czwartek, 30 maja 2013

ROZDZIAŁ 34

PERSPEKTYWA BARTKA :
I znów wszytko się spiepszyło. Nie mogłem znieść jak inni się na jej widok ślinią. Może i trochę przesadzam. Nie wiedziałem, że ma mi za złe, że robię sobie z fankami zdjęcia. Taki mój zawód.
Poszedłem pływać. Chłopaki jak zwykle się wygłupiali. Nie ukrywam, że całkiem nieźle się bawiłem. Brakowało mi jej. Widziałem jak usiadła na ławeczce. No tak. Obiecałem jej, że popływam z nią. Trochę mi tak głupio po tym wszytkim do niej podchodzić. Chyba już jestem niepotrzebny. Widzę jak obok niej siada jakiś chłopak. Po kilku sekundach się zapoznają. Jestem wkurzony na maksa. Nie wiem, czy ona robi to celowo, żeby mnie wkurzyć, ale najwidoczniej to działa. Rozmawiają o czymś, a ona cały czas się uśmiecha. Nie wiem co mam myśleć o naszym związku... Widze jak często odwraca wzrok w moją stronę. Nieraz wychwytuję jej spojrzenia. Innym razem odwracam głowę.

PERSPEKTYWA ANKI:
Razem z Sebastianem podeszliśmy do basenu. Czułam się niepewnie. Ustał za mną i pokazywał mi co mam robić z rękoma, jak mam poruszać się w wodzie. W pewnym momęcie złapał mnie za biodra.
- To też jedna z technik pływania? - spytałam zdejmując jego ręce z moich bioder.
- Można tak powiedzieć. One też muszą się poruszać. Jak chcesz to ci mogę pokazać. - wyszczerzył się. Po chwili obok mnie zjawił się Kurek. Podszedł do nas i zepchnął Sebastiana do basenu. Ten z hukiem wpadł do wody. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać.
- Śmieszy cię to? - spytał wkurzony Bartek.
- Już nie. - odpowiedziałam po kilku sekundach śmiania się.
- Dlaczego to robisz?
- Co robię? To już nie mogę z nikim rozmawiać? - spytałam. Czułam, że ta rozmowa ponownie zakończy się kłótnią.
- On cię obmacywał! - krzyknłą patrząc mi prosto w oczy.
- Aha, czyli jak zobaczyłeś, że jakiś facet przystawia się do twojej dziewczyny to dopiero zareagowałeś? Wcześniej zostawiłeś mnie samą.
- Przecież to ty odeszłaś.
- Bo mnie wkurzyłeś. - powiedziałam. Po chwili poczułam jak spadam do wody. Ofiarą spadnięcia miałbyć Kurek, ale ten się przesunął w bok i tak wylądowałam w wodzie. Zaczłęłam panikować. Spadałam w dół. Po chwili poczułam, że jestem w czyiś ramionach. Po kilku mnutach byliśmy spowrotem na kafelkach.
- Nic ci nie jest? - spytał Bartek.
Zaczęłam się dusić. Z ledwością otworzyłam oczy. Poczułam Kurkowe usta na swoich wargach. Ten palant zaczął mi robić usta- usta. Szybko odzyskałam świadomość umysłu. Jak narazie słyszałam tylko pojedyncze szepty.
Po jakiś kilku minutach podniosłam się. Oczywiście po jakiejś dziesiątej minucie, bo przecież ze sto razy musiałam powtarzać, że nic mi nie jest.
- Bałem się o ciebie. - wyszeptał mój zbawiciel.
- Teraz to się o mnie bałeś? - spytałam.
W tym momęcie znów mnie pocałował. Oderwałam się od niego i chciałam coś powiedzieć ale on mnie uciszył kolejnym pocałunkiem.
- Przepraszma za wszystko. Po prostu nie chcę cię stracić...
- Bartek, powoli nasz związek staje sie jakiś chory...
- Wiem, ale to się zmieni.
Wróciliśmy do ośrodka. Tym razem już się pogodziliśmy.
Chłopaki nie mięli tu lekkiego życia. Po zjedzeniu posiłku od razu poszli na trening. A ja rozsiadłam się wygodnie w fotelu.
- Zbieraj dupę, Andrea ma coś do ogłoszenia. - do mojego pokoju wpadł Kłos.
Niechętnie, ale wstałam i poszłam za Michałem. Na sali oprócz siatkarzy widziałam fizjoterapeutów, oczywiście w tym Partycję, fotografow, dziennikarzy itp.
- Widze, że już wszyscy jesteście. Niedługo gramy mecze towarzyskie. Nie ukrywam, że będzie to dla nas sprawdzian co musimy jeszcze poprwić, na czym się skoncentrować...Chciałbym również wyprobować nowych zawodników. W tym celu powołałem jeszcze jednego siatkarza, ktory dołączy do nas jutro. Jest nim Łukasz Wiśniewski.
- O, a może to jakaś twoja rodzinka? - puknął mnie w ramię Igła.
- Niestety tak...
Łukasz to mój kuzyn. Od dziecka się nienawidzimy. Ja uważam go za chama, zbyt pewnego siebie egoistę, a on mnie za pępek świata, ktory musi mieć wszystko. Wiem o tym, bo raz wszytko sobie wygarnęliśmy. Od tamtego czasu go nienawidze.
- Mecz odbędzie się pojutrze w Milczu. Liczę na zaangarzowanie całego zespołu. Możecie iść - powiedział i wszyscy się rozeszli.
Razem z Bartkiem i Pitem poszliśmy do ich pokoju.
- Igła coś mówił, że Łukasz to twoja rodzina. To prawda? - spytał Bartek.
- Niestety tak. - odparłam jak zwykle entuzjastycznie słysząc o moim ukochanym kuzynie.
- A za co ty tak go nie lubisz? - spytał Pit.
- Za to, że się urodził. - wymamrotałam pod nosem, ale Nowakowski to usłyszał.
- Mama to mi zawsze powtarzała, że do ludzi trzeba mnieć szacunek i nie życzyć im najgorszego. - powiedział urażony.
- Właśnie Pit.. Do ludzi. - powiedziałam a Bartek zaczął się śmiać.
- Jak ta rodzina z tobą wytrzymuje? - zapytał Kurek.
- Ej, teraz to i twoja rodzina. - pocałowałam go w usta.
- A właśnie zapomniałem ci powiedzieć. Jutro odwiedzą mnie moi rodzice z bratem. Chciałbym, żebyś ich poznała.
- Jasne, a o ktorej bedą?
- O 9.00. Wiem, że wcześnie, ale...
- Mi pasuje.
Pogadaliśmy chwilę i poszłam do swojego pokoju. Wziełam prysznic i zasnęłam.
***********************************************************************
Już jutro zaczyna się Liga Światowa<3 A 7 czerwca pierwszy mecz Polaków z Brazylią :D Wybieracie się na jakiś mecz, czy tylko przed telewizory? ;)

poniedziałek, 27 maja 2013

ROZDZIAŁ 33

- Jasne, ale chyba tym naszym gadaniem obudzimy Łukasza. - wyszeptałam.
- Nawet jakby tu przebiegło stado dzików to on nadal by spał. - roześmiał się.
- No to w takim razie mów. Ale ostrzegam, że nie jestem dobrym psychologiem. - roześmiałam się.
- Myślisz, że jestem dobrym ojcem? - spytał nagle. Chyba już wiem do czego będzie zmierzała nasza rozmowa...
- Igła... Co to wogóle za pytanie? - próbowałam się roześmiać, ale zbytnio mi to nie wyszło.
- Ale powiedz tak szczerze... Prawie wcale nie ma mnie w domu. Nie mam na nic czasu. Może powinienem skończyć karierę?
- Krzysiek, masz taki, a nie inny zawód. O ile wiem kochającą cię rodzinę. Cóż chcieć więcej? Może i więcej czasu spędzasz poza domem, ale oni to rozumieją. A wiesz co by się działo gdybyś skończył z karierą siatkarską? - roześmiałam się. - To te wszystkie małolaty jeździłyby do ciebie pod dom i namawiały do zmiany decyzji.
- Coś w tym jest. - usłyszałam znów rozbawionego Igłę.
- Ignaczak, tylko mi tu w żadną depresję nie popadaj. Ja wiem, że kryzys wieku śrdeniego nadchodzi, ale... - nie zdążyłam dokończyć, bo oberwałam poduszką w głowę.
- Sugierujesz, że się starzeję?
- Ignaczak, tu już nie ma co sugierować. - powiedziałam dość poważnie odrzucając poduszkę.
- Ałaa! - krzyknął Łukasz.
- Ups... - roześmiałam się. - Igła idźmy już spać. - powiedziałam i przykryłam się kołdrą.
Wstałam o 7.00 i poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/789381 . Moi współlokatorzy byli już na porannym bieganiu. Zjadłam śniadanie i skierowałam się na halę. Było tam już kilka osób, w tym Bartman, który złapał małą kontuzję. Zaczęłam robić zdjęcia, do czasu gdy nie zagadał do mnie Zibi.
- Jetseś z nim szczęśliwa?
- Z Bartkiem? - spytałam zaskoczona.
- No.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Tak chciałem wiedzieć. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. - w tym momęcie mnie przytulił. Akurat, wtedy gdy wchodziła część siatkarzy - w tym Bartek.
- Nie przeszkadzam? - spytał mój chłopak.
- Nie. - pocałowałam go w usta. Widziałam w jego oczach pewną zazdrość.
Bartek poszedł ćwiczyć, a ja przeglądałam zdjęcia. Znów obok mnie pojawił się Zibi.
- Zbyszek ja naprawdę jest... - nie zdążyłam dokończyć bo Bartman mi przerwał.
- Przepraszam. - powiedział ze skruchą patrząc mi prosto w oczy.
- Ale za co? - zaśmiałam się.
- Nie powinienem wpieprzać się do twojego życia.
- Ja naprawdę sobie poradzę. Nie musisz się tak o mnie martwić. - złapałam go za ramię.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi? - spytał niepewnie, tak jakby miał mi coś ważnego do powiedzenia.
- No raczej tak. Zibi lepiej mów o co chodzi.
- Muszę iść ćwiczyć. - odparł szybko i wstał z krzesła.
Gdy skończył się trening wróciłam do pokoju. Chłopaki postanowili jechać na basen. Ja wolałam się nie błaźnić. Wstyd się przyznać, ale nie umiałam pływać. Po chwili do mojego pokoju wpadł Dziku.
- Zbieraj się, jedziesz z nami. - usiadł obok mnie.
- Nie chce mi się. - odpowiedziałam zabierając miśkowi pilot.
- Ale to polecenie. - odparł z dumą.
- Od?
- Anastaziego. - uśmiechnął się.
- Uważaj bo ci uwierzę. - zaśmiałam się ironicznie.
- Nie to nie. Przekaże Andrei. - chciał już wyjść, ale w końcu się zgodziłam.
Poszłam do łazienki założyć strój kąpielowy pod ubranie: http://www.intymna.pl/s39842,produkt#utm_source=www.ceneo.pl&utm_medium=Ceneo&utm_campaign=Ceneo . Po chwili razem z Kubiakiem zeszliśmy na dół. Sama nie wiem dlaczego się zgodziłam.
- O nie wiedziałem, że jedziesz z nami. - Bartek, gdy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł.
- Jak to? To Andre.... Kubiak! zabiję cię! - nawrzeszczałam na uciekającego Miśka.
- O widze, że z nami jedziesz. - zagadnął Andrea po Angielsku.
- Nie, to ja może wrócę do pokoju... Tylko przeskadzać będę. - chciałam już iść, ale Bartek mnie zatrzymał.
- Nie będziesz przeskadzać. Okay. Zbieramy się. - powiedział, a ja posłałam Bartkowi spojrzenie typu ,,Milcz...!''
Po 30 minutach byliśmy na miejscu ujrzałam wielki basen. Byłam przerażona. Jedynym ratunkiem było siedzenie w jakuzi. Moje przerażenie dostrzegł Bartek.
- Mów co się dzieje.
- Nie umiem pływać. - spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął.
- Jeszcze tak przerażonej, to ja ciebie nie widziałem. - zaśmiał sie, a ja chciałam go minąć, lecz w ostatniej chwili przyciągnął mnie do siebie. - Nie gniewaj się. - pocałował mnie w czoło. - Popływam z tobą. Nic ci nie będzie. Obiecuję.
Czułam się trochę pewniej. Weszliśmy do środka. Chłopaki od razu pognali się przebrać. Ja zdjęłam ubrania i po paru minutach dołączyłam do Bartka.
- Nie miałaś innego stroju kąpielowego? - spytał z zarzutem.
- Czyli jakiego? - spytałam wkurzona. - No przepraszam bardzo, ale chyba nie będziesz decydował co na siebie mam założyć. - powiedziałam jeszcze bardziej podirytowana.
- Nie widzisz jak oni się na ciebie gapią? - pokazał jakąś grupkę chłopaków.
- I co z tego? A jak po meczy tysiąc fanek robi sobie z tobą zdjęcia obmacując cię to ja jakoś ci tego nie wypominam. - powiedziałam i odeszłam.
Chyba coś jeszcze do mnie mówił, ale ja go nie słuchałam. To prawda. Ciągle się na mnie patrzyli, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Postanowiłam usiąść na jednej z ławeczek obok basenu żeby wszystko przemysleć. Widziałam jak wszycy się świetnie bawią. Już nawet Bartek dawno pływał w wodzie. A obiecał, że będzie się mną opiekował. Pfff... Mężczyźni...
Po chwili obok mnie usiadł jakiś chłopak. Wysoki brunet o zielonych oczach. Tak. To był jeden z tych chłopaków, którzy się na mnie cały czas gapili.
- Nie pływasz? - spytał.
- A widzisz, żebym, pływała? - spytałam ironicznie.
- No tak przepraszam. - lekko się uśmiechnął.
- To ja przepraszam. Anka jestem. - podałam mu rękę.
- Seba. - odwzajemnił gest.
Nie ukrywam, że w tym momęcie robię na złość Bartkowi. Widze jak ten chłopak się do mnie ślini. Rozmawiając z nim o naszych zainteresowaniach spoglądam co i nieraz na Bartka. Widze jego wkurzoną twarz.
- Może popływamy wspólnie? - spytał łapiąc mnie za rękę.
- To chyba nie najlpeszy pomysł. - lekko się odsunęłam. - Nie umiem pływać. - zaśmiałam się.
- To ja cię nauczę. - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
*****************************************************************
Chyba nie spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? :D Komentujcie, bo to motywuje;) W Sobotę gra Vive Targi Kielce ;) Będziecie kibicować?

sobota, 25 maja 2013

ROZDZIAŁ 32

- Mamo?! To ty? Dlaczego uciekasz? - zaczęłam krzyczeć, kiedy kobieta zaczęła uciekać. Przez chwilę biegłam za nią, ale potem wsiadła do taksówki i odjechała.
Jak to możliwe? Przecież ona zmarła dwa lata temu... Ale to musiałabyć ona. Nikt inny. Dlaczego uciekała? Próbowała mnie odnaleźć? Postanowiłam zadzwonić do taty.
- No cześć córeczko. Dawno się nie odzywałaś. Co tam u cieb...? - spytał.
- Czy to możliwe, że mama żyje? - przerwałam jego wypowiedź.
- Myślałem, że już pogodziłaś się z jej śmierią. Kochanie... To było dwa lata temu. Przecież wiesz, że zginęła w wypadku. Mi też trudno jest się z tym pogodzić.
- Ale ja ją widziałam! Przecież sobie tego nie uroiłam...
- Może to jakaś kobieta bardzo podobna do niej? Kochanie pogódź sie z tym, że matka nie żyje i już nigdy nie pojawi się w naszy m życiu.
- Może masz rację.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozłączyłam. Miał racje... Już nigdy nie pojawi się w naszym życiu. Niewiem dlaczego, ale zaczęłam płakać. Mieć znowu przy sobie mamę... Nie, przestań. Przecież to nierealne.
Gdy dotarłam do ośrodka cała zapłakana od razu weszłam do swojego pokoju. Siedzili już tam Igła i Łukasz.
- Co się stało? Bartek coś ci zrobił? A ostrzegałem go! - Igła wstał z łóżka i chciał już do niego iść.
- Igła... Siadaj. - ochrzanił go Łukasz. - Powiesz nam co sie stało?
- Czy to możliwe, że człowiek, który zmarł dwa lata temu nadal żyje? - spytałam, a Igła, który właśnie pił wodę zakrztusił się.
Opowiedziałam całą sytuację. Oczywiście nie obyło się bez płaczu.
- Ale może to jakaś kobieta bardzo podobna do twojej matki? - lekko sugerował Igła.
- To dlaczego uciekała?
- Powinnaś porozmawiać ze swoim ojcem. - powiedział Żygadło.
- Już to zrobiłam. Mówił, że nie żyje.
- Daj sobie czas. Może ta twoja ,,niby mama" znów się odezwie. - powiedział Ignaczak.
- Zbierać się na obiad. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Bartek, gdy wbiegł do naszego pokoju. - Płakałaś? - wstał i przytulił mnie.
- Bartek, potem ci opowiem, narazie nie mam na to siły. - powiedziałam a on przytaknął.
Zeszliśmy na dół na obiad. Pewnie wyglądałam jak śmierć, bo każdy kto przechodził się na mnie dziwnie gapił. Po drodze spotkaliśmy Wojtka.
- No gratulacje. - przytulił mnie oraz uścisnął dłoń Bartka. - Coś się stało?
- Nic. - uśmiechnęłam się lekko, a Bartek objął mnie ramieniem.
Po posiłku wróciliśmy do pokoju.
- Zbieraj się, jedziemy. - wpadł do mojego pokoju Bartek.
- Bartuś, przepraszam, ale nie mam ochoty. - powiedziałam cały czas patrząc się w telewizor.
- No właśnie. Pojedziemy, rozerwiemy się.
- Nie mam ochoty na imprezy.
- Ale nie idziemy na imprezę. No zgódź się... Bo będę musiał użyć siły. - uśmiechnął się i zaczął się do mnie zbliżać.
- No dobra. - uniosłam ręcę w celu poddania się. To powiedz gdzie jedziemy, to przynajmniej się przebiorę.
- Dowiesz się na miejscu.
Poszłam do łazienki się przebrać: http://allani.pl/zestaw/789370 . Spojrzałam w lustro. Rzeczywiście, nie wyglądałam najlepiej. Przemyłam twarz wodą i lekko się umalowałam. Wyszłam gotowa z łazienki. Bartek chwycił mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Na dworze czekało piękne czarne BMW. Wsiadliśmy i zaczęliśmy jechać. Po drodze opowiedziałam mu co dakładnie się wydarzyło. Nic nie powiedział tylko złapał mnie mocno za rękę.
Minęło kilkanaście minut, a końca drogi nie widać.
- Bartek, długo jeszcze? - zaczęłam marudzić. Nigdy nie lubiłam długich jazd. A samochodem to już wogóle.
- Kawałek.
Po dziesięciu minutach.
- Bartek dłu... - zaczęłam ale on mi przerwał.
- Niedługo. - uśmiechnął się.
Po krótce byliśmy na miejscu.
-To tutaj? - Zaczęłam się śmiać.
- Nie podoba ci się? - zrobił zmieszaną minę.
- Podoba, ale nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk. - zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręcę.
- Bartuś jak ty tak codziennie będziesz mnie na rękach nosił, to nie będziesz miał już siły grać.
- Chyba masz rację. - roześmiał się, a ja dałam mu sójkę w bok.
- To było chamskie. - roześmiałam się. - I gdzie ten Bartuś - romantyk? - spytałam, a on ze śmiechem pokręcił z niedowierzaniem głową
Po kilku metrach siedzeliśmy na wielkej polanie. Wokoło było mnóstwo kwiatów. Na środku był rozłożony duży koc, a na nim stał koszyk i leżał bukiet kwiatów.
- To dla ciebie. - podniósł je i mi je wręczył.
- A jaka to okazja? - spytałam całując go w policzek.
- Za to, że jesteś. - objął mnie w pasie.
- Bartek... Jakby na tej łące mało kwiatów było... - wywróciłam oczami i razem się roześmialiśmy.
- Czy ty byłaś choć raz w życiu kiedyś poważna? - spytał ze śmiechem.
- Przepraszam. - teraz to ja się zmieszałam.
- Za co? I właśnie za to cię kocham. - powiedział i czule pocałował w usta.
- I pomysleć, że miesiąc temu na okrągło się kłócilismy. - pokręciłam głową.
- Zamknij oczy. - powiedział.
- Taaaaak. Ja zamknę oczy, a ty przywiążesz mnie do drzewa i zostawisz wilkom na pożarcie. - roześmiałam się.
- Głupol. - roześmiał się.
W końcu wykonałam jego proźbę. Poczułam coś zimnego na mojej szyi, a następnie ciepły pocałunek.
- Otwórz. - powiedział, a ja szybko wykonałam polecenie.
Na swoim dekoldzie ujrzałam naszyjnik z małymi literkami : ,, Kocham cię ~ Bartek''.
- Dziękuje, ale nie musiałeś. - przytuliłam się do niego.
- Lubię kiedy się uśmiechasz. - powiedział a ja się zaczerwieniłam. On to zauważył i zaczął się ze mnie nabijać.
- Kurek no! - krzyknęłam i się odwróciłam.
- Kocham cię... Denerwować. - dokonczył i przytulił mnie ponownie.
- Grabisz sobie. - roześmiałam się.
Usiedliśmy na kocyku i zaczęliśmy zajadać sie truskawkami w czekoladzie. Przyznam, że nie żałuję, że tutaj przyjechałam.
- Chciałabyś mieć kiedyś dzieci? - spytał. Nigdy nie lubiłam takich tematów. Ale miał prawo pytać. Przecież jesteśmy ze sobą.
- Z tobą? - roześmiałam się.
- No a z kim?! - zbulwersował się i od razu się roześmiał.
- Niewiem, nie myślałam nad tym. - A ty?
- Kiedyś... - powiedział niepewnie. - Ale dziewczynkę. - uśmiechnął się.
- Ej no. Ja to tam zawsze o synku marzyłam. - Nie chciałbyś, żeby poszedł w twoje ślady?
- Ale dziewczynka byłaby taka piękna jak mamusia. - roześmiał się.
- Ale słodzisz. - pokręciłam głową, a następnie się roześmiałam. - Chłopiec, dziewczynka. I tak bym je kochała bo byłyby moje. - powiedziałam.
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - podszedł do mnie i mnie objął.
- Ani ja bez ciebie. - powiedziałam a on się uśmiechnął.
- Czyli jednak mnie trochę kochasz? - spytał.
- Troszkę. Tak tyci tyci. - powiedziałam a on zaczął mnie łaskotać.
Po około godzinie wróciliśmy do ośrodka. Byłam strasznie zmęczona. Wykompałam się i położyłam się spać. Chłopaki już dawno spali. Chociaż tak mi się wydawało. Po chwili usłyszałam czyiś głos.
- Możemy pogadać? - spytał Igła.
**********************************************************************
1-3 ;c Eh... Dobrze, że to tylko mecz towarzyski ;) Borusia ;/ Trudno... Gratulacje dla Bayernu;)

czwartek, 23 maja 2013

ROZDZIAŁ 31

Przede mną w drzwiach stał Kurek. Gdy go zobaczyłam, łzy zaczęły spływać mi po policzku jeszcze bardziej. Nic nie mówił, tylko patrzył na mnie wzrokiem: ,,Przepraszam po raz kolejny".
- Jeszcze masz coś do powiedzenia? - spytałam ocierając łzy. - No dawaj. - krzyknęłam. Dalej milczał. - Wyjdź stąd!
- Nie. - odpowiedział.
- W takim razie ja stąd wyjdę. - odepchnęłam go i poszłam przed siebie.
Było ciemno i padał deszcze. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Chciałam odejść jak najdalej od wszystkich problemów. Nagle obok mnie pojawiła się jakaś postać. Tak. To poraz kolejny był Kurek.
- Przeziębisz się. - dogonił mnie i okrył swoją bluzą.
- Jeszcze nie masz mnie dość? A tak wogóle to od kiedy ty się tak o mnie martwisz? - spytałam zirytowana.
- Od kiedy przeze mnie płaczesz. - powiedział i zatrzymał mnie. Stanął przede mną. - Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że jesteś dla mnie kimś ważnym?
I co teraz? Znów nie wiesz co masz powiedzieć. Może zaryzykować? Nie wiesz czy to uczucie nie przeminie... Jedyne co czujesz to strach i samotność.
- Myślisz, że dla mnie nie jesteś? - spytałam. - Nie wiem, czy będę potrafiła ci zaufać. - w tym momęcie ujął mnie za dłoń.
- Wiem, że dużo w życiu przeżyłaś i że to cię czegoś nauczyło, ale może sprubujemy? Jeśli nie wyjdzie to trudno. - słyszałam smutek w jego głosie. - Ja też kiedyś zostałem oszukany. Też tak jak ty zwątpiłem w miłość.
- Nie wiedziałam. - ścisnęłam jego dłoń.
- Byłem z nią trzy lata. Bardzo byłem w niej zakochany. Wydawało mi się, że jej na mnie zależy. Wyjechaliśmy do Paryża na wakacje. Raz poszliśmy do klubu. Może i alkochol też zawinił, ale przespała się z innym.
- Jeśli to dla ciebie trudne nie musimy o tym rozmawiać. - powiedziałam.
- Czasem lepiej się komuś wyżalić.
- To może spróbujemy? - spytałam niepewnie.
- Naprawdę? - spytał zaskoczony.
- No chyba, że się rozmyśliłeś. - zaśmiałam się
Poczułam jego usta na swoich wargach. Pochłonęliśmy się w pocałunku. Wziął mnie na ręce i zaniósł do ośrodka. Wróciliśmy cali mokrzy, ale szczęśliwi.
- No już mięliśmy was szukać. - usłyszeliśmy, wchodząc do mojego pokoju głos Ziomka.
- A co wy tacy radośni młodzieży? - zaśmiał się Igła.
Ja tylko się uśmiechnęłam i weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic. Nie wzięłam ze sobą ubrań, więc owinięta w ręcznik wyszłam do pokoju. Zastałam tam tylko Bartka.
- A gdzie moi lokatorzy? - spytałam speszona.
- Poszli do Jarskiego. A może to i lepiej? - zaśmiał się i do mnie podszedł. Zaczął całować mnie po szyi.
- Bartuś, puszczaj. - probowałam mu się wyrwać. - Muszę się ubrać.
- Nie musisz. - uśmiechnął się łobuzersko, a ja spojrzałam na niego wzrokiem ,,Chyba jednak muszę''. - To znaczy ładnemu we wszytkim pięknie. - zaśmiał się, a ja walnęłam go z łokcia w brzuch.
Wzięłam z szafy pidżamę i z powrotem do łazienki. Gdy się ubrałam: http://www.intymna.pl/p1381,108,1,38624,,salsa-pizama-a2920,SID=9e17dacc53274e474bc642ae687b9fbc wyszłam z łazienki. Znów spotkałam Bartka.
- A ty nie idzesz do siebie? - spytałam kładąc się obok niego.
- A nie mogę spać tutaj? - spytał robiąc ,,słodką minę".
- Oj Kurek , Kurek. Na mnie to nie działa. - zaśmiałam się.
- A to? - spytał i zaczął mnie łaskotać.
- Kurek palancie. - zaczęłam się głośno śmiać.
Po kilku minutach ,, tortur" w końcu mnie zostawił.
- Idź spać. Jestem zmęczona. - zapchnęłam go z łóżka.
- No okay. Ale jutro śpisz ze mną. - ucałował mnie w policzek i wyszedł do siebie.
Po kilku minutach przyszli moi współlokatorzy.
- No to opowiadaj. - ułożył się wygonie na łóżku Igła.
- No jak się już pewnie domyślacie, jesteśmy z Bartkiem parą.
- W końcu. Ile można się poznawać. - roześmiał się Ziomek.
- Jak ci coś zrobi to bedzie miał doczynienia ze mną. - zagroził palcem Ignaczak.
- Igła... - roześmiałam się.
- No co? Ja traktuję cię jak młodszą siostrę. - podszedł i mnie przytulił Ignaczak.
- Igła... Tak się jakoś dziwnie zrobiło. - roześmiałam się na co on przytaknął.
- No dobra familio, pora spać. - powiedział Łukasz gasząc światło.
Po paru minutach zasnęłam.
Minęło kilka dni. Przez ten czas nic szczególnego się nie wydarzyło. Praca, jedzenie, spanie itp. Z Bartkiem układało mi się jak najlepiej. Chłopaki coraz więcej czasu spędzali na treningach, a ja miałam dużo wolnego czasu. W końcu zobaczyłam Kamila. Mówił coś, że ma dziewczynę. Cieszę się, że kogoś w końcu sobie znalazł. Na pewno chętnie ją poznam. Wstałam rano i poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/770032 . Moi lokatorzy byli na treningu. Trener dał mi dziś wolne, ponieważ chłopaki mięli trenować na siłowni. Postanowiłam przejść się na zakupy.
Z racji tego, że niedaleko Spały jest jakiś butik, postanowiłam się przejść. Wyszłam z ośrodka i skierowałam się w tamtą stronę. W butiku kupiłam dwa t- shirty i spodenki. Po drodze, gdy wracałam do aktualnego miejsca zamieszkania, poczułam, że ktoś za mną cały czas chodzi, a dokładnie jakaś kobieta. Gdy się odwracałam, ona udawała, że szuka czegoś w torebce. Nie była to jakaś kobieta w podeszłym wieku. Wyglądała mi tak na około 40 lat. Była to szczupła blondynka. Zaczęłam się bać. Może to jakaś desperatka? Przyśpieszyłam kroku i ruszyłam dalej. Po kilkunastu metrach kobieta wciąż podążała za mną. Naprawdę byłam przerażona. Szłam obok jakiegoś budynku. Minęłam go i postanowiłam zobaczyć kim jest nieznajoma. Weszłam za zakręt i chwilę poczekałam. Ten pomysł okazał się być dobrym, bo kobieta na mnie wpadła.
Ta osoba wydaje się być znajoma. Twarz ma przysłoniętą chustą. Nie bardzo widzę jej rysy twarzy, ale kojarzę tą kobietę. Czuję się dziwnie bezpieczna, a nie powinno tak być. Po chwili uświadamiam sobie kto to może być. Ale jak? Przecież sobie tego nie uroiłam.
*********************************************************************
Wiem, że krótki, ale następny bedzie dłuższy:D Tak się nie mogę doczekac meczu Polska - Serbia :3 Co prawda Aleks nie będzie grał... :) Jaki wynik obstawiacie?

poniedziałek, 20 maja 2013

ROZDZIAŁ 30

No tak... Na kogo nie innego jak nie na Kurka? Jak ja mu po tym wszystkim w oczy spojrzę. Nie mogłam dać po sobie poznać, że nie uśmiecha mi się z nim śpiewać.
- Możesz przynajmniej udawać że się cieszysz, że akurat ze mną będziesz śpiewał. - podeszłam i klepnęłam Kurka w ramię.
- Ja to się akurat bardzo cieszę. - objął mnie w pasie. Byłam trochę skrępowana. Ja rozumiem, że może on się naprawdę cieszy, ale niech hamuje te emocje.
- Zaraz wracam. - wyślizgnęłam mu się z objęć.
Chyba faktycznie wykrzyczałam, że kocham Bartka, bo on od tamtego czasu dziwnie się zachowywał.
Podeszłam do Igły aby się dowiedzieć jaką piosenkę przyszło nam śpiewać. Nie ukrywam, że lubię śpiewać. Mam nadzieję, że nieokaleczę innym słuchu.
Dowiedziałam się że będzie to piosenka dobrze mi z Bartkiem znana: Maleo Reggae Rockers - Alibi. No w końcu przy tej piosence zdarzyło nam się kiedyś zatańczyć. Niestety piłkarze nie chcieli brać udziału w zabawie.
Inne składy wyglądały tak:
Patrycja i Dzik - Enej - Lili
Bartman i Winiar - Limfao - sexy and i know it
Pit i Żygadło - Focus - Elo
Rucek i Karol - Loka - prawdziwe powietrze
Zati i Wrona - Gangnam style ( uważam, że to będzie hit w ich wykonaniu)
Konkurs się zaczął. Najpierw zaśpiewali Zati i Wrona. Igła mało co ze śmiechu nie spadł z krzesła podczas ich występu.
- No słuchajcie. Nie wątpliwie wasza wersja jest przebojam 2013 roku. Myślę, że taki Justin Bieber to powinien was po nogach całować. - wypowiedział się Igła.
- Ja to uważam, że gdyby słyszał wasz występ Andrzej Wajda, napisałby niezły thriller. - powiedział Możdżon.
- Wystąp na poziomie. - nie przeciągał Guma.
Kolejny duet: Pit i Żygadło. Na początku swojego występu Pit nie mógł wydusić ani słowa, jak on to określił ,,ja to nigdy nie radziłem sobie z tremą, raz to pamiętam jak moja mamusia przed występem pt. Czerwony kapturek" - oczywiście grałem tam wilka, parzyła mi ziółka na uspokojenie.
Po długim oczekiwaniu w końcu się zaprezentowali.
- Ten występ wzbudził nie lada emocje. No i oczywiście Polski Sylwester Stalone. - zaśmiał się Igła. - A u Pita... Chyba najlepszą częścią występu u ciebie było, gdy śpiewałeś ,,Elo". - powiedział i wszyscy zaczęli się nabijać.
Kolejny duet: Patrycja i dziku z hitem: Lili.
- Ja to uważam, że było dobrze. - jak zwykle urzekająca ocena Gumy.
- Ja to nawet w jakimś momęcie czułem grozę. - powiedział filozoficznie Marcin.
Kolejny duet: Bartman i Winiar - Limfao - sexy and i know it.
- No ja to się zastanawiam, czy ty Zibi nie jesteś członkiem zespołu Limfao. - powiedział Igła.
- Nie stety nie jestem. - zaśmiał się.
- A niech żałują. A taka kariera by cię czekała... Nie przedłużajmy, poprosimy kolejny duet. - powiedział Możdżon.
Rucek i Karol - Loka - prawdziwe powietrze.
- Ja to w tej piosence wyobraziłem siebie jakbym robił pranie w nowym proszku ,,Vizir". - filozofował Marcin.
- Mi to się nawet podobało. - wypowiedział Paweł.
W końcu nadszedł czas na nasz występ. Nawet trochę ze sobą z Bartkiem tanczyliśmy. Czułam się tak jakbym już od dawna śpiewała z nim ten utwór.
- Łezka w oku się kręci. - otarł ją teatralnie Igła.
- Powinni się od was uczyć najlepsi. - pokiwał głową Marcin.
- A taka kariera by was czekała. - rozgadał się Guma.
- Prosimy państwa o chwilę cierpliwości. Juri musi podjąć decyzję. - powiedział Igła i z pozostałą dwójką wyszli na korytarz.
Po paru minutach wrócili.
- Egh. - chrząknął Igła. - Mam jakże ten zaszczyt przedstawić wyniki. Jako, że jestem przedstawicielem Juri to właśnie mnie... - zaczął, ale Marcin mu przerwał.
- Mniał wyniki przedstawić Guma, ale że Ignaczak się wepchął. - zaśmiał się Możdżon. Igła skasował Marcina wzrokiem.
- Przepraszam państwa, po porstu inni się nie mogą pogodzić z tym, że wyniki zawsze ogłasza najzdolniejszy, najpiękniejszy itp. - Poproszę o werble. - powiedział i z głośników usłyszeliśmy stukot. - Trzecie miejsce: Bartman i Winiar. - gratulacje.
Zaczęliśmy bić brava. W nagrodzie dostali koszulki z napisem ,, A teraz idziemy na jednego..."
- Proszę państwa. Te brava to naprawdę dla mnie? - znów otarł łezkę Ignaczak. - Emocje jak widać są nie do ukrycia.
Ten Ignaczak to rozjebał system. Wszyscy o mało co nie poprzewracali się ze śmiechu.
- Drugie miejsce: Partycja i Dziku! - Gratulacje.
Oni w nagrodę dostali koszulkę z napisem: ,,Nie ma cwaniaka na thebeściaka"
- Na pewno wygramy . - zaśmiałam się na żarty do stojącego obok mnie Kurka.
- A dlaczego w to wątpisz? - spytał ze śmiechem.
- Proszę państwa. Pierwsze miejsce: Aniaaaa i Bartek.
Gdy to usłyszałam najpierw się skrzywiłam a następnie wybuchnęłam śmiechem. Bartek zrobił to samo. Podeszliśmy odebrać nagrodę. Były to koszulki z napisem: ,,We are the champions kurwa mać". Potem zaczęła lecieć z głośników piosenka ,, We are teh champions".
- Hahaah. Te koszulki to jak nic pomysł Igły. - puknął mnie w ramię Bartek.
Najpierw wszyscy usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy pić drinki. Do tańca wyrwał mnie Wojtek. Po jednej przetańczonej piosence zaczęliśmy tańczyć kolejną. Kiedy usłyszałam wolną muzykę, chciałam wrócić do stolika. Niestety Szczęsny mi to uniemożliwił trzymając mnie mocno w pasie.
- Nie mów, że nie lubisz tańczyć. - zaśmiał się.
- Wolne piosenki to raczej nie moje klimaty. - zaśmiałam się.
- No ja wiem, że wolałabyś być teraz w ramionach kogoś innego, ale... - przerwałam mu.
- Czyli?
- Nie ważne. - powiedział i się uśmiechnął.
- Ważne. - podniosłam głos.
- Na przykład Roberta. - uśmiechnął się, a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- I tak ci nie wierzę. - spojrzałam na niego i zaczęliśmy tańczyć.
Trzymał mnie mocno. Widać było, że boi się, że mu ucieknę. Nie chciałam utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego jak wcześniej. Spuściłam głowę w dół. Kiedy piosenka powoli dobiegała końca zaczęłam unosić głowę do góry. Jego twarz była niebezpiecznie blizko. Zbyt niebezpiecznie. Nie... Nie pragnęłam pocałunku, ale widocznie on pragnął bo zaczął mnie całować. Niewiem, dlaczego od razu go nie odepchnęłam. Może dlatego, że byłam już trochę pijana. Nagle ktoś przerwał nam nasz pocałunek. To był Bartek. Podszedł do nas i odepchnął Wojtka ode mnie waląc go w twarz.
- Pogięło cię? - spytałam klęcząc obok leżącego na podłodze Wojtka.
- Co, on całuje lepiej? Jemu się nie opierałaś. - powiedział wkurzony.
- O co ci Bartek chodzi?
- O to, że najpierw robisz facetowi nadzieję, a potem zachowujesz się jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Zachowujesz się jak... - powiedział a ja nie dałam mu dokończyć, tylko walnęłam go mocno w twarz, a następnie uciekłam.
PERSPEKTYWA KURKA:
Wszystko było idealnie. Zaśpiewaliśmy piosenkę, wygraliśmy, nawet zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Oczywiście do momentu kiedy mi nie odbiło. Wkurzał mnie ten cały Szczęsny. Nikt z siatkarzy go nie lubił. Z resztą nie tylko jego. Nie mogłem się opanować, kiedy zaczął ją całować. Wiem, że głupio zrobiłem.
- No Kurek. Ty się trochę hamuj. Wiemy, że podoba ci się Anka, ale nie możesz tak reagować. - uspokajał mnie Winiar.
- Ale on ją całował. - tłumaczyłem mu. Oczywiście po tej akcji wszyscy się rozeszli. Zostaliśmy tylko: Ja, Patrycja, Winiar i Igła.
- Ja to już do ciebie nie mam siły. - uniósł ręce w góre Michał w celu poddania się. - Patrycja, a ty jak uważasz?
- Ja to akurat nie powinnam wypowiadać się na temat Anki... - zawachała się.
- Ale dlaczego? - dopytywał Winiar.
- Nie zabardzo za soba przepadamy. Ale gdybym miała coś ci doradzić Bartek... To nie możesz się tak zachowywać.
- Ma rację. - pokiwał głową Igła.
Pogadaliśmy jeszcze chcwilę, a następnie ja wróciłem do swojego pokoju.
PERSPEKTYWA ANKI:
Położyłam się na łóżku i zaczęły mi po policzkach lecieć łzy. Czułam do siebie obrzydzenie. Może miał rację? Wiem jedno, muszę to zmienić. Mogłam odepchnąć od siebie Wojtka. Co mu wogóle strzeliło do głowy? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Z nikim nie chciałam rozmawiać. Pukanie nie ustępywało.
- Kur*a! - krzyknęłam zapałakana podchodząc do drzwi. Zdecydowałam się otworzyć.
***********************************************************************
Już wkrótce rozwiąże się sprawa z Patrycją. Jak myślicie dleczego ona tak nie lubi Anki? Ktoś to wogóle jeszcze czyta? :D Jak tak to piszcie pod postem;]

piątek, 17 maja 2013

ROZDZIAŁ 29

Pit? Powiedz, że ty tylko przedawkowałeś marsjanki i że to nieprawda.- złapałam się za głowę.
- Moja mama to zawsze mówi, że marsjanki trzeba jeść z umiarem... - skarcił mnie wzrokiem.
- Pit, chamuj emocje. - poklepał go po ramieniu Igła.
- Ignaczak, to wszystko twoja wina. Co ci wogóle przyszło do tego twojego łba? - spytałam wkyrzona i zrezygnowana.
- Wiesz, że nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Jaki wstyd. Co on sobie teraz o mnie pomyśli...
- Może nie bedzie tak źle. Po prostu mu wytłumacz, że byłaś pijana i to wszystko nie prawda. - mówił czytając książkę Łukasz. Wszyscy się na niego spojrzeliśmy.
Poszłam do łazienki, żeby się przebrać. : http://allani.pl/zestaw/781552 Uczesałam się i umalowałam. Po chwili wyszłam z łazienki.
- Ala pamiętasz, że dziś ta impreza urodzinowa? - spytał Igła.
- No tak. - uśmiechnęłam się. W myślach obmyślałam pomysł na prezent.
Razem z Igłą i Łukaszem zeszliśmy na śniadanie. Przy stoliku niedaleko siatkarzy siedzieli piłkarze. Ręką przywołał mnie do stolika Robert.
- Więcej z toba nie piję. - uśmiechnął się.
- Ja nawet nie wiem co tam się dokładnie wydarzyło. - powiedziałam.
- Ja też chciałbym wiedzieć. - dosiadł się do nas Piszczek trzymając się za głowę.
- Jedno pamiętam...
- No dawaj.
- To, że nazwałaś mnie gwiazdą i powiedziałaś, że nie umiem grać w piłkę. - powiedział Robert, a Łukasz zaczął się śmiać.
- Może w tym coś jest. - zamyslił się Piszczek.
- No może i tak powiedziałam...
- Musisz to odszczekać. - poklepał mnie po ramieniu Lewandowski.
- No okay. To co mam zrobić? - spytałam.
- Dziś gramy z chłopakami ze Spały krótki mecz. Musisz przyjść i zagrać z nami.
- Nie no Robert, żarty to się ciebie trzymają. - zaczęłam się śmiać.
- Czyli wymiękasz? - spytał.
- Ja? Nigdy.
W tym momęcie przyszedł Wojtek. Chyba zajęłam mu miejsce, bo ustał nade mną. Zeszłam z krzesła i rozmawiałam z chłopakami na stojąco.
- Zawsze możesz mi usiąść na kolana. - powiedział Szczęsny. W sumiee... Dlaczego nie?
Speszona usiadłam. Cały czas patrzyli się na mnie siatkarze. W końcu zgodziłam się na krótki mecz. Miał on odbyć się o 15.00. Musiałam się sprężać bo o 18.00 miała rozpocząć się impreza urodzinowa. W końcu wymyśliłam prezent. Co to jest dowiecie się niebawem...
Po obgadaniu spraw dotyczących meczu usiadłam do stolika siatkarzy i zaczęłam jeść śniadanie. Po kilku sekundach zobaczyłam jak Igła, Winiar i Dziku zaczynają zasłaniać się gazetami.
- Coś się stało? - zaśmiałam się. - Antyterroryści czy coś?
- Nie gadamy z wrogiem. - szybko odpowiedział Igła.
- Ignaczak debilu... I niby ja to ten wróg?
- Dokładnie. - z akcentem powiedział Michał.
- Ale dlaczego? Nie lubicie ich, no okay, ale to już nie wolno mi z nimi rozmawiać?
- Chłopaki, ona ma rację. Zachowujecie się jak dzieci. - poparł mnie filozoficznie Możdżon.
- Będziesz na imprezie? - spytał Bartek.
- Podobno ci idioci piłkarze też mają być. - skrzywił się Bartman.
- Chyba tak. - odpowiedziałam i poszłam na trening.
Zaczęłam robić zdjęcia, do czasu kiedy nie przywołał mnie trener. Zaczął mówić po angielsku.
- Mam do ciebie proźbe. Słyszałem, że nieźle radzisz sobie jako trener. Chciałbym, żebyś mnie zastąpiła na dzisiejszym treningu.
- Bardzo się cieszę, że trener chce powierzyć mi swoją drużynę. Ale nie wiem czy sobię poradzę. - uśmiechnęłam się.
- Na pewno. Wierzę w ciebie. To jak zgadzasz się? - spytał.
- Jasne. - powiedziałam, a on zwrócił się do zawodników.
- Okay, dziś wasz trening poprowadzi Ania. Tylko macie się jej słuchać. - zastrzegł palcem i odszedł.
- No to może na początek zrobicie dwadzieścia kółek. - powiedziałam i zaczęłam się przyglądać jak każdy zaczyna biec. O dziwo słuchali się mnie.
Po skończonym biegu, poleciłam im żeby zaczęli się rozciągać. Nagle jakiejś kontuzji doznał Igła.
- Igła coś cie boli? - spytałam zaniepokojona.
- Ramię.
- Dobra chodź do Partycji. - powiedziałam po czym udaliśmy się do pokoju fizjoterapeutki.
- Możesz obejrzeć Krzyśka? Chyba zbił sobie ramię.
- Dobra. Jak chcesz to wpadnij na moją imprezę. Oczywiście weź włóż jakieś normalne ciuchy na siebie. - uśmiechnęła się szyderczo.
Wyszłam z tamtąd zostawiając Igłę samego. Poszłam kontynuować trening. Podzielili się na dwie drużyny i zaczęli grać trzy krótkie meczyki. Karol jak zwykle się obijał.
- Karol? Jak zaraz się nie ruszysz tyłka to będziesz biegał dodatkowe dziesięć kułek.
- Oj żono... - zaczął marudzić.
- Dwadzieścia. - powiedziałam, a on jak na zawołanie zaczął grać.
- No, świetnie sobie radzisz. - poklepał mnie po ramieniu Andrea. Nawet nie wiedziałam, że on za mną stoi. - Może w przyszłości zostaniesz jakimś sławnym trenerem. - rozmarzył się Włoch.
- Ja i sława. - zaśmiałam się i machnęłam ręką.
- Możesz już iść odpocząć do pokoju. - powiedział, a ja pokiwałam głową.
Poszłam do pokoju, aby się przebrać. Za dziesięć minut miałam stawić się na murawę, która była na dworzu.
Związałam włosy, przebrałam się: http://allani.pl/zestaw/769853 i zeszłam na dół
Na dworzu widziałam czterech piłkarzy, czyli: Roberta, Błaszczykowskiego, Wojtka i Łukasza. Oprócz nich była jakaś młodzież. Ok. 15-16 lat.
- No już myślałem, że nie przyjdziesz. - podbiegł do mnie Robert.
- No widzisz. - uśmiechnęłam się i podeszłam do reszty.
Robert zaczął tłumaczyć zasady gry a ja się przyglądałam.
- Jakieś pytania? - spytał.
- A gramy na spalone? - spytałam.
- A wiesz co to? - popatrzył z politowaniem.
- Nie było pytania. - machnęłam ręką, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- I ona ma niby z nami grać? - zapytał z politowaniem jakiś chłopak.
- A co? Boisz się? - poklepałam go po ramieniu.
- Jak cholera. - uśmiechnął się.
- Oj ja bym wolał nie zadzierać z Wiśniewską. - wstawił się za mną Łukasz.
Zaczęła się gra. Byłam w zespole z Kubą i Piszczkiem oraz z innymi ośmioma chłopakami. Po czterech minutach gry udało mi się strzelić gola. Oczywiście Wojtkowi. Wszyscy mi gratulowali. Potem zostałam swaulowana przez jakiegoś chłopaka. Strasznie bolały mnie żebra. Jako, że jestem twarda, wstałam i zaczęłam grać dalej. Oprócz tego, że podciełam Roberta, on wyrównał 1-1 w meczu praktycznie nic się nie działo.
Na koniec wszyscy pogratulowali sobie gry. Wróciłam do pokoju. Pooglądałam telewizję razem z Łukaszem i Igłą, a następnie zaczęliśmy się szykować na imprezę.
Najpierw poszłam do drogerii, żeby kupić mój prezent. Postawiłam na... Krem przeciwzmarszczkowy i maść na pryszcze. Wiem... Jestem wredna... Spakowałam to do ładnej torebki. Wróciłam z zakupów, a następnie poszłam się przebrać : http://allani.pl/zestaw/769853 włosy związałam w warkocz: http://allani.pl/zdjecie/856211 i zrobiłam makijać: http://www.sukniestudniowkowe.pl/files/2010/12/modny-makijaż.jpg . Wyszłam z łazienki. Razem z dwójką lokatorów udaliśmy się na imprezę.
Na miejscy byli już wszyscy. Podeszłam do Patrycji, żeby złożyć jej życzenia.
- No to wszytkiego najlepszego. - dałam jej prezent. Zajrzała do środka. Na początku się skrzywiła, a potem uśmiechnęła.
Usiadłam obok Wojtka. Wziełam drinka i zaczęłam go pić. Po kilku minutach wjechał tort. Symbolicznie zaśpiewaliśmy sto lat i zjedliśmy tort.
Kolejnym punktem zabawy było karaoke. Taki konkurs, w którym trzeba było w parach< oczywiście najpierw odbywało się losowanie kto z kim ma zaśpiewać>, trzeba było zaśpiewać wylosowaną piosenkę. Która para najlepiej się zaprezentuje, wygrywa. A w juri zasiadli: Krzysztof Ignaczak - jak on to powiedział, człowiek uzdolniony wszechstronie; Marcin Możdżonek - filozof; a także Czarna puma - Paweł Zagumny.
Zaczęło się losowanie. Niewiem, czy się cieszyć czy nie, bo wylosowałam...

wtorek, 14 maja 2013

ROZDZIAŁ 28

Po chwili dotarło do mnie, że całuję się z Bartkiem. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Nie zastanawiając się czy robię dobrze, oderwałam się od niego.
Może po prostu miłość nie jest dla mnie? Co się ze mną dzieje...Nie umiem już nikomu zaufać... Nawet chyba nie chcę.
- Bartek, przepraszam, ale...
- Nie, to ja przepraszam. Wygłupiłem się po raz kolejny. Nie mogłem się powstrzymać. Przecież wiem, że mnie nie kochasz. - gdy to mówił, ktoś przekręcił kluczyk w zamku. Domyśliłam się, że to Ignaczak.
- To nie jest tak. Ja... Przepraszam. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
No tak Wiśniewska. Lepiej uciec niż wyjaśnić sobie wszystko. Wiesz, że nie możesz się tak zachowywać. Czujesz coś do niego, ale do końca nie wiesz czy możesz nazwać to miłością. Pragniesz jeszcze kiedyś zobaczyć jego niebieskie tęczówki. Patrzeć na jego uśmiech i cieszyć się razem z nim z tego co osiągnął. Wiesz, że powinnaś być szczęśliwa, że o ciebie walczy. Nie potrafisz. Zaufaj. Tylko tyle.
Zaczęły mi lecieć łzy. Nie wiedziałam dlaczego. Coś we mnie pękło. Szłam korytarzem, przypominając sobie nasz pocałunek.
Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego pokoju. Niestety. Po drodze spotkałam Lewandowskiego.
- Dlaczego płaczesz? Ktoś ci coś zrobił? - spytał troskliwie. Nie lubiłam gdy ktoś próbuje się nade mną użalać. Nikt nigdy w życiu nie podał mi niczego na tacy. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
- Możesz dać mi spokój? - spytałam wkurzona. Nigdy wcześniej taka nie byłam. Sama siebie próbowałam zrozumieć.
- Sory, ale może jak komuś dasz sobie pomóc to będzie ci lepiej?
- Człowieku, ja cię prawie nie znam. Uważam cię za desperata, zwykłą gwiazdę z telewizji, która choć gra w piłkę nożną, a wydaje się, że nie wie do czego służy piłka. A tak wogóle to już był taki co chciał mi pomóc. - w tym momęcie pomyslałam o Igle. - Więc niby dlaczego mam ci opowiadać o swoim życiu? - zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Chyba zszokowało go to co o nim powiedziałam. Może nie do końca miałam takie zdanie o nim, ale czułam potrzebe wyżycia się na kimś.
- Przepraszam. Wcale tak nie myślę, ja po pros... - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Lubię ludzi, którzy są szczerzy. Każdy ma własne zdanie, choć uważam, że nie powinno się oceniać kogoś, jeśli się go nie zna. Zrozum, chcę ci pomóc. Jesteś fajną dziewczyną i ładną. - uśmiechnął się. - Nie lubię kiedy piękne kobiety płaczą.
- Zawsze tak słodzisz wszystkim kobietom? - spytałam.
- Nie wszystkim.
- Ja nie wiem czy mam ochotę opoiwadać o swoim życiu. - podrapałm się po głowie.
- To sobie przynajmniej pomilczymy. Nie powinnaś być teraz sama.
- Przekonałeś mnie. - powiedziałam, na co on się wyraźnie ucieszył.
- To chodźmy do mojego pokoju. Będzie tam jeszcze Piszczek. - stwierdził na co ja pokiwałam twierdząco głową.
Weszliśmy do środka. Lewy od razu wyjął z szafki butelkę wódki.
- Ja nie piję. - od razu pokiwałam palcem. - Zawsze się to dla mnie źle kończy. - zaśmiałam się.
- Dziewczyno, jak ty chcesz na trzeźwo milczeć? - spytał upijając z kieliszka wódkę Robert.
- Z nami się nie napijesz? - zachęcał Łukasz.
- Ale tylko kieliszek. - wzięłam i napiłam się.
Na jednym kieliszku, to się raczej nie skończyło... Po kilkunastu minutach opróżniliśmy całą butelkę. Byłam już nieźle wcięta. Łukasz ledwo siedział na kanapie. Robert rozmawiał ze ścianą, a ja znów zaczęłam się użalać nad swoim życiem.
- Boże, jaka ja jestem głłłłłupia. - zaczęłam bełkotać, po czym schowałam ręce w dłoniach.
- Przrzrzrzrzestań. - podszedł, a raczej przeczołagał się do mnie Łukasz.
- No dlaczego ja go odepchnęłam?
- Zdarza się, że się kogoś zepchnie ze schodów. - wtrącił się do rozmowy Robert.
Razem z Łukaszem spojrzeliśmy na niego z miną "Co ty do mnie rozmawiasz?".
- Nie no, bo troszeczkę nie ogarniam. Kogo odepchnęłaś? - spytał Piszczek.
- No Bartka. Ty to mnie wooogóle nie słuchasz. - zaczęłam jeszcze gorzej rozpaczać.
- No to co ty tu jeszcze robisz? Idź do niego! - krzyczał Robert.
- Człowieku jest druga w nocy. - mimo tego, że cyfry zaczęły mi skakać po całym zegarku odczytałam godzinę.
- Nie oszukuj...! - zbeształ mnie Robrt. - Druga zero siedem.
- To chyba nie najlepszy moment, żebym do niego szła.
- Widzę, że ktoś tu potrzebuje odwagi... - Robert wyjął z szafki kolejne pół litra wódki.
Po wypicu czterech - pięciu kileiszków zdecydowałam się iść do Bartka.
PERSPEKTYWA KURKA:
Gdy spałem ktoś zaczął walić w drzwi. Była druga w nocy, więc nie bardzo kontaktowałem.
- Pit, cieloku przestań chrapać.
- Bartek, bo moja mama mówi, że nie wolno nikogo przezywać, to takie nie kulturalne. - pokręcił głową. - A poza tym ja nie chrapię. To chyba ktoś dobija się do drzwi.
Podniosłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi a w nich stała Anka.
- Baaaaartuśś! Kocham cię słońce ty moje. - rzuciła się mi na szyję i zaczęła krzyczeć.
Zacząłem ją uciszać, ale nie bardzo mi to wychodziło. Pit był przerażony całą sytuacją. Powiedział, że będzie miał traumę do końca życia i poszedł do Ignaczaka.
- Jesteś pijana. - położyłem ją na Pitowym łóżku.
- Baaaaartek. Nie jestem. Bo widzisz, ja przyszłam tu żeby ci powiedzieć, że ja nie chciałam... to znaczy ja chciałam tego pocałunku i Kochaaaaam cię. - wykrzyczałam.
- Ciiiiiiii.... - uciszyłem ją w końcu. Zaczęła jeszcze coś bełkotać i w końcu zasnęła.
Wiem, że wtedy kiedy to mówiła była pijana, ale te słowa dużo dla mnie znaczą. Pewnie gdy jutro się obudzi ona o wszytkim zapomni i będzie jak dawniej. Znów będziemy się omijać. Nie umiem o niej zapomnieć. Nie chcę.
Usiadłem obok niej na łóżku i zaczęłem gładzić jej włosy. Po jakiś kilku minutach położyłem na łóżko obok i zasnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. I to w dodatku w nie swoim pokoju. Spojrzałam na łóżko obok. Spał na nim Kurek. Zaczęłam próbować przypominać sobie całą sytuację. Nie wiedziałam dlaczego znalazłam się u niego w pokoju. Jedyne co udało mi się przypomnieć to pocałunek z Bartkiem, a następnie spotkanie Lewandowskiego. Usiadłam na łóżku. Zakryłam twarz rękoma, aby pomóc sobie przypomineć wczorajszą noc.
- Cześć. - powiedział Bartek. Spojrzałam na niego. Nie miał zbyt ciekawej miny.
- Bartek. Powiedz mi, że nikogo nie zabiłam i, że nic nie odwaliłam.
- Oprócz tego, że pijana przyszłaś do mojego pokoju to nic. - uśmiechnął się.
- Huuu. - odetchnęłam. - Ale chyba nic się potem nie wydarzyło? - spytałam.
Bartek zamilkł. Widać było, że się nad czymś zastanawia.
- Nie. Nic. - odpowiedział po dłuższej przerwie.
- Dzięki, że mnie przenocowałeś. - A gdzie jest Pit?
- Uciekł do Ignaczaka.
- Ignaczaka... Ja to sobie z tym Ignaczakiem już porozmawiam... - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
- Chyba było grubo. - zaśmiał się Łukasz.
- Kobieto, tak przestraszonego Pita to ja jeszcze nie widziałem. - zaśmiał się Igła.
- Piotrek? Przestraszyłeś się mojego wyglądu? - spytałam z uśmiechem.
- Raczej tego, że krzyczałaś po pijanemu. - skrzywił się Pit. - A moja mamusia zawsze powtarzała, że lepiej panować z alkocholem.
- A co ja takiego krzyczałam? - spytałam przeciągając się wygodnie w fotelu.
- No a nie przypominasz sobie? - spytał Igła. - Chyba cały chotel cię słyszał.
- No nie bardzo? - byłam średnio zainteresowana.
- No, że kochasz Bartka i przepraszałaś go, że odepchnęłaś go gdy on cię pocałował. - wykrztusił z siebie Nowakowski.
- Cooooo?! - krzyknęłam.
************************************************************************
Conte w Skrze...;D Cieszycie się? ;) Zapraszam do komentowania ;]

sobota, 11 maja 2013

ROZDZIAŁ 27

Po chwili na stołówce zrobił się jakiś szmer. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Robert wstaje i zaczyna śpiewać piosenkę, którą mu narzuciłam. Oczywiście wszycy się śmiali. Gdy skończył wszyscy zaczęli bić brawo. Nawet ja.
- To dawać tą moją dyszkę. - dzik zwrócił się do Winiara, po czym on wyjął portfel i dał mu wyznaczoną sumę.
Po chwili znów przede mną wylądowała serwetka.
- Ej, on to jest jakiś zdesperowany. - zaśmiał się Zibi.
Odczytałam kartkę: Zadanie wykonane. Teraz ty.
,,Niepamiętam tego numeru. Musiałabym sprawdzić. Ale nie tak przy ludziach". - odpisałam.
Igła wyrwał mi serwetę.
- Nie rozumiem twojego toku rozumowania. - zaśmiał się.
- Igła... A co na tej serwetce było dokładnie napisane?
- No że chce twój numer telefo... - zaczął Karol, ale ja mu przerwałam.
- Tylko numer. Nie napisał, że telefonu. - powiedziałam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- A więc ty dasz mu numer...czego? - spytał Pit.
- Nie brnij Pit. Potem możesz mieć traumę do końca życia. - zaśmiał się Igła.
- Czyli stanika? - wyszeptał Zibi.
- Brawo Bartman. - zaczęłam bić brawo.
- Ej, dobre. Na to bym nie wpadł. Biedny Lewy. - zaśmiał się Dzik.
Po chwili znów serweta była przede mną.
,,Mogę ci pomóc". - odczytał Kłos i wszycy się zaczęli śmiać. Wszycy obecni na sotłówce się na nas dziwnie popatrzyli.
- Ciekawy jestem co teraz wymyślisz. - powiedział Bartek.
,,Nie jestem pewna, czy masz odpowiednie kwalifikacje. Bo wiesz, jeden nie przewidywalny ruch..." - napisałam.
Kartkę tym razem odczytał Rucek.
- Nie no piąteczka. - przybiłam ją razem z Igłą.
,,Mówisz, że to aż takie ryzykowne?" - odpisał.
Po chwili wszyscy musięliśmy się zbierać. Przechodząc obok ich stolika odezwał się Lewy.
- To jak?
- Zastanowię się. - uśmiechnęłam się. Spojrzałam na Wojtka. Jako jedyny nie był rozbawiony całą sytuacją.
Wróciliśmy do pokoju. Rzeczywiście. Pod drzwiami czekał na mnie duży bukiet kwiatów. Wzięłam je i weszłam do pokoju. Chłopaki poszli na trenign. Fotografom, oraz fizjoterapeutom dali dzień wolnego.
Postanowiłam zadzwonić do Kamila, jako, że wcześniej go nie spotkałam. A przecież miał być w Spale. Wyszłam na balkon, ponieważ w pokoju nie było zasięgu.
- Stęskinłaś się? - spytał roześmiany.
- Jak cholera. A tak właściwie, to przecież miałeś być w Spale.
- No tak. Jutro będę. - odpowiedział. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Odwróciłam się i ujrzałam jak Patrycja zamyka drzwi balkonowe. Przeprosiłam Kamila i powiedziałam, że zadzwonię później.
O nie. Teraz to ona przegięła. Chce wojny to będzie ją miała.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Igły, żeby przyszedł z pomocą. Po jakiś pięciu minutach pomógł mi wydostać się do środka.
- Drzwi ci się zatrzasnęły? - spytał roześmiany.
- Ta idiotka Partycja mnie zamknęła. O nie, tak łatwo, to ona ze mną nie wygra.
- Jesteś pewna, że to ona cię zamknęła? Przed chwilą przymilała się Bartkowi.
Straciłam go na zawsze. Teraz to napewno nie będziemy razem. Spóściłam głowę do dołu i usiadłam na łóżko.
- No to mów. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Igła.
- Po co? I tak nic nie możesz zrobić.
- Oj, kochana. Nie ma rzeczy niemożliwych dla Igły. - zaśmiał się.
Może mu powiem? Ale, jeżeli on opowie wszystko Bartkowi?
- Ale nie powiesz nic Bartkowi? - spytałam niepewnie ,a on przytaknął.
- A więc... Hmmm... Nie wiem od czego zacząć.
- Od początku.
- No to tak. Ja zakochałam się w Bartku. Poszłam z Magdą do lekarza, bo ona myślała, ze jest w ciąży z Piszczkiem. Kazała też mi się przebadać, bo jak byłam w Izmirze, to lekko zakręciło mi się w głowie. No i zrobiłam te badania. Okazało się, że mam raka. Oczywiście to nie prawda, bo pomylili wyniki. Ale kiedy jeszcze o tym nie wiedziałam, powiedziałam o moje chorobie Barktowi. On mi wyznał, że chodził z Magdą tylko dlatego, żeby zrobić mi na złość. Powiedział, że mnie kocha i spytał czy moglibyśmy być razem.
- No i w czym problem? - spytał.
- Igła, to jest bardziej skomplikowane. - uśmiechnęłam się lekko. - Ja powiedziałam, że go nie kocham, bo nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał. No sam wiesz. Niby choroba. Nie chciałam, być dla niego ciężarem. Przecież wiedziałam, że umrę. Że mam trzy tygodnie życia. - zaczęłam płakać, na myśl o tym.
- Może słaby ze mnie psycholog, ale myślę, że powinnieście być razem. I musisz o niego walczyc. I teraz ta Patrycja. - gdy wypowiedział te imię skrzywił się.
- Igła, może jakiś fakclub? STOP THE PATRYCJA?
- Może być. Nie przepadam za nią. Ale myślę, że w twojej sprawie da się coś... - zaczął.
- Nie. Masz obiecać, że nikt się nie dowie. I masz nic nie robić. Nic. - powiedziałam, a on pokiwał głową.
- Anka, muszę isć na trening, bo Andrea nie da mi żyć. - zaśmiał się i wyszedł.
Postanowiłam zemścić się na Patrycji. Zaczęłam obmyślać plan działania.
Dowiedziałam się, że pokój dzieli pokój z Winiarem i Gumą. Poszłam na chwilę na trening chłopaków. Oczywiście zachowywałam się normalnie, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Poprosiłam Michała o kluczyk do ich pokoju w celu ,,Sprawdzenia czy nie zostawiłam u nich zegarka''. Bez problemu się zgodził.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na krześle ujrzałam Patrycjową torebkę. Wystawała z niej butelka wody. Ze swojej wyjęłam środki przeczyszczające. Wrzuciłam dwie kapsułki i wstrząsnęłam butelką.
Gdy wykonałam swój plan oddałam klucz Winiarowi i wróciłam do swojego pokoju. Byli już w nim Igła i Łukasz.
- A ten naszyjnik to dla kogo? - spytałam Łukasza.
- No dla Patrycji. Ma jutro urodziny. Zaprosiła nas na imprezę wieczorem. - odpowiedział rozgrywający.
- Nie martw się. Ziomek jeszcze nie zwariował. To prezent od wszystkich. - zaśmiał się Igła. - Kupiliśmy jej jeszcze czekoladki.
- Tobie też kazała przyjść. - zwrócił się do mnie Łukasz.
- Te urodziny to chyba zapamięta do końca życia. - roześmiałam się wchodząc do łazienki.
Poszłam się przebrać: http://allani.pl/zestaw/775083 . Postanowiłam iść na kawę. Wyszłam z łazienki.
- Bartek chyba ma do ciebie jakąś sprawę. Był tu przed chwilą i kazał ci powiedzieć, żebyś do niego przyszła. - wygłosił swój monolog Ziomek.
Ja spojrzałam na nich podejrzliwie. No czego on by ode mnie chciał? Postanowiłam się dowiedzieć. Zapukałam do pokoju. Po chwili weszłam do środka.
- Hej. - usiadłam na łóżku.
- Coś się stało? - spytał.
- No to chyba ja raczej powinnam o to spytać. - zaśmiałam się.
- Nie rozumiem... - podrapał się po głowie.
- No Ziomek powie... - nie dokończyłam bo usłyszałam jak ktoś przekręca kluczyki w zamku.
Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę. Zamknięte.
- Gdzie masz klucze? - spytałam.
- No tu gdzieś powinny leżeć. - zaczął szukać po całym pokoju. - Nie ma ich.
- Może ta Patrycja znowu mnie zamknęła? - spytałam zrezygnowana.
- Dlaczego akurat ona? - spytał.
- Bo widzisz, bardzo się polubiłyśmy. - lekko się uśmiechnęłam.
Po chwili dostałam sms`a. Od Igły:
,,No to masz wolne pole do popisu. Masz mu wszystko powiedzieć:) Trzymam kciuki."
Jedyne co nasuwało mi się na myśl, to, to, że kiedy stąd wyjdę Ignaczak na drugi dzień wyląduje w szpitalu.
- Coś nie tak? - spytał Bartek.
- Nie, wszystko okay. - uśmiechnęłam się lekko. Już żałowałam, że powiedziałam wszystko Krzyśkowi. Odpisałam mu:
,,Ignaczak... Nie żyjesz. Za pięć minut masz otworzyć drzwi.''
Oparłam się o drzwi i zjechałam na dół.
- Ty wiesz kto nas zamknął. Prawda? - zaśmiał się Kurek.
- Ignaczak. - w tym samym czasie to powiedzieliśmy po czym się roześmialiśmy. Po chwili Bartek usiadł obok mnie.
- Tylko dlaczego to zrobił? - nie mógł opanować śmiechu.
- Starzeje się. Różne rzeczy przychodzą mężczyznom w podeszłym wieku do głowy. - zaśmiałam się. Przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy.
Gdy to powiedziałam nagle zgasło światło. Jeszcze tego brakowało... Po chwili odstałam sms`a od Igły.
,, Ja ci dam w podeszłym wieku. Albo mu powiesz, albo sobie posiedzicie."
Odpisałam: ,,Ignaczak, to już nie jest śmieszne. Jak zaraz nie otworzysz, to powiem wysztkim, że nosisz bokserki w świnki".
- Niech zgadnę... Hm... Igła? - spytał Bartek.
- Taaa. - odpowiedziałam krótko. Świetnie, jeszcze w dodatku rozładował mi się telefon.
Po chwili poczułam na swoich ustach jego wargi.
************************************************************************
Witajcie;) Poruszę temat transferów. Czy pasują wam one? Może macie jakieś typowania? Ja osobiście ubolewam, że od Skry odszedli Winiar i Aleks. Myślę, że Winiar będzie miał szanse się rozwijać, a co do Alka... to myslę, że dobrze, że odszedł, bo byłoby szkoda, żeby Wlazły odchodził ze Skry.

wtorek, 7 maja 2013

ROZDZIAŁ 26

Zaspana wstałam i poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/768405 . Zrobiłam kanapki i kawę. Karol jeszcze nie wyszedł ze swojego pokoju. Może jeszcze śpi? Muszę go obudzić, bo nie zdążymy. Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć minut musimy się zbierać. Postanowiłam go obudzić.
Wpadłam do pokoju, a tam ujrzałam zakładającego spodnie Karola, bez koszulki.
- Aż tak cię do mnie ciągnie? - uśmiechnął się chytro.
- Sory, myślałam że śpisz.
- Nic się nie stało. - w tym momęcie zakładał koszulkę, a ja stałam jak debil i mu się przyglądałam.
- Nigdy nie widziałaś faceta bez koszulki? Jeśli tak, to uwierz mi mało w życiu widziałaś. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Wiesz co mnie zastanawia? Jak taki fajny chłopak nie ma dziewczyny?
- Nie chcę zdradzać żony. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- A tak na serio?
- Nie no mam dziewczynę... A nazywa się ona Siatkówka. - odpowiedział filozoficznie.
- No Karol, aż łezka w oku się kręci... - otarłam ją teatralnie.
- No ja tu ci się zwierzam, a ty się wyśmiewasz. - strzelił focha.
- Zrobiłam kanapki. - powiedziałam.
- I na dodatek chcesz mnie przekupić.
- Ja? No wiesz co? Idę napić się kawy, którą też zrobiłam.
- Przekonałaś mnie. - wybieg z pokoju.
Kłos wziął mój bagaż i wyszedł zamówić taksówkę. Ja zamknęłam drzwi i wyszłam za nim. Przed bramą ujrzałam Karola i Andrzeja.
- No witam sąsiadkę. - uśmiechnął się Wrona.
- A witam. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Po chwili oczekiwania nadjechała taksówka. Szybko dojechaliśmy pod salę. Wsiedliśmy do autobusu, w którym byli już wszyscy, a mianowicie: Nasz trójka, Zati, Bartek, Woicki, Winiar. Zajęłam miejsce tradycyjnie na tyle. W końcu szlachta siedzi z tyłu:P.
Siedziałam między Karolem a Zatim. Tradycyjnie zaczęłam słuchać muzyki. Po kilku minutach zaczęłam czytać książkę. Chłopaki rozmawiali między sobą, a ja nie chciałam się wtrącać. Cały czas myślałam o Bartku. Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Wiem, że muszę o nim zapomnieć ale to trudne. Cholernie trudne.
Po pięciu godzinach jazdy wreszcie dojechaliśmy do Spały. Okazało się, że czekali tam jedynie na nas, bo wszyscy już dojechali. Karol wziął moją walizkę i weszliśmy do ośrodka. Na progu powitał mnie Igła.
- O, Anka?
- No jak widzisz. - uśmiechnęłam się.
- Zbyszek? - krzyknął do niego, ktory stał z tyłu. - Zobacz kto przyjechał.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś, że będziesz? - spytał przytulacjąc mnie.
- A zmieniłoby to coś? - roześmiałam się.
- Nie, ale...A z resztą nie ważne. - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
Przydzielili mi pokój z Igłą i Łukaszem. Oczywiście jakieś pięć minut temu ze wszystkimi się zapoznałam.
Poszłam za Łukaszem i Krzyśkiem do pokoju. Najpierw musięliśmy wjechać windą. Znaczy nie musieliśmy, ale z racji tego, że jesteśmy leniami wybraliśmy tą opcję. Ustałam przed drzwiami tak jak oni czekając aż chłopaki otworzą.
- No otwierajcie. - uśmiechnęłam się.
- A ty nie wzięłaś kluczyka? - spytał Igła.
- No myślałam, że wy wzięliście. - Dobra to ja już po niego pójdę. - oddałam im swoją walizkę i skierowałam się z powrotem do windy. Wyszłam z niej i szybko pognałam przed siebie. Po drodze na kogoś wpadłam.
- Jak leziesz idioto - spytałam wkurzona leżąc już na podłodze.
- Nic się nie zmeniłaś. - usłaszałam czyiś głos. To on... Jego głos rozpoznam zawsze.
- Co ty tu robisz? - spytałam widząc... Wojtka. Tak tego Wojtka Szczęsnego.
- Przyjechało nas kilku. Porposzono nas, abyśmy potrenowali trochę chłopaków ze Spały... ale co ty tu robisz?
- To chyba nie powinno cię obchodzić. - powiedziałam oschle, prubując wstać. Niestety znów ten cholerny ból nogi. Od razu znów upadłam na ziemię
- Coś cię boli? - spytał.
- Nie.
- Przecież widzę. - powiedział i wziął mnie na ręce.
- Możesz mnie puścić? - spytałam wkurzona.
- I tak sama byś nie doszła. Gdzie szłaś?
- Po klucze. - odpowiedziałam. Po drodze spotkaliśmy rozgrywającego, który wziął ode mnie klucze. Po chwili spotkaliśmy Piszczka i Lewandowskiego.
- No stary, pięć minut cię zostawić, a ty już jakąś laskę wyrwałeś. - zaśmiał się Robert.
- Cześć. - powiedziałam.
- Anka, jak ja dawno cię nie widziałem. - zaśmiał się Łukasz, całując mnie w policzek.
- Aaaa, i gratulacje. Słyszałam o tobie i o Magdzie. - powiedziałam
- Ej no, wy tu wszyscy się znacie? - spytał Robert.
- No jak widzisz stara miłość nie rdzewieje. - powiedział Piszczek, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Robert jestem. - podał mi rękę.
- Anka, dla znajomych ruda.
Wojtek zaniósł mnie pod mój pokój.
- To już tu dzięki. - uśmechnęłam się lekko.
- Nigdy nie żałowałaś, że ze mną nie wyjechałaś?
- Hmm. Nie zastanawiałam się nad tym. - odpowiedziałam szybko.
Nie zastanawiałam się? Przepłakałam dwa tygodnie. Wyobrażałam sobie, jak mogłoby tam być.
- Muszę już lecieć. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - powiedział i odszedł.
Pociągnęłam za klamkę. Drzwi były zamkniętę.
- Igła, otwórz. - powiedziałam.
- Nie wiem kim jesteś. - szybko odpowiedział.
- No przecież Wiśniewską. - odpowiedziałam znudzona.
- Nie jestem dość pewny, że to ty...
- Igła pacanie otwieraj te drzwi. - krzyknęłam.
- No, już jestem pewny na 100%. - uśmiechnął się otwierając mi drzwi.
- I ja mam z tobą mieszkać w jednym pokoju miesiąc? - zaśmiałam się. - Ej ty to nagrywasz?
- Wszystko się nagrywa. Może byś się przedstwaiła państwu.
- Dzień dobry. Anka jestem. - pomachałam ręką. Do pokoju wpadł Kubiak.
- Eee wy tam schodzić na dół jakieś zebranie jest. - powiedział.
Powoli schodziłam. Noga nie przestawała mnie boleć. Łukasz widząc to wziął mnie na barana, mimo że ja odmawiałam.
Na dole byli już wszyscy m.in siatkaże, piłkarze itp. Na początek jakiś facet zaczął przemowę. Później zostali już tylko siatkarze i reszta sztabu. Dowiedziałam się, że będziemy mięli nową fizjoterapeutkę. Właśnie w tej chwili zaczęła nam się przedstawiać.
- Hej, mam na imię Patrycja Skalska. Będę nową fizjoterapeutką. Z boku, dało się słyszeć z ust Bartmana: Niezła dupa. Spojrzałam na niego, a on momentalnie posłał mi swój uśmiech.
Patrycja podchodziła do każdego, żeby się przedstawić. Była to wysoka blondynka o zielonych oczach. Na pozór wydawała się być miła.
Podeszła do mnie.
- Widzę, że w końcu nie będę tu jedyną dziewczyną. - zaśmiałam się podając jej rękę.
- Do czasu. Postaram się żebyś wyleciała stąd jak najszybciej. - powiedziała szeptem. Co za wredna baba.
- Oj, żebyś nie przeliczyła swoich możliwości. - uśmiechnęłam się chytrze, kiedy odeszła. Coś czuję, że nie zostaniemy koleżankami.
Poszliśmy na stołówce. Było tam mnóstwo osób.
- Może się do nas dosiądziesz? - spytał Robert.
- Innym razem. - uśmiechnęłam się i przeszłam dalej. Przechodzą usłyszałam, jak Błaszczykowski mówi do Lewego: ,, Ostra, lubię takie". Usiadłam obok siatkarzy.
Igła oczywiście wszystko nagrywał. Nałożyłam sobie posiłek i zaczęłam jeść.
- Fajna dziewczyna z tej Patrycji. - przyznał z uznaniem Dziku.
- No niezła jest. - poparł go Bartman.
- A ty jak uważasz? - spytał mnie Kubiak.
- No wiesz, ja raczej w urodzie damskiej nie gustuję. Ale czuję, że raczej się nie zaprzyjaźnimy. - zaśmiałam się.
- A co już była jakaś sprzeczka? - spytał Rucek.
- Nie wiem czy można to tak nazwać. - wzruszyłam ramionami.
- Anka, ty to masz układy z tymi piłkarzami. - zaśmał się dosiadający do nas Karol.
- O co ci chodzi, przecież tylko się z nimi zapoznałam. - powiedziałam.
- No wiesz. To nie pod moimi drzwiami pokoju stoi kosz róż z karteczką: Może się spotkamy?
- A skąd wiesz, że to od ktoregoś z piłkarzy.
- No u nas wśród siatkarzy, nie ma drugiego Lewandowskiego. - zaśmiał się.
- A kto cię wogóle upoważnił do czytania cudzych liścików? - spytałam oburzona.
- No mąż musi wiedzieć, czy żona go nie zdradza.
Po chwili ktoś rzucił do mnie pogiętą serwetkę. Wyprostowałam ją i odczytałam: Dasz mi swój nr?
- O nie panowie, chcą nam odbić naszą panią fotograf. - zaśmiał się Igła.
Odpisałam: Raczej nie, ale chyba, że jakbyś zaśpiewał na całą stołówkę : Call me maybe. Możliwe, że bym się zgodziła. Lubię odważnych mężczyzn.
Bartman wyrwał mi serwetkę i przeczytał na głos, po czym wszyscy się roześmiali. Jestem pewna, że tego nie zrobi. Przecież wszyscy by go wyśmiali.
- Stawiam dyche, że nie zaśpiewa. - powiedział Winiar.
- Ja dwie, że jednak zaśpiewa. - powiedział Kubiak, gdy ja odrzuciłam serwetkę do stolika piłkarzy. Byłam pewna, że nadawcą jej był Robert.

sobota, 4 maja 2013

ROZDZIAŁ 25

Dziś pan Konrad dał mi dzień wolnego. Wstałam około 10.00. Oczywiście chłopaków juz nie było. Dziś mają poranny trening. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nałożyłam lekki makijaż i rozczesałam włosy. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/770027 i poszłam do kuchni. Zjadłam kanapki. Postanowiłam najpierw pojechać do fundacji. Dziś gośćmi w niej byli skoczkowie. A minowicie: Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Przywitałam się z nimi i zaczęłam robić zdjęcia. Chyba najlepsze wrażenie najbardziej zrobił na mnie Piotr Żyła. Cały czas uśmiechnięty, optymistyczny, zabawny, skromny. Reszta skoczków też była równie sympatyczna. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i stwierdziłam, że odwiedzę resztę dzieciaków. Jadąc do fundacji kupiłam dużo zabawek. Mam nadzieję, że starczy dla wszystkich.
Gdy już obeszłam prawie 200 dzieciaków postanowiłam jechać do domu. Na miejscu przebrałam się: http://allani.pl/zestaw/769853 i zaczęłam robić generalne porządki. Ja się pytam, czy ktoś tu wogóle kiedykolwiek sprzątał?
Sprzątanie w domu zajęło mi jakieś trzy godziny. Postanowiłam popracować trochę w ogrodzie. Wyszłam na dwór. Od sąsiadów dobiegały odgłosy głośnej muzyki i warczącej kosiarki. O nie, tak to nie będzie. Podeszłam do bramy. Chyba mięliśmy z Karolem nowych sąsiadów.
- Przepraszam? - krzyknęłam do faceta, który kosił trawę. Był on bardzo wysoki, podkreślę: bardzo. Może jest sportowcem? - Przepraszam? - powtorzyłam czynność, aż w końcu mnie usłyszał.
- Słucham? - wyłączył kosiarkę.
- Może pan przyciszyć tą muzykę? Albo przynajmniej wyłączyć kosiarkę? - spytałam wściekła.
- A co sąsiadka taka zdenerwowana? - spytał.
- Nie jestem zdnerwowana. Po prostu nie mieszka pan tu sam. - To jak będzie?
- A tak wogóle to Andrzej jestem. - podał mi rękę.
- Anka. - Ale proszę nie zmieniać tematu. - lekko się uśmiechnęłam.
- No cóż głupio się tak od razu z sąsiadami kłócić. - podrapał się po głowie i poszedł wyłączyć muzykę. - Długo tu mieszkasz?
- A co sąsiedzi na mnie narzekają? - zaśmiałam się.
- Nie nie. Jak widzisz ja niedawno się wprowadziłem. - kontynuował rozmowę. - Może wpadnę potem do ciebie? Albo ty do mnie? Napijemy się kawy. - zaproponował.
- Nie mieszkam sama.
- Czyli zajęta? - spytał bezradnie.
- Muszę isć. Obowiązki wzywają. - powiedziałam i odeszłam od bramy.
Skosiłam trawę, poprzycinałam kilka krzewów. Mój nowy sąsiad również cały czas coś robił w ogrodzie. Może mi się zdaje, ale na okragło mi się przypatruje. Wróciłam do domu i poszłam pod prysznic. Przebrałam się w to co założyłam na początku dnia i zaczęłam robić obiad. W tej samej chwili chłopaki wrócili z treningu.
- Widziałaś kogo macie za sąsiada? - spytał Bartek a ja sięgnęłam po butelkę wody. Otworzyłam ją i zaczęłam pić.
- Kogo?
- No Andrzeja Wronę. Też siatkarz. - dodał, a ja omało co nie zadławiłam się woda.
- Siatkarz? - spytałam.
- A co już się zapoznałaś z moim przyjacielem? - zapytał Karol.
- Można tak powiedziać. - roześmiałam się i powróciłam do robienia obiadu. Postanowiłam zrobić sałatkę, i kurczaka z ryżem. Oczywiście przepis wyszukałam w internecie. Gdy skończyłam usiedliśmy razem do stołu. Zaczęliśmy jeść, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Karol zaoferował się, że pójdzie otworzyć.
- O cześć stary. - usłyszałam głos Kłosa.
- No siema. A tu nie mieszka z wami przypadkiem jakaś dziewczyna? - usłyszałam głos sąsiada.
- Mieszka. Wchodź.
Chciałam zapaść się pod ziemię. Bartek znał już Andrzeja, z tego co mówił. Nasz sąsiad wszedł do środka i przwyitał się.
- Witam sąsiadkę. - podał mi rękę. - A co tu tak ładnie pachnie? - spytał.
- Może zjesz z nami? - spytałam.
- Kobiecie się nie odmawia. - uśmiechnął się i usiadł przy stole.
Zjedliśmy razem posiłek. Chłopacy cały czas opowiadali sobie o swoim życiu a ja postanowiłam nie wtrącać się do rozmowy. Pozmywałam naczynia i poszłam do swojego pokoju. Nagle do pokoju przyszedł Bartek.
- Andrzej już poszedł? - spytałam.
- Tak. Dzięki, że mnie przygarnełaś, będę się już zbierał.
- Jak chcesz, to jeszcze możesz zostać. - sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Nadal czułam coś do niego, ale przecież sama niedawno mu powiedziałam, że go nie kocham. Gdyby można było cofnąć czas...
- Nie, już i tak tyle tu pomieszkiwałem. Cześć. - powiedział i wyszedł. Teraz zdałam sobie sprawę, że straciłam go na zawsze.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
*********************************************************************
To już jutro wyjazd. Wstałam i ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/770044 . Zadzwoniłam do taty, aby go poinformować o wyjeździe. Może zbytnio się nie ucieszył, ale wiem, że jest ze mnie dumny.
Poszłam do kuchni. Zjadłam jogurt i wypiłam szklankę soku. Karol wyszedł z łazienki i pojechaliśmy do pracy.
Na ich terningu zrobiłam kilka zdjęć. Pan Konrad zwołał zebranie dla tych siatkarzy, którzy jutro jadą do Spały. Miał tam również być prezez PZPS.
Weszliśmy do specjalnej sali i zajęliśmy miejsca. Siedziałam obok Karola. Najpierw ten prezes zaczął swoją przemowę. Później rzucił jakiś żart.
- Uśmiechaj się. - stuknął mnie Karol.
- Co? - nie dosłyszałam
- Uśmiechaj się.
- Po co?
- Taki typ człowieka. Myśli, że jest zabawny. Zawsze co roku tak jest. - wytłumaczył Kłos, a ja zaczęłam sztucznie się uśmiechać.
Według tego co powiedział prezes wszyscy mamy stawić się pod halą w Bełchatowie o 6.00. W Spale mamy być około miesiąca.
Po spotkaniu pojechaliśmy do domu razem z Karolem. Po drodze dowiedziałam się, że Wrona także został powołany.
Gdy weszłam, od razu zaczęłam się pakować. Do pokoju wszedł Karol
- To jak jedziemy do spożywczaka? - zatarł ręce.
- No fakt, przyda się na drogę jakiś sok czy coś. - podniosłam się z krzesła.
Postanowiliśmy pojechać do biedronki. Wzięliśmy jeden koszyk. Karol jak opentany wrzucał różne batoniki, żelki.
- Eeee, Kłosie, a wy tam żadnej diety nie macie? Możecie pozwolić sobie na tyle słodyczy?
- Nie, ale nikt się nie dowie... - powiedział z uśmiechem.
Po zrobionych zakupach wróciliśmy do domu. Byłam strasznie zmęczona. Do tego zaczęła boleć mnie noga. Nie było sensu jechać do lekarza. I tak to nic nie pomoże. Łyknęłam tabletkę przeciwbólową. Nagle zadzwonił mój telefon: Kamil.
- No hej. - powiedziałam.
- Wiesz jak się o ciebie martwiłem?
- Wiem wiem, ale jest okay.
- Jutro chyba się zobaczymy. - powiedział radośnie.
- Będziesz w spale?
- No chyba zapomniałaś, że masz przyjaciela siatkarza. - roześmiał się. - Może do kadry mnie jeszcze nie powołano, ale w przyszłości? Kto wie... - rozmarzył się.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. W końcu jutro będziemy mogli się wygadać. Poszłam wziąć prysznic. Po chwili zasnęłam.

czwartek, 2 maja 2013

ROZDZIAŁ 24

- Jak nie chcesz mówić to nie. Ale uwierz, że jak komuś się wygadasz to będzie ci lepiej.
- Bartek, już nic nie będzie lepiej.
- Rozmawiałem z Magdą... - powiedział. - Rozstaliśmy się. - Teraz twoja kolej... ja już ci powiedziałem co leżało mi na sercu.
Może on ma rację. Czuję, że mu ufam.
- Mam raka. - wypaliłam nagle, a on się roześmiał.
- Nie no ale tak na serio. No to mów.
- Sama też tak zareagowałam. Chyba naprawdę, doceniamy coś, kiedy prawie to tracimy.
- Anka... - zaczął.
- Nie musisz nic mówić, ani mnie pocieszać. Trzy tygodnie to dość dużo czasu... - zaczęła mi lecieć łza.
- Nie mogę w to uwierzyć... - powiedział.
- Boję się... A co jeśli ten lekarz się mylił... i ja w każdej chwili mogę umrzeć? - zaczęłam panikować.
- Nie mów tak. Ale zrobili ci jakieś dodatkowe badania?
- Tak, za tydzień mam je odebrać.
- A tak więc to nic pewnego?
- Bartek, ja też chcę w to wierzyć... Ale ten lekarz wyraźnie powiedział, że po trzech tygodniach... - zabrakło mi tchu i ponownie zaczęłam płakać.
- Pamiętaj, że masz wsparcie, nigdy cię nie zostawimy. - przytulił mnie.
- Starczy tych czułości. - odsunęłam się od niego.
- Anka? Muszę ci coś powiedzieć...
- No to mów.
- Bo ja chodziłem z Magdą tylko po to by zrobić tobie na złość. Ja się w tobie zakochałem.
Jeszcze kilka dni temu na te słowa skakałabym z radości, ale teraz? Nie mogę się z nim związać, nie teraz kiedy prawię umieram. Zniszczę mu życie. On musi o mnie zapomnieć.
- Bartek, bo ty chyba coś źle zrozumiałeś. Ja cię kocham, ale tylko jako przyjaciela, nic więcej. - skłamałam.
- Jak przyajciela? Czyli się wygłupiłem? Przepraszam, wydawało mi się, że jednak...
- Wydawało ci się. - poleciała mi po policzku pojedyncza łza.
- Wiedz, że ja zawsze będę cię kochał. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- Bartek, po prostu zapomnij o mnie. Te trzy tygodnie szybko zlecą. Znajdziesz fajniejszą dziewczynę. Weźmiecie ślub, bedziecie mięli dzieci. - wyliczałam, kiedy on nagle mnie pocałował w usta. Nie. Stop Wiśniewska. Nie możesz tego sobie zrobić, ani jemu. Spiepszysz mu życie.
Oderwałam się od niego.
- I tak cię będę kochał. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. To był Karol. Byłam pewna, że Bartek mu wszystko opowie. Dla mnie to i tak lepiej. Nie będę musiała dwa razy tego przeżywać.
Poszłam do kuchni. Przy stole siedzieli współlokatorzy. Na mój widok zaprzestali rozmawiać.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niego jogurth. Usiadłam obok nich i zaczęłam go jeść.
- No to słucham. - powiedziałam.
- Ale, że co? - spytał Karol.
- No przecież wiem, że będziecie mnie pocieszać, że może nie umrę, że muszę być silna.
- Pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama. - powiedział Kłos i podszedł mnie przytulić.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko. - Macie po południu trening? - spytałam, a oni pokiwali twierdząco głową. - No to ja idę z wami.
- Na pewno chcesz iść? - spytał Bartek.
- Tak.
Powoli zbieraliśmy się na trening. Wsiedliśmy do samochodu Bartka. Po dojechaniu na miejsce weszliśmy do hali. Postanowiłam iść do pana prezesa i przeprosić za to, że dziś nie przyszłam. Zapukałam do drzwi.
- Panie Konradzie, ja chciałam. - zaczęłam ale on mi przerwał.
- Wiem o wszystkim. Bartek mnie poimformował. Nie martw się, nie zwolnię cię, jak bedziesz mogła przyjść to przyjdź. - powiedział i mnie przytulił.
- Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu i udałam się na halę. Chłopaki chyba nic nie wiedzieli o mojej chorobie, bo zachowywali się normalnie. Ja postanowiłam unikać Bartka po naszym ostatnim pocałunku.
Gdy skończyłam robić zdjęcia poszłam na tybuny. Siedziałam i przypatrywałam się chłopakom.
- Hej. - pocałował mnie w policzek Aleks.
- No hej. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Niedługo jadę do Serbii... Może pojechałabyś ze mną? - spytał. Zdziwiłam się tym.
- Chciałabym, ale nie mogę. Mam tu pracę, przyjaciół. - wyliczałam.
- Rozumiem. - powiedział i poszedł.
Po skończonym treningu chłopaki poszli, a ja wzięłam piłkę i zaczęłam ją podbijać. Zaczęłam serwować... Tak, tego mi było trzeba. Kiedy przestałam odbijac, usiadłam na środku i zaczęłam płakać. Poczułam, że ktoś mnie przytula. To był Karol.
- Chodź, jedziemy.
Wstałam i poszłam za nim. Bez żadnych rozmów po drodze, wróciliśmy do domu. Wzięłam kompiel i zadzwoniłam do Magdy. Opowiedziałam jej o wszytkim. Ona też zaczęła płakać.
- Nie rycz głupia. - powiedziałam i teraz obie płakałyśmy.
- Anka, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Mam proźbę, mogłabyś zadzwonić do Kamila? Opowiedz mu o wszytkim, ja nie mam na to siły.
- Jasne.
Pogadałyśmy jeszcze chwile. Przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.
**************************************************************************
Siedem dni minęło dość szybko. Nie odwiedzałam chłopaków. Siedziałam zamknięta w swoim pokoju. Codziennie ,,pilnował" mnie ktoś inny. A to Bartek a to Karol. Martwili się o mnie. Wstałam zaspana i poszłam pod prysznic. To dziś dowiem się ile dokładnie bedę żyła. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/768397 i poszłam coś zjeść. Zrobiłam sobie kanapki. Po śniadaniu wzięłam kluczyki i pojechałam do lekarza.
Siedząc na korytarzu, układałam sobie różne scenariusze. Po chwili wyszedł ten sam lekarz co wtedy.
- Pani Anna Wiśniewska. - powiedział, a ja wstałam i weszłam do gabinetu.
Wziął do ręki jakąś kartkę i bacznie się jej przyglądał.
- Może mi pan w końcu powiedzić kiedy umrę? - spytałam zdenerwowana. On tylko spojrzał jeszcze raz na mnie. Przeprosił mnie i na chwilę opuścił swój gabinet. Po paru minutach wszedł i powiedział.
- Przepraszam panią, ale zaszła chyba jakaś zbieżnosć imion i nazwisk. Mięliśmy w tamtym dniu dwie osoby o takim samym imieniu i nazwisku. Bardzo panią przepraszamy. Badania nic nie wykazały, po prostu jest pani przemęczona i tyle.
- To znaczy, że pomyliliście wyniki?
- Tak, jeszcze raz przepraszamy.
Poczułam się jakbym dostała nowe życie. Uścisnęłam dłoń lekarza i wyszłam ze szpitala. Współczuję tamtej kobiecie, która jest jednak chora. Nikt nie chciałby się dowiedzieć, że ma raka. Postanowiłam pojechać do tamtego kościoła, w którym byłam tydzień temu.
- Szczęść Boże. - powiedziałam widząc młodego księdza.
- O witaj. Jak mówiłem, modliłem się codziennie.
- Dziękuję. Okazało się, że pomylili badania. - odpowiedziałam radośnie.
- Cieszę się.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Postanowiłam jechać do chłopaków na trening.
Gdy byłam już na miejscu wysiadłam z auta i skierowałam się do hali.
Weszłam do środka i ujrzałam ćwiczących chłopaków. Podeszłam do Karola i rzuciłam się mu na szyję. Był zaskoczony.
- Nie mam raka. Pomylili wyniki. - powiedziałam, a on obkręcił mnie do okoła siebie.
- Tak się cieszę.
- Ale jak to nie masz raka? - spytał zszokowany Wlazły.
Opowiedziałam chłopakom całą historię. Byli wkurzeni, że dopiero teraz się o tym dowiadują. Podeszłam do Bartka.
- Chciałam podziękować za to, że mnie wspierałeś.
- No w końcu jestem twoim przyjacielem. - powiedział z irytacją w głosie.
- Fajnie, że się cieszysz. - powiedziałam i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał i mocno przytulił.
- Jasne, że się cieszę.
Postanowiłam jeszcze zajrzeć do pana Konrada. Zapukałam i weszłam do środka. Opowiedziałam mu całą sytuację. Bardzo się ucieszył.
- Ania? Wiesz, że za trzy dni odbędą się zgrupowania w Spale? Sezon reprezentacyjny rusza pełną parą. - uśmiechnął się.
- Czyli mam kilka dni wolnego? - spytałam radośnie.
- No nie dokońca, a wręcz przeciwnie. Związek piłki siatkowej, wyznaczył cię jako fotograf reprezentacji Polski i jedziesz razem z chłopakami.
Sama nie wiem, czy mam się cieszyć. Ale, w końcu to jakieś wyróżnienie.
- Ale dlaczego akurat mnie?
- Może dlatego, że jesteś świetnym fotografem, przyjacielem siatkarzy i moją ulubienicą. - zaśmiał się.
- No dobrze. To ja już nie mam pytań. - powiedziałam z uśmiechem.
Wróciliśmy do domu. Wieczorem długo ze sobą rozmawialiśmy m.in o tej pomyłce z moją chorobą. Opowiadaliśmy sobie różne ciekawe historie z życia.
- A muszę się pochwalić, że zostałem powołany do kadry. - uśmiechnął się Karol.
- Nie tylko ty. - powiedział Bartek. - Ja również.
- No to kiedy wyruszamy? - spytałam.
- A ty też jedziesz? - spytał zdziwiony Karol.
- No a jak? Kadra beze mnie? - uśmiechnęłam się.
Wziełam kompiel i przebrałam się w pidżamę. Rozmyślałam jak to będzie w Spale. Nigdy tam nie byłam. A co jeśli się nie sprawdzę jako fotograf? Muszę się lepiej przygotować. Pozostały mi trzy dni.
Po długich rozmyślaniach zasnęłam.
**************************************************************************
Raczej na śmierć było by za wcześnie ;) Wiem, że narobiłam strachu. Zapraszam do komentowania :D

środa, 1 maja 2013

ROZDZIAŁ 23

Zadzwonił budzik. Podniosłam się z łóżka. Usiadłam jeszcze na chwilę, aby przemyśleć dzisiejszy dzień. A konkretniej wizytę u lekarza. A co jeśli Magda naprawdę jest w ciąży? Przecież to nieodpowiedzialne. Łukasz to piłkarz. To może zniszczyć jego karierę. Przecież oni nawet ze soba nie są...
Idąc do łazienki poczułam zapach naleśników. Karol i naleśniki? Raczej nie realistyczne. Skierowałam się do kuchni.
- Kurek? - spytałam zdziwiona.
- O już wstałaś. Siadaj, zaraz kończę smażyć
- A mówiłeś, że nie umiesz gotować. - spytałam podejrzliwie.
- Jedyne co umiem to właśnie to.
- Nie no Bartuś, ta Magda to jednak będzie miała z tobą dobrze... Jak ty jej takie śniadania bedziesz robił... - pokręciłam z niedowierzaniem głową, a on na chwilę zamilkł. - Coś nie tak powiedziałam? - spytałam.
- Nie o to chodzi... Po prostu mam wrażenie, że mijamy się z Magdą.
Nic nie powiedziałam, tylko poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zawsze kiedy jest jakiś problem uciekam. Tak jest łatwiej. Przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Nie będę się wtrącać. To Magda musi z nim porozmawiać.
Po kompięli rozczesałam i wysuszyłam włosy. Postanowiłam je wyprostować, czego prawie nigdy dotąd nie robiłam. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/735192 i poszłam na śniadanie. Przy stole czekał już Karol.
- Coś ten... tego z włosami zrobiłaś? - spytał przyglądając mi się.
- Ten tego. - uśmiechnęłam się.
- Ładnie ci tak. - powiedział Kurek.
- Czy mi się wydaje, czy próbujesz mi się podlizać?
- Tylko troszkę. - odpowiedział roześmiany.
Nałożyłam sobie naleśnika i w ekspresowym tempie go zjadłam.
- Smakowało? - spytał twórca naleśników.
- Taaa. - odpowiedziałam. Zadzwonił dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć. - dodałam.
- Hej. - ucałowałam Magdą w policzek.
- Cześć. - odpowiedziała. Chłopaki przywitali się z Lisowską i po chwili wsiedliśmy do jej samochodu. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Gdy byliśmy przed szpitalem Magda zaczęła rozmowę.
- Boję się... Wejedziesz ze mną?
- Jasne, że tak.
Gdy byliśmy już w środku Lisowską przyjął jakiś lekarz. Po długim oczekiwaniu Magda wyszła.
- I co? - spytałam.
- O matko tak się bałam. - odpowiedziała z wielką radością. - Okazało się, że to tylko zwykła grypa. - uścisnęła mnie.
- Kamień z serca. Ale wiesz, że musisz pogadać z Bartkiem?
- Wiem. Nawet gadałam już z Łukaszem. Wygląda na to, że niedługo ze sobą będziemy.
- Fajnie. - uśmiechnęłam się. - To co idziemy? - spytałam wstając z krzesła.
- O nie, nie. Nie tak prędko. Obiecałam Bartkowi, że dopilnuję, żebyś się przebadała.
- Oj Magda. Przecież nic mi nie jest. Wracajmy do domu. - uparcie broniłam swojego zdania.
- Nie. - powiedziała, a widząc jakiegoś lekarza zwróciła się do niego:
- Panie doktorze, czy mógłby pan przyjąć koleżankę?
- Oczywiście. Proszę wejść. - powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.
Lekarz wyglądał na młodego. Zaczął mnie badać. Zrobił kilka badań i powiedział, że za 20 minut będą wyniki.
Magda nie mogła ze mną zostać, ponieważ miała spotkać się z Łukaszem, a z resztą nie było sensu, żeby tu ze mną siedziała. Przecież jeszcze jakieś dziesięć minut. Odbiorę badania, dowiem się, że jestem okazem zdrowia i wrócę do domu.
- Pani Anna Wiśniewska? - spytał trzymając wyniki.
- Tak.
- To zapraszam. - powiedział i wszedł ponownie do gabinetu. Przez chwilę czytał wyniki. Nie miał przy tym ciekawej miny.
- To jak. Mogę już iść?
- Musimy powtórzy badania.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Powiem pani prawdę. Nie jest najlepiej. Ma pani raka.
- Nie możliwe. - roześmiałam się. - To jest jakiś żart? - spytałam.
- Niestety też bym chciał żeby tak było.
- Czyli ja umrę? - spytałam ze złami w oczach. - Ile mi zostało?
- Prosze pani, musimy jeszcze zrobić dodatkowe badan...
- Ile mi zostało? Czy pan nie rozumie? - zaczęłam krzyczeć.
- Trzy tygodnie. - powiedział. - Musimy zrobić bardizej szczegółowe badania.
Po tych badaniach lekarz kazał mi przyjść za tydzień.
Wyszłam ze szpitala. Nie mogło to jeszcze do mnie dotrzeć co przed chwilą usłyszałam. To już koniec? Nawet nie zdążyłam w pełni zaznać życia... A dziś się dowiaduję, że trzy tygodnie...i... Nie wiedziałam co robić... Gdzie pójść... Jedyne co przyszło mi na myśł, to kościół. Wsiadłam do samochodu. Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka. Uklęknęłam i usiadłam w ławce. Zaczęłam płakać. Chyba to już mi tylko pozostało.
- Mogę w czymś pomóc? - spytał jakiś młody ksiądz.
- Mi chyba już nikt nie może pomóc.
- Pamiętaj, że Bóg... - mówił, ale mu przerwałam.
- Tak wiem, Bóg to Bóg tamto. Ale on chyba nie ma takiej mocy, żeby uratować człowieka przed śmiercią.
- I tak wszyscy umrzemy.
- Wiem, że ksiadz ma za zadanie pocieszać, wskazywać dobrą drogę, ale proszę sobie to darować.
- Musisz się modlić, ja również będę to robił. Jesteś młodą osobą. W życiu się tak zdaża, że nieprzewidziany jest nasz los.
- Co by ksiądz zrobił, gdyby pozostało ci trzy tygodnie życia?
- Starałbym się nie marnować ani sekundy. Wszystko staje się dla nas ważne twedy, gdy prawie to tracimy. Trzeba w pełni chwytać dzień.
- Dobrą ma ksiadz gatkę. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Dzięki. Zawsze chciałem zostać psychologiem.
- To dlaczego akurat wybrałeś księdza?
- Takie powołanie. Ale widzisz, gdybym nie był księdzem nie byłbym tu teraz z tobą.
- Zawsze jakiś plus. - Muszę już isć. Dziękuję za cenne rady.
- Pmiętaj, że nie jesteś sama. Bedę się o ciebie modlił. - powiedział.
Wyszłam na zewnątrz i ponownie wisadłam do smochodu. Gdy dojechałam do domu w mieszkaniu nikogo nie było. Pewnie są na treningu. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Magda. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Oparłam się o drzwi i zjechałam w dół. Usiadłam na podłodze. To chyba będzie najgorszy tydzień w moim życiu. Nawet już nie chciało mi się płakać. Jedyne co czułam to pustkę. Stwierdziłam, że nie ma sensu tak tu siedzieć. Poszłam do pokoju. Wyjęłam album ze zdjęciami i zaczęłam je przeglądać. Włączyłam piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=pxpLxb5jHO0 i przypominałam sobie chwile spędzone z moją rodziną, przyjaciółmi. Zaczęłam płakać. Czułam strach przed śmiercią. Wyjęłam jedno ze zdjęć. Byłam na nim ja, Kamil i Pyśka, a z tyłu napis:
,, Przyjaciele na zawsze, aż do śmierci. I niegniewaj się na mnie o ten zgubiony telefon.;) Kamil." Płakałam jak dziecko. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Nie zdążyłam zamknąć drzwi. Po chwili do mojego pokoju wszedł Kurek.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, a ja tępo patrzyłam w ścianę.
****************************************************************************
Wiem, że nie spodziewaliście się takiego zwrotu akcji... Ale w życiu nieraz tak bywa... Nikt nie powiedział, że wszytko konczy się happy end`em.... Komentujcie.;)