czwartek, 2 maja 2013

ROZDZIAŁ 24

- Jak nie chcesz mówić to nie. Ale uwierz, że jak komuś się wygadasz to będzie ci lepiej.
- Bartek, już nic nie będzie lepiej.
- Rozmawiałem z Magdą... - powiedział. - Rozstaliśmy się. - Teraz twoja kolej... ja już ci powiedziałem co leżało mi na sercu.
Może on ma rację. Czuję, że mu ufam.
- Mam raka. - wypaliłam nagle, a on się roześmiał.
- Nie no ale tak na serio. No to mów.
- Sama też tak zareagowałam. Chyba naprawdę, doceniamy coś, kiedy prawie to tracimy.
- Anka... - zaczął.
- Nie musisz nic mówić, ani mnie pocieszać. Trzy tygodnie to dość dużo czasu... - zaczęła mi lecieć łza.
- Nie mogę w to uwierzyć... - powiedział.
- Boję się... A co jeśli ten lekarz się mylił... i ja w każdej chwili mogę umrzeć? - zaczęłam panikować.
- Nie mów tak. Ale zrobili ci jakieś dodatkowe badania?
- Tak, za tydzień mam je odebrać.
- A tak więc to nic pewnego?
- Bartek, ja też chcę w to wierzyć... Ale ten lekarz wyraźnie powiedział, że po trzech tygodniach... - zabrakło mi tchu i ponownie zaczęłam płakać.
- Pamiętaj, że masz wsparcie, nigdy cię nie zostawimy. - przytulił mnie.
- Starczy tych czułości. - odsunęłam się od niego.
- Anka? Muszę ci coś powiedzieć...
- No to mów.
- Bo ja chodziłem z Magdą tylko po to by zrobić tobie na złość. Ja się w tobie zakochałem.
Jeszcze kilka dni temu na te słowa skakałabym z radości, ale teraz? Nie mogę się z nim związać, nie teraz kiedy prawię umieram. Zniszczę mu życie. On musi o mnie zapomnieć.
- Bartek, bo ty chyba coś źle zrozumiałeś. Ja cię kocham, ale tylko jako przyjaciela, nic więcej. - skłamałam.
- Jak przyajciela? Czyli się wygłupiłem? Przepraszam, wydawało mi się, że jednak...
- Wydawało ci się. - poleciała mi po policzku pojedyncza łza.
- Wiedz, że ja zawsze będę cię kochał. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- Bartek, po prostu zapomnij o mnie. Te trzy tygodnie szybko zlecą. Znajdziesz fajniejszą dziewczynę. Weźmiecie ślub, bedziecie mięli dzieci. - wyliczałam, kiedy on nagle mnie pocałował w usta. Nie. Stop Wiśniewska. Nie możesz tego sobie zrobić, ani jemu. Spiepszysz mu życie.
Oderwałam się od niego.
- I tak cię będę kochał. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. To był Karol. Byłam pewna, że Bartek mu wszystko opowie. Dla mnie to i tak lepiej. Nie będę musiała dwa razy tego przeżywać.
Poszłam do kuchni. Przy stole siedzieli współlokatorzy. Na mój widok zaprzestali rozmawiać.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niego jogurth. Usiadłam obok nich i zaczęłam go jeść.
- No to słucham. - powiedziałam.
- Ale, że co? - spytał Karol.
- No przecież wiem, że będziecie mnie pocieszać, że może nie umrę, że muszę być silna.
- Pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama. - powiedział Kłos i podszedł mnie przytulić.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko. - Macie po południu trening? - spytałam, a oni pokiwali twierdząco głową. - No to ja idę z wami.
- Na pewno chcesz iść? - spytał Bartek.
- Tak.
Powoli zbieraliśmy się na trening. Wsiedliśmy do samochodu Bartka. Po dojechaniu na miejsce weszliśmy do hali. Postanowiłam iść do pana prezesa i przeprosić za to, że dziś nie przyszłam. Zapukałam do drzwi.
- Panie Konradzie, ja chciałam. - zaczęłam ale on mi przerwał.
- Wiem o wszystkim. Bartek mnie poimformował. Nie martw się, nie zwolnię cię, jak bedziesz mogła przyjść to przyjdź. - powiedział i mnie przytulił.
- Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu i udałam się na halę. Chłopaki chyba nic nie wiedzieli o mojej chorobie, bo zachowywali się normalnie. Ja postanowiłam unikać Bartka po naszym ostatnim pocałunku.
Gdy skończyłam robić zdjęcia poszłam na tybuny. Siedziałam i przypatrywałam się chłopakom.
- Hej. - pocałował mnie w policzek Aleks.
- No hej. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Niedługo jadę do Serbii... Może pojechałabyś ze mną? - spytał. Zdziwiłam się tym.
- Chciałabym, ale nie mogę. Mam tu pracę, przyjaciół. - wyliczałam.
- Rozumiem. - powiedział i poszedł.
Po skończonym treningu chłopaki poszli, a ja wzięłam piłkę i zaczęłam ją podbijać. Zaczęłam serwować... Tak, tego mi było trzeba. Kiedy przestałam odbijac, usiadłam na środku i zaczęłam płakać. Poczułam, że ktoś mnie przytula. To był Karol.
- Chodź, jedziemy.
Wstałam i poszłam za nim. Bez żadnych rozmów po drodze, wróciliśmy do domu. Wzięłam kompiel i zadzwoniłam do Magdy. Opowiedziałam jej o wszytkim. Ona też zaczęła płakać.
- Nie rycz głupia. - powiedziałam i teraz obie płakałyśmy.
- Anka, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Mam proźbę, mogłabyś zadzwonić do Kamila? Opowiedz mu o wszytkim, ja nie mam na to siły.
- Jasne.
Pogadałyśmy jeszcze chwile. Przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.
**************************************************************************
Siedem dni minęło dość szybko. Nie odwiedzałam chłopaków. Siedziałam zamknięta w swoim pokoju. Codziennie ,,pilnował" mnie ktoś inny. A to Bartek a to Karol. Martwili się o mnie. Wstałam zaspana i poszłam pod prysznic. To dziś dowiem się ile dokładnie bedę żyła. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/768397 i poszłam coś zjeść. Zrobiłam sobie kanapki. Po śniadaniu wzięłam kluczyki i pojechałam do lekarza.
Siedząc na korytarzu, układałam sobie różne scenariusze. Po chwili wyszedł ten sam lekarz co wtedy.
- Pani Anna Wiśniewska. - powiedział, a ja wstałam i weszłam do gabinetu.
Wziął do ręki jakąś kartkę i bacznie się jej przyglądał.
- Może mi pan w końcu powiedzić kiedy umrę? - spytałam zdenerwowana. On tylko spojrzał jeszcze raz na mnie. Przeprosił mnie i na chwilę opuścił swój gabinet. Po paru minutach wszedł i powiedział.
- Przepraszam panią, ale zaszła chyba jakaś zbieżnosć imion i nazwisk. Mięliśmy w tamtym dniu dwie osoby o takim samym imieniu i nazwisku. Bardzo panią przepraszamy. Badania nic nie wykazały, po prostu jest pani przemęczona i tyle.
- To znaczy, że pomyliliście wyniki?
- Tak, jeszcze raz przepraszamy.
Poczułam się jakbym dostała nowe życie. Uścisnęłam dłoń lekarza i wyszłam ze szpitala. Współczuję tamtej kobiecie, która jest jednak chora. Nikt nie chciałby się dowiedzieć, że ma raka. Postanowiłam pojechać do tamtego kościoła, w którym byłam tydzień temu.
- Szczęść Boże. - powiedziałam widząc młodego księdza.
- O witaj. Jak mówiłem, modliłem się codziennie.
- Dziękuję. Okazało się, że pomylili badania. - odpowiedziałam radośnie.
- Cieszę się.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Postanowiłam jechać do chłopaków na trening.
Gdy byłam już na miejscu wysiadłam z auta i skierowałam się do hali.
Weszłam do środka i ujrzałam ćwiczących chłopaków. Podeszłam do Karola i rzuciłam się mu na szyję. Był zaskoczony.
- Nie mam raka. Pomylili wyniki. - powiedziałam, a on obkręcił mnie do okoła siebie.
- Tak się cieszę.
- Ale jak to nie masz raka? - spytał zszokowany Wlazły.
Opowiedziałam chłopakom całą historię. Byli wkurzeni, że dopiero teraz się o tym dowiadują. Podeszłam do Bartka.
- Chciałam podziękować za to, że mnie wspierałeś.
- No w końcu jestem twoim przyjacielem. - powiedział z irytacją w głosie.
- Fajnie, że się cieszysz. - powiedziałam i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał i mocno przytulił.
- Jasne, że się cieszę.
Postanowiłam jeszcze zajrzeć do pana Konrada. Zapukałam i weszłam do środka. Opowiedziałam mu całą sytuację. Bardzo się ucieszył.
- Ania? Wiesz, że za trzy dni odbędą się zgrupowania w Spale? Sezon reprezentacyjny rusza pełną parą. - uśmiechnął się.
- Czyli mam kilka dni wolnego? - spytałam radośnie.
- No nie dokońca, a wręcz przeciwnie. Związek piłki siatkowej, wyznaczył cię jako fotograf reprezentacji Polski i jedziesz razem z chłopakami.
Sama nie wiem, czy mam się cieszyć. Ale, w końcu to jakieś wyróżnienie.
- Ale dlaczego akurat mnie?
- Może dlatego, że jesteś świetnym fotografem, przyjacielem siatkarzy i moją ulubienicą. - zaśmiał się.
- No dobrze. To ja już nie mam pytań. - powiedziałam z uśmiechem.
Wróciliśmy do domu. Wieczorem długo ze sobą rozmawialiśmy m.in o tej pomyłce z moją chorobą. Opowiadaliśmy sobie różne ciekawe historie z życia.
- A muszę się pochwalić, że zostałem powołany do kadry. - uśmiechnął się Karol.
- Nie tylko ty. - powiedział Bartek. - Ja również.
- No to kiedy wyruszamy? - spytałam.
- A ty też jedziesz? - spytał zdziwiony Karol.
- No a jak? Kadra beze mnie? - uśmiechnęłam się.
Wziełam kompiel i przebrałam się w pidżamę. Rozmyślałam jak to będzie w Spale. Nigdy tam nie byłam. A co jeśli się nie sprawdzę jako fotograf? Muszę się lepiej przygotować. Pozostały mi trzy dni.
Po długich rozmyślaniach zasnęłam.
**************************************************************************
Raczej na śmierć było by za wcześnie ;) Wiem, że narobiłam strachu. Zapraszam do komentowania :D

2 komentarze:

  1. Jak ja się cieszę, że pomylili te wyniki badań !

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne, czekam na kolejny;) Zapraszam na I rozdział liczę, że zostawisz po sobie jakiś znak http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń