środa, 1 maja 2013

ROZDZIAŁ 23

Zadzwonił budzik. Podniosłam się z łóżka. Usiadłam jeszcze na chwilę, aby przemyśleć dzisiejszy dzień. A konkretniej wizytę u lekarza. A co jeśli Magda naprawdę jest w ciąży? Przecież to nieodpowiedzialne. Łukasz to piłkarz. To może zniszczyć jego karierę. Przecież oni nawet ze soba nie są...
Idąc do łazienki poczułam zapach naleśników. Karol i naleśniki? Raczej nie realistyczne. Skierowałam się do kuchni.
- Kurek? - spytałam zdziwiona.
- O już wstałaś. Siadaj, zaraz kończę smażyć
- A mówiłeś, że nie umiesz gotować. - spytałam podejrzliwie.
- Jedyne co umiem to właśnie to.
- Nie no Bartuś, ta Magda to jednak będzie miała z tobą dobrze... Jak ty jej takie śniadania bedziesz robił... - pokręciłam z niedowierzaniem głową, a on na chwilę zamilkł. - Coś nie tak powiedziałam? - spytałam.
- Nie o to chodzi... Po prostu mam wrażenie, że mijamy się z Magdą.
Nic nie powiedziałam, tylko poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zawsze kiedy jest jakiś problem uciekam. Tak jest łatwiej. Przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Nie będę się wtrącać. To Magda musi z nim porozmawiać.
Po kompięli rozczesałam i wysuszyłam włosy. Postanowiłam je wyprostować, czego prawie nigdy dotąd nie robiłam. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/735192 i poszłam na śniadanie. Przy stole czekał już Karol.
- Coś ten... tego z włosami zrobiłaś? - spytał przyglądając mi się.
- Ten tego. - uśmiechnęłam się.
- Ładnie ci tak. - powiedział Kurek.
- Czy mi się wydaje, czy próbujesz mi się podlizać?
- Tylko troszkę. - odpowiedział roześmiany.
Nałożyłam sobie naleśnika i w ekspresowym tempie go zjadłam.
- Smakowało? - spytał twórca naleśników.
- Taaa. - odpowiedziałam. Zadzwonił dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć. - dodałam.
- Hej. - ucałowałam Magdą w policzek.
- Cześć. - odpowiedziała. Chłopaki przywitali się z Lisowską i po chwili wsiedliśmy do jej samochodu. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Gdy byliśmy przed szpitalem Magda zaczęła rozmowę.
- Boję się... Wejedziesz ze mną?
- Jasne, że tak.
Gdy byliśmy już w środku Lisowską przyjął jakiś lekarz. Po długim oczekiwaniu Magda wyszła.
- I co? - spytałam.
- O matko tak się bałam. - odpowiedziała z wielką radością. - Okazało się, że to tylko zwykła grypa. - uścisnęła mnie.
- Kamień z serca. Ale wiesz, że musisz pogadać z Bartkiem?
- Wiem. Nawet gadałam już z Łukaszem. Wygląda na to, że niedługo ze sobą będziemy.
- Fajnie. - uśmiechnęłam się. - To co idziemy? - spytałam wstając z krzesła.
- O nie, nie. Nie tak prędko. Obiecałam Bartkowi, że dopilnuję, żebyś się przebadała.
- Oj Magda. Przecież nic mi nie jest. Wracajmy do domu. - uparcie broniłam swojego zdania.
- Nie. - powiedziała, a widząc jakiegoś lekarza zwróciła się do niego:
- Panie doktorze, czy mógłby pan przyjąć koleżankę?
- Oczywiście. Proszę wejść. - powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.
Lekarz wyglądał na młodego. Zaczął mnie badać. Zrobił kilka badań i powiedział, że za 20 minut będą wyniki.
Magda nie mogła ze mną zostać, ponieważ miała spotkać się z Łukaszem, a z resztą nie było sensu, żeby tu ze mną siedziała. Przecież jeszcze jakieś dziesięć minut. Odbiorę badania, dowiem się, że jestem okazem zdrowia i wrócę do domu.
- Pani Anna Wiśniewska? - spytał trzymając wyniki.
- Tak.
- To zapraszam. - powiedział i wszedł ponownie do gabinetu. Przez chwilę czytał wyniki. Nie miał przy tym ciekawej miny.
- To jak. Mogę już iść?
- Musimy powtórzy badania.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Powiem pani prawdę. Nie jest najlepiej. Ma pani raka.
- Nie możliwe. - roześmiałam się. - To jest jakiś żart? - spytałam.
- Niestety też bym chciał żeby tak było.
- Czyli ja umrę? - spytałam ze złami w oczach. - Ile mi zostało?
- Prosze pani, musimy jeszcze zrobić dodatkowe badan...
- Ile mi zostało? Czy pan nie rozumie? - zaczęłam krzyczeć.
- Trzy tygodnie. - powiedział. - Musimy zrobić bardizej szczegółowe badania.
Po tych badaniach lekarz kazał mi przyjść za tydzień.
Wyszłam ze szpitala. Nie mogło to jeszcze do mnie dotrzeć co przed chwilą usłyszałam. To już koniec? Nawet nie zdążyłam w pełni zaznać życia... A dziś się dowiaduję, że trzy tygodnie...i... Nie wiedziałam co robić... Gdzie pójść... Jedyne co przyszło mi na myśł, to kościół. Wsiadłam do samochodu. Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka. Uklęknęłam i usiadłam w ławce. Zaczęłam płakać. Chyba to już mi tylko pozostało.
- Mogę w czymś pomóc? - spytał jakiś młody ksiądz.
- Mi chyba już nikt nie może pomóc.
- Pamiętaj, że Bóg... - mówił, ale mu przerwałam.
- Tak wiem, Bóg to Bóg tamto. Ale on chyba nie ma takiej mocy, żeby uratować człowieka przed śmiercią.
- I tak wszyscy umrzemy.
- Wiem, że ksiadz ma za zadanie pocieszać, wskazywać dobrą drogę, ale proszę sobie to darować.
- Musisz się modlić, ja również będę to robił. Jesteś młodą osobą. W życiu się tak zdaża, że nieprzewidziany jest nasz los.
- Co by ksiądz zrobił, gdyby pozostało ci trzy tygodnie życia?
- Starałbym się nie marnować ani sekundy. Wszystko staje się dla nas ważne twedy, gdy prawie to tracimy. Trzeba w pełni chwytać dzień.
- Dobrą ma ksiadz gatkę. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Dzięki. Zawsze chciałem zostać psychologiem.
- To dlaczego akurat wybrałeś księdza?
- Takie powołanie. Ale widzisz, gdybym nie był księdzem nie byłbym tu teraz z tobą.
- Zawsze jakiś plus. - Muszę już isć. Dziękuję za cenne rady.
- Pmiętaj, że nie jesteś sama. Bedę się o ciebie modlił. - powiedział.
Wyszłam na zewnątrz i ponownie wisadłam do smochodu. Gdy dojechałam do domu w mieszkaniu nikogo nie było. Pewnie są na treningu. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Magda. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Oparłam się o drzwi i zjechałam w dół. Usiadłam na podłodze. To chyba będzie najgorszy tydzień w moim życiu. Nawet już nie chciało mi się płakać. Jedyne co czułam to pustkę. Stwierdziłam, że nie ma sensu tak tu siedzieć. Poszłam do pokoju. Wyjęłam album ze zdjęciami i zaczęłam je przeglądać. Włączyłam piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=pxpLxb5jHO0 i przypominałam sobie chwile spędzone z moją rodziną, przyjaciółmi. Zaczęłam płakać. Czułam strach przed śmiercią. Wyjęłam jedno ze zdjęć. Byłam na nim ja, Kamil i Pyśka, a z tyłu napis:
,, Przyjaciele na zawsze, aż do śmierci. I niegniewaj się na mnie o ten zgubiony telefon.;) Kamil." Płakałam jak dziecko. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Nie zdążyłam zamknąć drzwi. Po chwili do mojego pokoju wszedł Kurek.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, a ja tępo patrzyłam w ścianę.
****************************************************************************
Wiem, że nie spodziewaliście się takiego zwrotu akcji... Ale w życiu nieraz tak bywa... Nikt nie powiedział, że wszytko konczy się happy end`em.... Komentujcie.;)

3 komentarze: