czwartek, 28 marca 2013

ROZDZIAŁ 6

Gdy byłam już na miejscu, wzięłam potrzebne rzeczy, trochę ubrań. Jeszcze nie wiem ile będę nocowała w hotelu. Pracę dziś zaczynam o 11.00, czyli miałam jeszcze aż 60 minut. Szybko się przebrałam: http://allani.pl/zestaw/712664 , co mnie bardzo zdziwiło, bo przy szafie zawsze stałam około 10 minut. Lubię ładnie się ubrać, ale nie jestem typem strojnisi. Raczej unikałam szpilek. Wolałam trampki, leźne urbrania. Wiele osób pytało się mnie o kolor włosów. A więc, gdy miałam 16 lat, obiecałam sobie, że na osiemnastkę przefarbuję sobie włosy na jakiś fajny kolor. Wybierałam między niebieskim, a czerwonym. Zdecydowałam się na ten drugi, gdyż dokładnie opisuje mój charakter. Nie interesuje mnie opinnia innych ludzi. W szkole byłam bardzo lubiana. Nawet jak na mnie to miałam dobre oceny. Nie lubiałam być krytykowana. Zawsze stawiałam się nauczycielom. Co najmniej raz w tygodniu, byłam wysyłana do pedagoga. Trochę się zmieniłam, chociażby przez śmierć matki.
Na zegarze widniała 10.00. Wzięłam aparat i pojechałam do pracy. Wiem, żę będę dużo wcześniej, ale najwyżej nacieszę się ładną pogodą przed halą na ławce. Nie l ubiałam się spóźnieć. Zawsze byłam punktualna.
Do dotarcia na miejce zostało mi jekieś 100 metrów. Zostało mi tylko zaparkować. No i tu się zaczyna problem. Bardzo mnie zdziwiło, bo na parkingu było sporo samochodów. Kiedy wypatrzyłam miejsce do zaparkowania mojego ukochanego samochodu usłyszałam jakieś zderzenie i mocne drgnięcie mojego samochodu. Cudownie.... Walnął we mnie jakiś samochód. Szybko wybiegłam z auta. Widząc nasze zderzenie osoba z tamtego samochodu również wyszła.
- Jak jeździsz debilu? Chciałeś mi auto skasować? - krzyknęłam nie patrząc na osobę z tamtego samochodu. Uszkodzenie nie było zbyt poważne. Na zderzaku było kilka wgniecień.
- Przecież to ty na mnie wjechałaś. Tak, to był ten idiota Aleks.
- Ja w ciebie wjechałam? To, że jestem dziewczyną to nie znaczy, że nie umiem jeździć. - prawie wykrzyczałam.
Atanasijević już chciał coś odpowiedzieć, kiedy przybiegł Bartek.
- Co wy tak krzyczycie? - spytał.
- Ten ibmecyl wjechał mi w auto. - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ja? Chyba kpisz. Kto ci dał wogóle prawo jazdy? - krzyknął Aleks.
- Potem to wyjaśnicie. Chodźcie, jest spotkanie z prezesem. - przekazał nam informację przyjmująsy Skry.
Przechodząc trąciłam Atanasijević`a ramieniem. Widzący to Kurek, spojrzał na mnie i się zaśmiał. Wielki pan Aleksandar, był tak wkurzony, że nie mógł wydobył z siebie głosu.
Po 15 minutach zaczęło się spotkanie. Wszyscy siatkarze, asysteńci, fotografowie, fizjoterapeuci itd. zajęli już swoje miejsca. Pan Konrad zaczął przemowę.
- Witam wszystkich. Jak wiecie zebraliśmy się tu, z powodu dwóch najbliższych meczy. Pierwszy to z Resovią za 2 dni, a drugi z Izmirem za 3 tygodnie. Musimy się do nich solidnie przygotować. Dlatego zwiększymy ilość treningów i pracy. Treningi od dziś będą codziennie. Oczywiście dotyczy to wszystkich: fizjoterapeutów, fotografów i tak dalej. Czy są jakieś pytania?- spytał, ale nikt nie zadał żadnego. - Jeżeli nie, to możecie wracać do swoich obowiązków.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na salę. Po drodze przywitałam się z pozostałymi fotografami. Byli bardzo mili. Od razu ich polubiłam. Zawsze mi pomagali.
- Dzień dobry Aniu. - przywitał mnie trener Nawrocki.
- Witam trenerze. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Trenarze, proszę nam tu naszej pani fotograf nie zagadywać. - powiedział Karol Kłos, a następnie się za mną przywitał.
- No, no bo zaraz sobie pobiegasz dziecięć kółek. - zagroził palcem trener, a ja przywitałam się z resztą zawodników.
Chłopaki zaczęłi grać, a ja robiłam zdjęcia. Kiedy robiłam zdjęcia Atanasijević`owi, tan odwracał wzrok. Co on myśli, że ja go będe błagać, żeby przynajmniej w <pracy> był normalnie do mnie nastawiony? Mi też się nie uśmiecha go fotografować. Szkoda pamięci a aparacie. No cóż. Taka moja praca.
- Bartuś . Uśmiech! - krzyknęłam, a on zrobił figurę, niczym z Tap Madl.
- No co to ma być? Ja się czuję zazdrosny. - udawał obrażonego Kłos.
- Sie ma w sobie to- coś. - skomentował Bartek, a ja i Karol spojrzeliśmy na niego z politowaniem.
Po chwili podszedł do mnie Karol i zarządał wspólnego zdjęcia ze mną. Niechętnie, ale przystałam na jego propozycję.
- No tak, zrobiliśmy sobie zdjęcie, a ty teraz wstawisz to na ,,Pudelka" i moja karira fotografa legnie w gruzach. - zaśmiałam się.
- Te zdjęcie to się raczej na ,,Wiochę'' nadaje. - zakpił Bartosz. - Oczywiście jeżeli wytnie się ciebie. - pokazał na mnie palcem.
- Koniec tych pogaduszek. - krzyknął trener, a oni posłusznie wykonali jego polecenie.
- Aniu, przyjdź potem do pokoju prezesa. - zwrocił się do mnie pan Jacek.
- Dobrze, a coś się stało? - spytałam zdziwiona.
- Oczywiście, że nie. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to chodzi o mieszkanie.
- Mieszkanie? - zapytałam. Przecież ja mam gdzie mieszkać. Może dowiedzieli się o tym, że pokłóciłam się z ojcem.
- Tak, jak przyjdziesz to się dowiesz. - uśmiechnął się pan Nawrocki i odszedł.
Gdy skończyłam fotografować (czyt. Moją pracę) postanowiłam iść do pana prezesa tak jak kazał pan Nawrocki. Zapukałam do drzwi i usłyszałam: ,,Proszę".
Weszłam i przywitałam się. W pokoju oprócz pana Konrada siedział Karol. Bardzo mnie to zdziwiło.
- Już wyjaśniam o co chodzi. - zwrócił się do nas pan Piechocki, a następnie dodał:
- Słuchajcie mam dla was pewną ofertę. To bedzie zależało od was czy się zgodzicie. A więc tak. Mamy do zaoferowania mieszkanie, oczywiście opłacone przez Skrę. Wiem, że macie ze soba dobry kontakt. Ale jeżeli się nie zgodzicie to zrozumiem. Decyzji nie musicie podejmowac od razu. Jak wiecie, nasz budżet jest od jakiegoś czasu ograniczony. Pomyśleliśmy, znaczy... Chcielibyśmy wam zaoferować wspólne mieszkanie. - powiedział, a ja byłam w ogromnym szoku.
Spojrzeliśmy na siebie z Karolem. Lekko się do niego uśmiechnęłam, a on zrobił to samo.
- Czyli, jeżeli się zgodzimy to? - spytał Karol.
- Jak wcześniej wspomniałem, nie musicie decyzji podejmować od razu. Jest to duże mieszkanie. Jeżeli się zdecydujecie kluczyki dam wam od razu. - uśmiechnął się pan Konrad.
- No to musimy to chyba przemyśleć. Ale jeżeli byśmy się zgodzili, to ja od razu rządam jakiegoś psychologa dla mnie. - uśmiechnęłam sie.
- Da się załatwić. - powiedział rozbawiony prezez, a ja dostałam sujkę w bok od Karola.
- No dobrze to my to przemyślimy. A możemy jechać obejrzeć to mieszkanie? - spytał Kłos.
- Oczywiście. - pan Konrad podał nam adres i klucze. Postanowiliśmy, że pojedziemy tam od razu.
- Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wzięłam kartkę z adresem i wsiadłam do swojego auta. Karol zrobił to samo.
Droga do ,,nowego domu''(znaczy jeszcze nie wiem czy naszego, ale ja byłam pozytywnie nastawiona na tę propozycje) minęła bardzo szybko. Było to jakieś 10 minut od hali treninogwej. Pierwszy na miejscu zjawił się Kłos. Wysiadłam z auta i zobaczyłam piękny dom: http://img.projektoskop.pl/domdlaciebie/875_821b9b1d_main.jpg . Na pierwszy żut oka był bardzo duży. Karol otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Na wejściu znajdował się koryterz. Kiedy skręciliśmy na lewo była tam bardzo duża kuchnia, następnie dwa pokoje na przeciwko siebie. Dalej znajdował się salon. Na ścianie wisiał duży telewizor. Kiedy szliśmy dalej mijaliśmy 2 łazienki, następne dwa pokoje i dużo innych pomieszczeń. Wszystkie wnętrza były przestronne i zaaranżowane w stylu nowoczesnym.
- No i jak? - spytał Karol.
- Mi tam się podoba. - wzruszyłam ramionami.
- A ty na prawdę z tym psychologiem to tak na serio? - spytał.
- No jasne, że tak. - odpowiedziałam z pełną powagą. - Nie no taki mały żart. - dodałam.
- Jak ze sobą zamieszkamy to będziemy tak jakby takim starym dobrym małżenstwem. - zaśmiał się.
- Na to wygląda mężu. - odpowiedziałam. - To co? Przyjmujemy ofertę?
- No ja tam się zgadzam. Mieszkać z taką piękną żoną...- stwierdził Kłos.
- Karolku, ty tak nie słódź. I tak ci nie będę robiła żadnych obiadków itp. Jedyne co umiem to zagotować wodę na herbatę. - zaśmiałam się.
- No to będziemy jeść pizzę. - odpowiedział z uśmiechem. - Jutro pójdziemy do pana Konrada i dopełnimy formalności. - żucił się na łóżko Karol.
- Ej, ty to się tak tu nie rozkładaj bo to będzie mój pokój. - stwierdziłam. kładąc się obok niego.
- Nie ma mowy. Żono, jako że ja tu jestem głową rodziny to ja przydzielam pokoje. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- Karol, debiluuu!. I ja się zgodziłam z tobą zamieszkać? - spytałam rozbawiona.
- Żono, a może pomyślimy o dzieciach? - spytał z chytrym uśmieszkiem, na co ja momentalnie wyrwałam się z jego rąk.
- Żatrowałem. - powiedział i poszedł do ogrodu.
Nasze zwiedzanie trwało jeszcze 30 minut, potem ja pojechałam do domu ojca po rzeczy, a Karol do siebie.
Kiedy byłam już na miejscu, na szczęście ojca jeszcze nie było. Do walizki spakowałam wszystkie ubrania, kosmetyki i wyszłam. Skierowałam się do hotelu.
                                             *****
Zapraszam wszystkich do komentowania. Przez święta postaram się wstawiać posty, i tak wogóle to Wesołych świąt;d

3 komentarze:

  1. Genialne to opowiadanie!Hmm fajnie by było jakby się związała z Kurkiem, albo Zbyszkiem.Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń