Po chwili dotarło do mnie, że całuję się z Bartkiem. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Nie zastanawiając się czy robię dobrze, oderwałam się od niego.
Może po prostu miłość nie jest dla mnie? Co się ze mną dzieje...Nie umiem już nikomu zaufać... Nawet chyba nie chcę.
- Bartek, przepraszam, ale...
- Nie, to ja przepraszam. Wygłupiłem się po raz kolejny. Nie mogłem się powstrzymać. Przecież wiem, że mnie nie kochasz. - gdy to mówił, ktoś przekręcił kluczyk w zamku. Domyśliłam się, że to Ignaczak.
- To nie jest tak. Ja... Przepraszam. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
No tak Wiśniewska. Lepiej uciec niż wyjaśnić sobie wszystko. Wiesz, że nie możesz się tak zachowywać. Czujesz coś do niego, ale do końca nie wiesz czy możesz nazwać to miłością. Pragniesz jeszcze kiedyś zobaczyć jego niebieskie tęczówki. Patrzeć na jego uśmiech i cieszyć się razem z nim z tego co osiągnął. Wiesz, że powinnaś być szczęśliwa, że o ciebie walczy. Nie potrafisz. Zaufaj. Tylko tyle.
Zaczęły mi lecieć łzy. Nie wiedziałam dlaczego. Coś we mnie pękło. Szłam korytarzem, przypominając sobie nasz pocałunek.
Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego pokoju. Niestety. Po drodze spotkałam Lewandowskiego.
- Dlaczego płaczesz? Ktoś ci coś zrobił? - spytał troskliwie. Nie lubiłam gdy ktoś próbuje się nade mną użalać. Nikt nigdy w życiu nie podał mi niczego na tacy. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
- Możesz dać mi spokój? - spytałam wkurzona. Nigdy wcześniej taka nie byłam. Sama siebie próbowałam zrozumieć.
- Sory, ale może jak komuś dasz sobie pomóc to będzie ci lepiej?
- Człowieku, ja cię prawie nie znam. Uważam cię za desperata, zwykłą gwiazdę z telewizji, która choć gra w piłkę nożną, a wydaje się, że nie wie do czego służy piłka. A tak wogóle to już był taki co chciał mi pomóc. - w tym momęcie pomyslałam o Igle. - Więc niby dlaczego mam ci opowiadać o swoim życiu? - zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Chyba zszokowało go to co o nim powiedziałam. Może nie do końca miałam takie zdanie o nim, ale czułam potrzebe wyżycia się na kimś.
- Przepraszam. Wcale tak nie myślę, ja po pros... - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Lubię ludzi, którzy są szczerzy. Każdy ma własne zdanie, choć uważam, że nie powinno się oceniać kogoś, jeśli się go nie zna. Zrozum, chcę ci pomóc. Jesteś fajną dziewczyną i ładną. - uśmiechnął się. - Nie lubię kiedy piękne kobiety płaczą.
- Zawsze tak słodzisz wszystkim kobietom? - spytałam.
- Nie wszystkim.
- Ja nie wiem czy mam ochotę opoiwadać o swoim życiu. - podrapałm się po głowie.
- To sobie przynajmniej pomilczymy. Nie powinnaś być teraz sama.
- Przekonałeś mnie. - powiedziałam, na co on się wyraźnie ucieszył.
- To chodźmy do mojego pokoju. Będzie tam jeszcze Piszczek. - stwierdził na co ja pokiwałam twierdząco głową.
Weszliśmy do środka. Lewy od razu wyjął z szafki butelkę wódki.
- Ja nie piję. - od razu pokiwałam palcem. - Zawsze się to dla mnie źle kończy. - zaśmiałam się.
- Dziewczyno, jak ty chcesz na trzeźwo milczeć? - spytał upijając z kieliszka wódkę Robert.
- Z nami się nie napijesz? - zachęcał Łukasz.
- Ale tylko kieliszek. - wzięłam i napiłam się.
Na jednym kieliszku, to się raczej nie skończyło... Po kilkunastu minutach opróżniliśmy całą butelkę. Byłam już nieźle wcięta. Łukasz ledwo siedział na kanapie. Robert rozmawiał ze ścianą, a ja znów zaczęłam się użalać nad swoim życiem.
- Boże, jaka ja jestem głłłłłupia. - zaczęłam bełkotać, po czym schowałam ręce w dłoniach.
- Przrzrzrzrzestań. - podszedł, a raczej przeczołagał się do mnie Łukasz.
- No dlaczego ja go odepchnęłam?
- Zdarza się, że się kogoś zepchnie ze schodów. - wtrącił się do rozmowy Robert.
Razem z Łukaszem spojrzeliśmy na niego z miną "Co ty do mnie rozmawiasz?".
- Nie no, bo troszeczkę nie ogarniam. Kogo odepchnęłaś? - spytał Piszczek.
- No Bartka. Ty to mnie wooogóle nie słuchasz. - zaczęłam jeszcze gorzej rozpaczać.
- No to co ty tu jeszcze robisz? Idź do niego! - krzyczał Robert.
- Człowieku jest druga w nocy. - mimo tego, że cyfry zaczęły mi skakać po całym zegarku odczytałam godzinę.
- Nie oszukuj...! - zbeształ mnie Robrt. - Druga zero siedem.
- To chyba nie najlepszy moment, żebym do niego szła.
- Widzę, że ktoś tu potrzebuje odwagi... - Robert wyjął z szafki kolejne pół litra wódki.
Po wypicu czterech - pięciu kileiszków zdecydowałam się iść do Bartka.
PERSPEKTYWA KURKA:
Gdy spałem ktoś zaczął walić w drzwi. Była druga w nocy, więc nie bardzo kontaktowałem.
- Pit, cieloku przestań chrapać.
- Bartek, bo moja mama mówi, że nie wolno nikogo przezywać, to takie nie kulturalne. - pokręcił głową. - A poza tym ja nie chrapię. To chyba ktoś dobija się do drzwi.
Podniosłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi a w nich stała Anka.
- Baaaaartuśś! Kocham cię słońce ty moje. - rzuciła się mi na szyję i zaczęła krzyczeć.
Zacząłem ją uciszać, ale nie bardzo mi to wychodziło. Pit był przerażony całą sytuacją. Powiedział, że będzie miał traumę do końca życia i poszedł do Ignaczaka.
- Jesteś pijana. - położyłem ją na Pitowym łóżku.
- Baaaaartek. Nie jestem. Bo widzisz, ja przyszłam tu żeby ci powiedzieć, że ja nie chciałam... to znaczy ja chciałam tego pocałunku i Kochaaaaam cię. - wykrzyczałam.
- Ciiiiiiii.... - uciszyłem ją w końcu. Zaczęła jeszcze coś bełkotać i w końcu zasnęła.
Wiem, że wtedy kiedy to mówiła była pijana, ale te słowa dużo dla mnie znaczą. Pewnie gdy jutro się obudzi ona o wszytkim zapomni i będzie jak dawniej. Znów będziemy się omijać. Nie umiem o niej zapomnieć. Nie chcę.
Usiadłem obok niej na łóżku i zaczęłem gładzić jej włosy. Po jakiś kilku minutach położyłem na łóżko obok i zasnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. I to w dodatku w nie swoim pokoju. Spojrzałam na łóżko obok. Spał na nim Kurek. Zaczęłam próbować przypominać sobie całą sytuację. Nie wiedziałam dlaczego znalazłam się u niego w pokoju. Jedyne co udało mi się przypomnieć to pocałunek z Bartkiem, a następnie spotkanie Lewandowskiego. Usiadłam na łóżku. Zakryłam twarz rękoma, aby pomóc sobie przypomineć wczorajszą noc.
- Cześć. - powiedział Bartek. Spojrzałam na niego. Nie miał zbyt ciekawej miny.
- Bartek. Powiedz mi, że nikogo nie zabiłam i, że nic nie odwaliłam.
- Oprócz tego, że pijana przyszłaś do mojego pokoju to nic. - uśmiechnął się.
- Huuu. - odetchnęłam. - Ale chyba nic się potem nie wydarzyło? - spytałam.
Bartek zamilkł. Widać było, że się nad czymś zastanawia.
- Nie. Nic. - odpowiedział po dłuższej przerwie.
- Dzięki, że mnie przenocowałeś. - A gdzie jest Pit?
- Uciekł do Ignaczaka.
- Ignaczaka... Ja to sobie z tym Ignaczakiem już porozmawiam... - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
- Chyba było grubo. - zaśmiał się Łukasz.
- Kobieto, tak przestraszonego Pita to ja jeszcze nie widziałem. - zaśmiał się Igła.
- Piotrek? Przestraszyłeś się mojego wyglądu? - spytałam z uśmiechem.
- Raczej tego, że krzyczałaś po pijanemu. - skrzywił się Pit. - A moja mamusia zawsze powtarzała, że lepiej panować z alkocholem.
- A co ja takiego krzyczałam? - spytałam przeciągając się wygodnie w fotelu.
- No a nie przypominasz sobie? - spytał Igła. - Chyba cały chotel cię słyszał.
- No nie bardzo? - byłam średnio zainteresowana.
- No, że kochasz Bartka i przepraszałaś go, że odepchnęłaś go gdy on cię pocałował. - wykrztusił z siebie Nowakowski.
- Cooooo?! - krzyknęłam.
************************************************************************
Conte w Skrze...;D Cieszycie się? ;) Zapraszam do komentowania ;]
Ostatnio coraz śmieszniejsze te rozdziały. :D Z niecierpliwością czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog , niedawno go odkryłam , nadrobiłam zaległości i będę wpadać częściej to na pewno ;) Conte , czemu nie myślę ,że wniesie do Skry trochę energii ;) zobaczymy w sezonie jak to będzie ;) Zapraszam na swojego siatkarskiego bloga http://siatkoholik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dzęki :3
Usuń