać mój telefon. Nieznany numer. Po chwili zastanowienia odeprałam i spytałam niepewnie.
- Słucham.
- Dzień dobry. Pragnę panią poinformować, że wygrała pani wejściówkę na trening przystojnych Bełachatowianów. Czy cieszy się pani tak jak my? To znaczy tak jak ja? - powiedział głos w telefonie.
Postanowiłam poudawać:
- Naprawdę? Tak się cieszę! Kiedy? Gdzie? Októrej? - zasypałam go pytaniami powstrzymując się przy tym od śmiechu.
- Jutro o 11.00 na hali.
- Boże , tak się cieszę! Od dziecka kocham piłkę nożną! - odpowiedziałam.
- Jest mały probelm... Bo to trening siatkarzy...
- Co? No chyba pan sobie jaja robi? Mam patrzeć na te beztalęcia? No prosze pana, na przykład taki Bartosz Kurek, czy jak mu tam... Nie znam go za bardzo jedyne z reklamy. Ani to przystojne, ani zabawne... - w tle usłyszałam śmiech siatkarzy.
- Czy ja wiem... - mówił dalej zawstydzony Kurek.
- Dobra , koniec tej szopki. Lepiej mi powiedzcie skąd macie mój numer!
- Mamy tajne źródła. - powiedział Wlazły.
- To co wpadniesz jutro? - zapytał Aleks.
- Tylko koniecznie weź aparat. - dodał Mariusz.
- Pomyślę. - odpowiedziałam.
- A za to co powiedziałaś wcześniej to czeka cię kara. - powiedział Bartek.
- Kara? Hmmm...
- Musisz iść ze mną na kawę - powiedział Bartek.
- Może... A jeśli się nie zgodzę? - zapytałam drażniąc się z nim.
- Wolisz nie wiedzieć. - odparł.
- Grozisz mi? - powiedziałam rozbawiona.
- To do jutra - powiedział Bartek po czym się rozłączył.
Cały czas po głowie chodziło mi jedno pytanie: Skąd oni mają mój numer? Już sobie wyobra żam jak po nocach będą do mnie wydzwaniać. A może zmienię numer? Nie, no Wiśniewska ogarnij się. Chcą wojny to bedą ją mieć. Nieoczekiwanie, znów zadzwonił mój telefon. Znudzona, nie patrząc na wyświetlacz odebrałam i powiedzia łam:
- Co znowu debile?
- Przepraszam, że niepokoję. - powiedział jakiś mężczyzna - Nazywam się jacek Nawrocki. Jestem trnenerem Skry.
- To ja przepraszam. Myślałam, że to ktoś inny. O co chodzi? - zapytałam.
- Jak już mówiłem, jestem trenerem Skry Bełchatówk. Podobno jest pani fotografem fundacji ,, Herosi". Słyszałem o pani wiele dobrego. Chciałbym zaproponować pani pracę jako fotograf Skry. Oczywiście, najpierw muszę zobaczyć pani zdjęcia jeszcze raz na żywo.
- Przepraszam, ale jak to jeszcze raz? Przecież ja ich nigdzie nie udostępnia... No tak... Pan mariusz panu pokazał?
- Tak. To co, przyjdzie pani jutro do hali na 10.00? Na początek może zrobiłaby pani kilka zdjęć chłopakom podczas treningu?
- Dobrze, to będę o 10.00. Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Nie mogłam w to uwierzyć. Szybko zadzwoniłam do Pyśki i jej o wszystkim opowiedziałam.
- Jezu tak się cieszę! Wiedziałam, że ktoś cię w końcu doceni! Ej, ale mam nadzieję, że kiedys mnie zabierzesz na trening tych przystojniaków... - powiedziała podekscytowana.
- Niech pomyślę...Hmmm.... Nie.
- Rudaaaa! No weeeź!
- Dobra pomyslę, idź spać ciołku. - powiedziałam rozbawiona.
- Pa. Ale i tak z tobą kiedyś pojadę. Nie pozbedziesz się mnie. Pa Ruda - powiedziała i się rozłączyła.
Stwierdziałm, że zadzwonię jeszcze do Kamila. Zareagował podobnie jak Magda. Spojrzałam na zegarek: 22.30. Postanowiłam iść wcześniej spać. Wzięłam prysznic i zjadłam kanapki. Przebrałam się w pidżamę. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. To był tata. Po raz trzeci opowiedziałam całą historię.
- Jestem z ciebie taki dumny. Idź połóż się spać. Musisz jutro dobrze wypaść. Dobranoc.
- Tato, wiedzę, że jesteś bardzo zmęczony. Nie powinieneś się tak przemęczać - powiedziałam na co tata tylko przytaknął. - Dobranoc.
- Jak chcesz zapiszę ci to w telefonie razem z numerem telefonu - powiedział i uśmiechnął się.
Co za natrętny typ. Teraz pewnie się ze mnie wyśmiewa.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam.
- Może dałabyś mi swój numer? - zapytał ponownie.
Wiedziałam, że nie odpuści. Wpadłam na pewien pomysł.
- No okay. Daj telefon to ci wpiszę. - chyba był zdziwiony, że się zgodziłam, ale podał mi swojego smartfona. Wpisałam do niego przypadkowe dziewięć liter, oczywiście to nie był mój numer. Z ,,rudą" się nie zadziera.
- To może umówilibyśmy się na jakąś kawę?
- Przykro mi nie mogę, jestem już umówiona. - odpowiedziałam.
Spojrzałam na zegarek: 14.30. Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do samochodu.
PERSPEKTYWA MARIUSZA WLAZŁEGO:
Gdy zobaczyłem zdjęcia wykonane przez nią, zszokowało mnie. Ona miała wielki talent. Dużo słyszałem o tej dziewczynie. Pomagała i wspierała tą fundację, tak jak jej ojciec. Postanowiłem załatwić jej pracę jako fotograf Skry. Pod pretekstem porównania swoich zdjęć z moimi poprosiłem ją o wysłanie ich na mojego maila. Zgodziła się, choć nie była zbytnio zadowolona.
PERSPEKTYWA ALKA:
Wracając na halę busem, wokół krążył tylko jeden temat: O czerwonowłosej dziewczynie.
- Wiecie jakie ona robi zajebiste zdjęcia? - powiedział Mariusz.
- Wogóle jest niezła - dodał Bartek, unosząc charakterystycznie brwi do góry.
- Fajne ma włosy - powiedział łamaną polszczyzną Wytze na co wszyscy się uśmiechnęli.
- Mi tam się podobają - powiedziałem. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Piękna, mądra, lubi dziecie, lubi pomagać. Jednym słowem - ideał.
- No młody bierz póki wolna - roześmiał się Wlazły.
- Numer już masz - dodał Cupko.
- Ej, no właśnie. Zadzwońmy do niej i powiedzmy jej, żeby wpadła na nasz trening. Podbno kiedyś trenowała siatkówkę. - powiedział Wlazły.
- Może ma jakieś równie ładne koleżanki - rozmarzył się Kurek.
- No, w sumie możemy zadzwonić. - powiedziałem, po czym wybrałem jej numer. Włączyłem głośnik:
- ,, Nie ma takiego numeru. Piiii.... Nie ma takiego numeru" - rozłączyłem się.
- Uuuuuhu, ostra laska. - powiedział Bartek.
- Zrobiła z ciebie idiotę - naśmiewali się ze mnie.
- Numer się jakoś skombinuje... Mam pomysł - powiedział Mario, po czym wysłał jakiegoś sms-a. Po 5 minutach Mariusz dostał odpowiedź.
- No chłopaki, to dzwonimy jeszcze raz. - powiedział Wlazły.
- Ej, no stary jak ty to zrobiłeś - spytał Siurak.
- Ma się te swoje źródła - odpowiedział Mariusz.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po spotkaniu z Pyśką i Kamilem wróciłam do domu. Zjadłam pizzę i weszłam na facebooka. Stwierdziłam, że odłoże to na później. Tak jak prośił pan Mariusz, wysłałam mu zdjęcia na jego maila. Właśnir przeglądałam ,, Przegląd sportowy", kiedy dał o sobie znać mój telefon. Nieznany numer. Po chwili zastanowienia odeprałam i spytałam niepewnie.
- Słucham.
- Dzień dobry. Pragnę panią poinformować, że wygrała pani wejściówkę na trening przystojnych Bełachatowianów. Czy cieszy się pani tak jak my? To znaczy tak jak ja? - powiedział głos w telefonie.
Postanowiłam poudawać:
- Naprawdę? Tak się cieszę! Kiedy? Gdzie? Októrej? - zasypałam go pytaniami powstrzymując się przy tym od śmiechu.
- Jutro o 11.00 na hali.
- Boże , tak się cieszę! Od dziecka kocham piłkę nożną! - odpowiedziałam.
- Jest mały probelm... Bo to trening siatkarzy...
- Co? No chyba pan sobie jaja robi? Mam patrzeć na te beztalęcia? No prosze pana, na przykład taki Bartosz Kurek, czy jak mu tam... Nie znam go za bardzo jedyne z reklamy. Ani to przystojne, ani zabawne... - w tle usłyszałam śmiech siatkarzy.
- Czy ja wiem... - mówił dalej zawstydzony Kurek.
- Dobra , koniec tej szopki. Lepiej mi powiedzcie skąd macie mój numer!
- Mamy tajne źródła. - powiedział Wlazły.
- To co wpadniesz jutro? - zapytał Aleks.
- Tylko koniecznie weź aparat. - dodał Mariusz.
- Pomyślę. - odpowiedziałam.
- A za to co powiedziałaś wcześniej to czeka cię kara. - powiedział Bartek.
- Kara? Hmmm...
- Musisz iść ze mną na kawę - powiedział Bartek.
- Może... A jeśli się nie zgodzę? - zapytałam drażniąc się z nim.
- Wolisz nie wiedzieć. - odparł.
- Grozisz mi? - powiedziałam rozbawiona.
- To do jutra - powiedział Bartek po czym się rozłączył.
Cały czas po głowie chodziło mi jedno pytanie: Skąd oni mają mój numer? Już sobie wyobra żam jak po nocach będą do mnie wydzwaniać. A może zmienię numer? Nie, no Wiśniewska ogarnij się. Chcą wojny to bedą ją mieć. Nieoczekiwanie, znów zadzwonił mój telefon. Znudzona, nie patrząc na wyświetlacz odebrałam i powiedzia łam:
- Co znowu debile?
- Przepraszam, że niepokoję. - powiedział jakiś mężczyzna - Nazywam się jacek Nawrocki. Jestem trnenerem Skry.
- To ja przepraszam. Myślałam, że to ktoś inny. O co chodzi? - zapytałam.
- Jak już mówiłem, jestem trenerem Skry Bełchatówk. Podobno jest pani fotografem fundacji ,, Herosi". Słyszałem o pani wiele dobrego. Chciałbym zaproponować pani pracę jako fotograf Skry. Oczywiście, najpierw muszę zobaczyć pani zdjęcia jeszcze raz na żywo.
- Przepraszam, ale jak to jeszcze raz? Przecież ja ich nigdzie nie udostępnia... No tak... Pan mariusz panu pokazał?
- Tak. To co, przyjdzie pani jutro do hali na 10.00? Na początek może zrobiłaby pani kilka zdjęć chłopakom podczas treningu?
- Dobrze, to będę o 10.00. Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Nie mogłam w to uwierzyć. Szybko zadzwoniłam do Pyśki i jej o wszystkim opowiedziałam.
- Jezu tak się cieszę! Wiedziałam, że ktoś cię w końcu doceni! Ej, ale mam nadzieję, że kiedys mnie zabierzesz na trening tych przystojniaków... - powiedziała podekscytowana.
- Niech pomyślę...Hmmm.... Nie.
- Rudaaaa! No weeeź!
- Dobra pomyslę, idź spać ciołku. - powiedziałam rozbawiona.
- Pa. Ale i tak z tobą kiedyś pojadę. Nie pozbedziesz się mnie. Pa Ruda - powiedziała i się rozłączyła.
Stwierdziałm, że zadzwonię jeszcze do Kamila. Zareagował podobnie jak Magda. Spojrzałam na zegarek: 22.30. Postanowiłam iść wcześniej spać. Wzięłam prysznic i zjadłam kanapki. Przebrałam się w pidżamę. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. To był tata. Po raz trzeci opowiedziałam całą historię.
- Jestem z ciebie taki dumny. Idź połóż się spać. Musisz jutro dobrze wypaść. Dobranoc.
- Tato, wiedzę, że jesteś bardzo zmęczony. Nie powinieneś się tak przemęczać - powiedziałam na co tata tylko przytaknął. - Dobranoc.
sobota, 23 marca 2013
ROZDZIAŁ 1
Jak zwykle wastałam rano o 7.30. Często myślę, że wpadłam w rutynę. Codziennie ten sam grafik:
1. Wstać.
2. Ogarnąć się.
3. Jechać do fundacji (czytaj do pracy).
4. Jechać do kliniki ojca, by trochę mu pomóc.
5. Odwiedzić Magdę i Kamila.
6. Wrócić i iść spać.
Jak narazie jestem w pierwszym punkcie. Szybko pościeliłam łóżko i udałam się do kuchni. Na stole leżała jakaś kartka. Podeszłam i zaczęłam czytac:
Córeczko, musiałem wcześniej jechać do pracy. Jak chcesz, to wpadnij do mnie jak wrócisz z fundacji. Pzekarz ode mnie pozdrowienia i powiedz, że w sobotę ich odwiedzę. Całuję.
Tata :)
No tak. Cały tata. Ja wiem, że on to robi dla mnie. Chce zastąpić mi matkę. Widzę jak się stara. Prawie wogule nie ma go w domu. Kiedy po całym dniu wracam do domu to on już śpi. Kiedy się budzę to jest już w pracy. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Szybko podeszłam do niego i odebrałam.
- Halo? - spytałam nie zaglądając na wyświetlacz.
- No witaj Anka. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - powiedział nie kto inny jak Kamil.
- No hej - powiedziałam. Zawsze kiedy do mnie dzwonił od razu poprawiał mi się humor. - Coś się wydarzyło, że nie mogło to czekać do wieczora? - zapytałam ze śmiechem.
- No jeśli nie chcesz się dowiedzieć, że twój najlepszy, podkreślam ,, najlepszy,, przyjaciel zagra w następnym meczu w wyjściowej szóstce, to... - powiedział z dumą w głosie Matii.
- To świetnie! Tak się cieszę! - powiedziałam. - Ej, ale zaraz, czyli zostałeś siatkarzem Skry Bełchatów młodzików? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No mówiąc nie skormnie - powiedział po czym się roześmiał.
- No to musimy to oblać. Dzwoniłeś już do Pyśki?
- Tak, przed chwilą. - powiedział. - to o której się dziś widzimy?
- To może o 19.00 u mnie. Zadzownię do Magdy - Ok. To pa.
- Pa.
Gdy chodziliśmy do gimnazjum często graliśmy we trójkę w siatkówkę na osiedlu. Zbieraliśmy jeszcze kilka osób i graliśmy mecze. Wygraną był tymbark. Wiem, że to dość dziwna wygrana, ale ta wygrana była naszą ,,tradycją,, od 2 lat.
Prawie zawsze wygrywał Matii. Zawsze z Pyśką udawałyśmy, że jesteśmy na niego obrażone. On widząc to częstował nas napojem. Niekiedy dawał nam wygrywać. Nasza trójka była jak rodzeństwo. I tak pozostało do dziś. Zawsze się wspieramy. Kiedyś pamiętam jak poszłam z nim do lasu na grzyby. Wszystko było fajnie do czasu kiedy Matii zapomniał drogi powrotnej. Nawet nie wzięłam ze sobą telefonu. Bo przecież, cytuję ,, Po co ci telefon w lesie? I tak nie będziesz miała zasięgu''.
Gdy krążyliśmy już trzecie kółko złapał mnie skurcz. Kamil wziął mnie na barana. Nie był zbyt zachwycony ale co miał zrobić? Zostawić mnie? A tylko by spróbował! Na całe szczęcie znalazł nas mój ojciec. Do dziś boję się z nim gdziekolwiek chodzić, a z telefonem się nie rozstaję. Mój tata się śmije, że to trauma z dzieciństwa.
Poszłam pod prysznic. Moja kompiel trwa około 45 minut. Następnie postanowiłam zjeść śniadanie. Zaparzyłam sobie kawę i zrobiłam kanapki. Po śniadaniu udałam się do garderoby. No tak. I ten sam wieczny probelm: Co na siebie założyć? Miałam bardzo dużo ubrań. Lubię modę. Uwielbiam sukienki, t- shirt- y, dresy. Po długim przeglądaniu moich ubrań zdecydowałam się na ten zestaw: http://allani.pl/zestaw/699368. Szybko się ubrałam. Na zegarku była 10.30. Do fundacji zawsze przyjeżdżałam na 11.00. Wzięłam swój aparat i postanowiłam, że dzis wyjadę wczśniej swoim samochodem http://www.ford.pl/Samochody_osobowe/NowyFordFocus?searchid=ppc-generic---og%c3%b3lne-google-[ladne-samochody]-exact.
Po pietnastu minutach byłam już na miejscu. Na początek postanowiłam zajrzeć do prezesa fundacji pana Wojtka.
- Dzień dobry - powitałam go z miłym uśmiechem.
- Witaj Aniu. Siadaj. - odpowiedział.
- Nie jestem trochę za wcześnie? - spytałam.
- Oczywiście że nie. Nawet lepiej, że już jesteś, bo mamy gości. Zrobisz im kilka zdjęć. - powiedział zadowolony pan Wojtek.
- No dobrze. A jak Dominika? - spytałam. Dominika była podopieczną fundacji. Ma nowotwór. Jest to miła 12 - latka. Nie poddaje się i walczy dalej. Często ją odwiedzam, ale ostatnio do niej nie zaglądałam. Rozglądałam sie za drugą pracą.
- Lepiej, mam nadzieję, że Bóg jej pomoże. - powiedział z nadzieją w głosie.
- To silna dziewczynka. Na pewno wyzdrowieje. - powiedziałam.
- Tak się cieszę, że nam pomagasz wspierasz. Gdybyś nie ty i twój tata to...
- Dobrze już wystarczy - przerwałam się roześmiałam. - Ma pan pozdorwienia od taty. Odwiedzi was w Sobotę.
- Aniu, bardzo ci dziękuję za wszystko co dla nas robisz. Nie tylko za wspieranie nas finansowo, ale i duchowo. Dzieciaki tak bardzo się cieszą kiedy cię widzą. Od razu powraca im radość na twarzy.
- Też bardzo się cieszę na ich widok. Uwielbiam dzieci. To może choćmy już do nich? - zapytałam na co pan prezes przytaknął.
Kiedy weszłam do sali, gdzie siedzieli już goście ujrzałam pięciu wysokich mężczyzn. Chyba byli siatkarzami. Zbytnio nie interesowałam się tym, ale Matii zadręczał mnie ogądaniem meczy w telewizji.
- Dzień dobry powiedziałam i przedstawiłam się uściskając każdemu dłoń. - Nazywam się Ania Wiśniewska i jestem fotografem fundacji.
Na krzesełkach po kolei siedzieli: Aleks Atanasijević, Konstantin Cupkowić, Wytze Koistra, Bartosz Kurek i Mariusz Wlazły. Podeszłam do pani Asi - opiekunki dzieciaków w fundacji, ktora trzymała 1,5 rocznego Krystianka. Bardzo lubiłam tego dzieciaka. Wzięłam go na ręce.
- Cześć mały. - kiedy to mówiłam dzieciak cały czas się uśmiechał. Dotykał moich włosów, buzi nosa. Po krótkiej rozmowie z nim oddałam go pani Joannie. Wyjęłam swój aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy skonczyłam podszedł do mnie Mariusz Wlazły i zapytał:
- Mogę zobaczyć zdjęcia?
- Jasne. - odpowiedziałam po czym podałam mu aparat.
- Są świetne. Przesłałabyś mi je na mojego maila?
- Tak tylko po co? - zapytałam.
- Sam uwielbiam robić zdjęcia, więc chciałbym je porównać z moimi - powiedział, ale ja do końca mu nie uwierzyłam. Zgodziłam się, po czym podał mi swój adres mailowy.
Po rozmowie z panem Mariuszem ten chłopak z loczkami - zapomiałam jak się nazywa zszedł z krzesła i kazał mi siadać . On poszedł po drugie krzesło. Siedziałam między nim a tym Cupko... Konstantinem sama nie wiem jak on już się nazywał. Cały czas czułam na sobie spojrzenie tego z loczkami. Musze powiedzieć, że to było trochę krępujące. Trochę porozmawiałam z Kurkiem - jego znałam z reklamy monte xd. Po chwili przybiegła do mnie Ola - 5 - letnia podopieczna fundacji.
- Aniaaaaa! - krzykneła radośnie i usiadła mi na kolanach.
- Cześć Olu - powiedziałam z uśmiechem.
- Pokażesz mi zdjęcia? - spytała robiąc przy tym minę ze Shreka.
- Jasne słońce.
Po oglądaniu zdjęć opowiadała mi o swoim braciszku, o tym, że niedawno dostała dużego misia.
- Kiedy przyjdziesz z Kamilem? - spytała na co wszyscy spojrzeli na siebie dwuznacznie.
- No masz, jak ładna to zajęta - skomentował Bartosz Kurek z uśmiechem.
- Słońce, Kamil przyjdzie w sobote - odpowiedziałam Oli.
- Aniu to Kamil to twój chłopak? - spytała pani Asia.
- Nie, przyjaciel. - odpowiedziałam rozbawiona. - A za komplement dziękuję - zwrociłam się do Kurka.
- Do usłóg - skwitował z uśmiechem.
- Aniuuu jaki ładny naszyjnik. Mogę przymierzyć?
- Jane - zdjęłam go ze zwojej szyi i zawiesiłam na szyi Oli. Naszyjnik był z zawieszką w kształcie aparatu.
- Jest śliczny - oczy dziewczynki świeciły się jak dwie monety. Już chciała go zdjąć kiedy ja jej to uniemożliwiłam.
- Nie oddawaj, to będzie taki prezent ode mnie - powiedziałam, po czym dziewczynka mocno mnie uścisnęła i pocałowała w policzek.
- Ej, bo mnie udusisz! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Mieszkasz w Bełchatowie? - zapytał chłopak z loczkami.
- Tak, od dwóch lat. - odpowiedziałam. Czułam się dziwnie.
- Masz wielkie serce - powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym ja sie zarumieniłam. Spojrzałam na niego i spuściłam głowę w duł.
- Śliczna jesteś jak się rumienisz wyszeptał - na co ja odpowiedziałam krótke - Dziękuję.
Przyszła pora na zaśpiewanie piosenki przez siatkarzy. Wstali wszyscy oprócz Bartka.
- A pan nie idzie? - spytałam rozbawiona śpiewaniem reszty chłopaków.
- No jestem taki stary? - spytał. - Mów mi Bartek.
- No ok. - Ania - po czym jeszcze raz uścisneliśmy sobie dłonie.
- Jak się nazywa ten chłopak z loczkami? - spytałam po cichu.
- A co nie przedstawił ci się? - spytał z uśmiechem Kurek.
- Przedstawił, ale nie pamiętam jego imienia. Chyba nie jest Polakiem.
- Aleks Atanasijević. - powiedział rozbawiony Aleks. - po czym ja poczułam jak się kompromituję.
1. Wstać.
2. Ogarnąć się.
3. Jechać do fundacji (czytaj do pracy).
4. Jechać do kliniki ojca, by trochę mu pomóc.
5. Odwiedzić Magdę i Kamila.
6. Wrócić i iść spać.
Jak narazie jestem w pierwszym punkcie. Szybko pościeliłam łóżko i udałam się do kuchni. Na stole leżała jakaś kartka. Podeszłam i zaczęłam czytac:
Córeczko, musiałem wcześniej jechać do pracy. Jak chcesz, to wpadnij do mnie jak wrócisz z fundacji. Pzekarz ode mnie pozdrowienia i powiedz, że w sobotę ich odwiedzę. Całuję.
Tata :)
No tak. Cały tata. Ja wiem, że on to robi dla mnie. Chce zastąpić mi matkę. Widzę jak się stara. Prawie wogule nie ma go w domu. Kiedy po całym dniu wracam do domu to on już śpi. Kiedy się budzę to jest już w pracy. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Szybko podeszłam do niego i odebrałam.
- Halo? - spytałam nie zaglądając na wyświetlacz.
- No witaj Anka. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - powiedział nie kto inny jak Kamil.
- No hej - powiedziałam. Zawsze kiedy do mnie dzwonił od razu poprawiał mi się humor. - Coś się wydarzyło, że nie mogło to czekać do wieczora? - zapytałam ze śmiechem.
- No jeśli nie chcesz się dowiedzieć, że twój najlepszy, podkreślam ,, najlepszy,, przyjaciel zagra w następnym meczu w wyjściowej szóstce, to... - powiedział z dumą w głosie Matii.
- To świetnie! Tak się cieszę! - powiedziałam. - Ej, ale zaraz, czyli zostałeś siatkarzem Skry Bełchatów młodzików? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No mówiąc nie skormnie - powiedział po czym się roześmiał.
- No to musimy to oblać. Dzwoniłeś już do Pyśki?
- Tak, przed chwilą. - powiedział. - to o której się dziś widzimy?
- To może o 19.00 u mnie. Zadzownię do Magdy - Ok. To pa.
- Pa.
Gdy chodziliśmy do gimnazjum często graliśmy we trójkę w siatkówkę na osiedlu. Zbieraliśmy jeszcze kilka osób i graliśmy mecze. Wygraną był tymbark. Wiem, że to dość dziwna wygrana, ale ta wygrana była naszą ,,tradycją,, od 2 lat.
Prawie zawsze wygrywał Matii. Zawsze z Pyśką udawałyśmy, że jesteśmy na niego obrażone. On widząc to częstował nas napojem. Niekiedy dawał nam wygrywać. Nasza trójka była jak rodzeństwo. I tak pozostało do dziś. Zawsze się wspieramy. Kiedyś pamiętam jak poszłam z nim do lasu na grzyby. Wszystko było fajnie do czasu kiedy Matii zapomniał drogi powrotnej. Nawet nie wzięłam ze sobą telefonu. Bo przecież, cytuję ,, Po co ci telefon w lesie? I tak nie będziesz miała zasięgu''.
Gdy krążyliśmy już trzecie kółko złapał mnie skurcz. Kamil wziął mnie na barana. Nie był zbyt zachwycony ale co miał zrobić? Zostawić mnie? A tylko by spróbował! Na całe szczęcie znalazł nas mój ojciec. Do dziś boję się z nim gdziekolwiek chodzić, a z telefonem się nie rozstaję. Mój tata się śmije, że to trauma z dzieciństwa.
Poszłam pod prysznic. Moja kompiel trwa około 45 minut. Następnie postanowiłam zjeść śniadanie. Zaparzyłam sobie kawę i zrobiłam kanapki. Po śniadaniu udałam się do garderoby. No tak. I ten sam wieczny probelm: Co na siebie założyć? Miałam bardzo dużo ubrań. Lubię modę. Uwielbiam sukienki, t- shirt- y, dresy. Po długim przeglądaniu moich ubrań zdecydowałam się na ten zestaw: http://allani.pl/zestaw/699368. Szybko się ubrałam. Na zegarku była 10.30. Do fundacji zawsze przyjeżdżałam na 11.00. Wzięłam swój aparat i postanowiłam, że dzis wyjadę wczśniej swoim samochodem http://www.ford.pl/Samochody_osobowe/NowyFordFocus?searchid=ppc-generic---og%c3%b3lne-google-[ladne-samochody]-exact.
Po pietnastu minutach byłam już na miejscu. Na początek postanowiłam zajrzeć do prezesa fundacji pana Wojtka.
- Dzień dobry - powitałam go z miłym uśmiechem.
- Witaj Aniu. Siadaj. - odpowiedział.
- Nie jestem trochę za wcześnie? - spytałam.
- Oczywiście że nie. Nawet lepiej, że już jesteś, bo mamy gości. Zrobisz im kilka zdjęć. - powiedział zadowolony pan Wojtek.
- No dobrze. A jak Dominika? - spytałam. Dominika była podopieczną fundacji. Ma nowotwór. Jest to miła 12 - latka. Nie poddaje się i walczy dalej. Często ją odwiedzam, ale ostatnio do niej nie zaglądałam. Rozglądałam sie za drugą pracą.
- Lepiej, mam nadzieję, że Bóg jej pomoże. - powiedział z nadzieją w głosie.
- To silna dziewczynka. Na pewno wyzdrowieje. - powiedziałam.
- Tak się cieszę, że nam pomagasz wspierasz. Gdybyś nie ty i twój tata to...
- Dobrze już wystarczy - przerwałam się roześmiałam. - Ma pan pozdorwienia od taty. Odwiedzi was w Sobotę.
- Aniu, bardzo ci dziękuję za wszystko co dla nas robisz. Nie tylko za wspieranie nas finansowo, ale i duchowo. Dzieciaki tak bardzo się cieszą kiedy cię widzą. Od razu powraca im radość na twarzy.
- Też bardzo się cieszę na ich widok. Uwielbiam dzieci. To może choćmy już do nich? - zapytałam na co pan prezes przytaknął.
Kiedy weszłam do sali, gdzie siedzieli już goście ujrzałam pięciu wysokich mężczyzn. Chyba byli siatkarzami. Zbytnio nie interesowałam się tym, ale Matii zadręczał mnie ogądaniem meczy w telewizji.
- Dzień dobry powiedziałam i przedstawiłam się uściskając każdemu dłoń. - Nazywam się Ania Wiśniewska i jestem fotografem fundacji.
Na krzesełkach po kolei siedzieli: Aleks Atanasijević, Konstantin Cupkowić, Wytze Koistra, Bartosz Kurek i Mariusz Wlazły. Podeszłam do pani Asi - opiekunki dzieciaków w fundacji, ktora trzymała 1,5 rocznego Krystianka. Bardzo lubiłam tego dzieciaka. Wzięłam go na ręce.
- Cześć mały. - kiedy to mówiłam dzieciak cały czas się uśmiechał. Dotykał moich włosów, buzi nosa. Po krótkiej rozmowie z nim oddałam go pani Joannie. Wyjęłam swój aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy skonczyłam podszedł do mnie Mariusz Wlazły i zapytał:
- Mogę zobaczyć zdjęcia?
- Jasne. - odpowiedziałam po czym podałam mu aparat.
- Są świetne. Przesłałabyś mi je na mojego maila?
- Tak tylko po co? - zapytałam.
- Sam uwielbiam robić zdjęcia, więc chciałbym je porównać z moimi - powiedział, ale ja do końca mu nie uwierzyłam. Zgodziłam się, po czym podał mi swój adres mailowy.
Po rozmowie z panem Mariuszem ten chłopak z loczkami - zapomiałam jak się nazywa zszedł z krzesła i kazał mi siadać . On poszedł po drugie krzesło. Siedziałam między nim a tym Cupko... Konstantinem sama nie wiem jak on już się nazywał. Cały czas czułam na sobie spojrzenie tego z loczkami. Musze powiedzieć, że to było trochę krępujące. Trochę porozmawiałam z Kurkiem - jego znałam z reklamy monte xd. Po chwili przybiegła do mnie Ola - 5 - letnia podopieczna fundacji.
- Aniaaaaa! - krzykneła radośnie i usiadła mi na kolanach.
- Cześć Olu - powiedziałam z uśmiechem.
- Pokażesz mi zdjęcia? - spytała robiąc przy tym minę ze Shreka.
- Jasne słońce.
Po oglądaniu zdjęć opowiadała mi o swoim braciszku, o tym, że niedawno dostała dużego misia.
- Kiedy przyjdziesz z Kamilem? - spytała na co wszyscy spojrzeli na siebie dwuznacznie.
- No masz, jak ładna to zajęta - skomentował Bartosz Kurek z uśmiechem.
- Słońce, Kamil przyjdzie w sobote - odpowiedziałam Oli.
- Aniu to Kamil to twój chłopak? - spytała pani Asia.
- Nie, przyjaciel. - odpowiedziałam rozbawiona. - A za komplement dziękuję - zwrociłam się do Kurka.
- Do usłóg - skwitował z uśmiechem.
- Aniuuu jaki ładny naszyjnik. Mogę przymierzyć?
- Jane - zdjęłam go ze zwojej szyi i zawiesiłam na szyi Oli. Naszyjnik był z zawieszką w kształcie aparatu.
- Jest śliczny - oczy dziewczynki świeciły się jak dwie monety. Już chciała go zdjąć kiedy ja jej to uniemożliwiłam.
- Nie oddawaj, to będzie taki prezent ode mnie - powiedziałam, po czym dziewczynka mocno mnie uścisnęła i pocałowała w policzek.
- Ej, bo mnie udusisz! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Mieszkasz w Bełchatowie? - zapytał chłopak z loczkami.
- Tak, od dwóch lat. - odpowiedziałam. Czułam się dziwnie.
- Masz wielkie serce - powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym ja sie zarumieniłam. Spojrzałam na niego i spuściłam głowę w duł.
- Śliczna jesteś jak się rumienisz wyszeptał - na co ja odpowiedziałam krótke - Dziękuję.
Przyszła pora na zaśpiewanie piosenki przez siatkarzy. Wstali wszyscy oprócz Bartka.
- A pan nie idzie? - spytałam rozbawiona śpiewaniem reszty chłopaków.
- No jestem taki stary? - spytał. - Mów mi Bartek.
- No ok. - Ania - po czym jeszcze raz uścisneliśmy sobie dłonie.
- Jak się nazywa ten chłopak z loczkami? - spytałam po cichu.
- A co nie przedstawił ci się? - spytał z uśmiechem Kurek.
- Przedstawił, ale nie pamiętam jego imienia. Chyba nie jest Polakiem.
- Aleks Atanasijević. - powiedział rozbawiony Aleks. - po czym ja poczułam jak się kompromituję.
piątek, 22 marca 2013
BOHATEROWIE
Anna Wiśniewska - Ma 21 lat. Razem z ojecem mieszaka w Bełachatowie. Kocha fotografię. Dorabia jako fotgraf w fundacji Herosi. Jej mama umarła 2 lata temu na raka piersi. Od tego czasu bardzo się zmieniła. Kiedyś rozkapryszona, egoistyczna. Dziś miła, otwarta, troskliwa. Od roku pomaga finansowo i duchowo w fundacji , w której jest fotografem. Jej ojciec jest hirurgiem. Ma własną klinikę. On także pomaga fundacji, np: wykonuje potrzebne operacje za darmo. Znajomi, przyjaciele nazywają ją ,, ruda,,. Jej kolor włosów - czerwony cechuje jej harakter. Jest uparta i zawzięta. Nic w życiu nigdy nie przychodziło jej z łatwością. Najpierw śmierć matki... To przyjaciele pomogli jej się pozbierać. Jej najlepszą przyjaciółką jest Magdalena Lisowska.
Magdalena Lisowska - najlepsza przyjaciółka Anki. Znajomi mówią na nią ,, Lena,, lub ,, Pyśka,,. Mieszka w Bełchatowie razem z rodzicami. Jej ojciec jest prawnikiem, a mama ma własny butik. Ma 21 lat. Studiuje fizjoterapeutię. Jest miłą dziewczyną, która często odwiedza różne fundacje razem z ,, Rudą,,. Anka i Magda znają się od dwóch lat. Są jak siostry. Obie nie mają chłopaków. Cztery lata temu obie trenowały siatkówkę. Niestety Magda doznała kontuzji. Anka zrezygnowała z dalszej gry po śmierci matki.
Kamil Mateusz Majewski - najlepszy przyjaciel Anki i Magdy. Ma 22 lata i mieszka w Bełchatowie. Przyjaciele i znajomi mówią na niego ,, Mati,,. Jego pasją jest siatkówka. Studiuje na AWF- ie. Z ,, Rudą,, znają się jescze od piaskownicy. Jego ojciec również jest lekarzem. Pracuje w klinice ojca Anki. Jego matka przeprowadziła się do Stanów. Z Magdą zna się od 3 lat. Lubi pomagać.
Michał Wiśniewski - ojciec Anki. Ma własną klinikę. Ma 43 lata. Jego żona zmarła 2 lata temu. Od tego czasu nie znalazł sobie partnerki. Bardzo przeżył stratę żony. Ale jest silny. Wiedział, że nie może się załamywać. Prawie wcale nie ma go w domu. Jego klinika to drugi dom. Chętnie pomaga ludziom. Jest związany z fundacją ,, Herosi,,. Jest bardzo znany i szanowany w świecie biznesu. To on załatwia różne spotkania dzieciom z gwiazdami. Co miesiąc przesyła do niej pieniądze, około 10 000 złotych. Oprócz tego przeprowadza operacje podopiecznym fundacji za darmo.
Aleksandar Atanasijević - atakujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 21 lat. Obecnie nie ma dziewczyny.
Bartosz Kurek - na potrzeby blogu nie wyjechał do Rosji. Jest przyjmujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 25 lat.
Konstantin Cupković - atakujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 26 lat. Jest najlepszym przyjacielem Alka. Ma dziewczynę.
Zbigniew Bartman - ma 26 lat. Jest atakującym Asseco Resovi Rzeszów. Na potrzeby bloga nie ma dziewczyny.
Krzysztof Ignaczak - libero Asseco Resovi Rzeszów. Przyjaciel Bartmana. Ma 35 lat. Zabawny i sympatyczne człowiek. Znany ze swojego poczucia humoru. Nakręca ,, Igłą szyte,,. Mówią na niego Igła.
Pozostali:
Reszta zawodników Skry Bełchatów.
Reszta zawodników Asseco Resovi.
******
Kochani postanowiłam stworzyć nowego bloga. Na początek bochaterowie. Oczywiście historia jest nieprawdziwa .;)
Magdalena Lisowska - najlepsza przyjaciółka Anki. Znajomi mówią na nią ,, Lena,, lub ,, Pyśka,,. Mieszka w Bełchatowie razem z rodzicami. Jej ojciec jest prawnikiem, a mama ma własny butik. Ma 21 lat. Studiuje fizjoterapeutię. Jest miłą dziewczyną, która często odwiedza różne fundacje razem z ,, Rudą,,. Anka i Magda znają się od dwóch lat. Są jak siostry. Obie nie mają chłopaków. Cztery lata temu obie trenowały siatkówkę. Niestety Magda doznała kontuzji. Anka zrezygnowała z dalszej gry po śmierci matki.
Kamil Mateusz Majewski - najlepszy przyjaciel Anki i Magdy. Ma 22 lata i mieszka w Bełchatowie. Przyjaciele i znajomi mówią na niego ,, Mati,,. Jego pasją jest siatkówka. Studiuje na AWF- ie. Z ,, Rudą,, znają się jescze od piaskownicy. Jego ojciec również jest lekarzem. Pracuje w klinice ojca Anki. Jego matka przeprowadziła się do Stanów. Z Magdą zna się od 3 lat. Lubi pomagać.
Michał Wiśniewski - ojciec Anki. Ma własną klinikę. Ma 43 lata. Jego żona zmarła 2 lata temu. Od tego czasu nie znalazł sobie partnerki. Bardzo przeżył stratę żony. Ale jest silny. Wiedział, że nie może się załamywać. Prawie wcale nie ma go w domu. Jego klinika to drugi dom. Chętnie pomaga ludziom. Jest związany z fundacją ,, Herosi,,. Jest bardzo znany i szanowany w świecie biznesu. To on załatwia różne spotkania dzieciom z gwiazdami. Co miesiąc przesyła do niej pieniądze, około 10 000 złotych. Oprócz tego przeprowadza operacje podopiecznym fundacji za darmo.
Aleksandar Atanasijević - atakujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 21 lat. Obecnie nie ma dziewczyny.
Bartosz Kurek - na potrzeby blogu nie wyjechał do Rosji. Jest przyjmujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 25 lat.
Konstantin Cupković - atakujący PGE SKRY Bełchatów. Ma 26 lat. Jest najlepszym przyjacielem Alka. Ma dziewczynę.
Zbigniew Bartman - ma 26 lat. Jest atakującym Asseco Resovi Rzeszów. Na potrzeby bloga nie ma dziewczyny.
Krzysztof Ignaczak - libero Asseco Resovi Rzeszów. Przyjaciel Bartmana. Ma 35 lat. Zabawny i sympatyczne człowiek. Znany ze swojego poczucia humoru. Nakręca ,, Igłą szyte,,. Mówią na niego Igła.
Pozostali:
Reszta zawodników Skry Bełchatów.
Reszta zawodników Asseco Resovi.
******
Kochani postanowiłam stworzyć nowego bloga. Na początek bochaterowie. Oczywiście historia jest nieprawdziwa .;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)