sobota, 23 marca 2013

ROZDZIAŁ 1

Jak zwykle wastałam rano o 7.30. Często myślę, że wpadłam w rutynę. Codziennie ten sam grafik:
1. Wstać.
2. Ogarnąć się.
3. Jechać do fundacji (czytaj do pracy).
4. Jechać do kliniki ojca, by trochę mu pomóc.
5. Odwiedzić Magdę i Kamila.
6. Wrócić i iść spać.
Jak narazie jestem w pierwszym punkcie. Szybko pościeliłam łóżko i udałam się do kuchni. Na stole leżała jakaś kartka. Podeszłam i zaczęłam czytac:
Córeczko, musiałem wcześniej jechać do pracy. Jak chcesz, to wpadnij do mnie jak wrócisz z fundacji. Pzekarz ode mnie pozdrowienia i powiedz, że w sobotę ich odwiedzę. Całuję.
Tata :)
No tak. Cały tata. Ja wiem, że on to robi dla mnie. Chce zastąpić mi matkę. Widzę jak się stara. Prawie wogule nie ma go w domu. Kiedy po całym dniu wracam do domu to on już śpi. Kiedy się budzę to jest już w pracy. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Szybko podeszłam do niego i odebrałam.
- Halo? - spytałam nie zaglądając na wyświetlacz.
- No witaj Anka. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - powiedział nie kto inny jak Kamil.
- No hej - powiedziałam. Zawsze kiedy do mnie dzwonił od razu poprawiał mi się humor. - Coś się wydarzyło, że nie mogło to czekać do wieczora? - zapytałam ze śmiechem.
- No jeśli nie chcesz się dowiedzieć, że twój najlepszy, podkreślam ,, najlepszy,, przyjaciel zagra w następnym meczu w wyjściowej szóstce, to... - powiedział z dumą w głosie Matii.
- To świetnie! Tak się cieszę! - powiedziałam. - Ej, ale zaraz, czyli zostałeś siatkarzem Skry Bełchatów młodzików? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No mówiąc nie skormnie - powiedział po czym się roześmiał.
- No to musimy to oblać. Dzwoniłeś już do Pyśki?
- Tak, przed chwilą. - powiedział. - to o której się dziś widzimy?
- To może o 19.00 u mnie. Zadzownię do Magdy - Ok. To pa.
- Pa.
Gdy chodziliśmy do gimnazjum często graliśmy we trójkę w siatkówkę na osiedlu. Zbieraliśmy jeszcze kilka osób i graliśmy mecze. Wygraną był tymbark. Wiem, że to dość dziwna wygrana, ale ta wygrana była naszą ,,tradycją,, od 2 lat.
Prawie zawsze wygrywał Matii. Zawsze z Pyśką udawałyśmy, że jesteśmy na niego obrażone. On widząc to częstował nas napojem. Niekiedy dawał nam wygrywać. Nasza trójka była jak rodzeństwo. I tak pozostało do dziś. Zawsze się wspieramy. Kiedyś pamiętam jak poszłam z nim do lasu na grzyby. Wszystko było fajnie do czasu kiedy Matii zapomniał drogi powrotnej. Nawet nie wzięłam ze sobą telefonu. Bo przecież, cytuję ,, Po co ci telefon w lesie? I tak nie będziesz miała zasięgu''.
Gdy krążyliśmy już trzecie kółko złapał mnie skurcz. Kamil wziął mnie na barana. Nie był zbyt zachwycony ale co miał zrobić? Zostawić mnie? A tylko by spróbował! Na całe szczęcie znalazł nas mój ojciec. Do dziś boję się z nim gdziekolwiek chodzić, a z telefonem się nie rozstaję. Mój tata się śmije, że to trauma z dzieciństwa.
Poszłam pod prysznic. Moja kompiel trwa około 45 minut. Następnie postanowiłam zjeść śniadanie. Zaparzyłam sobie kawę i zrobiłam kanapki. Po śniadaniu udałam się do garderoby. No tak. I ten sam wieczny probelm: Co na siebie założyć? Miałam bardzo dużo ubrań. Lubię modę. Uwielbiam sukienki, t- shirt- y, dresy. Po długim przeglądaniu moich ubrań zdecydowałam się na ten zestaw: http://allani.pl/zestaw/699368. Szybko się ubrałam. Na zegarku była 10.30. Do fundacji zawsze przyjeżdżałam na 11.00. Wzięłam swój aparat i postanowiłam, że dzis wyjadę wczśniej swoim samochodem http://www.ford.pl/Samochody_osobowe/NowyFordFocus?searchid=ppc-generic---og%c3%b3lne-google-[ladne-samochody]-exact.
Po pietnastu minutach byłam już na miejscu. Na początek postanowiłam zajrzeć do prezesa fundacji pana Wojtka.
- Dzień dobry - powitałam go z miłym uśmiechem.
- Witaj Aniu. Siadaj. - odpowiedział.
- Nie jestem trochę za wcześnie? - spytałam.
- Oczywiście że nie. Nawet lepiej, że już jesteś, bo mamy gości. Zrobisz im kilka zdjęć. - powiedział zadowolony pan Wojtek.
- No dobrze. A jak Dominika? - spytałam. Dominika była podopieczną fundacji. Ma nowotwór. Jest to miła 12 - latka. Nie poddaje się i walczy dalej. Często ją odwiedzam, ale ostatnio do niej nie zaglądałam. Rozglądałam sie za drugą pracą.
- Lepiej, mam nadzieję, że Bóg jej pomoże. - powiedział z nadzieją w głosie.
- To silna dziewczynka. Na pewno wyzdrowieje. - powiedziałam.
- Tak się cieszę, że nam pomagasz wspierasz. Gdybyś nie ty i twój tata to...
- Dobrze już wystarczy - przerwałam się roześmiałam. - Ma pan pozdorwienia od taty. Odwiedzi was w Sobotę.
- Aniu, bardzo ci dziękuję za wszystko co dla nas robisz. Nie tylko za wspieranie nas finansowo, ale i duchowo. Dzieciaki tak bardzo się cieszą kiedy cię widzą. Od razu powraca im radość na twarzy.
- Też bardzo się cieszę na ich widok. Uwielbiam dzieci. To może choćmy już do nich? - zapytałam na co pan prezes przytaknął.
Kiedy weszłam do sali, gdzie siedzieli już goście ujrzałam pięciu wysokich mężczyzn. Chyba byli siatkarzami. Zbytnio nie interesowałam się tym, ale Matii zadręczał mnie ogądaniem meczy w telewizji.
- Dzień dobry powiedziałam i przedstawiłam się uściskając każdemu dłoń. - Nazywam się Ania Wiśniewska i jestem fotografem fundacji.
Na krzesełkach po kolei siedzieli: Aleks Atanasijević, Konstantin Cupkowić, Wytze Koistra, Bartosz Kurek i Mariusz Wlazły. Podeszłam do pani Asi - opiekunki dzieciaków w fundacji, ktora trzymała 1,5 rocznego Krystianka. Bardzo lubiłam tego dzieciaka. Wzięłam go na ręce.
- Cześć mały. - kiedy to mówiłam dzieciak cały czas się uśmiechał. Dotykał moich włosów, buzi nosa. Po krótkiej rozmowie z nim oddałam go pani Joannie. Wyjęłam swój aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy skonczyłam podszedł do mnie Mariusz Wlazły i zapytał:
- Mogę zobaczyć zdjęcia?
- Jasne. - odpowiedziałam po czym podałam mu aparat.
- Są świetne. Przesłałabyś mi je na mojego maila?
- Tak tylko po co? - zapytałam.
- Sam uwielbiam robić zdjęcia, więc chciałbym je porównać z moimi - powiedział, ale ja do końca mu nie uwierzyłam. Zgodziłam się, po czym podał mi swój adres mailowy.
Po rozmowie z panem Mariuszem ten chłopak z loczkami - zapomiałam jak się nazywa zszedł z krzesła i kazał mi siadać . On poszedł po drugie krzesło. Siedziałam między nim a tym Cupko... Konstantinem sama nie wiem jak on już się nazywał. Cały czas czułam na sobie spojrzenie tego z loczkami. Musze powiedzieć, że to było trochę krępujące. Trochę porozmawiałam z Kurkiem - jego znałam z reklamy monte xd. Po chwili przybiegła do mnie Ola - 5 - letnia podopieczna fundacji.
- Aniaaaaa! - krzykneła radośnie i usiadła mi na kolanach.
- Cześć Olu - powiedziałam z uśmiechem.
- Pokażesz mi zdjęcia? - spytała robiąc przy tym minę ze Shreka.
- Jasne słońce.
Po oglądaniu zdjęć opowiadała mi o swoim braciszku, o tym, że niedawno dostała dużego misia.
- Kiedy przyjdziesz z Kamilem? - spytała na co wszyscy spojrzeli na siebie dwuznacznie.
- No masz, jak ładna to zajęta - skomentował Bartosz Kurek z uśmiechem.
- Słońce, Kamil przyjdzie w sobote - odpowiedziałam Oli.
- Aniu to Kamil to twój chłopak? - spytała pani Asia.
- Nie, przyjaciel. - odpowiedziałam rozbawiona. - A za komplement dziękuję - zwrociłam się do Kurka.
- Do usłóg - skwitował z uśmiechem.
- Aniuuu jaki ładny naszyjnik. Mogę przymierzyć?
- Jane - zdjęłam go ze zwojej szyi i zawiesiłam na szyi Oli. Naszyjnik był z zawieszką w kształcie aparatu.
- Jest śliczny - oczy dziewczynki świeciły się jak dwie monety. Już chciała go zdjąć kiedy ja jej to uniemożliwiłam.
- Nie oddawaj, to będzie taki prezent ode mnie - powiedziałam, po czym dziewczynka mocno mnie uścisnęła i pocałowała w policzek.
- Ej, bo mnie udusisz! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Mieszkasz w Bełchatowie? - zapytał chłopak z loczkami.
- Tak, od dwóch lat. - odpowiedziałam. Czułam się dziwnie.
- Masz wielkie serce - powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym ja sie zarumieniłam. Spojrzałam na niego i spuściłam głowę w duł.
- Śliczna jesteś jak się rumienisz wyszeptał - na co ja odpowiedziałam krótke - Dziękuję.
Przyszła pora na zaśpiewanie piosenki przez siatkarzy. Wstali wszyscy oprócz Bartka.
- A pan nie idzie? - spytałam rozbawiona śpiewaniem reszty chłopaków.
- No jestem taki stary? - spytał. - Mów mi Bartek.
- No ok. - Ania - po czym jeszcze raz uścisneliśmy sobie dłonie.
- Jak się nazywa ten chłopak z loczkami? - spytałam po cichu.
- A co nie przedstawił ci się? - spytał z uśmiechem Kurek.
- Przedstawił, ale nie pamiętam jego imienia. Chyba nie jest Polakiem.
- Aleks Atanasijević. - powiedział rozbawiony Aleks. - po czym ja poczułam jak się kompromituję.

4 komentarze:

  1. Ten chłopak to jest w końcu Kamil czy Matii bo już nie rozumiem. Ciekawe opowiadanie , mam nadzieję że będzię więcej takich postów :) Powodzenia w prowadzeniu bloga , bo widzę że dopiero startujesz :) Zapraszam do mnie i liczę na komentarz http://come-on-cocoa.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;D Czekam na kolejny ;D Co ile będziecie dodawać rozdziały ?
    W wolnym czasie zapraszam tutaj ---- > http://razemprzezzyciee.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadzimy dwa blogi, więc jest to duża odpowiedzialność. Postaram się dodawać posty dość często, czyli jak będę mogła to codziennie. Zajrzę z przyjemnością.;)

      Usuń
  3. Na pierwsze ma Kamil, a na drugie Mateusz;) Bardzo dziękuję.;)

    OdpowiedzUsuń