- O stary...Kto cię tak urządził? - spytał zszokowany Karol, widząc limo pod okiem.
- Wpadłem na drzwi. - Cupko ponownie założył okulary. Spojrzałam pytająco na Atanasijević`a. Odwrócił wzrok. Ani ja, ani chłopaki oczywiście mu nie uwierzyliśmy. Wpadł na drzwi? Już bardziej wiarygodniejsze by było, gdyby powiedział, że cegła na niego spadła. Wolałam go nie dopytywać. Od wczoraj Aleks zachowuje się dziwnie. Nawet już nie wygłupiają się z Cupko. Chyba muszę pogadać z Konstantinem.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się spakować. Po chwili zeszliśmy na dół. Autokar już na nas czekał. Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy miejsca. Zauważyłam, że Cupko siedzi sam. Postanowiłam się do niego dosiąć i wypytać o całą prawdę. Usiadłam obok, nie pytając go o zdanie. On tylko się na mnie popatrzył. Chyba. Przynajmniej mniał głowę skierowaną w moją stronę. Nie widziałam, bo na oczach miał czarne okulary.
- Zdejm te google. - zaśmiałam się i sama mu je zdjęłam.
- Nie dopytujesz co się stało? - spytał.
- Przecież wiem, że jeśli chcesz i jeśli mi ufasz, to sam mi wszystko opowiesz. - powiedziałam wyrywając mu z rąk gazetę. - Napisy po Serbsku... No to sobie poczytałam. - przytaknęłam, a on się roześmiał.
- A nie będziesz krzyczeć? - spytał.
- Raczej nie. - powiedziałam.
- Pobiłem się z Alkiem.
- Domyśliłam się. Nawet ze sobą nie gadacie, ani nie wygłupiacie. Tylko... O o co?
- O ciebie. - wyszeptał.
- Haahaha... O mnie?
- Na tej imprezie co z tobą tańczyłem, to trochę przesadziłem... A przecież wiem, że Alkowi na tobie zależy...A on jest zazdrosny.. I tak jakoś... Posprzeczaliśmy się...
- Pfff... Zazdrosny? Przecież sam potem tańczył z Magdą.
- Może chciał, żebyś ty była o niego zazdrosna? Wkręcił się chłopak. - zaśmiał się.
- A ty nie jesteś na niego zły? - spytałam.
- Że mnie pobił?
- No tak.
- Miał powód. - wzruszył ramionami. - Zależy mu na tobie. Wiesz, chce wyeliminować konkurencję.
- I ty to niby to ta konkurencja? - spytałam ze śmiechem.
- No tak... Sama zobacz... Przystojny, inteligentny, zabawny, wrażliwy, odważny...
- Skromny... - dodałam.
- No a jak. - uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że się pogodzicie.
- Kiedyś na pewno.
Rozmawialiśmy jeszcze około 30 minut. Postanowiłam posłuchać muzyki. Gdy słuchałam ulubionej piosenki, ktoś zdjął mi słuchawki. Był to Karol.
- Czego? - spytałam.
- O nasza pani fotograf nie w nastroju. - zaśmiał się.
- Wystarczy, że widzę ciebie, mężu. - powiedziałam i się roześmiałam.
- No patrz. A już chciałem cię poczęstować żelkami. - powiedział i chciał odejść.
- Czyli nici z żelek? - spytałam zasmucona.
- No chyba, że usiądziesz obok mnie z tyłu. - powiedział pokazując paczkę żelek.
Powiedziałam Cupko, że żelki wzywają. On pokiwał głową. Poszłam za Karolem. Usiadłam między nim, a Magdą... Niestety.
- Jak podryw na żelki? - spytała Lisowska.
- Jak widać zadziałał. - uśmiechnęłam się. Potem już tylko razem z Magdą zajadałam się smakołykiem.
- A żyby poszło w cycki. - zaśmiała się i wyciągnęła kolejną paczkę.
- O nie nie... Ja już więcej nie zmieszczę. - tym razem Magda przekazała paczkę chłopakom m.in Bartkowi i Karolowi.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko, wsiedliśmy do samolotu. Droga minęła szybko. Całą przespałam.
Na lotnisku w Warszawie, niektórzy rozjechali się do swoich domów, w tym ja. Dziś miał odbyć się mecz towarzyski. Była 13.00. Mecz o 15.00. Razem z Karolem zamówiliśmy taksówkę. Gdy byliśmy już w domu, miałam zadanie wyznaczone przez prezesa Skry, jakim było wstawienie zrobionych przezemnie zdjęć na stronę Skry i na Facebooka. Z tym uwinęłam się szybko. Poszłam do kuchni. Na stole stał talerz z kanapkami. Zjadłam dwie. Następnie przyszedł Karol.
- Gdzie moje kanapki? - spytał podejrzliwie.
- Poczekaj poszukam. - powiedziałam i uciekłam do łazienki.
- I tak się z tobą policzę.
Wzięłam prysznic. Mądra ja, nie zdążyłam wziąć ubrań. Mam nadzieję, że po dordze, nie natrafię na Karola. Niestety...
- Uhuhu... Żono... - wlepiał we mnie swoje oczy.
- Yhm? - spytałam biorąc swoje rzeczy.
- Ładna jesteś. - powiedział.
- Faceci... - prychnęłam.
Wróciłam spowrotem do łazienki, aby się ubrać: http://allani.pl/zestaw/735201. Razem z Karolem postanowiliśmy się już zbierać do wyjścia. Wzięłam aparat i wsiadłam do jego auta, gdzie on już na mnie czekał. Włożłam okulary przeciwsłoneczne i wygodnie rozsiadłam się w fotelu.
- Jakąś klimatyzację byś włączył, czy coś. - zaczęłam marudzić.
- Babyyy... - zaśmiał się, a ja walnęłam go w głowę.
Gdy byliśmy na miejscu, zauważyłam wchodzących Resoviaków, w tym Bartmana.
- Hej Anka. - przytulił mnie, a następnie cała drużna.
- Tylko wiesz, jak już tam te zdjęcia robisz, to bierz mnie z profilu. - zaśmiał się witając się ze mną Igła.
- Hahaah. Ok.
Poszłam porobić kilka zdjęć kibicom. Wyszły rewelacyjnie.
Zaczął się mecz. Pierwszy set dla Resovian, a drugi także. Na szczęście szybko wyszliśmy z opresji i wygraliśmy całe spotkanie 3-2. Nagle usłyszałam głos jakiegoś faceta, który stał na środku. Był to chyba organizator imprezy:
- Kochani, jesteście jeszcze znami? Jeśli tak to śpiewamy piosenkę. - i z głośników popłynęłam ta o to piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=mP7HBwZUxMw. Dobrze ją znałam. To była jedna z moch ulubionych. Stojąc z boku zaczęłam bujać się i śpiewać piosenkę. Do tańca wyrwał mnie Igła. Odmawiałam, ale zaciągnął mnie na środek. Jaki wstyd. Idąc powiedziałam do Igły: Już nie żyjesz, a on się zaśmiał. Przetańczyłam z nim kilkanaście sekund, bo następnie wpadłam w obięcia Bartka. Miał dobry humor. .. Od tych ciągłych obrotów aż zakręciło mi się w głowie. Słyszałam jak wszyscy kibice śpiewali. Popatrzyłam na Bartka. Ciągle się uśmiechał. Ciekawa jestem dlaczego nie poprosił do tańca Magdy. Bartek sam w końcu zaczął śpiewać:
- ,,Nie będę tłumaczył się jak winny ktoś co złego w tym, że kocham cię, mam alibi pytaj o co chcesz, co złego w tym jest?'', a ja nie mogłam opanować się ze śmiechu. Kiedy piosenka się skończyła, ten facet co stał na środku znów zaczął mówić:
- Proszę państwa tego jeszcze nie było. Tańczący Bartek? I wszyscy razem! Bartek, Bartek... A kto zostaje MVP? Oczywiście Bartosz Kurek! Zapraszamy.
Uśmiechnięty Kurek poszedł po statuetkę. Gdy wrócił, ja mu tylko pogratulowałam i poszłam pod szatnię Resoviaków, w celu poczekania na Zibiego. Po paru minutach wyszedł.
- Cześć. - powiedziałam.
- Hej. Może pójdziemy na kawę?
- Zbyszek, załatwmy to od razu bez przeciągania. posłuchaj...
- Najpierw ja... Przez ten czas co się nie odzywałem... Anka, zostańmy przyjaciółmi... Ja znalazłem sobie już dziewczynę... Może i nadal coś do ciebie czuję...Ale to nie ma sensu.
- Też tak myślę... A i gratuluję. - powiedziałam z uśmiechem. - Jak ma na imię?
- Kasia... Mam nadzieję, że kiedyś ją spotkasz. - powiedział i mnie przytulił. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a następnie wyszłam na dół aby poczekać na Karola.
Po kilkunastu minutach zjawił się razem z Bartkiem.
- Anka, musimy przenocować Bartka... Sąsiadka zalała mu mieszkanie. - powiedział Kłos.
- A Magda?
- Rodzina do niej przyjechała... Nie chciałem się narzucać. - tłumaczył Bartek.
- A na jak długo? - spytałam.
- No tak na kilka dni... - powiedział Karol.
- No ja się zgadzam. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
Przez całą drogę milczałam. Zastanawiałam się jak to będzie mieszkać z nim pod jednym dachem.
Dojechaliśmy na miejsce. Wzięłam walizkę i skierowałam się do drzwi. Weszliśmy. Od razu poszłam z Bartkiem pokazać mu nowy pokój, a następnie się rozpakować.
Postanowiłam iść do sklepu na zakupy. Wzięłam kluczyki od swojego auta i pojechałam do supermarkietu. Po godzinie spędzonej nad wybieraniem jedzenia i picia, zmęczona wróciłam. Od razu wzięłam się do robienia kolacji. Postawiłam na naleśniki z serem. Zawołałam chłopaków i razem zjedliśmy posiłek.
- No jak ty tak będziesz gotować... to kto wie? Może na dłużej się tu zadomowię? - zaśmiał się Kurek. Chciałam coś odpowiedzieć, ale zaczął mi dzwonić telefon. Magda. Wyszłam na dwór i odebrałam.
- Anka? - spytała.
- Stało się coś?
- Ankaaa, ja chyba jestem w ciąży... Kręci mi się w głowie, raz czy dwa wymiotowałam...
- Z Bartkiem? - zapytałam zszokowana.
- Nie... z Łukaszem... - odpowiedziała płacząc.
- Z tym Piszczkiem? - wykrzyczałam? Kiedy wy się ostatnio widzie... Spotkałaś się znim, a ja nic o tym nie wiem?
- Nie krzycz, proszę.
- Musisz iść do lekarza.
- No właśnie po to dzwonię... Mogłabyś jutro ze mną pość?
- Jasne. Bądź u mnie o 11.00. Magda? - spytałam.
- Wiesz, że jeśli to okaże się prawdą, to skrzywdzisz tym Bartka?
- Wiem, ale proszę, nic mu o tym nie mów.
- No dobra. Trzymaj się.
- Pa. - powiedziała i się rozłączyła.
Co ona wyprawia ze swoim życiem? Chodzi z Bartkiem, a sypia z Łukaszem?Ciekawa jestem, jakby zareagował gdyby Kurek się o tym dowiedział.
Wróciłam do kuchni. Chciałam zachowywać się normalnie, ale Karol mnie za dobrze znał.
- Dobrze się czujesz? - spytał.
- Tak, tak.
- A właśnie obiecałaś, że pójdziesz do lekarza. - przypomniał Bartek.
- No wiem. Jutro pójdę. Nawet Magda ze mną pójdzie. - na te słowa Bartek pijący wodę, o mało co się nie zaksztusił.
- Magda? - spytał Karol.
- A co w tym dziwnego? Przynajmniej mnie dopilnuje.
- Cieszę się że w końcu się pogodziłyście. - dodał Kurek.
- A kto powiedział, że się pogodziłyśmy? Po prostu chciała ze mną isć. - wzruszyłam ramionami.
- Kobietyy.... - zaśmiał się Kłos.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę, a następnie poszłam spać. Ustawiłam sobie budzik na 9.00.
wtorek, 30 kwietnia 2013
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 21
- Już wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się dla niepoznaki.
- Jak wrócimy do hotelu, to od razu jedziemy do lekarza. - powiedział Bartek.
- To nic poważnego. Zwykłe omdlenie. - wzruszyłam rękami.
- Zwykłe, niezwykłe, ale trzeba się zbadać. - powiedział Kurek. A tak wogól co on tu robi?
- Jak wrócę do Polski, to wtedy pojadę do lekarza. A co ty tu wogóle robisz? - spytałam.
- Przyszedłem pogadać. - podrapał się po głowie.
- Toaleta. Idealne miejsce. - przytaknęłam z uśmiechem.
- Nie ma znaczenia. - zaśmiał się. - Posłuchaj... Przepraszam za wszystko, wiem, że byłem dla ciebie... - zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Może już nie kończ. - uśmiechnęłam się. - Przeprosiny przyjęte.
- Dzięki. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- A to za co? - uśmiechnęłam się.
- Tak po prostu, tylko nie mów, że ci się nie podobało. - zaśmiał się i tym też sposobem dostał ode mnie z łokcia.
Po tej rozmowie wróciliśmy do reszty. Dokończyliśmy kawę. Postanowiliśmy iść pozwiedzać miasto. Idąc mijaliśmy dużą fontannę. Oczywiście nie obyło się bez uciekania, gdyż Karol chciał mnie do niej wrzucić.
- Bartuś, weźmniesz mnie na barana? Strasznie bolą mnie nogi? - spytała Magda.
- Wskakuj. - powiedział i spełnił jej proźbę.
- To jest w końcu ten towarzyski mecz z Resovią? - spytał Karol.
- No podobno jutro. - odpowiedział Zati. To jeżeli jest jutro mecz z Rzeszowianami, to przyjedzie rownież Zibi. Czyli czeka mnie rozmowa. Przysiadłam na chwilę obok fontanny, aby napisać sms`a.
- Nie idziesz? - spytał Aleks.
- Idźcie, ja was dogonię. - uśmiechnęłam się.
- Zostanę z tobą. - powiedział i usiadł obok. Ja postanowiłam napisać do Zbyszka.
,, Jutro gracie z Bełchatowem?''
Anka
Na dopowiedź długo nie musiałam czekać.
,,Tak, może wtedy pogadamy''.
Schowałam telefon do torby.
- Mam nadzieję, że dziś się nie zgubimy. - zaśmiałam się.
- Też mam taką nadzieję. - powiedział. Zobaczyłam, czekających na nas Bełchatowian. Wstałam i pociągnęłam Alka za sobą.
Gdy doszliśmy do hotelu zaczęłam się pakować. Następnie poszłam coś zjeść na stołówkę. Nikogo tam nie było oprócz jakiś dwóch starszych panów. Wróciłam do pokoju. Postanowiłam iść na spacer. Najpierw się przebrałam: http://allani.pl/zestaw/712657 , a następnie wyszłam przed hotel. Usiadłam na ławce. Po chwili obok mnie ktoś usiadł. Był to Bartek.
- Śledzisz mnie? - spytałam z uśmiechem.
- Ja? No skąd. - usniósł ręce do góry. - Idziemy się przejść?
- A Magda nie będzie zazdrosna? - spytałam.
- Nie. - powiedział i wstał. Podał mi rękę. Skierowaliśmy się do fontanny. Usiedliśmy obok niej. Wolałam unikać z nim kontaktu wzrokowego, a on przeciwnie.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? Nie masz mnie jeszcze dość? - spojrzałam na niego.
- Ani trochę. Lubię na ciebie patrzeć. - zaśmiał się.
- To był komplement? - zaśmiałam się.
- Tak.
W ciszy wróciliśmy do hotelu.
Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę: http://www.halens.pl/moda-damska-bielizna-nocna-pidzamy-5783/pizama-094382/paging$1,27?oc=036 i już chciałam iść spać, kiedy usłyszałam pukanie.
- Nie ma mnie. - krzyknęłam i nakryłam się kołdrą. Alka i Cupka jeszcze nie było.
- Otwórz. Przecież nie będziemy tak stać. - usłyszałam głos Karola.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stali: Karol, Cupko i Aleks.
- Ładnie wyglądasz. - wyszczerzył się Aleks.
- I tylko to chieliście mi powiedzieć? Dzięki. Cześć. - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale Karol mi to uniemożliwił.
- No bo my na ciebie czekamy. - przypatrywał mi się Cupko. Chyba Aleks to zauważył i walnął go po głowie, a ja się zaśmiałam.
- Gdzie na mnie czekacie? - spytałam. Na mnie też coś czeka. Łóżko.
- W pokoju u Bartka. - powiedział Cupko.
- A jeśli mogę wiedzieć, co tam się odbywa?
- Żegnanie Izmiru. Czekamy na ciebie. Za 5 minut masz być. Tylko może się przebież, z resztą jak uważasz. Kolejny się na mnie gapił. Tym razem Karol.
- Karol, debilu. - zaśmiałam się i w końcu udało mi się zamknąć drzwi. C zy mi się tam chciało iść? Nie. Ale chyba nie miałam wyjśćia. Poszłam do łazienki. Zrobiłam makijaż, rozczesałam włosy. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. Wybrałam ten zestaw: http://allani.pl/zestaw/705497 . Skierowałam się do pokoju Bartka. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Chociaż nie. Na pewno będzie tam alkochol. Nie będę dużo piła. Mam słabą głowę. Już przed pokojem było słychać muzykę. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Weszłam tam. Zastałam tańczącą Magdę i Bartka. Cupko tańczył bez koszulki, Aleks z Karolem rozmawiali, Zati i Plina się kłócili.
- O jest i nasza piękność. - podeszedł do mnie Cupko. Od razu porwał mnie do tańca. Był świetnym tancerzem. Od tych ciągłych obrotów, aż zakręciło mi się w głowie. Nie wiem czy mi się wydawało, czy nie, ale Konstantin był trochę nachalny. Cały czas patrzył się na mnie Bartek. Oderwałam się od niego. Musiałam chwilę odpocząć. Usiadłam obok Alka.
- Unikasz mnie? - spytałam. Musiałam wiedzieć.
- Nie. - odpowiedział i napił się piwa.
- Czyli tak. A dlaczego, jeśli mogę wiedzieć? - spytałam.
- Teraz przeżuciłaś się na Konstantina? Co? O co mu chodzi? Przecież to on poprosił mnie od tańca.
- ,,Przeżuciłaś się''? Traktujesz mnie jak zabawkę. - powiedziałam ze złami w oczach.
Nic nie powiedział tylko podeszedł do Magdy. Poprosił ją do tańca. Wzięłam butelkę wódki. Nalałam sobie trochę do szklanki. Zaczęłam pić. Byłam już trochę pijana. Podszedł do mnie Bartek i zabrał butelkę.
- Ej, no. Bartuś. Oddaj. - próbowałam wyrwać mu butelkę.
- Na dziś już starczy. Chodź. Odprowadzę cię do pokoju. - powiedział i wziął mnie na ręce.
PERSPEKTYWA KURKA:
Postanowiłem zanieść ją do jej pokoju. Wziąłem ją na ręce. Po drodze coś bełkotała. Najpierw o Szczęsnym, a potem o Alku.
Otworzyłam drzwi i położyłem ją na łóżku. Od razu zasnęła. Postanowiłem trochę tu posiedzieć. Położyłem się obok niej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Rano obudził mnie ból głowy. Nagle poczułam, że na kimś leżę. Odwróciłam głowę.
- Bartek? - krzyknęłam i tym samym go obudziłam.
- To nie jest tak. Ja ci to wytłumaczę. A więc upiłaś się. Postanowiłem cię zanieść do swojego pokoju. Położyłem się obok ciebie i zasnąłem. - powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wyglądałam masakrycznie. Gdy już doprowadziłam się do stanu ,, oglądalności'' i poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/727516 .
Zeszłam na śniadanie. Przy stoliku siedzieli prawie wszyscy. Nie widziałam Konstantina. Po chwili przyszedł w ciemnych okularach. Zawsze siedził obok Alka. A teraz nie. Na twarzy Alka zauważyłam rozciętą wargę.
- Jaki gangsta. - zaśmiałam się.
- Kobieto, ciszej. - powiedział łapiąc się za głowę Karol.
- Ukrywasz się przed kimś? - spytał po cichu Zati. - a my się zaśmięliśmy.
- Spojrzałam pytająco na Alka. Patrzył się w talerz. Po chwili siedzący obok Cupka Karol, zdjał mu okulary. Spojrzałam na niego. O mało nie dostałam zawału.
**************************************************************************
Jak myślicie, co mogło się wydarzyć?^^ Mam jeszcze jedno pytanko... Podoba wam się nowe ,,logo"? ;)
- Jak wrócimy do hotelu, to od razu jedziemy do lekarza. - powiedział Bartek.
- To nic poważnego. Zwykłe omdlenie. - wzruszyłam rękami.
- Zwykłe, niezwykłe, ale trzeba się zbadać. - powiedział Kurek. A tak wogól co on tu robi?
- Jak wrócę do Polski, to wtedy pojadę do lekarza. A co ty tu wogóle robisz? - spytałam.
- Przyszedłem pogadać. - podrapał się po głowie.
- Toaleta. Idealne miejsce. - przytaknęłam z uśmiechem.
- Nie ma znaczenia. - zaśmiał się. - Posłuchaj... Przepraszam za wszystko, wiem, że byłem dla ciebie... - zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Może już nie kończ. - uśmiechnęłam się. - Przeprosiny przyjęte.
- Dzięki. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- A to za co? - uśmiechnęłam się.
- Tak po prostu, tylko nie mów, że ci się nie podobało. - zaśmiał się i tym też sposobem dostał ode mnie z łokcia.
Po tej rozmowie wróciliśmy do reszty. Dokończyliśmy kawę. Postanowiliśmy iść pozwiedzać miasto. Idąc mijaliśmy dużą fontannę. Oczywiście nie obyło się bez uciekania, gdyż Karol chciał mnie do niej wrzucić.
- Bartuś, weźmniesz mnie na barana? Strasznie bolą mnie nogi? - spytała Magda.
- Wskakuj. - powiedział i spełnił jej proźbę.
- To jest w końcu ten towarzyski mecz z Resovią? - spytał Karol.
- No podobno jutro. - odpowiedział Zati. To jeżeli jest jutro mecz z Rzeszowianami, to przyjedzie rownież Zibi. Czyli czeka mnie rozmowa. Przysiadłam na chwilę obok fontanny, aby napisać sms`a.
- Nie idziesz? - spytał Aleks.
- Idźcie, ja was dogonię. - uśmiechnęłam się.
- Zostanę z tobą. - powiedział i usiadł obok. Ja postanowiłam napisać do Zbyszka.
,, Jutro gracie z Bełchatowem?''
Anka
Na dopowiedź długo nie musiałam czekać.
,,Tak, może wtedy pogadamy''.
Schowałam telefon do torby.
- Mam nadzieję, że dziś się nie zgubimy. - zaśmiałam się.
- Też mam taką nadzieję. - powiedział. Zobaczyłam, czekających na nas Bełchatowian. Wstałam i pociągnęłam Alka za sobą.
Gdy doszliśmy do hotelu zaczęłam się pakować. Następnie poszłam coś zjeść na stołówkę. Nikogo tam nie było oprócz jakiś dwóch starszych panów. Wróciłam do pokoju. Postanowiłam iść na spacer. Najpierw się przebrałam: http://allani.pl/zestaw/712657 , a następnie wyszłam przed hotel. Usiadłam na ławce. Po chwili obok mnie ktoś usiadł. Był to Bartek.
- Śledzisz mnie? - spytałam z uśmiechem.
- Ja? No skąd. - usniósł ręce do góry. - Idziemy się przejść?
- A Magda nie będzie zazdrosna? - spytałam.
- Nie. - powiedział i wstał. Podał mi rękę. Skierowaliśmy się do fontanny. Usiedliśmy obok niej. Wolałam unikać z nim kontaktu wzrokowego, a on przeciwnie.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? Nie masz mnie jeszcze dość? - spojrzałam na niego.
- Ani trochę. Lubię na ciebie patrzeć. - zaśmiał się.
- To był komplement? - zaśmiałam się.
- Tak.
W ciszy wróciliśmy do hotelu.
Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę: http://www.halens.pl/moda-damska-bielizna-nocna-pidzamy-5783/pizama-094382/paging$1,27?oc=036 i już chciałam iść spać, kiedy usłyszałam pukanie.
- Nie ma mnie. - krzyknęłam i nakryłam się kołdrą. Alka i Cupka jeszcze nie było.
- Otwórz. Przecież nie będziemy tak stać. - usłyszałam głos Karola.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stali: Karol, Cupko i Aleks.
- Ładnie wyglądasz. - wyszczerzył się Aleks.
- I tylko to chieliście mi powiedzieć? Dzięki. Cześć. - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale Karol mi to uniemożliwił.
- No bo my na ciebie czekamy. - przypatrywał mi się Cupko. Chyba Aleks to zauważył i walnął go po głowie, a ja się zaśmiałam.
- Gdzie na mnie czekacie? - spytałam. Na mnie też coś czeka. Łóżko.
- W pokoju u Bartka. - powiedział Cupko.
- A jeśli mogę wiedzieć, co tam się odbywa?
- Żegnanie Izmiru. Czekamy na ciebie. Za 5 minut masz być. Tylko może się przebież, z resztą jak uważasz. Kolejny się na mnie gapił. Tym razem Karol.
- Karol, debilu. - zaśmiałam się i w końcu udało mi się zamknąć drzwi. C zy mi się tam chciało iść? Nie. Ale chyba nie miałam wyjśćia. Poszłam do łazienki. Zrobiłam makijaż, rozczesałam włosy. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. Wybrałam ten zestaw: http://allani.pl/zestaw/705497 . Skierowałam się do pokoju Bartka. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Chociaż nie. Na pewno będzie tam alkochol. Nie będę dużo piła. Mam słabą głowę. Już przed pokojem było słychać muzykę. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Weszłam tam. Zastałam tańczącą Magdę i Bartka. Cupko tańczył bez koszulki, Aleks z Karolem rozmawiali, Zati i Plina się kłócili.
- O jest i nasza piękność. - podeszedł do mnie Cupko. Od razu porwał mnie do tańca. Był świetnym tancerzem. Od tych ciągłych obrotów, aż zakręciło mi się w głowie. Nie wiem czy mi się wydawało, czy nie, ale Konstantin był trochę nachalny. Cały czas patrzył się na mnie Bartek. Oderwałam się od niego. Musiałam chwilę odpocząć. Usiadłam obok Alka.
- Unikasz mnie? - spytałam. Musiałam wiedzieć.
- Nie. - odpowiedział i napił się piwa.
- Czyli tak. A dlaczego, jeśli mogę wiedzieć? - spytałam.
- Teraz przeżuciłaś się na Konstantina? Co? O co mu chodzi? Przecież to on poprosił mnie od tańca.
- ,,Przeżuciłaś się''? Traktujesz mnie jak zabawkę. - powiedziałam ze złami w oczach.
Nic nie powiedział tylko podeszedł do Magdy. Poprosił ją do tańca. Wzięłam butelkę wódki. Nalałam sobie trochę do szklanki. Zaczęłam pić. Byłam już trochę pijana. Podszedł do mnie Bartek i zabrał butelkę.
- Ej, no. Bartuś. Oddaj. - próbowałam wyrwać mu butelkę.
- Na dziś już starczy. Chodź. Odprowadzę cię do pokoju. - powiedział i wziął mnie na ręce.
PERSPEKTYWA KURKA:
Postanowiłem zanieść ją do jej pokoju. Wziąłem ją na ręce. Po drodze coś bełkotała. Najpierw o Szczęsnym, a potem o Alku.
Otworzyłam drzwi i położyłem ją na łóżku. Od razu zasnęła. Postanowiłem trochę tu posiedzieć. Położyłem się obok niej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Rano obudził mnie ból głowy. Nagle poczułam, że na kimś leżę. Odwróciłam głowę.
- Bartek? - krzyknęłam i tym samym go obudziłam.
- To nie jest tak. Ja ci to wytłumaczę. A więc upiłaś się. Postanowiłem cię zanieść do swojego pokoju. Położyłem się obok ciebie i zasnąłem. - powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wyglądałam masakrycznie. Gdy już doprowadziłam się do stanu ,, oglądalności'' i poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/727516 .
Zeszłam na śniadanie. Przy stoliku siedzieli prawie wszyscy. Nie widziałam Konstantina. Po chwili przyszedł w ciemnych okularach. Zawsze siedził obok Alka. A teraz nie. Na twarzy Alka zauważyłam rozciętą wargę.
- Jaki gangsta. - zaśmiałam się.
- Kobieto, ciszej. - powiedział łapiąc się za głowę Karol.
- Ukrywasz się przed kimś? - spytał po cichu Zati. - a my się zaśmięliśmy.
- Spojrzałam pytająco na Alka. Patrzył się w talerz. Po chwili siedzący obok Cupka Karol, zdjał mu okulary. Spojrzałam na niego. O mało nie dostałam zawału.
**************************************************************************
Jak myślicie, co mogło się wydarzyć?^^ Mam jeszcze jedno pytanko... Podoba wam się nowe ,,logo"? ;)
niedziela, 28 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 20
- Michał? - spytałam, a on cały czas patrzył się w podłogę. - Chyba się nie pobili? - zaśmiałam się. Słysząc to spojrzał na mnie z zmieszaną miną.
- Musze lecieć. Na razie. - powiedział. Wziął Oliwiera na ręce i wyszedł.
A co jeśli oni naprawdę się pobili? Postanowiłam iść do szatni.
PERSPEKTYWA ALKA:
- Jeszcze jedna taka akcja, a... - zacząłem kłócić się z Bartkiem. Staliśmy na przeciwko siebie na środku szatni.
- A co? Naślesz na mnie jakiś kolesi z Serbi? - zaśmiał się. Już chciałem coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałem chrząknięcie. Odwróciłem się równocześnie z Kurkiem. Obok nas stała Anka.
- Nie przeszkadzam? - spytała ironicznie.
- Nie. - powiedział Bartek i wyszedł trącając Ankę barkiem. Chyba to ją wkurzyło, bo wybiegła wściekła.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy Bartek wychodził wściekły, trącił mnie barkiem. O nie panie Kurek, zadarłeś z niewłaściwą osobą. Wyszłam z szatni i poszłam za nim. Widziałam jak wychodzi na zewnątrz. Gdy usiadł na ławce ja od razu tam podeszłam.
- Za mało wyżyłeś się na mnie na treningu? - chyba był zaskoczony.
- Wracaj do tego swojego Atanasijević`a.
- Bartek, ja nie wiem o co ci chodzi, ale nie będziesz mną pomiatał. - powiedziałam i już chciałam odejść, kiedy on powiedział.
- Ciekawy jestem kto tu kim pomiata. - zakpił.
- A niby ja to robię? - spytłam oburzona.
- Dobra. Nieważne powiedział i poszedł do hotelu, a ja wróciłam do szatni.
Gdy weszłam siedział tam tylko Mariusz. Oglądał zdjęcia na moim aparacie.
- Przepraszam, że wziąłem bez pytania.
- Nie szkodzi. - uśmiechnęłam się.
- Idziesz z nami na siłownię?
- Jasne. - odpowiedziałam i poszłam za nim. Na miejscu byli już wszyscy. Chłopaki zawzięcie ćwiczyli. No w końcu za godzinę mecz. Pomyślałam, że na siłowni nie będę robiła im zdjęć. Trochę się nudziłam, ale postanowiłam sama poćwiczyć. Gdy skonczyłam usiadłam na ławce, a obok mnie Aleks z butelką wody. Upiłam trochę.
- O co wam poszło? - spytałam.
- O nic.
- Aleks? - prawie krzyknęłam.
- Muszę wrcać ćwiczyć. - powiedział.
30 minut później:
Wszyscy rozgrzewali się przed meczem, a ja robiłam zdjęcia. Może wielu kibiców nie było, ale atmosfera jak na początek była dobra. Zaczął się mecz. Po pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy 8:5. Druga przerwa techniczna 16:12 dla Izmiru. W naszym zespole zaczynało dziać się coś złego. Pierwszego seta przegraliśmy 25:18. Drugi set zaczęliśmy nie najlepiej. Pod koniec było 19:12. Pan Jacek wziął przerwę. Postanowiłam podejść bliżej. Miałam kilka uwag do chłopaków, ale wolałam nic nie mówić. Pomyślą sobie, że się wywyższam, czy coś w tym stylu. Pan Nawrocki głównie na nich krzyczał. Kazał się nie poddawać. Kiedy zobaczył, że stoję obok powiedział:
- Anka. Weź powiedz coś tym chłopakom. Może tobie uda się ich zmotywować. - pokiwałam głową. Podeszłam jeszcze bliżej i zaczęłam mówić.
- Chłopaki, przede wszystkim musicie kończyć ataki. Przyjęcie jest okay. Aleks, staraj się omijać blok. Woicki graj więcej środkiem. Zati, nie stawaj tak blisko bloku, bo oni tylko na to czekają. Musicie ryzykować serwami. Jak narazie to oni kierują grą. Musicie grać bardziej defensywnie. Nie możecie się teraz poddać. Co to dla Bełchatowian siedem, czy osiem punktów. - zaśmiałam się. Chłopaki przytaknęli. Koniec czasu. Pan Jacek był chyba zdziwony moimi wskazówkami. Chłopacy wyszli grać. Zaczęli stosować moje spostrzeżenia. Gra im się układała. Prowadziliśmy 22:20. Na serwy wszedł Bartek. As serwisowy! Po kolejnych akcjach było 24:23 dla nas. Tylko jeden punkt do wygrania seta. Woicki wystawił do Pliny i tak! 1-1 w setach. Chłopacy byli bardziej zmotywowani, bo kolejny set łatwo zdobyli Bełchatowianie. W czwartym secie były małe problemy, ale udało nam się z tego wybrnąć. Na końcu cieszyliśmy się wygraną 3-1. MVP został Zati. Pan Nawrocki podszedł do mnie i zaczął mi dziękować, a ja tak naprawdę nie wiedziałam za co. Po prostu powiedziałam co robią źle. Pogratulowałam chłopakom a następnie wróciliśmy do hotelu.
************************************************************************
Następny dzień zakończył się wygraną Skry 3-0. Minął on szybko. Położyłam się spać.
Wstałam i poszłam pod prysznic. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/757049 a następnie zeszłam na śniadanie. Dziś mnieliśmy dzień wolnego. Wczoraj zaplanowaliśmy, że pójdziemy zwiedzić Izmir. Oczywiście ci co chcieli.
Na stołówce byłam jako pierwsza. Nie mogłam rano spać, więc wcześniej zaczęłam dzień. Zjadłam i poszłam do pokoju. Chłopaki akurat zbierali się do wyjścia na śniadanie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam oglądać tv. Nagle przyszedł mi sms. Spojrzałam na wyświetlacz: Zibi.
,, Hej. Wiem, że długo się nie odzywałem, ale musiałem wszystko przemyśleć. Ty pewnie też. Teraz pewnie jesteś w Izmirze, ale jak wrócisz do Polski musimy się spotkać. Już teraz chciałem cię przeprosić, za tamto.
Przepraszam. Zibi:*
Długo się zastanawiałam co mu odpisać.
,,Masz rację. Musimy się spotkać. Jutro wieczorem wracam. Zadzwonię do ciebie.''
Chłopaki wrócili ze śniadania. O 10.00 wszyscy chętni na wycieczkę mięli się stawić przed recepcją. Ja, Cupko i Aleks zeszliśmy na dół. Byli tam już wszyscy, a mianowicie: Bartek, Magda, nasza trójka, Karol, Plina, Zati, Maciek. Nie byłam zachwycona, że Magda z nami idzie, ale cóż. Nie zabronię jej. Na początek postanowiliśmy iść na kawę. Wszyscy świetnie się bawili. Natomiast ja byłam prawie nieobecna. Cały czas rozmyślałam o Zbyszku, a to o Bartku.
- Anka? A pamiętasz jak poraz pierwszy zapisałyśmy się do klubu siatkarskiego? I to było chyba wtedy, gdy od razu po pierwszym treningu złamałaś sobie rękę? - zaśmiała sie, a z nią wszyscy. No kurwa niemożliwe - pomyślałam.
- Taaaa. - odpowiedziałam patrząc się w ziemię.
- Zati opowiedz jakiś kawał. - zaśmiał się Kłos.
- Nie, nie ja opowiem. - wyrywała się Magda. - Słuchajcie. Jak blondynka robi dżem? - spytała oczekując od nas odpowiedzi.
- No nie wiem. - Muzaj wzruszył ramionami.
- Obiera pączka. - zaczęła się śmiać i nikt poza tym. Stuknęłam lekko Karola, żeby się zaśmiał. Wyczuł o co chodzi. Zaśmialiśmy się równocześnie. Wyglądało to tak sztucznie, że swoim spojrzeniem zgromił nas Bartek.
Gdy doszliśmy do jakiejś kawiarni usiedliśmy przy stoliku czekając na zamówioną przez nas kawę. Nagle podeszło do nas kilka osób i spytało po Polsku.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale możemy prosić o autografy? - spytała młoda dziewczyna. Obok niej stało dwóch chłopakow i dwie dziewczyny.
- Jasne. - odpowiedzieli prawie jednocześnie. Gdy chłopaki wykonali proźbę dziewczyna zwróciła się do mnie.
- A możemy również panią prosić o autograf? - spytała nieśmiało.
- Mnie? - zaśmiałam się. A co ja takiego dokonałam? - spytałam ze śmiechem.
- Oprócz tego, że jest pani fotografem Skry, dobrą siatkarką i w dodatek bardzo ładną to nic. - powiedział z uśmiechem chłopak.
- A dziękuję. Ale chyba troszkę z tą siatkarką przesadziłeś. Kiedyś może tak, ale nie teraz. - powiedziałam podpisując kartki.
- Myślę, że ani trochę. - powiedział. Pożegnaliśmy się z kibicami i zaczęliśmy pić kawę.
- No Anka, już swoje pięć minut miałaś. - roześmiał się Plina.
- Kto by pomyślał? Ja i rozdawanie autografów. Kiedyś to ja biegałam za autografami. - spojrzałam w filiżankę.
- A kto był tym szczęśliwcem? - spytał Daniel.
- Kochałam piłkę nożną... - zaczęłam, ale Karol mi przerwał.
- Chyba Szczęsnego. - zaśmiał się, a ja zrobiłam zmieszaną minę.
- No Szczęsnego kiedyś też... A on ją. - powiedziała Magda. - Ty chodziłaś z Wojtkiem? - spytał zszokowany Kłos.
- Kiedy to było. - zaśmiałam się.
- Całkiem nie dawno, jakieś cztery lata temu. - kontynuowała Lisowska. Nie chciałam o tym rozmawiać. A co ja się będę zwierzała ze swojego życia.
- A potem tak po prostu ze sobą zerwaliście? - spytał Paweł.
- Żeby to było takie proste. On piłkarz, ja zwykła dziewczyna. Na niego czekał kontrakt z Arsenalem. A co ze mną? Przecież ten związek nie miał przyszłości. - odpowiedziałam, a następnie upiłam łyk kawy.
- A nie mogłaś z nim jechać? - wzruszył ramionami Plina.
- Mogłam. Do dziś się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, że z nim nie pojechałam.
- No a teraz możesz go oglądać jedynie w telewizji. - powiedział Paweł.
- Przepraszam, zaraz wracam. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Te wszystkie wspomnienia, chwile które z nim spędziłam. Wiem, że to już nie wróci. A z resztą od tamtego czasu na pewno ma dziewczynę. Spojrzałam w lustro. Zbladałam. Zakręciło mi się w głowie. Upadłabym, ale poczułam, że ktoś mnie trzyma.
*************************************************************************
Jak sami widzicie, dodałam do blogu nową postać: Wojtka. Jeżeli podoba wam się mój blog to komentujcie, bo to naprawdę motywuje:3
- Musze lecieć. Na razie. - powiedział. Wziął Oliwiera na ręce i wyszedł.
A co jeśli oni naprawdę się pobili? Postanowiłam iść do szatni.
PERSPEKTYWA ALKA:
- Jeszcze jedna taka akcja, a... - zacząłem kłócić się z Bartkiem. Staliśmy na przeciwko siebie na środku szatni.
- A co? Naślesz na mnie jakiś kolesi z Serbi? - zaśmiał się. Już chciałem coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałem chrząknięcie. Odwróciłem się równocześnie z Kurkiem. Obok nas stała Anka.
- Nie przeszkadzam? - spytała ironicznie.
- Nie. - powiedział Bartek i wyszedł trącając Ankę barkiem. Chyba to ją wkurzyło, bo wybiegła wściekła.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy Bartek wychodził wściekły, trącił mnie barkiem. O nie panie Kurek, zadarłeś z niewłaściwą osobą. Wyszłam z szatni i poszłam za nim. Widziałam jak wychodzi na zewnątrz. Gdy usiadł na ławce ja od razu tam podeszłam.
- Za mało wyżyłeś się na mnie na treningu? - chyba był zaskoczony.
- Wracaj do tego swojego Atanasijević`a.
- Bartek, ja nie wiem o co ci chodzi, ale nie będziesz mną pomiatał. - powiedziałam i już chciałam odejść, kiedy on powiedział.
- Ciekawy jestem kto tu kim pomiata. - zakpił.
- A niby ja to robię? - spytłam oburzona.
- Dobra. Nieważne powiedział i poszedł do hotelu, a ja wróciłam do szatni.
Gdy weszłam siedział tam tylko Mariusz. Oglądał zdjęcia na moim aparacie.
- Przepraszam, że wziąłem bez pytania.
- Nie szkodzi. - uśmiechnęłam się.
- Idziesz z nami na siłownię?
- Jasne. - odpowiedziałam i poszłam za nim. Na miejscu byli już wszyscy. Chłopaki zawzięcie ćwiczyli. No w końcu za godzinę mecz. Pomyślałam, że na siłowni nie będę robiła im zdjęć. Trochę się nudziłam, ale postanowiłam sama poćwiczyć. Gdy skonczyłam usiadłam na ławce, a obok mnie Aleks z butelką wody. Upiłam trochę.
- O co wam poszło? - spytałam.
- O nic.
- Aleks? - prawie krzyknęłam.
- Muszę wrcać ćwiczyć. - powiedział.
30 minut później:
Wszyscy rozgrzewali się przed meczem, a ja robiłam zdjęcia. Może wielu kibiców nie było, ale atmosfera jak na początek była dobra. Zaczął się mecz. Po pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy 8:5. Druga przerwa techniczna 16:12 dla Izmiru. W naszym zespole zaczynało dziać się coś złego. Pierwszego seta przegraliśmy 25:18. Drugi set zaczęliśmy nie najlepiej. Pod koniec było 19:12. Pan Jacek wziął przerwę. Postanowiłam podejść bliżej. Miałam kilka uwag do chłopaków, ale wolałam nic nie mówić. Pomyślą sobie, że się wywyższam, czy coś w tym stylu. Pan Nawrocki głównie na nich krzyczał. Kazał się nie poddawać. Kiedy zobaczył, że stoję obok powiedział:
- Anka. Weź powiedz coś tym chłopakom. Może tobie uda się ich zmotywować. - pokiwałam głową. Podeszłam jeszcze bliżej i zaczęłam mówić.
- Chłopaki, przede wszystkim musicie kończyć ataki. Przyjęcie jest okay. Aleks, staraj się omijać blok. Woicki graj więcej środkiem. Zati, nie stawaj tak blisko bloku, bo oni tylko na to czekają. Musicie ryzykować serwami. Jak narazie to oni kierują grą. Musicie grać bardziej defensywnie. Nie możecie się teraz poddać. Co to dla Bełchatowian siedem, czy osiem punktów. - zaśmiałam się. Chłopaki przytaknęli. Koniec czasu. Pan Jacek był chyba zdziwony moimi wskazówkami. Chłopacy wyszli grać. Zaczęli stosować moje spostrzeżenia. Gra im się układała. Prowadziliśmy 22:20. Na serwy wszedł Bartek. As serwisowy! Po kolejnych akcjach było 24:23 dla nas. Tylko jeden punkt do wygrania seta. Woicki wystawił do Pliny i tak! 1-1 w setach. Chłopacy byli bardziej zmotywowani, bo kolejny set łatwo zdobyli Bełchatowianie. W czwartym secie były małe problemy, ale udało nam się z tego wybrnąć. Na końcu cieszyliśmy się wygraną 3-1. MVP został Zati. Pan Nawrocki podszedł do mnie i zaczął mi dziękować, a ja tak naprawdę nie wiedziałam za co. Po prostu powiedziałam co robią źle. Pogratulowałam chłopakom a następnie wróciliśmy do hotelu.
************************************************************************
Następny dzień zakończył się wygraną Skry 3-0. Minął on szybko. Położyłam się spać.
Wstałam i poszłam pod prysznic. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/757049 a następnie zeszłam na śniadanie. Dziś mnieliśmy dzień wolnego. Wczoraj zaplanowaliśmy, że pójdziemy zwiedzić Izmir. Oczywiście ci co chcieli.
Na stołówce byłam jako pierwsza. Nie mogłam rano spać, więc wcześniej zaczęłam dzień. Zjadłam i poszłam do pokoju. Chłopaki akurat zbierali się do wyjścia na śniadanie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam oglądać tv. Nagle przyszedł mi sms. Spojrzałam na wyświetlacz: Zibi.
,, Hej. Wiem, że długo się nie odzywałem, ale musiałem wszystko przemyśleć. Ty pewnie też. Teraz pewnie jesteś w Izmirze, ale jak wrócisz do Polski musimy się spotkać. Już teraz chciałem cię przeprosić, za tamto.
Przepraszam. Zibi:*
Długo się zastanawiałam co mu odpisać.
,,Masz rację. Musimy się spotkać. Jutro wieczorem wracam. Zadzwonię do ciebie.''
Chłopaki wrócili ze śniadania. O 10.00 wszyscy chętni na wycieczkę mięli się stawić przed recepcją. Ja, Cupko i Aleks zeszliśmy na dół. Byli tam już wszyscy, a mianowicie: Bartek, Magda, nasza trójka, Karol, Plina, Zati, Maciek. Nie byłam zachwycona, że Magda z nami idzie, ale cóż. Nie zabronię jej. Na początek postanowiliśmy iść na kawę. Wszyscy świetnie się bawili. Natomiast ja byłam prawie nieobecna. Cały czas rozmyślałam o Zbyszku, a to o Bartku.
- Anka? A pamiętasz jak poraz pierwszy zapisałyśmy się do klubu siatkarskiego? I to było chyba wtedy, gdy od razu po pierwszym treningu złamałaś sobie rękę? - zaśmiała sie, a z nią wszyscy. No kurwa niemożliwe - pomyślałam.
- Taaaa. - odpowiedziałam patrząc się w ziemię.
- Zati opowiedz jakiś kawał. - zaśmiał się Kłos.
- Nie, nie ja opowiem. - wyrywała się Magda. - Słuchajcie. Jak blondynka robi dżem? - spytała oczekując od nas odpowiedzi.
- No nie wiem. - Muzaj wzruszył ramionami.
- Obiera pączka. - zaczęła się śmiać i nikt poza tym. Stuknęłam lekko Karola, żeby się zaśmiał. Wyczuł o co chodzi. Zaśmialiśmy się równocześnie. Wyglądało to tak sztucznie, że swoim spojrzeniem zgromił nas Bartek.
Gdy doszliśmy do jakiejś kawiarni usiedliśmy przy stoliku czekając na zamówioną przez nas kawę. Nagle podeszło do nas kilka osób i spytało po Polsku.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale możemy prosić o autografy? - spytała młoda dziewczyna. Obok niej stało dwóch chłopakow i dwie dziewczyny.
- Jasne. - odpowiedzieli prawie jednocześnie. Gdy chłopaki wykonali proźbę dziewczyna zwróciła się do mnie.
- A możemy również panią prosić o autograf? - spytała nieśmiało.
- Mnie? - zaśmiałam się. A co ja takiego dokonałam? - spytałam ze śmiechem.
- Oprócz tego, że jest pani fotografem Skry, dobrą siatkarką i w dodatek bardzo ładną to nic. - powiedział z uśmiechem chłopak.
- A dziękuję. Ale chyba troszkę z tą siatkarką przesadziłeś. Kiedyś może tak, ale nie teraz. - powiedziałam podpisując kartki.
- Myślę, że ani trochę. - powiedział. Pożegnaliśmy się z kibicami i zaczęliśmy pić kawę.
- No Anka, już swoje pięć minut miałaś. - roześmiał się Plina.
- Kto by pomyślał? Ja i rozdawanie autografów. Kiedyś to ja biegałam za autografami. - spojrzałam w filiżankę.
- A kto był tym szczęśliwcem? - spytał Daniel.
- Kochałam piłkę nożną... - zaczęłam, ale Karol mi przerwał.
- Chyba Szczęsnego. - zaśmiał się, a ja zrobiłam zmieszaną minę.
- No Szczęsnego kiedyś też... A on ją. - powiedziała Magda. - Ty chodziłaś z Wojtkiem? - spytał zszokowany Kłos.
- Kiedy to było. - zaśmiałam się.
- Całkiem nie dawno, jakieś cztery lata temu. - kontynuowała Lisowska. Nie chciałam o tym rozmawiać. A co ja się będę zwierzała ze swojego życia.
- A potem tak po prostu ze sobą zerwaliście? - spytał Paweł.
- Żeby to było takie proste. On piłkarz, ja zwykła dziewczyna. Na niego czekał kontrakt z Arsenalem. A co ze mną? Przecież ten związek nie miał przyszłości. - odpowiedziałam, a następnie upiłam łyk kawy.
- A nie mogłaś z nim jechać? - wzruszył ramionami Plina.
- Mogłam. Do dziś się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, że z nim nie pojechałam.
- No a teraz możesz go oglądać jedynie w telewizji. - powiedział Paweł.
- Przepraszam, zaraz wracam. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Te wszystkie wspomnienia, chwile które z nim spędziłam. Wiem, że to już nie wróci. A z resztą od tamtego czasu na pewno ma dziewczynę. Spojrzałam w lustro. Zbladałam. Zakręciło mi się w głowie. Upadłabym, ale poczułam, że ktoś mnie trzyma.
*************************************************************************
Jak sami widzicie, dodałam do blogu nową postać: Wojtka. Jeżeli podoba wam się mój blog to komentujcie, bo to naprawdę motywuje:3
środa, 24 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 19
PERSPEKTYWA ANKI:
Po skończeniu śniadania poszłam po aparat, torebkę, a następnie na salę treningową. Ciekawiło mnie co miał na mysli Pweł. Może Magda zdradział Bartaka?
Gdy weszłam na salę, byli tam wszyscy oprócz Alka. Podobno musiał coś załatwić. Na progu powitał mnie Karol.
- I jak żono? Przygotowana do działania? - spytał. A ja przypomniałam sobie o naszym zakładzie. Wpadłam na pewnien pomysł.
- Jasne, że tak. - uśmiechnęłam się i zaczęłam robić zdjęcia. Wszystkie ujęcia miały w sobie coś szczególnego. Najlepsze zdjęcia to te na których był Cupko. Niby nic takiego nie robił, a i tak wychodził na nich świetnie. Kiedy robiłam zdjęcia Bartkowi, jako jedyny nie zwracał na mnie uwagi. Omijał mnie. Nie wchodził mi w drogę. Może tak Wiśniewska będzie dla ciebie lepiej? Zapomnij, nie zadręczaj się.
Plan misji: ,,Podać Karolowi ręcznik" czas zacząć. Wzięłam do ręki ręcznik. Był białego koloru. Nałożyłam na niego ,,cif". Nie pytajcie skąd ja go wzięłam. Jeżeli już tak bardzo chcecie wiedzieć to stał on w rogu sali obok mopów. A co one tam robiły, to już pytanie raczej nie do mnie. A więc wycisnęłam trochę z butelki i rozsmarowałam po całej szerokości ręcznika. Widząc jak Karol, który podczas rozgrzewki ociera pot ręką zaczęłam dziełać.
- Karol. - krzyknęłam. - Nie martw się, już zaczynam działać. - powiedziałam i podbiegłam z ręcznikiem.
- No, no. Cóż nie spodziewałem się, aż tak dobrej obsługi.
- Nie wierzyłeś we mnie?
- Chyba muszę dać ci podwyżkę. - zaśmiał się, a ja przyłożyłam ręcznik do jego twarzy. Kiedy zorientował się, że ręcznik jest czymś posmarowany, od razu zdjął go z twarzy.
- Kurwa! Co to ma być? - zaczął krzyczeć na całą salę.
- No... ręcznik chyba. - odpowiedziałam.
- Czym ty go wysmarowałaś?
- A producenci ,,Cifu" zapewniali, że zniszczy wszelką bakterię. - zaśmiałam się, a wraz ze mną zaczęli się nabijać z Kłosa wszyscy, wraz z trenerem.
- Zabiję cię. - powiedział i zaczął mnie gonić. Na szczęście biegałam szybko. Był tak wkurzony, że to mu chyba dodało tyle enrgii, więc szybko mnie dogonił.
- Ja nie wiem, jak to się mogło stać. - trzymał mnie w rękach.
- Chciałaś ze mnie zrobić idiotę? Tak? To teraz pośmiejemy się z ciebie. - sama nie wiem czy mówił to w żartach, czy na poważnie. Przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść w kierunku szatni. Zaczęłam krzyczeć, ale na nic to się zdało. To co teraz zrobił, przechodziło wszelkie granice. Włożył mnie do prysznica i zaczął lać zimną wodą. Po chwili sam uciekł.
Cała mokra, wyszłam z ,,kąpieli''.
- Kłosie! Zobaczysz, zginiesz w młynie! - zaczęłam wściekła krzyczeć, ale zamiast Karola, był tam Aleks.
- No to nieźle. - zaśmiał się Atanasijević, a ja zaczęłam wyciskać z siebie wodę.
- Zamorduję go. - cała trzęsłam się z zimna.
- Trzymaj. - dał mi swoją klubową koszulkę.
- Dzięki. - powiedziałam. Chciałam się przebrać, ale nie chciałam tego robić przy nim. Ten, jak na złość siedział dalej w szatni.
- No bo wiesz, przebrać się chciałam. - lekko się uśmiechnęłam.
- Moją zgodę masz. - udawał idotę. Postanowiłam zdjąć mokrą bluzkę. Odwróciłam się do niego tyłem i szybko ją zdjęłam, a następnie zaczęłam nakładać drugą. Czułam, jak cały czas wlepia we mnie swoje ślepia. Gdy skończyłam wzięłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Aleks czekał aż skończę, a następnie razem udaliśmy się na salę.
Gdy weszliśmy wszyscy byli w dobrych humorach. Na krzesełku zauważłam siedzącego Karola. Uśmiechał się do mnie szyderczo. Już chciałam mu coś krzyknąć, ale zaczepił mnie Plina, który stał obok Bartka.
- Czy my o czymś nie wiemy? - spytał z uśmiechem, a Bartek patrzył cały czas w podłogę. Że unikał ze mną kontaktu wzrokowego, to wiedziałam już od dawna.
- To może ja o czymś nie wiem? - spytałam, wiedząc co teraz sobie myślą. Przecież miałam na sobie koszulkę młodego serba. Myślałam, że wybrnęłam jakoś z tego pytania. No właśnie. Myślałam.
- Tylko nie mów, że koszulka zaginęła w czasie egk... akcji. - drwił dalej Plina.
- Raczej pod prysznicem. - spojrzałam na Bartka. Zero emocji.
- To wy to... pod prysznicem? - spytał, a ja myślałam, że zaraz mu zrobię krzywdę.
- Plina, ogarnij emocje. Ty chyba za dużo myślisz. To długa historia. Z resztą zapytaj Karola.
- Bartek? Ty słyszysz to co ja, czy może się przesłyszałem? - złapał się za głowę Daniel.
- Chyba tak. - odeszedł od nas wściekły Kurek. Znów to samo. O co mu chodzi?
Opowiedziałam środkowemu całą historię z koszulką. Gdy przestał się już ze mnie naśmiewać, ja wróciłam do robienia zdjęć, a on do treningu.
- Anka? - spytał Zati. - Może zagrasz z nami?
- Nie, nie chcę przeszkadzać. - nie oderwałam się od aparatu.
- Nie będziesz. - powiedział terener.
- A i przebierać się nie musisz. - uśmiechnął się szyderczo Karol.
- Chłopaki? Anka z nami zagra. - powiedział trener. - Dojdź do nich. - wskazał na drużynę, w której byli: Mariusz, Zati, Woicki, Plina, Winiar.
Weszłam na boisko.
- Na jakiej pozycji chcesz grać? - spytał Michał.
- Może być... na przyjęciu? - spytałam, a on pokiwał twierdząco głową. Zaczęła się gra. Na zagrywce Bartek. Ustawiłam się odpowiednio. Popatrzyłam na Bartka. On zmierzył mnie wzrokiem, a następnie podrzucił wysoko piłkę. Wycelował i uderzył w nią bardzo mocno. Serw był skierowany prosto na mnie. To było jakieś 120km/h. Odebrałam. Z małymi kłopotami. Ręce miałam całe czerwone. Wystawa Pawła i piłka do mnie. Zaatakowałam. Udało się. W sam róg boiska. Chłopacy, zaczęli bić brawo. Przy stanie 6:5 poszłam na zagrywkę. Zasrewowałam z wyskoku. Odebrali. Rozegrali akcję kończącą do Bartka. Wyskoczyłam do bloku... i zablokowałam go. Wściekł się. Kolej na następną moją zagrywkę. Odebrali bez mniejszego problemu. Znów wystawa do Kurka. Ten jak na złość cały czas atakował we mnie. Ręcę miałam spuchnięte, ale przecież nie poddam się. Przy stanie 15:12 dla niech znów serwował Kurek. I co? Znów we mnie. Co ja mu zrobiłam, że się na mnie tak wyżywał? Odbijając, aż padłam na podłogę. Czułam pieczenie rąk, ale wstałam. To nie była zwykła gra, ale w moim przypadku walka o życie. Chłopaki zaczęli interweniować.
- Stary, co to chcesz ją zabić? - opierdzielał go Kłos.
- O co ci chodzi? - pytał jakby nie wiedział co robi.
- Człowieku, to dziewczyna, nie żaden doświadczony siatkarz. Nawet ja bym tego dobrze nie odebrał. - mówił Kłos, a on tylko pokiwał głową.
Pierwszy set wygrany przez przeciwników. Mimo działam Karola, Bartek kontynuował swoją akcję, jak według mnie brzmniała ona ,,Pozbyć się Wiśniewskiej". W durgim secie skończyłam kilka ataków. Raz czy dwa zablokował mnie Kurek. Nie miałam już siły grać dalej. Krople potu zpływały mi po twarzy. Trener zarządził przerwę. Idąc słyszałam jak Nawrocki rozmawia z Bartkiem.
- Bartek, hamuj. Co ta dziewczyna takiego ci zrobiła? Zabić ją chcesz?
- Nie rozumiem o co wam wszystkim chodzi. Po prostu gram i tyle.
- Ale nie musisz wszystkich swoich ataków kierować na nią. - wrzeszał pan Jacek. Przeszłam dalej. Nie obchodziło mnie to. Usiadłam na ławce. Wyjęłam z torebki krem do rąk i zaczęłam smarować nim dłonie. Nawet kiedy je lekko dotykałam czułam ból. Obok mnie usiadł Mariusz. Miał w ręku jakąś maść. Chwycił moje dłonie i zaczął je smarować.
- No to nieźle cię urządził. - pokiwał głową.
- Ja nie wiem. Co ja mu zrobiłam?
- Nie powinien się tak zachowywać. A robi tak od dłuższego czasu. Prawie z nikim nie rozmawia. Jest na wszystkich obrażony.
- Może to przez Magdę? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. Boli cię dalej? - spytał.
- Już mniej. Możemy wracać na boisko.
- Powinnaś odpocząć.
- Nie, wszystko okay. - powiedziałam i weszłam na boisko. Stan rywalizacji to 2:0 dla drużyny Bartka. W trzecim secie unikał mnie jak ognia. Chyba wziął sobie do serca słowa trenera. Miałam na swoim końcie kilka udanych ataków, trzy bloki i dwa asy serwisowe. Ale to nie pomogło mojej drużynie. Przegraliśmy 3-0. Podeszliśmy do siatki, aby podziękować sobie za grę. Poszłam ostatnia. Gdy mnie ktoś dotykał po dłoni czułam niesamowity ból. Rownież, ostatni był Bartek. Każdemu lekko uścisnęłam dłoń. Każdy widząc moje spuchnięte dłonie kręcił głową i pytał czy mocno boli. Nie kurwa łaskocze. Przyszła kolej na pogratulowanie ostatniemu zawodnikowi, czyli Kurkowi. Podeszłam do niego i nie patrząc uścisnęłam lekko jego dłoń.
- Przepraszam. - powiedział cicho i odszedł. Poszłam po swój aparat. Zauważyłam Oliwiera. Michał poprosił abym przez chwilę się nim zajęła. Chętnie się zgodziłam. Pokazałam mu swoje zdjęcia. Po chwili przyszedł Michał.
- Dzięki. - pocałował mnie w policzek.
- A Ania powiedziała, że zabierze mnie na lody. - uśmiechnął się Oli.
- Ty to młody umiesz się ustawić. - roześmiał się Michał.
- Po tatusiu. - powiedziałam z uśmiechem.
- Muszę leiceć. Jeszcze muszę się przebrać. - powiedziałam i już chciałam iść, ale zatrzymał mnie starszy Winiarski.
- Może jeszcze z nami zostaniesz?
- Nie moge, innym razem.
- Lepiej żebyś nie szła do szatni. - ostrzegł mnie Misiek.
**************************************************************************
Borusia - Real - 4:1 <33 Cztery gole Robercika.:P Boski Lewandowski xD. Teraz mam dwa tygodnie wolego więc będę częsciej dodawała posty.;3 Zapraszam do komentowania.
Po skończeniu śniadania poszłam po aparat, torebkę, a następnie na salę treningową. Ciekawiło mnie co miał na mysli Pweł. Może Magda zdradział Bartaka?
Gdy weszłam na salę, byli tam wszyscy oprócz Alka. Podobno musiał coś załatwić. Na progu powitał mnie Karol.
- I jak żono? Przygotowana do działania? - spytał. A ja przypomniałam sobie o naszym zakładzie. Wpadłam na pewnien pomysł.
- Jasne, że tak. - uśmiechnęłam się i zaczęłam robić zdjęcia. Wszystkie ujęcia miały w sobie coś szczególnego. Najlepsze zdjęcia to te na których był Cupko. Niby nic takiego nie robił, a i tak wychodził na nich świetnie. Kiedy robiłam zdjęcia Bartkowi, jako jedyny nie zwracał na mnie uwagi. Omijał mnie. Nie wchodził mi w drogę. Może tak Wiśniewska będzie dla ciebie lepiej? Zapomnij, nie zadręczaj się.
Plan misji: ,,Podać Karolowi ręcznik" czas zacząć. Wzięłam do ręki ręcznik. Był białego koloru. Nałożyłam na niego ,,cif". Nie pytajcie skąd ja go wzięłam. Jeżeli już tak bardzo chcecie wiedzieć to stał on w rogu sali obok mopów. A co one tam robiły, to już pytanie raczej nie do mnie. A więc wycisnęłam trochę z butelki i rozsmarowałam po całej szerokości ręcznika. Widząc jak Karol, który podczas rozgrzewki ociera pot ręką zaczęłam dziełać.
- Karol. - krzyknęłam. - Nie martw się, już zaczynam działać. - powiedziałam i podbiegłam z ręcznikiem.
- No, no. Cóż nie spodziewałem się, aż tak dobrej obsługi.
- Nie wierzyłeś we mnie?
- Chyba muszę dać ci podwyżkę. - zaśmiał się, a ja przyłożyłam ręcznik do jego twarzy. Kiedy zorientował się, że ręcznik jest czymś posmarowany, od razu zdjął go z twarzy.
- Kurwa! Co to ma być? - zaczął krzyczeć na całą salę.
- No... ręcznik chyba. - odpowiedziałam.
- Czym ty go wysmarowałaś?
- A producenci ,,Cifu" zapewniali, że zniszczy wszelką bakterię. - zaśmiałam się, a wraz ze mną zaczęli się nabijać z Kłosa wszyscy, wraz z trenerem.
- Zabiję cię. - powiedział i zaczął mnie gonić. Na szczęście biegałam szybko. Był tak wkurzony, że to mu chyba dodało tyle enrgii, więc szybko mnie dogonił.
- Ja nie wiem, jak to się mogło stać. - trzymał mnie w rękach.
- Chciałaś ze mnie zrobić idiotę? Tak? To teraz pośmiejemy się z ciebie. - sama nie wiem czy mówił to w żartach, czy na poważnie. Przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść w kierunku szatni. Zaczęłam krzyczeć, ale na nic to się zdało. To co teraz zrobił, przechodziło wszelkie granice. Włożył mnie do prysznica i zaczął lać zimną wodą. Po chwili sam uciekł.
Cała mokra, wyszłam z ,,kąpieli''.
- Kłosie! Zobaczysz, zginiesz w młynie! - zaczęłam wściekła krzyczeć, ale zamiast Karola, był tam Aleks.
- No to nieźle. - zaśmiał się Atanasijević, a ja zaczęłam wyciskać z siebie wodę.
- Zamorduję go. - cała trzęsłam się z zimna.
- Trzymaj. - dał mi swoją klubową koszulkę.
- Dzięki. - powiedziałam. Chciałam się przebrać, ale nie chciałam tego robić przy nim. Ten, jak na złość siedział dalej w szatni.
- No bo wiesz, przebrać się chciałam. - lekko się uśmiechnęłam.
- Moją zgodę masz. - udawał idotę. Postanowiłam zdjąć mokrą bluzkę. Odwróciłam się do niego tyłem i szybko ją zdjęłam, a następnie zaczęłam nakładać drugą. Czułam, jak cały czas wlepia we mnie swoje ślepia. Gdy skończyłam wzięłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Aleks czekał aż skończę, a następnie razem udaliśmy się na salę.
Gdy weszliśmy wszyscy byli w dobrych humorach. Na krzesełku zauważłam siedzącego Karola. Uśmiechał się do mnie szyderczo. Już chciałam mu coś krzyknąć, ale zaczepił mnie Plina, który stał obok Bartka.
- Czy my o czymś nie wiemy? - spytał z uśmiechem, a Bartek patrzył cały czas w podłogę. Że unikał ze mną kontaktu wzrokowego, to wiedziałam już od dawna.
- To może ja o czymś nie wiem? - spytałam, wiedząc co teraz sobie myślą. Przecież miałam na sobie koszulkę młodego serba. Myślałam, że wybrnęłam jakoś z tego pytania. No właśnie. Myślałam.
- Tylko nie mów, że koszulka zaginęła w czasie egk... akcji. - drwił dalej Plina.
- Raczej pod prysznicem. - spojrzałam na Bartka. Zero emocji.
- To wy to... pod prysznicem? - spytał, a ja myślałam, że zaraz mu zrobię krzywdę.
- Plina, ogarnij emocje. Ty chyba za dużo myślisz. To długa historia. Z resztą zapytaj Karola.
- Bartek? Ty słyszysz to co ja, czy może się przesłyszałem? - złapał się za głowę Daniel.
- Chyba tak. - odeszedł od nas wściekły Kurek. Znów to samo. O co mu chodzi?
Opowiedziałam środkowemu całą historię z koszulką. Gdy przestał się już ze mnie naśmiewać, ja wróciłam do robienia zdjęć, a on do treningu.
- Anka? - spytał Zati. - Może zagrasz z nami?
- Nie, nie chcę przeszkadzać. - nie oderwałam się od aparatu.
- Nie będziesz. - powiedział terener.
- A i przebierać się nie musisz. - uśmiechnął się szyderczo Karol.
- Chłopaki? Anka z nami zagra. - powiedział trener. - Dojdź do nich. - wskazał na drużynę, w której byli: Mariusz, Zati, Woicki, Plina, Winiar.
Weszłam na boisko.
- Na jakiej pozycji chcesz grać? - spytał Michał.
- Może być... na przyjęciu? - spytałam, a on pokiwał twierdząco głową. Zaczęła się gra. Na zagrywce Bartek. Ustawiłam się odpowiednio. Popatrzyłam na Bartka. On zmierzył mnie wzrokiem, a następnie podrzucił wysoko piłkę. Wycelował i uderzył w nią bardzo mocno. Serw był skierowany prosto na mnie. To było jakieś 120km/h. Odebrałam. Z małymi kłopotami. Ręce miałam całe czerwone. Wystawa Pawła i piłka do mnie. Zaatakowałam. Udało się. W sam róg boiska. Chłopacy, zaczęli bić brawo. Przy stanie 6:5 poszłam na zagrywkę. Zasrewowałam z wyskoku. Odebrali. Rozegrali akcję kończącą do Bartka. Wyskoczyłam do bloku... i zablokowałam go. Wściekł się. Kolej na następną moją zagrywkę. Odebrali bez mniejszego problemu. Znów wystawa do Kurka. Ten jak na złość cały czas atakował we mnie. Ręcę miałam spuchnięte, ale przecież nie poddam się. Przy stanie 15:12 dla niech znów serwował Kurek. I co? Znów we mnie. Co ja mu zrobiłam, że się na mnie tak wyżywał? Odbijając, aż padłam na podłogę. Czułam pieczenie rąk, ale wstałam. To nie była zwykła gra, ale w moim przypadku walka o życie. Chłopaki zaczęli interweniować.
- Stary, co to chcesz ją zabić? - opierdzielał go Kłos.
- O co ci chodzi? - pytał jakby nie wiedział co robi.
- Człowieku, to dziewczyna, nie żaden doświadczony siatkarz. Nawet ja bym tego dobrze nie odebrał. - mówił Kłos, a on tylko pokiwał głową.
Pierwszy set wygrany przez przeciwników. Mimo działam Karola, Bartek kontynuował swoją akcję, jak według mnie brzmniała ona ,,Pozbyć się Wiśniewskiej". W durgim secie skończyłam kilka ataków. Raz czy dwa zablokował mnie Kurek. Nie miałam już siły grać dalej. Krople potu zpływały mi po twarzy. Trener zarządził przerwę. Idąc słyszałam jak Nawrocki rozmawia z Bartkiem.
- Bartek, hamuj. Co ta dziewczyna takiego ci zrobiła? Zabić ją chcesz?
- Nie rozumiem o co wam wszystkim chodzi. Po prostu gram i tyle.
- Ale nie musisz wszystkich swoich ataków kierować na nią. - wrzeszał pan Jacek. Przeszłam dalej. Nie obchodziło mnie to. Usiadłam na ławce. Wyjęłam z torebki krem do rąk i zaczęłam smarować nim dłonie. Nawet kiedy je lekko dotykałam czułam ból. Obok mnie usiadł Mariusz. Miał w ręku jakąś maść. Chwycił moje dłonie i zaczął je smarować.
- No to nieźle cię urządził. - pokiwał głową.
- Ja nie wiem. Co ja mu zrobiłam?
- Nie powinien się tak zachowywać. A robi tak od dłuższego czasu. Prawie z nikim nie rozmawia. Jest na wszystkich obrażony.
- Może to przez Magdę? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. Boli cię dalej? - spytał.
- Już mniej. Możemy wracać na boisko.
- Powinnaś odpocząć.
- Nie, wszystko okay. - powiedziałam i weszłam na boisko. Stan rywalizacji to 2:0 dla drużyny Bartka. W trzecim secie unikał mnie jak ognia. Chyba wziął sobie do serca słowa trenera. Miałam na swoim końcie kilka udanych ataków, trzy bloki i dwa asy serwisowe. Ale to nie pomogło mojej drużynie. Przegraliśmy 3-0. Podeszliśmy do siatki, aby podziękować sobie za grę. Poszłam ostatnia. Gdy mnie ktoś dotykał po dłoni czułam niesamowity ból. Rownież, ostatni był Bartek. Każdemu lekko uścisnęłam dłoń. Każdy widząc moje spuchnięte dłonie kręcił głową i pytał czy mocno boli. Nie kurwa łaskocze. Przyszła kolej na pogratulowanie ostatniemu zawodnikowi, czyli Kurkowi. Podeszłam do niego i nie patrząc uścisnęłam lekko jego dłoń.
- Przepraszam. - powiedział cicho i odszedł. Poszłam po swój aparat. Zauważyłam Oliwiera. Michał poprosił abym przez chwilę się nim zajęła. Chętnie się zgodziłam. Pokazałam mu swoje zdjęcia. Po chwili przyszedł Michał.
- Dzięki. - pocałował mnie w policzek.
- A Ania powiedziała, że zabierze mnie na lody. - uśmiechnął się Oli.
- Ty to młody umiesz się ustawić. - roześmiał się Michał.
- Po tatusiu. - powiedziałam z uśmiechem.
- Muszę leiceć. Jeszcze muszę się przebrać. - powiedziałam i już chciałam iść, ale zatrzymał mnie starszy Winiarski.
- Może jeszcze z nami zostaniesz?
- Nie moge, innym razem.
- Lepiej żebyś nie szła do szatni. - ostrzegł mnie Misiek.
**************************************************************************
Borusia - Real - 4:1 <33 Cztery gole Robercika.:P Boski Lewandowski xD. Teraz mam dwa tygodnie wolego więc będę częsciej dodawała posty.;3 Zapraszam do komentowania.
wtorek, 23 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 18
- Czyżby? - spytał z błyskiem w oku. Cholera. Ten cały Konstantin mnie wrobił. Nie daruję mu tego.
- No tak. Ja nic nie zrobiłam. - usniosłam ręce w celu poddania się, ale on cały czas mnie trzymał.
- Ale kara musi byc. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- No Aleks idioto, puszczaj! - krzyczałam i jednocześnie się śmiałam. W końcu przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść.
- Gdzie idziemy? - pytałam bezradna.
- Na spacer. - powiedział z uśmiechem.
- Chyba ty, bo jak sam widzisz, niesiesz mnie na rękach. Gdy to powiedziałam postawił mnie na ziemi i sam usiadł na ławce, a ja obok niego. Długo mu się przypatrywałam, aż w końcu się odezwał.
- Zabieram cię na lody. - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
Gdy byliśmy już w cukierni, Aleks zamówił dwa lody włoskie. Odebraliśmy je od pani sprzedawczyni, a następnie zaczęliśmy konsumować.
- Czyli się nie gniewasz za to zdjęcie? No i za ten napis...? - spytałam z uśmiechem.
- Chyba nie... Chociaż ten napis... - powiedział, a ja mu przerwałam.
- A to akurat ja wymyśliłam. - podniosłam rękę do góry, a on zaczął się na mnie dziwnie patrzeć. - Ubrudziłam się, czy coś?
- Nie, a chciałabyś mnieć w przyszłości dzieci? - spytał tak nagle.
- A dlaczego pytasz?
- Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. - wzruszył ramionami.
- Kiedyś wyobrażałam sobie, że będę mieć wspaniałego męża, oczywiście rycerza - zaśmiałam się - wielki dom z ogrodem, dwójkę dzieci, ale teraz? Nie zastanawiałam się nad tym. Może... Ale najpierw poczekam na tego rycerza. - zaśmiałam się.
- Ja też chciałbym mieć piękną żonę, oczywiście kochającą dzieci tak jak ja. - zaśmiał się. - Ty chyba lubisz dzieci, prawda? - zapytał.
- Nie wyobrażam sobie siebie w roli żony, matki, ale może to wszystko przyjdzie z czasem. Naracie, jestem na to za młoda. - wzruszyłam ramionami. - To co idziemy? - spytałam.
- Jasne. - wstaliśmy i zaczęliśmy iść.
- Aleks? - spytałam zaniepokojona. - A nie powinniśmy skręcić w tamtą stronę? - pokazałam ręką. On podrapał się po głowie, a następnie powiedział.
- Spokojnie, przecież się nie zgubiliśmy. - uśmiechnął się.
- Czyli, chcesz powiedzieć, że nie masz przy sobie komurki i nie masz pojęcia gdzie jesteśmy? - usiadłam na ławce.
- Dokładnie. - usiadł obok mnie. - A ty masz komórkę? - spytał, a ja pokręciłam głową.
- Może kiedyś zaczną nas szukać? - spytałam patrząc na niego.
- Kiedyś... - przełknął ślinę.
- Dobra, idę działać. - powiedziałam i podeszłam do jakiejś kobiety. - Przepraszam. Nie wie pani gdzie jest hotel Nairwa? - spytałam po Angielsku, a ona mi to dokładnie wytłumaczyła. - Dziękuję. Dowidzenia. - porzegnałam się z nią.
- I co? - spytał.
- Zbieraj się. Idziemy. - powiedziałam i ruszyłam a on za mną. - Ała. - zajęczałam i przykucnęłam. No tak. Kontuzja dała o sobie znać.
- Co się stało? -spytał.
- Nic, tylko boli mnie kostka. Stara kontuzja. - uśmiechnąłam się dla niepoznaki. Nie lubiłam gdy ktoś się nade mną litował. Wstałam i zaczęłam iść. Jeżeli możnaby to nazwać chodzeniem. Utykałam.
- Wskakuj. Wezmę cię na barana. - zaproponował Aleks.
- Chyba zwariowałeś. - zaśmiałam się.
- I tak nie dojdziesz sama. Miał rację. Zgodziłam się.
Gdy mnie niósł, noga przestawała boleć.
- Już sobie poradzę. - powiedziałam widząc hotel.
- Jak chcesz. - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
- W końcu jestem twoim chłopakiem. - zaśmiał się. - Chyba należy mi się nagroda. - pokazał palcem na policzek. O nie nie. Ze mną tak łatwo nie bedzie. Wyciągnęłam z torebki gumę orbit.
- Możesz wziąć nawet dwie. - powiedziałam dość poważnie, a on się zaczerwnienił. - 1:0 dla mnie. - zaśmiałam się i lekko utykając weszłam do hotelu.
- Gdzie wy się podziewaliście? Już mięliśmy was szukać. - powiedział Konstantin.
- Długa histioria. - uśmiechnęłam się. Weszłam do pokoju i poszłam pod prysznic. Od razu położyłam się do łóżka. Po ciężkim dniu zasnęłam.
Obudziła mnie rozmowa. Byli to chyba Aleks i Cupko.
- Stary i jak gadałeś z nią wczoraj? - szeptał Cupko.
- No niby tak. - powiedział Aleks.
- I co pytałeś ją, czy naprawdę będzie twoją dziewczyna?
- Nie wiedziałem jak to zrobić. - odpowiedział Atanasijević. Myślałam, że to sen. Musiałam jak najszybciej przerwać ich rozmowę. Jeszcze mogłabym się dowiedzieć czegoś, czego nie chcę.
Najpierw odkręciłam się w ich stronę, a następnie otworzyłam oczy.
- O już nie śpicie. - powiedziałam podnosząc się z łóżka. Oczywiście nic nie powiedzieli. - Wyglądam aż tak strasznie? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, nie jest dobrze. - odpowiedział Cupko, bo Aleks jeszcze był w szoku. Pewnie się domyślał, że usłyszałam ich rozmowę.
- To ja idę się ogarnąć, bo Aleks będzie miał jeszcze przeze mnie koszmary w nocy. - przechodząc rozczochrałam mu włosy.
Wzięłam z szafy strój i poszłam do łazienki. Najpierw wzięłam prysznic, nałożyłam makijaż, wysuszyłam włosy, a następnie się ubrałam : http://allani.pl/zestaw/720793
PERSPEKTYWA ALKA:
- Myślisz, że słyszała naszą rozmowę? - spytałem.
- Możliwe. - przytaknął.
- No to już po mnie. - przełknęłem ślinę.
- Stary, zachowuj się naturalnie, tak, jakby tamtej rozmowy wogóle nie było. - poradził mi Konstantin.
- No okay. - powiedziałem i zaczłęm ścielić swoje łóżko.
Po chwili weszła Anka. Rónież zaczęła ścielić swoje łóżko.
Kiedy skończyliśmy, razem we trójkę zeszliśmy na śniadanie. Na stołówce byli już prawie wszyscy.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po nałożeniu posiłku zaczęłam szukać wolnego miejsca. Rozglądając się, zauważyłam jak macha ręką Karol. Postanowiliśmy razem z Alkiem i Kostkiem usiąść obok nich. Gdy usiadłam pomiędzy Karolem i Alkiem, na przeciwko siebie zobaczyłam Kurka, wpatrującego się w talerz. Pewnie pomyślał, że usiadłam tu specjalnie, żeyby go wkurzyć. A tak nie było. Gdybym wcześniej to zauważyła, nie załęłabym tego miejsca.
- Żono. - zaczął Karol. - Chyba nie zapomiałaś o ręcznikach. - powiedział z uśmiechem.
- Mam czuć się zazdrosny? - spytał Aleks.
- Dlaczego...? - spytał niepewnie Karol.
- No nie słyszałeś, że oni ze soba chodzą? - spytał Plina.
- Czyli konkurencja rośnie? - zaśmiał się Kłos, a ja się uśmiechnęłam.
- A co do tych ręczników, to pamiętam. - pokiwałam głową.
- Ale wiesz, to ma być tak profesjonalnie. - rozmarzył się środkowy skry. Spojrzałam na Bartka. Nic nie mówił tylko jadł w skupieniu.
- Halo? - Słszysz? - mówił dalej Karol.
- Tak, tak. - uśmeichnęłam się sztucznie.
- Pewnie zamysliłaś się o mnie. - zaśmiał się dosiadający do nas Konstantin.
- Jasne, że tak. Śnię o tobie nocami. - zażartowałam.
Gdy to powiedziałam Bartek odszedł od stolika i skierował się na halę.
- Co mu odbiło? - spytał Karol.
- Chyba jest zazdrosny. - powiedział Zati, a wszscy się na niego spojrzeli włącznie ze mną.
- O Magdę? - spytałam zdziwiona.
- Oj, dzieci dzieci. - powiedział i również odszedł od stolika. Chyba poszedł za Bartkiem.
PERSPEKTYWA BARTKA:
Nie wiem dlaczego jej słowa tak mnie wkurzyły. Stawałem się coraz bardziej zazdrosny. Jeszcze ten Atanasijević. Cały czas się prztulają i niezwracają na nikogo uwagi.
Poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem oglądać telewizję. Nagle ktoś wszedł do pokoju. To był Zati.
- Stary, weź się trochę opamiętaj. - opierdzielał mnie Paweł.
- Daj mi spokój. - ignorowałem go.
- Myślisz, że ucieczka wszystko załatwi? Nie lepiej z nią porozmawiać?
- I co jej mam powiedzieć? Że specjalnie związałem się z Magdą, żeby ją wkórwić? - pytałem bezradny. - I tak by to nic nie dało, bo ona ma już chłopaka.
- No to zerwij z Magdą. - wzruszył ramionami Paweł.
- A pomyślałeś, jak Magda to odbierze?
- Czasem trzeba pomyśleć też o sobie. - poklepał mnie po ramieniu.
- Chodźmy na trening. Muszę się na czymś wyżyć. - powiedziałem i wstałem.
- No tak. Ja nic nie zrobiłam. - usniosłam ręce w celu poddania się, ale on cały czas mnie trzymał.
- Ale kara musi byc. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- No Aleks idioto, puszczaj! - krzyczałam i jednocześnie się śmiałam. W końcu przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść.
- Gdzie idziemy? - pytałam bezradna.
- Na spacer. - powiedział z uśmiechem.
- Chyba ty, bo jak sam widzisz, niesiesz mnie na rękach. Gdy to powiedziałam postawił mnie na ziemi i sam usiadł na ławce, a ja obok niego. Długo mu się przypatrywałam, aż w końcu się odezwał.
- Zabieram cię na lody. - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
Gdy byliśmy już w cukierni, Aleks zamówił dwa lody włoskie. Odebraliśmy je od pani sprzedawczyni, a następnie zaczęliśmy konsumować.
- Czyli się nie gniewasz za to zdjęcie? No i za ten napis...? - spytałam z uśmiechem.
- Chyba nie... Chociaż ten napis... - powiedział, a ja mu przerwałam.
- A to akurat ja wymyśliłam. - podniosłam rękę do góry, a on zaczął się na mnie dziwnie patrzeć. - Ubrudziłam się, czy coś?
- Nie, a chciałabyś mnieć w przyszłości dzieci? - spytał tak nagle.
- A dlaczego pytasz?
- Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. - wzruszył ramionami.
- Kiedyś wyobrażałam sobie, że będę mieć wspaniałego męża, oczywiście rycerza - zaśmiałam się - wielki dom z ogrodem, dwójkę dzieci, ale teraz? Nie zastanawiałam się nad tym. Może... Ale najpierw poczekam na tego rycerza. - zaśmiałam się.
- Ja też chciałbym mieć piękną żonę, oczywiście kochającą dzieci tak jak ja. - zaśmiał się. - Ty chyba lubisz dzieci, prawda? - zapytał.
- Nie wyobrażam sobie siebie w roli żony, matki, ale może to wszystko przyjdzie z czasem. Naracie, jestem na to za młoda. - wzruszyłam ramionami. - To co idziemy? - spytałam.
- Jasne. - wstaliśmy i zaczęliśmy iść.
- Aleks? - spytałam zaniepokojona. - A nie powinniśmy skręcić w tamtą stronę? - pokazałam ręką. On podrapał się po głowie, a następnie powiedział.
- Spokojnie, przecież się nie zgubiliśmy. - uśmiechnął się.
- Czyli, chcesz powiedzieć, że nie masz przy sobie komurki i nie masz pojęcia gdzie jesteśmy? - usiadłam na ławce.
- Dokładnie. - usiadł obok mnie. - A ty masz komórkę? - spytał, a ja pokręciłam głową.
- Może kiedyś zaczną nas szukać? - spytałam patrząc na niego.
- Kiedyś... - przełknął ślinę.
- Dobra, idę działać. - powiedziałam i podeszłam do jakiejś kobiety. - Przepraszam. Nie wie pani gdzie jest hotel Nairwa? - spytałam po Angielsku, a ona mi to dokładnie wytłumaczyła. - Dziękuję. Dowidzenia. - porzegnałam się z nią.
- I co? - spytał.
- Zbieraj się. Idziemy. - powiedziałam i ruszyłam a on za mną. - Ała. - zajęczałam i przykucnęłam. No tak. Kontuzja dała o sobie znać.
- Co się stało? -spytał.
- Nic, tylko boli mnie kostka. Stara kontuzja. - uśmiechnąłam się dla niepoznaki. Nie lubiłam gdy ktoś się nade mną litował. Wstałam i zaczęłam iść. Jeżeli możnaby to nazwać chodzeniem. Utykałam.
- Wskakuj. Wezmę cię na barana. - zaproponował Aleks.
- Chyba zwariowałeś. - zaśmiałam się.
- I tak nie dojdziesz sama. Miał rację. Zgodziłam się.
Gdy mnie niósł, noga przestawała boleć.
- Już sobie poradzę. - powiedziałam widząc hotel.
- Jak chcesz. - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
- W końcu jestem twoim chłopakiem. - zaśmiał się. - Chyba należy mi się nagroda. - pokazał palcem na policzek. O nie nie. Ze mną tak łatwo nie bedzie. Wyciągnęłam z torebki gumę orbit.
- Możesz wziąć nawet dwie. - powiedziałam dość poważnie, a on się zaczerwnienił. - 1:0 dla mnie. - zaśmiałam się i lekko utykając weszłam do hotelu.
- Gdzie wy się podziewaliście? Już mięliśmy was szukać. - powiedział Konstantin.
- Długa histioria. - uśmiechnęłam się. Weszłam do pokoju i poszłam pod prysznic. Od razu położyłam się do łóżka. Po ciężkim dniu zasnęłam.
Obudziła mnie rozmowa. Byli to chyba Aleks i Cupko.
- Stary i jak gadałeś z nią wczoraj? - szeptał Cupko.
- No niby tak. - powiedział Aleks.
- I co pytałeś ją, czy naprawdę będzie twoją dziewczyna?
- Nie wiedziałem jak to zrobić. - odpowiedział Atanasijević. Myślałam, że to sen. Musiałam jak najszybciej przerwać ich rozmowę. Jeszcze mogłabym się dowiedzieć czegoś, czego nie chcę.
Najpierw odkręciłam się w ich stronę, a następnie otworzyłam oczy.
- O już nie śpicie. - powiedziałam podnosząc się z łóżka. Oczywiście nic nie powiedzieli. - Wyglądam aż tak strasznie? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, nie jest dobrze. - odpowiedział Cupko, bo Aleks jeszcze był w szoku. Pewnie się domyślał, że usłyszałam ich rozmowę.
- To ja idę się ogarnąć, bo Aleks będzie miał jeszcze przeze mnie koszmary w nocy. - przechodząc rozczochrałam mu włosy.
Wzięłam z szafy strój i poszłam do łazienki. Najpierw wzięłam prysznic, nałożyłam makijaż, wysuszyłam włosy, a następnie się ubrałam : http://allani.pl/zestaw/720793
PERSPEKTYWA ALKA:
- Myślisz, że słyszała naszą rozmowę? - spytałem.
- Możliwe. - przytaknął.
- No to już po mnie. - przełknęłem ślinę.
- Stary, zachowuj się naturalnie, tak, jakby tamtej rozmowy wogóle nie było. - poradził mi Konstantin.
- No okay. - powiedziałem i zaczłęm ścielić swoje łóżko.
Po chwili weszła Anka. Rónież zaczęła ścielić swoje łóżko.
Kiedy skończyliśmy, razem we trójkę zeszliśmy na śniadanie. Na stołówce byli już prawie wszyscy.
PERSPEKTYWA ANKI:
Po nałożeniu posiłku zaczęłam szukać wolnego miejsca. Rozglądając się, zauważyłam jak macha ręką Karol. Postanowiliśmy razem z Alkiem i Kostkiem usiąść obok nich. Gdy usiadłam pomiędzy Karolem i Alkiem, na przeciwko siebie zobaczyłam Kurka, wpatrującego się w talerz. Pewnie pomyślał, że usiadłam tu specjalnie, żeyby go wkurzyć. A tak nie było. Gdybym wcześniej to zauważyła, nie załęłabym tego miejsca.
- Żono. - zaczął Karol. - Chyba nie zapomiałaś o ręcznikach. - powiedział z uśmiechem.
- Mam czuć się zazdrosny? - spytał Aleks.
- Dlaczego...? - spytał niepewnie Karol.
- No nie słyszałeś, że oni ze soba chodzą? - spytał Plina.
- Czyli konkurencja rośnie? - zaśmiał się Kłos, a ja się uśmiechnęłam.
- A co do tych ręczników, to pamiętam. - pokiwałam głową.
- Ale wiesz, to ma być tak profesjonalnie. - rozmarzył się środkowy skry. Spojrzałam na Bartka. Nic nie mówił tylko jadł w skupieniu.
- Halo? - Słszysz? - mówił dalej Karol.
- Tak, tak. - uśmeichnęłam się sztucznie.
- Pewnie zamysliłaś się o mnie. - zaśmiał się dosiadający do nas Konstantin.
- Jasne, że tak. Śnię o tobie nocami. - zażartowałam.
Gdy to powiedziałam Bartek odszedł od stolika i skierował się na halę.
- Co mu odbiło? - spytał Karol.
- Chyba jest zazdrosny. - powiedział Zati, a wszscy się na niego spojrzeli włącznie ze mną.
- O Magdę? - spytałam zdziwiona.
- Oj, dzieci dzieci. - powiedział i również odszedł od stolika. Chyba poszedł za Bartkiem.
PERSPEKTYWA BARTKA:
Nie wiem dlaczego jej słowa tak mnie wkurzyły. Stawałem się coraz bardziej zazdrosny. Jeszcze ten Atanasijević. Cały czas się prztulają i niezwracają na nikogo uwagi.
Poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem oglądać telewizję. Nagle ktoś wszedł do pokoju. To był Zati.
- Stary, weź się trochę opamiętaj. - opierdzielał mnie Paweł.
- Daj mi spokój. - ignorowałem go.
- Myślisz, że ucieczka wszystko załatwi? Nie lepiej z nią porozmawiać?
- I co jej mam powiedzieć? Że specjalnie związałem się z Magdą, żeby ją wkórwić? - pytałem bezradny. - I tak by to nic nie dało, bo ona ma już chłopaka.
- No to zerwij z Magdą. - wzruszył ramionami Paweł.
- A pomyślałeś, jak Magda to odbierze?
- Czasem trzeba pomyśleć też o sobie. - poklepał mnie po ramieniu.
- Chodźmy na trening. Muszę się na czymś wyżyć. - powiedziałem i wstałem.
niedziela, 21 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 17
Podeszłam do Aleksa i zaczęłam go namiętnie całować w usta na oczach Bartka. Zdziwiłam się, bo nie opierał się. Kątem oka zobaczyłam jak wkurzony Bartek zbiega na dół, a za nim Magda.
- Przepraszam, nie chciałam... - oderwałam się od niego.
- Chciałaś. - usmiechnął się. - Wiem, że chciałaś tym wkurzyć Bartka. To widać.
Świetnie, teraz każdy będzie wiedział, że mi na nim zależy.
- Wkurza mnie. Cały czas się z nią obściskuje. - skrzywiłam się.
- Zawsze moge poudawać twojego chłopaka. - zaśmiał sę. - Ten pierwszy krok mamy już za sobą. - dodał.
- Jesteś gorzej walnięty niż ja. - powiedziałam z uśmiechem.
- To jak? - spytał.
- No okay. Ale tylko na oczach Magdy i Bartka. - powiedziałam.
- Ale całować cię mogę? - spytał niepewnie.
- Tylko wiesz... Nie bież aż tego tak na poważnie. - roześmiałam się.
- Czyli mogę cię nazwać moją dziewczyna? - pytał dalej. Mam nadzieję, że on sobie nie wyobraża Bóg wie czego. Ja robię to tylko dla tego, żeby odgryść się Bartkowi.
- Raczej tak. Chodźmy już na spotkanie z menagerem. - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą.
Gdy byliśmy na miejscu pan Sebastian Gaszek właśnie wygłaszał swoją mowę. Usiedliśmy na wolnych miejscach obo Mariusza i Michała.
- Oczekuję od wszystkich zaangażowania. Oczywiście nie tylko ja, ale cały sztab. Dziś podam wam harmonogram tych trzech dni. - zaczął menager.
A wyglądał on tak:
Pierwszy dzień:
7.00 - pobódka.
8.00 śniadanie.
8.30 pierwszy trening.
11.00 śiłownia.
12.30 pierwszy mecz z Izmirem.
15.00 krótki odpoczynek w pokojach.
16.00 obiadokolacja.
17.00 - 20.00 czas wolny.
Drugi dzień:
7.00 - pobódka.
8.00 śniadanie
9.00 - 11.00 pierwszy trening.
11.00 siłownia
12.00 - 13.00 odpoczynek
13.00 - 15.00 drugi trening.
16.00- 19.00 mecz drugi z Izmirem.
19.00 - kolacja.
Trzeci dzien był wolny.
- To wszystko. Spotykamy się jutro na treninu o 8.30. Możecie iść. - dodał i wszyscy skierowali się do drzwi.
Gdy wracałam do pokoju, zaczepił mnie Zati.
- No no, gratulacje. - powiedział.
- W lotto wygrałam, czy co? - nie wiedziałam do czego zmierza Paweł.
- To ty z Alkiem nie jesteście parą? Przecież wszyscy już o tym wiedzą. - złapał się za głowę.
Jedyne co nasuwało mi się na myśl to: ,,Lepiej bedzie jak Atanasijevića nie będzie w pokoju. Zabiję...".
- Jesteśmy, jesteśmy. Już ja sobie z tym moim słońcem porozmawiam. - powiedziałam, sztucznie się uśmiechając. Weszłam do naszego pokoju.
PERSPEKTYWA ALKA:
Czuję, że zbiliżyłem się do Anki. W końcu zostałem jej ,, niby "chłopakiem. Od razu powiedziałem o tym Konstantinowi. A jeżeli on wie, to raczej wiedzą już o tym wszyscy.
Gdy siedzieliśmy z Kostkiem na kanapie oglądając telewizję weszła wkurzona Anka.
- O Anka, jesteś. Gratuluje. - przytulił ją mój przyajciel.
- Widzę, że wszyscy już wiedzą. - patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. - Chodź. - pociągnęła mnie z kanapy na korytarz.
Gdy byliśmy już na miejscu zaczęła:
- Ty normalny jetseś? Przecież teraz to już wszyscy o nas wiedzą. Musiałeś to rozgadywać? - spytała wściekła.
- Ja powiedziałem tylko Kostkowi. - broniłem się.
- To jakim cudem wszyscy mi gratulują?
- To źle? Przecież tym jeszcze bardziej wkurzysz Bartka. - powiedziałem.
Przez chwilę panowała cisza. Chyba to przemyślała bo powiedziała:
- Może masz rację. Ale nie rozmawiaj o tym z nikim, okay?
- Jasne. - powiedziałem i ją przytuliłem.
Wróciliśmy do pokoju.
- Pierwsza kłótnia? - roześmiał się Cupko.
- Przynajmniej mamy to już za sobą. - uśmiechnęła się, a ja poszedłem wziąć prysznic.
PERSPEKTYWA ANKI:
Aleks poszedł do łazienki, a ja zaczęłam oglądać telewizję.
- Anka? - spytał szeptem.
- Co?
- Masz jakieś fajne zdjęcia z Alkiem w roli głównej? - spytał.
- Znalazłoby się. A po co ci?
- Dowiesz się potem. - nadal szeptał.
Wzięłam z szafki aparat i zaczęłam szukać. Znalazłam jedno:
Cupko wziął laptop Aleksa.
- Ty chyba zwariowałeś... - powiedziałam niepewnie.
- No i mamy hasło... - kombinował logując się na facebooka.
- Skąd wiesz jakie on ma hasło? - spytałam.
- Jestem dobrym hakierem. - uśmiechnął się. - Nie no żartuję. On ma wszystko zapisane w notesie. - podniósł go do góry.
Gdy zgraliśmy zdjęcie na komputer, zalogowaliśmy się na portal zaczliśmy dodawać zdjęcie. Gdy to zrobiliśmy pod spodem napisaliśmy:
,, W przyszłości planuję dwójkę dzieci'' :)
- On nas zabiej. - przełknęłam ślinę i zaczęłam się śmiać.
- Jak coś to wiedz, że cię lubiłem. - powiedział z uśmiechem.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyszedł z łazienki Aleks w samych jeansach.
- A po co wam mój laptop? - spytał i podszedł do niego. Nie zdążyliśmy się wylogować, więc na pulpicie było to zdjęcie z napisem w jego języku.
Konstantin przeskoczył przez łóżko i wybieg na korytaż, gdy zaczął mu dzwonić telefon.
- Yyyy.... to on. - powiedziałam i chciałam wybiec na korytaż, ale mnie zatrzymał.
**************************************************************************
Sovia mistrzem Polski;D Cieszycie się? Ja bardzo:P
- Przepraszam, nie chciałam... - oderwałam się od niego.
- Chciałaś. - usmiechnął się. - Wiem, że chciałaś tym wkurzyć Bartka. To widać.
Świetnie, teraz każdy będzie wiedział, że mi na nim zależy.
- Wkurza mnie. Cały czas się z nią obściskuje. - skrzywiłam się.
- Zawsze moge poudawać twojego chłopaka. - zaśmiał sę. - Ten pierwszy krok mamy już za sobą. - dodał.
- Jesteś gorzej walnięty niż ja. - powiedziałam z uśmiechem.
- To jak? - spytał.
- No okay. Ale tylko na oczach Magdy i Bartka. - powiedziałam.
- Ale całować cię mogę? - spytał niepewnie.
- Tylko wiesz... Nie bież aż tego tak na poważnie. - roześmiałam się.
- Czyli mogę cię nazwać moją dziewczyna? - pytał dalej. Mam nadzieję, że on sobie nie wyobraża Bóg wie czego. Ja robię to tylko dla tego, żeby odgryść się Bartkowi.
- Raczej tak. Chodźmy już na spotkanie z menagerem. - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą.
Gdy byliśmy na miejscu pan Sebastian Gaszek właśnie wygłaszał swoją mowę. Usiedliśmy na wolnych miejscach obo Mariusza i Michała.
- Oczekuję od wszystkich zaangażowania. Oczywiście nie tylko ja, ale cały sztab. Dziś podam wam harmonogram tych trzech dni. - zaczął menager.
A wyglądał on tak:
Pierwszy dzień:
7.00 - pobódka.
8.00 śniadanie.
8.30 pierwszy trening.
11.00 śiłownia.
12.30 pierwszy mecz z Izmirem.
15.00 krótki odpoczynek w pokojach.
16.00 obiadokolacja.
17.00 - 20.00 czas wolny.
Drugi dzień:
7.00 - pobódka.
8.00 śniadanie
9.00 - 11.00 pierwszy trening.
11.00 siłownia
12.00 - 13.00 odpoczynek
13.00 - 15.00 drugi trening.
16.00- 19.00 mecz drugi z Izmirem.
19.00 - kolacja.
Trzeci dzien był wolny.
- To wszystko. Spotykamy się jutro na treninu o 8.30. Możecie iść. - dodał i wszyscy skierowali się do drzwi.
Gdy wracałam do pokoju, zaczepił mnie Zati.
- No no, gratulacje. - powiedział.
- W lotto wygrałam, czy co? - nie wiedziałam do czego zmierza Paweł.
- To ty z Alkiem nie jesteście parą? Przecież wszyscy już o tym wiedzą. - złapał się za głowę.
Jedyne co nasuwało mi się na myśl to: ,,Lepiej bedzie jak Atanasijevića nie będzie w pokoju. Zabiję...".
- Jesteśmy, jesteśmy. Już ja sobie z tym moim słońcem porozmawiam. - powiedziałam, sztucznie się uśmiechając. Weszłam do naszego pokoju.
PERSPEKTYWA ALKA:
Czuję, że zbiliżyłem się do Anki. W końcu zostałem jej ,, niby "chłopakiem. Od razu powiedziałem o tym Konstantinowi. A jeżeli on wie, to raczej wiedzą już o tym wszyscy.
Gdy siedzieliśmy z Kostkiem na kanapie oglądając telewizję weszła wkurzona Anka.
- O Anka, jesteś. Gratuluje. - przytulił ją mój przyajciel.
- Widzę, że wszyscy już wiedzą. - patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. - Chodź. - pociągnęła mnie z kanapy na korytarz.
Gdy byliśmy już na miejscu zaczęła:
- Ty normalny jetseś? Przecież teraz to już wszyscy o nas wiedzą. Musiałeś to rozgadywać? - spytała wściekła.
- Ja powiedziałem tylko Kostkowi. - broniłem się.
- To jakim cudem wszyscy mi gratulują?
- To źle? Przecież tym jeszcze bardziej wkurzysz Bartka. - powiedziałem.
Przez chwilę panowała cisza. Chyba to przemyślała bo powiedziała:
- Może masz rację. Ale nie rozmawiaj o tym z nikim, okay?
- Jasne. - powiedziałem i ją przytuliłem.
Wróciliśmy do pokoju.
- Pierwsza kłótnia? - roześmiał się Cupko.
- Przynajmniej mamy to już za sobą. - uśmiechnęła się, a ja poszedłem wziąć prysznic.
PERSPEKTYWA ANKI:
Aleks poszedł do łazienki, a ja zaczęłam oglądać telewizję.
- Anka? - spytał szeptem.
- Co?
- Masz jakieś fajne zdjęcia z Alkiem w roli głównej? - spytał.
- Znalazłoby się. A po co ci?
- Dowiesz się potem. - nadal szeptał.
Wzięłam z szafki aparat i zaczęłam szukać. Znalazłam jedno:
Cupko wziął laptop Aleksa.
- Ty chyba zwariowałeś... - powiedziałam niepewnie.
- No i mamy hasło... - kombinował logując się na facebooka.
- Skąd wiesz jakie on ma hasło? - spytałam.
- Jestem dobrym hakierem. - uśmiechnął się. - Nie no żartuję. On ma wszystko zapisane w notesie. - podniósł go do góry.
Gdy zgraliśmy zdjęcie na komputer, zalogowaliśmy się na portal zaczliśmy dodawać zdjęcie. Gdy to zrobiliśmy pod spodem napisaliśmy:
,, W przyszłości planuję dwójkę dzieci'' :)
- On nas zabiej. - przełknęłam ślinę i zaczęłam się śmiać.
- Jak coś to wiedz, że cię lubiłem. - powiedział z uśmiechem.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyszedł z łazienki Aleks w samych jeansach.
- A po co wam mój laptop? - spytał i podszedł do niego. Nie zdążyliśmy się wylogować, więc na pulpicie było to zdjęcie z napisem w jego języku.
Konstantin przeskoczył przez łóżko i wybieg na korytaż, gdy zaczął mu dzwonić telefon.
- Yyyy.... to on. - powiedziałam i chciałam wybiec na korytaż, ale mnie zatrzymał.
**************************************************************************
Sovia mistrzem Polski;D Cieszycie się? Ja bardzo:P
czwartek, 18 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 16
- Moja matka umarła dwa lata temu, ale jeżeli chcesz powiedzieć jej jaka jestem beznadziejna i egoistyczna... To chyba że na cmentarzu. - powiedziałam przez łzy. Wszyscy zamilkli. Nawet Bartek. Siedzący obok mnie Aleks, przytulił mnie. Bartek próbował przepraszać, ale ja go nie słuchałam. Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać ,, Nie zatrzymasz mnie". Chyba każdy ma na swoim odtwarzaczu taką listę piosenek na smutne chwile, pełne rozczarować. To był właśnie ten moment. Nie przestawałam płakać. Może i minęły już dwa lata, ale ja ciągle pamiętałam o tym jakby to było wczoraj. Nie rozumiałam jednego: Dlaczego akurat moja matka?
Chłopaki próbowali zacząć ze mną rozmowę, opowiadać śmieszne historię, ale ja odpowiadałam na nie tylko lekkim uniesieniem końcika ust. Wiedzieli, że to bez sensu więc dali mi już spokój.
W końcu dojechaliśmy do Warszawy. Teraz czeka nas lot samolotem przez około 5 godzin. Wysiedliśmy z autokaru. Od razu skierowałam się po swoją walizkę. Zaczęłam jej szukać.
- Masz. - podał mi ją Bartek.
- Nie musisz się nade mną użalać. - powiedziałam oschle. Co on sobie myslał? Że rzucę mu się na szyję? Wiem, że gdyby wiedział o śmierci mojej rodzicielki, nie zachowałby się tak. Podniosłam walizkę i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Przepraszam. Tak cholernie żałuję tego co powiedziełem. - objął moją dłoń, ale ja odsunęłam ją na bok.
- Wiesz co? Może to i lepiej, że to powiedziałeś. Przynajmniej wiem co o mnie sądzisz.
- Wcale tak nie myślę. Po prostu broniłem Magdy. Chciałem zrobić na niej dobre wrażenie.
- No to życzę powodzenia. - powiedziałam.
- Czy między nami nie może być tak jak dawniej? - spytał.
- Bartek, ja już nie mam siły się z tobą ciągle kłócić. Dla świętego spokoju, zapomnę o tym co się wydarzyło dziś. - powiedziałam i odeszłam.
Skierowałam się w stronę lotniska. Najpierw przeszukali nam bagaże, a następnie przydizelili siedzenia. Szłam po samolocie nucąc swój numerek: 145.
Gdy byłam już na miejscu okazało się, że jest to siedzenie obok Kurka. Już obok niego siedział jakiś starszy pan. Nic nie mówiąc usiadłam w fotelu. Widzący to Bartek uśmiechnął się.
- Co za zbieg okoliczności.
- Raczej jakieś fatum. - wzruszyłam ramionami.
- Nie cieszysz się, że ze mną siedzisz? - spytał.
- Magda będzie zazdrosna. - odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
Wyjęłam książkę: ,, Nad życie". Nie chciało mi się teraz jej czytać, ale lepsze to niż bezsensowne wpatrywanie się w fotel. Poza tym, czułam na sobie wzrok Bartka.
- Co czytasz? - spytał.
- ,, Nad życie". - odpowiedziałam krótko.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak uzdolniona. - powiedział z uznaniem.
- A co, ciebie nie nauczyli czytać? - spytałam.
- Nauczyli, ale nie do góry nogami. - odpowiedział i zaczął się śmiać. Spojrzałam dokładnie w kartki. Faktycznie. Spaliłam buraka, a on nie przestawał się naśmiewać.
- Bardzo śmieszne. - walnęłam go łokciem.
- Ałaaaa. - zaczął krzyczeć i jednocześnie się śmiać.
Po 5 minutach samolot wystartował. Już na starcie usłyszałam głośne : ,,O nieeee!". Osobą która tak krzyczała, był Bartek.
- Bartuś? Może potrzymać cię za rączkę? - zażartowałam, a on pokiwał głową. WTF? Przez cały lot mam go trzymać za rękę? Spojrzałam jeszcze raz na niego. Jego mina mówiła wszystko. Chwyciłam jego dłoń, a on ją mocno uścisnął.
Minęło 10 minut lotu. W końcu Kurek puścił moją rękę.
- Sorki. - powiedział zawstydzony.
- Nie no spoko, każdy ma jakieś słabości. - uśmiechnęłam się.
- Nie wierzę. Ty? - zaśmiał się.
- Ja na przykład boję się żab. - powiedziałam a on uniusł brew. - Barteeeek, bo to trauma z dzieciństwa. Bo jak miałam około 12 lat, to mój obecny przyjaciel Kamil wrzucił mi żabe pod bluzkę. - opowiedziam sytuację z dzieciństwa.
- Kamil? - spytał podejrzliwie. - Znam go?
- To mój przyjaciel. Gra w siatkówkę.
- To długo już musicie się znać. - pokiwał głową.
- Tak naprawdę, to znam go jeszcze z pisakownicy. - zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy tak jeszcze około 50 minut. Postanowiłam posłuchać muzyki. Przy tym zasnęłam.
PERSPEKTYWA KURKA:
Strasznie się czułem z tym co powiedziałem. Na szczęście wszystko wróciło do normy. Specjalnie poprosiłem o miejsce na fotelu obok niej aby siedzieć jak najbliżej. Oczywiście ten plan wymyśliłem już wcześniej. Świetnie mi się z nią rozmawia. Mamy wiele wspólnych tematów. Gdy zasnęła, zacząłem jej się przyglądać. Była taka piękna. Nawet jak spała czułem jej mocny harakter. Spała dość długo. Musiałem ją obudzić, ponieważ byliśmy już na miejscu. Ocknęła się. Po chwili wyszliśmy z samolotu. Oczekiwaliśmy na swoje walizki, a następnie skierowaliśmy się do hotelu.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy byliśmy w hotelu, zaczęto nam przydzielać pokoje. Czułam na sobie wzrok Magdy. Po ostatniej kłótni ze sobą nie rozmawiałyśmy.
- Ania, będziesz miała pokój z Alkiem i Konstantinem. Pasuje ci? - spytał menager Skry.
- Jeżeli chłopakom pasuje to mi też. - uśmiechnęłam się.
- Jasne że tak. - odpowiedzieli prawie jednocześnie. Nasz pokój był na ostatnim piętrze. Obok nas pokój mięli Bartek z Winiarem i Magdą. Po drugiej stronie Zator, Muzaj i Karol.
Od razu wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Gdy podeszłam pod swój numer: 255. od razu ujrzałam tam Cupka i Alka.
- Nie wchodzicie? - spytałam, wiedząc, że oni mają klucz.
- Masz. - powiedział Cupko i rzucił mi klucze. - Jako, że jesteś jedyną kobieta i jak przystało na panią domu, musisz otworzyć drzwi jako pierwsza. - wyszczerzył się a Alek go poparł.
- Jakiś zwyczaj z Serbii? Czy coś? - spytałam i zaczęłam otwierać drzwi.
- Raczej z Polski. - powiedział łamaną polszczyzną Atanasijević.
- Tego to ja nie znałam. - uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do środka. Hotel jak hotel. Obok siebie stały dwa łóżka, a za ścianką trzecie. Na ścianie wisiał duży telewizor. Były dwie szafy, fotel stoik. Ogólnie wnętrze było przestronne. A ściany były koloru niebieskiego.
Chłopaki od razu zajęłi łóżka. Cupko poszedł za ściankę, a mi zostało zająć łóżko obok Alka. Zaczęłam się rozpakowywać.
- A wy to się nie rozpakowywujecie? - spytałam chłopaków, którzy od razu zaczęłi grać na laptopie.
- Mamy czas. - powiedział Cupko.
Do pokoju wszedł Karol.
- Zbierać się. Zaraz spotkanie z menagerem. - rozsiadł się wygodnie w fotelu.
- Puka się. - powiedziałam.
- Ale chłopaki wiecie. Od mojej żony ręce z daleka. - uśmiechnął się Karol, a ja żuciłam w niego poduszką prosto w twarz.
Po chcwili Cupko z Karolem wyszli, a ja szukałam telefonu. Został ze mną Alek. Gdy go znależliśmy wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam drzwi. W tym samym momęcie wyszli z pokoju obok Magda i Bartek. Przytulali się, obejmowali. Nie mogłam dłużej znieść tego widoku. I tego szyderczego wzroku Magdy. Może i będę żałowała tego co zrobię, ale nie wpadłam na żaden inny lepszy pomysł.
*****
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
Chłopaki próbowali zacząć ze mną rozmowę, opowiadać śmieszne historię, ale ja odpowiadałam na nie tylko lekkim uniesieniem końcika ust. Wiedzieli, że to bez sensu więc dali mi już spokój.
W końcu dojechaliśmy do Warszawy. Teraz czeka nas lot samolotem przez około 5 godzin. Wysiedliśmy z autokaru. Od razu skierowałam się po swoją walizkę. Zaczęłam jej szukać.
- Masz. - podał mi ją Bartek.
- Nie musisz się nade mną użalać. - powiedziałam oschle. Co on sobie myslał? Że rzucę mu się na szyję? Wiem, że gdyby wiedział o śmierci mojej rodzicielki, nie zachowałby się tak. Podniosłam walizkę i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Przepraszam. Tak cholernie żałuję tego co powiedziełem. - objął moją dłoń, ale ja odsunęłam ją na bok.
- Wiesz co? Może to i lepiej, że to powiedziałeś. Przynajmniej wiem co o mnie sądzisz.
- Wcale tak nie myślę. Po prostu broniłem Magdy. Chciałem zrobić na niej dobre wrażenie.
- No to życzę powodzenia. - powiedziałam.
- Czy między nami nie może być tak jak dawniej? - spytał.
- Bartek, ja już nie mam siły się z tobą ciągle kłócić. Dla świętego spokoju, zapomnę o tym co się wydarzyło dziś. - powiedziałam i odeszłam.
Skierowałam się w stronę lotniska. Najpierw przeszukali nam bagaże, a następnie przydizelili siedzenia. Szłam po samolocie nucąc swój numerek: 145.
Gdy byłam już na miejscu okazało się, że jest to siedzenie obok Kurka. Już obok niego siedział jakiś starszy pan. Nic nie mówiąc usiadłam w fotelu. Widzący to Bartek uśmiechnął się.
- Co za zbieg okoliczności.
- Raczej jakieś fatum. - wzruszyłam ramionami.
- Nie cieszysz się, że ze mną siedzisz? - spytał.
- Magda będzie zazdrosna. - odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
Wyjęłam książkę: ,, Nad życie". Nie chciało mi się teraz jej czytać, ale lepsze to niż bezsensowne wpatrywanie się w fotel. Poza tym, czułam na sobie wzrok Bartka.
- Co czytasz? - spytał.
- ,, Nad życie". - odpowiedziałam krótko.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak uzdolniona. - powiedział z uznaniem.
- A co, ciebie nie nauczyli czytać? - spytałam.
- Nauczyli, ale nie do góry nogami. - odpowiedział i zaczął się śmiać. Spojrzałam dokładnie w kartki. Faktycznie. Spaliłam buraka, a on nie przestawał się naśmiewać.
- Bardzo śmieszne. - walnęłam go łokciem.
- Ałaaaa. - zaczął krzyczeć i jednocześnie się śmiać.
Po 5 minutach samolot wystartował. Już na starcie usłyszałam głośne : ,,O nieeee!". Osobą która tak krzyczała, był Bartek.
- Bartuś? Może potrzymać cię za rączkę? - zażartowałam, a on pokiwał głową. WTF? Przez cały lot mam go trzymać za rękę? Spojrzałam jeszcze raz na niego. Jego mina mówiła wszystko. Chwyciłam jego dłoń, a on ją mocno uścisnął.
Minęło 10 minut lotu. W końcu Kurek puścił moją rękę.
- Sorki. - powiedział zawstydzony.
- Nie no spoko, każdy ma jakieś słabości. - uśmiechnęłam się.
- Nie wierzę. Ty? - zaśmiał się.
- Ja na przykład boję się żab. - powiedziałam a on uniusł brew. - Barteeeek, bo to trauma z dzieciństwa. Bo jak miałam około 12 lat, to mój obecny przyjaciel Kamil wrzucił mi żabe pod bluzkę. - opowiedziam sytuację z dzieciństwa.
- Kamil? - spytał podejrzliwie. - Znam go?
- To mój przyjaciel. Gra w siatkówkę.
- To długo już musicie się znać. - pokiwał głową.
- Tak naprawdę, to znam go jeszcze z pisakownicy. - zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy tak jeszcze około 50 minut. Postanowiłam posłuchać muzyki. Przy tym zasnęłam.
PERSPEKTYWA KURKA:
Strasznie się czułem z tym co powiedziałem. Na szczęście wszystko wróciło do normy. Specjalnie poprosiłem o miejsce na fotelu obok niej aby siedzieć jak najbliżej. Oczywiście ten plan wymyśliłem już wcześniej. Świetnie mi się z nią rozmawia. Mamy wiele wspólnych tematów. Gdy zasnęła, zacząłem jej się przyglądać. Była taka piękna. Nawet jak spała czułem jej mocny harakter. Spała dość długo. Musiałem ją obudzić, ponieważ byliśmy już na miejscu. Ocknęła się. Po chwili wyszliśmy z samolotu. Oczekiwaliśmy na swoje walizki, a następnie skierowaliśmy się do hotelu.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy byliśmy w hotelu, zaczęto nam przydzielać pokoje. Czułam na sobie wzrok Magdy. Po ostatniej kłótni ze sobą nie rozmawiałyśmy.
- Ania, będziesz miała pokój z Alkiem i Konstantinem. Pasuje ci? - spytał menager Skry.
- Jeżeli chłopakom pasuje to mi też. - uśmiechnęłam się.
- Jasne że tak. - odpowiedzieli prawie jednocześnie. Nasz pokój był na ostatnim piętrze. Obok nas pokój mięli Bartek z Winiarem i Magdą. Po drugiej stronie Zator, Muzaj i Karol.
Od razu wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Gdy podeszłam pod swój numer: 255. od razu ujrzałam tam Cupka i Alka.
- Nie wchodzicie? - spytałam, wiedząc, że oni mają klucz.
- Masz. - powiedział Cupko i rzucił mi klucze. - Jako, że jesteś jedyną kobieta i jak przystało na panią domu, musisz otworzyć drzwi jako pierwsza. - wyszczerzył się a Alek go poparł.
- Jakiś zwyczaj z Serbii? Czy coś? - spytałam i zaczęłam otwierać drzwi.
- Raczej z Polski. - powiedział łamaną polszczyzną Atanasijević.
- Tego to ja nie znałam. - uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do środka. Hotel jak hotel. Obok siebie stały dwa łóżka, a za ścianką trzecie. Na ścianie wisiał duży telewizor. Były dwie szafy, fotel stoik. Ogólnie wnętrze było przestronne. A ściany były koloru niebieskiego.
Chłopaki od razu zajęłi łóżka. Cupko poszedł za ściankę, a mi zostało zająć łóżko obok Alka. Zaczęłam się rozpakowywać.
- A wy to się nie rozpakowywujecie? - spytałam chłopaków, którzy od razu zaczęłi grać na laptopie.
- Mamy czas. - powiedział Cupko.
Do pokoju wszedł Karol.
- Zbierać się. Zaraz spotkanie z menagerem. - rozsiadł się wygodnie w fotelu.
- Puka się. - powiedziałam.
- Ale chłopaki wiecie. Od mojej żony ręce z daleka. - uśmiechnął się Karol, a ja żuciłam w niego poduszką prosto w twarz.
Po chcwili Cupko z Karolem wyszli, a ja szukałam telefonu. Został ze mną Alek. Gdy go znależliśmy wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam drzwi. W tym samym momęcie wyszli z pokoju obok Magda i Bartek. Przytulali się, obejmowali. Nie mogłam dłużej znieść tego widoku. I tego szyderczego wzroku Magdy. Może i będę żałowała tego co zrobię, ale nie wpadłam na żaden inny lepszy pomysł.
*****
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
sobota, 13 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 15
Zaspana wstałam o 3.30. Poszłam wziąć prysznic, a następnie się ubrać: http://allani.pl/zestaw/708746 . Karol siedział przy stole i pił kawę.
- Chcesz? - spytał, nalewając mi kawy.
- Tak. - powiedziałam.
- Zaraz musimy jechać. Zbieraj się.
- No ok. - wypiłam kawę i wzięłam swoją walizkę, torbę, aparat.
Wsiedliśmy do sam samochodu. Zasnęłam, ale pod koniec dotarcia na miejce obudził mnie Karol. Wysiedliśmy z samochodu. Byli tam prawie wszyscy. Prawie. Nie widziałam tylko Bartka i Magdy. Wyciągnęłam walizkę i poszłam przywitać się ze wszystkimi.
- O, kogo ja tu widzę. - uśmiechnął się Cupko.
- Ja, o 4.30 nic nie widzę, nawet nie myślę. Chociaż, jedyne o czym teraz myślę to o spaniu.
- Będziesz siedziała z nami na tyle, więc na pewno nie zaśniesz. - zatarł ręce.
- Daj wezmę ci walizkę. - powiedział Aleks. Wziął ją i włożył do bagażnika autobusu.
- No, ci powiem, że ten Aleks to mnie zaskakuje. - stwierdził Cupko.
- Ty byś nigdy nie pomyślał, żęby wziął dziewczynie walizkę? - spytałam.
- Chłopak się zmienił. - zamyślił się.
- Może tak, może nie. - wzruszyłam ramionami. - Zaraz, zaraz. Cupko? O co ci chodzi? - spytałam, ale nic nie powiedział tylko się uśmiechnął. Widząc, że A tanasijević kieruje się w naszą stronę, Konstantin poszedł do chłopaków, puszczając mi oczko.
- Wszystko w porządku? - spytał Alek.
- Tak, tak.
- Konstantin ci coś naopowiadał? Nie słuchaj go, to idiota. - zaśmiał się. Może on coś mu opowiadał o mnie. Nie wiem, o co chodziło Cupko.
- Nie. - powiedziałm.
Po chwili zauważyłam Kurka i Magdę. Z Pyśką przyjaźniłam się od pisakownicy. Kochałam ją jak siostrę. Ale teraz po tym co się stało. Przecież wiedziała, że czuję coś do Bartka. Jestem cholernie zazdrosna. Obiecałam sobie, że nie podaruję tego Magdzie.
- Halo? Słyszysz? Nie no, ty mnie wogóle nie słuchasz. - machał mi przed oczami, rękoma Aleks.
- Słucham. - uśmiechnęłam się.
- Chodź. Zajmiemy sobie miejsca. - pociągnął mnie za sobą.
Weszliśmy do autokaru. Siedziało w nim już kilku Skrzatów. Wchodząc, zauważyłam Karola i Cupko, którzy wołają nas, abyśmy z nim usiedli na tyle.
Usiadłam między Alkiem, a Karolem. Piąte miejce na tyle zajął Muzaj. Chłopaki rozmawiali na różne tematy, a ja rozmyślałam o życiu. Nagle przed nami usiedli Bartek i Magda. Jedyne co nasuwało mi się na myśl, to ,, Ja pierdolę".
- Cześć. - powiedział Bartek.
- Hej. - odpowiedziałam.
- Ruda, będziemy mogły potem porozmawiać? - spytała Magda, a ja przytaknęłam. Nie chciałam z nią gadać po tym wszystkim.
W końcu ruszyliśmy do Warszawy. Mięliśmy jechać 2,5 godziny. Na początku, zachciało mi się spać. Oparłam głowę o fotel i zasnęłam.
PERSPEKTYWA ALKA:
Pierwsze co zrobię po przyjeździe do Izmiru, to nieźle opierdzielę Cupko. Co za idiota. Pewnie wszystko wygadał Ance, to co mu opowiadałem. Wyciągnął ze mnie, że zależy mi na niej. Podejrzewam, że podkochuje się w Kurku, ale przecież on już ma dziewczynę. Ona traktowała mnie jak przyjaciela.
Rozmyślając o tym wszystkim, poczułem czyjąś głowę na moim ramieniu. To była jej głowa. Chyba spała. Nie przeszkadzało mi to. Jedy nie Karol nie był zadowolony. W końcu się z nią przyjaźnił. Oparłem głowę o jej czerwone włosy i zasnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Obudził mnie dźwięk muzyki.
- Wyłącz to debilu, nie widzisz, że Anka śpi? - usłyszałam Karola.
Otworzyłam oczy. Poczułam, że ktoś na mnie leży. To był Alek. Od razu się odsunęłam, budząc go przy tym.
- Sory, nie chciałam cię obudzić. - powiedziałam.
- No w końcu, ile można spać. - zaśmiał sie Winiar.
- A tak ładnie razem wyglądaliście. - powiedział Plina pokazując zdjęcie na aparacie. Oczywiście ci idioci zrobili nam zdjęcie podczas gdy my spaliśmy ,, przytuleni do siebie''.
- Plina, oddaj ten aparat. - próbowałam mu go wyrwać z rąk.
- No i zaraz wstawimy na Pudelka. - Plina przekazał aparat Cupkowi.
- I ty przeciwko mnie? - zaśmiał się Aleks.
- Ej, no Konstantin. Oddaj aparat.
- Nie denerwuj się tak, bo ci się zmarszczki zrobią. - skomentował Wlazły , a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
Dałam już sobie z tym spokój. Otworzyłam laptopa i zalogowałam się na facebooka.Przez kilka minut pisałam z Kamilem.
- Zdradzasz mnie? - zaczął gapić mi sie w ekran Kłos.
- Nie, ty tępa dzido. - zaśmiałam się. To tylko mój przyjaciel.
- Pożałujesz tego, że tak mnie nazwałaś. - roześmiał się.
- Aleeeeeks. 0n mi grozi. - przysunęłam się do niego.
- Wcale, że nie. Bo ona powiedziałam, że jestem tępa dzida. - skarżył się Kłos.
- Dobrze gada, polać jej. - roześmiał się Zati, a ja przybiłam z nim piątkę. Karol udawał, że się na mnie obraził.
- Karolku.... Masz coś słodkiego? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział, ale ja mu nie uwierzyłam.
Po chwili pan Nawrocki zawołał do siebie na przód Karola. Z niechęcia, ale poszedł. Ja zaczęłam przeszukiwać jego torbę. No oszust jeden. W jednej z kieszeni znalazłam czekoladę milkę.
Otworzyłam ją i ułamałam kawałek.
- Ej, chłopaki chcecie? - spytałam szeptem, a oni poczęstowali się smaokołykiem. Akurat gdy chowałam papierek po czekoladzie do swojej torebki przyszedł Karol.
- A co tam chowasz? - spytał podejrzliwie.
- Gdzie? - wypaliłam.
- No, do torby.
- Aaaaa.... Do torby? No tak, ja niemądra. Chusteczki higeniczne. - śmiechnęłam się sztucznie.
- Kamień z serca. A już myślałem, że dorawłaś się do mojej czekolady. - otarł teatralnie pot z czoła.
- Czyli jednak miałeś czekoladę? - spytałam dla niepoznaki.
- Miałeś? - spytał podchwytliwie. Świetnie, sama się wkopałam.
- Zaraz zaraz.... - powiedział i zaczął przeszukiwać swój plecak. - Nigdzie jej nie ma! - złapał sie za głowę. - Przyznać się, kto ją zjadł? - spytał podejrzliwie.
- To Ruda. - powiedziała Magda. WTF? Co na nas podsłuchuje? Czy ona musi się we wszystko wpiepszać?
- Słuchaj, ja nie wiem co ty masz w tej pustej muzgownicy, ale czasami mogłabyś się nie wpierdalać. Ty nasz podsłuchujesz? - spytałam wkurwiona. Już nie chodziło w tym momencie o czekoladę.
- Nie krzycz na nią! - Myślisz, że jesteś pępkiem świata? Mamusia cię nie nauczyła, że nie można być egoistycznym? Jeśli tak, to ja z chęcią pogratuluję twojej matce. - bronił ją Kurek.
To co powiedział było dla mnie jak cios w serce. Nikt nie bedzie obrażał mojej matki! Zamarłam, a razem ze mną wszyscy. Zaczęła mi lecieć pojedyncza łza.
*****
Przepraszam że mnie tyle nie było :) Postaram się nadrobić.:D
- Chcesz? - spytał, nalewając mi kawy.
- Tak. - powiedziałam.
- Zaraz musimy jechać. Zbieraj się.
- No ok. - wypiłam kawę i wzięłam swoją walizkę, torbę, aparat.
Wsiedliśmy do sam samochodu. Zasnęłam, ale pod koniec dotarcia na miejce obudził mnie Karol. Wysiedliśmy z samochodu. Byli tam prawie wszyscy. Prawie. Nie widziałam tylko Bartka i Magdy. Wyciągnęłam walizkę i poszłam przywitać się ze wszystkimi.
- O, kogo ja tu widzę. - uśmiechnął się Cupko.
- Ja, o 4.30 nic nie widzę, nawet nie myślę. Chociaż, jedyne o czym teraz myślę to o spaniu.
- Będziesz siedziała z nami na tyle, więc na pewno nie zaśniesz. - zatarł ręce.
- Daj wezmę ci walizkę. - powiedział Aleks. Wziął ją i włożył do bagażnika autobusu.
- No, ci powiem, że ten Aleks to mnie zaskakuje. - stwierdził Cupko.
- Ty byś nigdy nie pomyślał, żęby wziął dziewczynie walizkę? - spytałam.
- Chłopak się zmienił. - zamyślił się.
- Może tak, może nie. - wzruszyłam ramionami. - Zaraz, zaraz. Cupko? O co ci chodzi? - spytałam, ale nic nie powiedział tylko się uśmiechnął. Widząc, że A tanasijević kieruje się w naszą stronę, Konstantin poszedł do chłopaków, puszczając mi oczko.
- Wszystko w porządku? - spytał Alek.
- Tak, tak.
- Konstantin ci coś naopowiadał? Nie słuchaj go, to idiota. - zaśmiał się. Może on coś mu opowiadał o mnie. Nie wiem, o co chodziło Cupko.
- Nie. - powiedziałm.
Po chwili zauważyłam Kurka i Magdę. Z Pyśką przyjaźniłam się od pisakownicy. Kochałam ją jak siostrę. Ale teraz po tym co się stało. Przecież wiedziała, że czuję coś do Bartka. Jestem cholernie zazdrosna. Obiecałam sobie, że nie podaruję tego Magdzie.
- Halo? Słyszysz? Nie no, ty mnie wogóle nie słuchasz. - machał mi przed oczami, rękoma Aleks.
- Słucham. - uśmiechnęłam się.
- Chodź. Zajmiemy sobie miejsca. - pociągnął mnie za sobą.
Weszliśmy do autokaru. Siedziało w nim już kilku Skrzatów. Wchodząc, zauważyłam Karola i Cupko, którzy wołają nas, abyśmy z nim usiedli na tyle.
Usiadłam między Alkiem, a Karolem. Piąte miejce na tyle zajął Muzaj. Chłopaki rozmawiali na różne tematy, a ja rozmyślałam o życiu. Nagle przed nami usiedli Bartek i Magda. Jedyne co nasuwało mi się na myśl, to ,, Ja pierdolę".
- Cześć. - powiedział Bartek.
- Hej. - odpowiedziałam.
- Ruda, będziemy mogły potem porozmawiać? - spytała Magda, a ja przytaknęłam. Nie chciałam z nią gadać po tym wszystkim.
W końcu ruszyliśmy do Warszawy. Mięliśmy jechać 2,5 godziny. Na początku, zachciało mi się spać. Oparłam głowę o fotel i zasnęłam.
PERSPEKTYWA ALKA:
Pierwsze co zrobię po przyjeździe do Izmiru, to nieźle opierdzielę Cupko. Co za idiota. Pewnie wszystko wygadał Ance, to co mu opowiadałem. Wyciągnął ze mnie, że zależy mi na niej. Podejrzewam, że podkochuje się w Kurku, ale przecież on już ma dziewczynę. Ona traktowała mnie jak przyjaciela.
Rozmyślając o tym wszystkim, poczułem czyjąś głowę na moim ramieniu. To była jej głowa. Chyba spała. Nie przeszkadzało mi to. Jedy nie Karol nie był zadowolony. W końcu się z nią przyjaźnił. Oparłem głowę o jej czerwone włosy i zasnąłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Obudził mnie dźwięk muzyki.
- Wyłącz to debilu, nie widzisz, że Anka śpi? - usłyszałam Karola.
Otworzyłam oczy. Poczułam, że ktoś na mnie leży. To był Alek. Od razu się odsunęłam, budząc go przy tym.
- Sory, nie chciałam cię obudzić. - powiedziałam.
- No w końcu, ile można spać. - zaśmiał sie Winiar.
- A tak ładnie razem wyglądaliście. - powiedział Plina pokazując zdjęcie na aparacie. Oczywiście ci idioci zrobili nam zdjęcie podczas gdy my spaliśmy ,, przytuleni do siebie''.
- Plina, oddaj ten aparat. - próbowałam mu go wyrwać z rąk.
- No i zaraz wstawimy na Pudelka. - Plina przekazał aparat Cupkowi.
- I ty przeciwko mnie? - zaśmiał się Aleks.
- Ej, no Konstantin. Oddaj aparat.
- Nie denerwuj się tak, bo ci się zmarszczki zrobią. - skomentował Wlazły , a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
Dałam już sobie z tym spokój. Otworzyłam laptopa i zalogowałam się na facebooka.Przez kilka minut pisałam z Kamilem.
- Zdradzasz mnie? - zaczął gapić mi sie w ekran Kłos.
- Nie, ty tępa dzido. - zaśmiałam się. To tylko mój przyjaciel.
- Pożałujesz tego, że tak mnie nazwałaś. - roześmiał się.
- Aleeeeeks. 0n mi grozi. - przysunęłam się do niego.
- Wcale, że nie. Bo ona powiedziałam, że jestem tępa dzida. - skarżył się Kłos.
- Dobrze gada, polać jej. - roześmiał się Zati, a ja przybiłam z nim piątkę. Karol udawał, że się na mnie obraził.
- Karolku.... Masz coś słodkiego? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział, ale ja mu nie uwierzyłam.
Po chwili pan Nawrocki zawołał do siebie na przód Karola. Z niechęcia, ale poszedł. Ja zaczęłam przeszukiwać jego torbę. No oszust jeden. W jednej z kieszeni znalazłam czekoladę milkę.
Otworzyłam ją i ułamałam kawałek.
- Ej, chłopaki chcecie? - spytałam szeptem, a oni poczęstowali się smaokołykiem. Akurat gdy chowałam papierek po czekoladzie do swojej torebki przyszedł Karol.
- A co tam chowasz? - spytał podejrzliwie.
- Gdzie? - wypaliłam.
- No, do torby.
- Aaaaa.... Do torby? No tak, ja niemądra. Chusteczki higeniczne. - śmiechnęłam się sztucznie.
- Kamień z serca. A już myślałem, że dorawłaś się do mojej czekolady. - otarł teatralnie pot z czoła.
- Czyli jednak miałeś czekoladę? - spytałam dla niepoznaki.
- Miałeś? - spytał podchwytliwie. Świetnie, sama się wkopałam.
- Zaraz zaraz.... - powiedział i zaczął przeszukiwać swój plecak. - Nigdzie jej nie ma! - złapał sie za głowę. - Przyznać się, kto ją zjadł? - spytał podejrzliwie.
- To Ruda. - powiedziała Magda. WTF? Co na nas podsłuchuje? Czy ona musi się we wszystko wpiepszać?
- Słuchaj, ja nie wiem co ty masz w tej pustej muzgownicy, ale czasami mogłabyś się nie wpierdalać. Ty nasz podsłuchujesz? - spytałam wkurwiona. Już nie chodziło w tym momencie o czekoladę.
- Nie krzycz na nią! - Myślisz, że jesteś pępkiem świata? Mamusia cię nie nauczyła, że nie można być egoistycznym? Jeśli tak, to ja z chęcią pogratuluję twojej matce. - bronił ją Kurek.
To co powiedział było dla mnie jak cios w serce. Nikt nie bedzie obrażał mojej matki! Zamarłam, a razem ze mną wszyscy. Zaczęła mi lecieć pojedyncza łza.
*****
Przepraszam że mnie tyle nie było :) Postaram się nadrobić.:D
niedziela, 7 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 14
- Przecież wiem, że czujesz coś do Kurka. - powiedział wkurzony ZB9.
- On jest tylko moim przyjacielem. - powiedziałam wpatrując się w aparat.
- Przestań pieprzyć, wiem, że on nie jest ci obojętny. To ja cię kocham, to ty powinnaś być ze mną. - wykrzyczał, a łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Wszyscy się na nas patrzyli. Karol, od razu skierował się w naszą stronę. Uciekłam do łazienki. Musiałam ochłonąć. Twarz orzeźwiłam zimną woda. Chyba Bartek naprawdę nie jest mi obojętny.
PERSPEKTYWA KŁOSA:
Gdy Zbyszek zaczął wrzeszczeć na Ankę, od razu zacząłem interweniować. Zapłakana Wiśniewska uciekła. Podszedłem do Bartmana i złapałem go za koszulkę.
- Jeżeli jeszcze raz będzie przez ciebie płakała to będziesz miał doczynienia ze mną. - zagroziłem.
- Weź, spierdalaj. - powiedział i szybko wybiegł z sali.
- Trenerze! Idę jej poszukać. - zwróciłem się do Nawrockiego, a on przytaknął.
Jedynym miejscem, jakie przychodziło mi do głowy była łazienka. Od razu tam poszedłem. Wszedłem i zobaczyłem ją skuloną siedzącą na podłodze. Usiadłem obok niej.
- Przecież ja nic nie zrobiłam. Ja nie wiem dlaczego on tak się zdenerwował. - zaczęła płakać jeszcze gorzej.
- Nie płacz. Nie warto. - przytuliłem ją.
- Ostatnio cały czas mnie pocieszasz. - powiedziała.
- Jutro sobie odpoczniesz, w końcu to trzy dni. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- O czym ty gadasz? - spytała.
- No jutro jedziemy do Izmiru na mecz.
- Ty, no tak, zapomniałam.
- Najprawdopodobniej twoja przyjaciółka z nami jedzie. Wszyscy ją polubili. Trener, chłopaki, no i w końcu nowa dziewczyna Bartka. - powiedziałem.
- Co? - krzyknęła. Oni są parą?
- No tak. Też jestem zdziwony, że tak od razu, ale cieszę się, że Bartek w końcu kogoś ma.
- Super. - wymamrotała pod nosem. - Dobra koniec tych płaczów. Ja teraz poprawię makijaż, a ty idź na trening, ja zaraz przyjdę.
- No dobra, ale jaką ja mam pewność, że jak pójdę to ty znów nie zaczniesz płakać? - spytałem z uśmiechem.
- Słowo żony. - zaśmiała się, a ja wyszedłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Świetnie, nie dość, że Magda jest teraz dziewczyną Bartka, to jeszcze z nami jedzie do Izmiru. Nie wiem jak ja zniosę te trzy dni. I jeszcze Zbyszek. Dlaczego on tak się wściekł? Przecież ja nic nie powiedziałam.
Gdy poprawiłam makijaż skierowałam się na halę. Chłopaki rozgrywali mecz. Grała z nimi również Magda. Wszyscy byli oczarowani jej grą. Na dodatek była w drużynie z Kurkiem. Gdy szłam do trenera zaczepił mnie Aleks.
- W porządku? - spytał.
- Jasne. - wymusiłam uśmiech.
- Trenerze. Przepraszam. - powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Wiesz, że jutro lecimy do Izmiru?
- Tak, tak. O której jest wyjazd?
- O 4.30 bądźcie z Karolem pod halą. Na lotnisko dojedziemy autokarem.
- Oczywiście. Ale polecą z nami pan Pawe... - chciałam dokończć, ale pan Jacek mi przerwał.
- No właśnie nie. Jedziesz tylko ty. - powiedział. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz.- uśmiechnął się.
- Na pewno. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie będziesz sama, najwyżej Madzia ci pomoże. Fajna z niej zdziewczyna. - powiedział, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
- Trenerze, to ja pójdę zrobić jeszcze trochę zdjęć.
- Leć, leć. - odparł uśmiechnięty pan Nawrocki.
Gdy szłam podbiegła do mnie Magda.
- Jejku. Tak się cieszę. Wiesz, że ja i Bartek jesteśmy parą? - spytała uradowana.
- No, no. Pierszy dzień, i można by było powiedzieć, że podbijasz świat. - zaśmiałam się ironicznie.
- Jesteś na mnie zła? - spytała, a ja nie odpowiedziałam tylko wzięłam się za robienie zdjęć.
Kiedy trening się skończył wszyscy poszli do szatni. Postanowiłam poczekać na Karola na zewnątrz. Rozłożyłam się wygodnie na ławce i delektowałam sie słońcem. Miałam okulary przeciwsłoneczne, więc mogłam podziwiać piękne, błękitne niebo. Po kilku minutach oczekiwań, ktoś usiadł obok mnie. Bez patrzenia na niego stwierdziłam, że to Kłos.
- No to mężu, jedziemy jutro podbijać Izmir. - zaśmiałam się. Nic nie powiedział. Zdecydowałam się spojrzeć na niego. Zawsze taki wygadany, a teraz milczał. Okazało się że obok mnie siedział Bartosz Kurek. - A, to ty. - powiedziałam. Gratulacje. Tak sie cieszę. - powiedziałam z ironią w głosie.
- Naprawde się cieszysz? - spytał.
- A nie widać? - patrzyłam cały czas w niebo.
- Nie bardzo.
- Jestem tak cholrnie szczęśliwa, że jesteście razem, że nawet nie umiem tego okazać. - powiedziałam, a on zaczął się śmiać. - Coś nie tak?
- Jesteś zazdrosna? - spytał, a serce zaczęło mi mocniej bić. Chciałam mu wykrzyczeć, że bardzo, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Zabawny jesteś. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Muszę isć. Madzia czeka. - wstał i poszedł.
Po chwili wyszedł Karol. Jadąc słuchaliśmy muzyki. Gdy dojechaliśmy do domu od razu zaczęłam sie pakować na jutrzejszy wyjazd. Nie mogłam się zdecydować co wziąść. Po długim pakowaniu poszłam pooglądać telewizję. Dołączył do mnie Karol. Oczywiście, wyrwał mi pilot i przełączył na mecz piłki nożnej.
- Mężu! - krzyknęłam.
- Słucham cię, skarbie ty moje. - udawał idiotę.
- Nie słyszałeś o równouprawnieniu? - spytałam, próbując mu wyrwac pilot, ale nic z tego. Miał za dużo siły.
- Wiem, że nie lubisz piłki no... - chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
- I tu się Karolku mylisz. Lubię piłkę nożną, ale leci fajny film. - zaczęłam marudzić.
- Nie dość, że ładna, mądra, to jeszcze lubi piłkę nożną. - zaczął komplementować.
- Ty tak nie słódź. - walnęłam go ręką w głowę.
- No to za kim jesteś? - spytał.
- Barca.
- Ja Real. I tak wygrają. - charakterystycznie poruszał brwiami.
- Barca. - zaczęłam się przekomarzać.
- Zakład? - spytał.
- Ok. Jak wygra Barca, to przez te trzy dni ścielisz mi łóżko.
- No dobra, zgoda. Ale jak wygra Real, to przez trzy dni podajesz mi na treningu ręczniki. - powiedział.
- Hmmm... Zgoda. - podaliśmy sobie dłonie na znak zakładu.
Minęła pierwsza połowa. Niestety Barca przegrywała 1-2.
- Tylko te ręczniki potem jeszcze trzeba prać. - dogryzał mi Kłos.
Ja tylko spojrzałam na niego wzrokiem: ,, No chyba śnisz" i powróciłam do oglądania meczu. Zaczęła się druga połowa. Już w 60 minucie Real poprawił swój wynik na 3:1. Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Realu.
- Tak mi przykro. - teatralnie otarł łzę wzruszenia Karol.
- Debli. - dałam mu sujkę w bok, a on zaczął mnie łaskotać. - No puść mnie! Karol!
- To za tego debila. - uśmiechnął się i dalej łaskotał. W końcu udało mi się mu wyrwać.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam.
- Może pomóc ci plecki umyć? - spytał z uśmiechem.
- Boże widzisz i nie grzmisz. - spojrzałam w sufit i weszłam się wykompać.
- Jeśli się zdecydujesz, to wołaj. - zawołał mój mąż.
- Chciałbyś. - odpowiedziałam.
- No. - powiedział.
Po kompieli nastawiłam sobie budzik na 3.30, żeby nie zaspać. Od razu zasnęłam.
******
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
- On jest tylko moim przyjacielem. - powiedziałam wpatrując się w aparat.
- Przestań pieprzyć, wiem, że on nie jest ci obojętny. To ja cię kocham, to ty powinnaś być ze mną. - wykrzyczał, a łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Wszyscy się na nas patrzyli. Karol, od razu skierował się w naszą stronę. Uciekłam do łazienki. Musiałam ochłonąć. Twarz orzeźwiłam zimną woda. Chyba Bartek naprawdę nie jest mi obojętny.
PERSPEKTYWA KŁOSA:
Gdy Zbyszek zaczął wrzeszczeć na Ankę, od razu zacząłem interweniować. Zapłakana Wiśniewska uciekła. Podszedłem do Bartmana i złapałem go za koszulkę.
- Jeżeli jeszcze raz będzie przez ciebie płakała to będziesz miał doczynienia ze mną. - zagroziłem.
- Weź, spierdalaj. - powiedział i szybko wybiegł z sali.
- Trenerze! Idę jej poszukać. - zwróciłem się do Nawrockiego, a on przytaknął.
Jedynym miejscem, jakie przychodziło mi do głowy była łazienka. Od razu tam poszedłem. Wszedłem i zobaczyłem ją skuloną siedzącą na podłodze. Usiadłem obok niej.
- Przecież ja nic nie zrobiłam. Ja nie wiem dlaczego on tak się zdenerwował. - zaczęła płakać jeszcze gorzej.
- Nie płacz. Nie warto. - przytuliłem ją.
- Ostatnio cały czas mnie pocieszasz. - powiedziała.
- Jutro sobie odpoczniesz, w końcu to trzy dni. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- O czym ty gadasz? - spytała.
- No jutro jedziemy do Izmiru na mecz.
- Ty, no tak, zapomniałam.
- Najprawdopodobniej twoja przyjaciółka z nami jedzie. Wszyscy ją polubili. Trener, chłopaki, no i w końcu nowa dziewczyna Bartka. - powiedziałem.
- Co? - krzyknęła. Oni są parą?
- No tak. Też jestem zdziwony, że tak od razu, ale cieszę się, że Bartek w końcu kogoś ma.
- Super. - wymamrotała pod nosem. - Dobra koniec tych płaczów. Ja teraz poprawię makijaż, a ty idź na trening, ja zaraz przyjdę.
- No dobra, ale jaką ja mam pewność, że jak pójdę to ty znów nie zaczniesz płakać? - spytałem z uśmiechem.
- Słowo żony. - zaśmiała się, a ja wyszedłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Świetnie, nie dość, że Magda jest teraz dziewczyną Bartka, to jeszcze z nami jedzie do Izmiru. Nie wiem jak ja zniosę te trzy dni. I jeszcze Zbyszek. Dlaczego on tak się wściekł? Przecież ja nic nie powiedziałam.
Gdy poprawiłam makijaż skierowałam się na halę. Chłopaki rozgrywali mecz. Grała z nimi również Magda. Wszyscy byli oczarowani jej grą. Na dodatek była w drużynie z Kurkiem. Gdy szłam do trenera zaczepił mnie Aleks.
- W porządku? - spytał.
- Jasne. - wymusiłam uśmiech.
- Trenerze. Przepraszam. - powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Wiesz, że jutro lecimy do Izmiru?
- Tak, tak. O której jest wyjazd?
- O 4.30 bądźcie z Karolem pod halą. Na lotnisko dojedziemy autokarem.
- Oczywiście. Ale polecą z nami pan Pawe... - chciałam dokończć, ale pan Jacek mi przerwał.
- No właśnie nie. Jedziesz tylko ty. - powiedział. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz.- uśmiechnął się.
- Na pewno. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie będziesz sama, najwyżej Madzia ci pomoże. Fajna z niej zdziewczyna. - powiedział, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
- Trenerze, to ja pójdę zrobić jeszcze trochę zdjęć.
- Leć, leć. - odparł uśmiechnięty pan Nawrocki.
Gdy szłam podbiegła do mnie Magda.
- Jejku. Tak się cieszę. Wiesz, że ja i Bartek jesteśmy parą? - spytała uradowana.
- No, no. Pierszy dzień, i można by było powiedzieć, że podbijasz świat. - zaśmiałam się ironicznie.
- Jesteś na mnie zła? - spytała, a ja nie odpowiedziałam tylko wzięłam się za robienie zdjęć.
Kiedy trening się skończył wszyscy poszli do szatni. Postanowiłam poczekać na Karola na zewnątrz. Rozłożyłam się wygodnie na ławce i delektowałam sie słońcem. Miałam okulary przeciwsłoneczne, więc mogłam podziwiać piękne, błękitne niebo. Po kilku minutach oczekiwań, ktoś usiadł obok mnie. Bez patrzenia na niego stwierdziłam, że to Kłos.
- No to mężu, jedziemy jutro podbijać Izmir. - zaśmiałam się. Nic nie powiedział. Zdecydowałam się spojrzeć na niego. Zawsze taki wygadany, a teraz milczał. Okazało się że obok mnie siedział Bartosz Kurek. - A, to ty. - powiedziałam. Gratulacje. Tak sie cieszę. - powiedziałam z ironią w głosie.
- Naprawde się cieszysz? - spytał.
- A nie widać? - patrzyłam cały czas w niebo.
- Nie bardzo.
- Jestem tak cholrnie szczęśliwa, że jesteście razem, że nawet nie umiem tego okazać. - powiedziałam, a on zaczął się śmiać. - Coś nie tak?
- Jesteś zazdrosna? - spytał, a serce zaczęło mi mocniej bić. Chciałam mu wykrzyczeć, że bardzo, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Zabawny jesteś. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Muszę isć. Madzia czeka. - wstał i poszedł.
Po chwili wyszedł Karol. Jadąc słuchaliśmy muzyki. Gdy dojechaliśmy do domu od razu zaczęłam sie pakować na jutrzejszy wyjazd. Nie mogłam się zdecydować co wziąść. Po długim pakowaniu poszłam pooglądać telewizję. Dołączył do mnie Karol. Oczywiście, wyrwał mi pilot i przełączył na mecz piłki nożnej.
- Mężu! - krzyknęłam.
- Słucham cię, skarbie ty moje. - udawał idiotę.
- Nie słyszałeś o równouprawnieniu? - spytałam, próbując mu wyrwac pilot, ale nic z tego. Miał za dużo siły.
- Wiem, że nie lubisz piłki no... - chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
- I tu się Karolku mylisz. Lubię piłkę nożną, ale leci fajny film. - zaczęłam marudzić.
- Nie dość, że ładna, mądra, to jeszcze lubi piłkę nożną. - zaczął komplementować.
- Ty tak nie słódź. - walnęłam go ręką w głowę.
- No to za kim jesteś? - spytał.
- Barca.
- Ja Real. I tak wygrają. - charakterystycznie poruszał brwiami.
- Barca. - zaczęłam się przekomarzać.
- Zakład? - spytał.
- Ok. Jak wygra Barca, to przez te trzy dni ścielisz mi łóżko.
- No dobra, zgoda. Ale jak wygra Real, to przez trzy dni podajesz mi na treningu ręczniki. - powiedział.
- Hmmm... Zgoda. - podaliśmy sobie dłonie na znak zakładu.
Minęła pierwsza połowa. Niestety Barca przegrywała 1-2.
- Tylko te ręczniki potem jeszcze trzeba prać. - dogryzał mi Kłos.
Ja tylko spojrzałam na niego wzrokiem: ,, No chyba śnisz" i powróciłam do oglądania meczu. Zaczęła się druga połowa. Już w 60 minucie Real poprawił swój wynik na 3:1. Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Realu.
- Tak mi przykro. - teatralnie otarł łzę wzruszenia Karol.
- Debli. - dałam mu sujkę w bok, a on zaczął mnie łaskotać. - No puść mnie! Karol!
- To za tego debila. - uśmiechnął się i dalej łaskotał. W końcu udało mi się mu wyrwać.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam.
- Może pomóc ci plecki umyć? - spytał z uśmiechem.
- Boże widzisz i nie grzmisz. - spojrzałam w sufit i weszłam się wykompać.
- Jeśli się zdecydujesz, to wołaj. - zawołał mój mąż.
- Chciałbyś. - odpowiedziałam.
- No. - powiedział.
Po kompieli nastawiłam sobie budzik na 3.30, żeby nie zaspać. Od razu zasnęłam.
******
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
sobota, 6 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 13
- Witaj żono- pocałował mnie w policzek Krol.
- Fuu! Karol! Ty piłeś! - nakrzyczałam na niego.
- Oj, bo Zati miał urodziny. - tłumaczył się witając z Alkiem. Ja tylko pokręciłam głową.
- Będę już leciał. - wstał Aleks, szykując się do wyjścia.
- Dzięki za opiekę. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Czysta przyjemność. - odwzajemnił mój gest. - Cześć. - podał rękę Karolowi i wyszedł.
Poszłam do kuchni z zamiarme zrobienia czegoś do jedzenia. Gdy kroiłam pomidora, poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Szybko odwróciłam się.
- Zwariowałeś? - krzyknęłam na Kłosa, zdejmując przy tym jego ręce z moich bioder. Nic nie powiedział. Dalej stał przede mną. Jedyne co zrobił to odgarnął mój kosmyk włosów z twarzy. - Karol, ty przecież jesteś pijany. - położyłam swoją rękę na jego ramię i chciałam odejść, ale on przybliżył mnie do siebie.
- Cholernie mi na tobie zależy. I tak będziesz moja. - wybełkotał, a następnie zostawił mnie oszołomioną. Przecież był pijany, inaczej by tego nie powiedział. A co jeśli on coś do mnie czuje? Ja byłam pewna swoich uczuć co do niego. Był jedynie moim przyjacielem. Postanowiłam, nie przejmować się całą sytuacją. Jutro już nie będzie o tym pamiętał.
Weszłam na skype`a. Akurat Magda była dostępna, więc postanowiłam do niej zadzwonić.
- No hej. Jak się czujesz? - spytała.
- Całkiem dobrze. Jutro wracam do pracy. Jak chcesz to możesz ze mną jechać.
- No jasne, że chcę. - odpowiedziała z entuzjazmem. - Przecież muszę zobaczyć Kurka na żywo. - zaśmiała się.
- Ej, ej... Madziu. Ty to Kurka lepiej zostaw w spokoju. - zaśmiałam się. Przecież ja nie proponuję ci z nimi randki. - powiedziałam z uśmiechem.
- Spadaj. - udała obrażoną. - To o której mam u ciebie być? - spytała.
- O 10.00.
- No ok.
Z Pyśką, rozmawiałam jeszcze około 15 minut. Postanowiłam zadzwonić do Kamila.
- No hej gwiazdo siatkówki. Starych przyjaciól to ty już pewnie nie pamiętasz? - zaśmiałam się.
- Jaka tam gwiazda siatkówki. - machnął ręką.
- Skromny jak zawsze. To opowiadaj.
- A co tu opowiadać? Na razie wygraliśmy trzy z pięciu meczy. Raz nawet zostałem MVP. - powiedział z dumą. - Lepiej mów czy ty czegoś nie przeskrobałaś. - zaśmiał się. - Słyszałem o tym wypadku. Bałem się o ciebie.
- No tak. Ale wszystko już jest w porządku.
- A jak w nowym domu? - spytał.
- Całkiem dobrze. Nawet pogodziłam się z ojcem.
- Nareszcie. Przepraszma, ale muszę już iść. - powiedział i się rozłaczył. Gdy to mówił, w tle usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Może w końcu sobie kogoś znalazł? Ale przecież ja pierwsza bym o tym wiedziała.
Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu. Wzięłam kompiel i poszłam spać.
Wstałam o 8.30. Poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/731625 ,a następnie zjadłam śniadanie. Karol, chyba jeszcze spał. Weszłam do jego pokoju i ściągnęłam z niego kołdrę, a następnie się na niego rzuciłam.
- Mężu, wstawaj. - krzyknęłam mu do ucha. Od razu tego żałaowałam, bo Karol się przekręcił, a ja wylądowałam pod nim.
- Takie budzenie, to ja chciałbym codziennie. - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Po chwili wstał i poszedł do łazienki.
Co on kombinuje? I dlaczego tak się zachowuje? Nie rozumiem tego człowieka.
- Karol? - krzyknęłam z kuchni. - Bo dziś na treningu będzie moja przyjaciółka, więc masz nic nie odwalić. - zaśmiałam się, a on akurat wyszedł z łazienki.
- Najwyżej tylko ponosi nam ręczniki. - powiedział z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego wzrokim ,, Nawet nie próbuj". - A ładna chociaż?
- Ładna. - powiedziałam z uśmiechem.
Po pół godzinie bezsensownego wpatrywania się w telewizor zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Magda.
- No hej. - ucałowałam ją w policzek.
- Witaj, witaj. - uśmiechnęła się. - To co, jedziemy?
- Musimy jeszcze poczekać na Karola? - powiedziałam.
- Tego twojego niby męża? - spytała, i akurat w tej chwili wszedł Karol.
- Męża, męża. - zaśmiał się. - Karol jestem. - uścisnął dłoń Magdy.
- Magda. - odwazjemniła jego gest.
Po krótce dojechaliśmy na miejsce. Gdy wysiadłam z samochodu, ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.
- Bartuś, cepie. Bierz te łapska. - zaśmiałam się.
- A dlaczeo akurat myślisz, że to on? - powiedział ten ktoś stojący za mną i to na pewno nie był Kurek. Po głosie poznałam, że to Bartman.
- Tak, tylko zgadywałam. Co ty tu robisz? - spytałam.
- A nie cieszysz się?
- Cieszę.
- Przyjechałem cię odwiedzić. - stwierdził i zaczął całować mnie w usta. Kątem oka zauważyłam idącego na salę Bartka . Całe czas sie nam przyglądał. Postanowiłam odwzajemnić pocałunek Zbyszka. Jako, że Magda i Karol już dawno poszli, zostaliśmy sami. Po długim pocałunku oderwaliśmy się od siebie.
- Przepraszam nie powinnam. - powiedziałam z wyrzutami.
- Przecież wiesz, że oboje tego chcieliśmy.
Oboje? Na pewno nie ja. Ja chciałam zrobić na złość Bartkowi.
- Zbyszek, bo ja po prostu pogubiłam się w swoich uczuciach.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał tak nagle, i poczułam, że serce zaczęło mi mocniej bić. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Muszę to przemyśleć. - powiedziałam, a on pokiwał głową. Weszliśmy na salę. Przywitałam sie ze wszystkimi. Magda, zapoznywała się z graczemi Skry. Wszyscy wypytywali mnie o zdrowia. Powiem szczerze, że to męczące na okrągło odpowiadać, że jest już ok. Zbyszek usiadł na tybunach razem z Magdą, a ja zaczęłam robić zdjęcia. Po 90 minutach trener zarządził przerwę. Chłopaki zeszli z boiska, aby napić się wody, a ja usiadłam na ławce i przeglądałam zdjęcia. Zbyszek początkowo rozmawiał z trenerem, a następnie przysiadł się obok mnie.
- Ten cały Kurek to już chyba ma kogoś na oku. - powiedział nagle i pokiwał głową w stronę trybun. Spojrzałam i zobaczyłam jak Bartek całuje Magdę. Właśnie w tej chwili poczułam, że go straciłam na zawsze. Tak bardzo chciałabym być na jej miejscu. Jak on mógł? Przecież znali się dopiero od dwóch godzin. Gdy Magda na nie spojrzała, ja odwróciłam wzrok. Przecież wiedziała, że Bartek jest kimś ważnym w moim życiu.
****
Wiem, że trochę krótki, ale jakoś nie mam weny. Naprawdę staram się pisać rozdziały codziennie, ale niekiedy gdy nie mam pomysłu wolę się z tym przespać i napisać fajniejszy rozdział, a nie na odwal:) Zapraszam do komentowanie, bo to motywuje do pisania. :D
- Fuu! Karol! Ty piłeś! - nakrzyczałam na niego.
- Oj, bo Zati miał urodziny. - tłumaczył się witając z Alkiem. Ja tylko pokręciłam głową.
- Będę już leciał. - wstał Aleks, szykując się do wyjścia.
- Dzięki za opiekę. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Czysta przyjemność. - odwzajemnił mój gest. - Cześć. - podał rękę Karolowi i wyszedł.
Poszłam do kuchni z zamiarme zrobienia czegoś do jedzenia. Gdy kroiłam pomidora, poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Szybko odwróciłam się.
- Zwariowałeś? - krzyknęłam na Kłosa, zdejmując przy tym jego ręce z moich bioder. Nic nie powiedział. Dalej stał przede mną. Jedyne co zrobił to odgarnął mój kosmyk włosów z twarzy. - Karol, ty przecież jesteś pijany. - położyłam swoją rękę na jego ramię i chciałam odejść, ale on przybliżył mnie do siebie.
- Cholernie mi na tobie zależy. I tak będziesz moja. - wybełkotał, a następnie zostawił mnie oszołomioną. Przecież był pijany, inaczej by tego nie powiedział. A co jeśli on coś do mnie czuje? Ja byłam pewna swoich uczuć co do niego. Był jedynie moim przyjacielem. Postanowiłam, nie przejmować się całą sytuacją. Jutro już nie będzie o tym pamiętał.
Weszłam na skype`a. Akurat Magda była dostępna, więc postanowiłam do niej zadzwonić.
- No hej. Jak się czujesz? - spytała.
- Całkiem dobrze. Jutro wracam do pracy. Jak chcesz to możesz ze mną jechać.
- No jasne, że chcę. - odpowiedziała z entuzjazmem. - Przecież muszę zobaczyć Kurka na żywo. - zaśmiała się.
- Ej, ej... Madziu. Ty to Kurka lepiej zostaw w spokoju. - zaśmiałam się. Przecież ja nie proponuję ci z nimi randki. - powiedziałam z uśmiechem.
- Spadaj. - udała obrażoną. - To o której mam u ciebie być? - spytała.
- O 10.00.
- No ok.
Z Pyśką, rozmawiałam jeszcze około 15 minut. Postanowiłam zadzwonić do Kamila.
- No hej gwiazdo siatkówki. Starych przyjaciól to ty już pewnie nie pamiętasz? - zaśmiałam się.
- Jaka tam gwiazda siatkówki. - machnął ręką.
- Skromny jak zawsze. To opowiadaj.
- A co tu opowiadać? Na razie wygraliśmy trzy z pięciu meczy. Raz nawet zostałem MVP. - powiedział z dumą. - Lepiej mów czy ty czegoś nie przeskrobałaś. - zaśmiał się. - Słyszałem o tym wypadku. Bałem się o ciebie.
- No tak. Ale wszystko już jest w porządku.
- A jak w nowym domu? - spytał.
- Całkiem dobrze. Nawet pogodziłam się z ojcem.
- Nareszcie. Przepraszma, ale muszę już iść. - powiedział i się rozłaczył. Gdy to mówił, w tle usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Może w końcu sobie kogoś znalazł? Ale przecież ja pierwsza bym o tym wiedziała.
Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu. Wzięłam kompiel i poszłam spać.
Wstałam o 8.30. Poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/731625 ,a następnie zjadłam śniadanie. Karol, chyba jeszcze spał. Weszłam do jego pokoju i ściągnęłam z niego kołdrę, a następnie się na niego rzuciłam.
- Mężu, wstawaj. - krzyknęłam mu do ucha. Od razu tego żałaowałam, bo Karol się przekręcił, a ja wylądowałam pod nim.
- Takie budzenie, to ja chciałbym codziennie. - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Po chwili wstał i poszedł do łazienki.
Co on kombinuje? I dlaczego tak się zachowuje? Nie rozumiem tego człowieka.
- Karol? - krzyknęłam z kuchni. - Bo dziś na treningu będzie moja przyjaciółka, więc masz nic nie odwalić. - zaśmiałam się, a on akurat wyszedł z łazienki.
- Najwyżej tylko ponosi nam ręczniki. - powiedział z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego wzrokim ,, Nawet nie próbuj". - A ładna chociaż?
- Ładna. - powiedziałam z uśmiechem.
Po pół godzinie bezsensownego wpatrywania się w telewizor zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Magda.
- No hej. - ucałowałam ją w policzek.
- Witaj, witaj. - uśmiechnęła się. - To co, jedziemy?
- Musimy jeszcze poczekać na Karola? - powiedziałam.
- Tego twojego niby męża? - spytała, i akurat w tej chwili wszedł Karol.
- Męża, męża. - zaśmiał się. - Karol jestem. - uścisnął dłoń Magdy.
- Magda. - odwazjemniła jego gest.
Po krótce dojechaliśmy na miejsce. Gdy wysiadłam z samochodu, ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.
- Bartuś, cepie. Bierz te łapska. - zaśmiałam się.
- A dlaczeo akurat myślisz, że to on? - powiedział ten ktoś stojący za mną i to na pewno nie był Kurek. Po głosie poznałam, że to Bartman.
- Tak, tylko zgadywałam. Co ty tu robisz? - spytałam.
- A nie cieszysz się?
- Cieszę.
- Przyjechałem cię odwiedzić. - stwierdził i zaczął całować mnie w usta. Kątem oka zauważyłam idącego na salę Bartka . Całe czas sie nam przyglądał. Postanowiłam odwzajemnić pocałunek Zbyszka. Jako, że Magda i Karol już dawno poszli, zostaliśmy sami. Po długim pocałunku oderwaliśmy się od siebie.
- Przepraszam nie powinnam. - powiedziałam z wyrzutami.
- Przecież wiesz, że oboje tego chcieliśmy.
Oboje? Na pewno nie ja. Ja chciałam zrobić na złość Bartkowi.
- Zbyszek, bo ja po prostu pogubiłam się w swoich uczuciach.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał tak nagle, i poczułam, że serce zaczęło mi mocniej bić. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Muszę to przemyśleć. - powiedziałam, a on pokiwał głową. Weszliśmy na salę. Przywitałam sie ze wszystkimi. Magda, zapoznywała się z graczemi Skry. Wszyscy wypytywali mnie o zdrowia. Powiem szczerze, że to męczące na okrągło odpowiadać, że jest już ok. Zbyszek usiadł na tybunach razem z Magdą, a ja zaczęłam robić zdjęcia. Po 90 minutach trener zarządził przerwę. Chłopaki zeszli z boiska, aby napić się wody, a ja usiadłam na ławce i przeglądałam zdjęcia. Zbyszek początkowo rozmawiał z trenerem, a następnie przysiadł się obok mnie.
- Ten cały Kurek to już chyba ma kogoś na oku. - powiedział nagle i pokiwał głową w stronę trybun. Spojrzałam i zobaczyłam jak Bartek całuje Magdę. Właśnie w tej chwili poczułam, że go straciłam na zawsze. Tak bardzo chciałabym być na jej miejscu. Jak on mógł? Przecież znali się dopiero od dwóch godzin. Gdy Magda na nie spojrzała, ja odwróciłam wzrok. Przecież wiedziała, że Bartek jest kimś ważnym w moim życiu.
****
Wiem, że trochę krótki, ale jakoś nie mam weny. Naprawdę staram się pisać rozdziały codziennie, ale niekiedy gdy nie mam pomysłu wolę się z tym przespać i napisać fajniejszy rozdział, a nie na odwal:) Zapraszam do komentowanie, bo to motywuje do pisania. :D
czwartek, 4 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 12
Od razu rozpoznałam jego głos. Przez chwilę, stałam wryta w ziemię. Dlaczego on to robi? Kiedy mi przestaje zależeć, to on pojawia się tak nagle.
- Śledzisz mnie? - wydusiłam z siebie.
- Ruda, proszę cię porozmawiajmy. - powiedział, a po chwili stał już przede mną.
- Chyba nie mamy o czym. - odpowiedziałam z pogardą. Nie miałam już siły. Znów łzy przesłoniły mi oczy.
- Przepraszam... Wiem, że ja zawiniłem, ża mi zaufałaś, a ja to spieprzyłem. Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi? - zapytał i chciał złapać mnie za rękę, ale ja mu to uniemożliwiłam.
- Z Agatą też byłeś szczęśliwy? - zapytałam podirytowana.
- Proszę wróć do mnie. - powiedział błagalnym głosem. Milczałam. Nie kochałam go, przynajmniej sobie to wmawiałam, ale pamiętam te wspólne chwile spędzone razem z Łukaszem, beztroskie życie. Spojrzałam na Bartka. Był zdezorientowany całą sytuacją.
- Nie chcę cię znać. - powiedziałam.
- Ania... - zaczął, ale Bartek mu przerwał:
- Zostaw ją. Nie widzsisz, że nie chce z tobą gadać?
- A ty to kto? Rycerz na białym koniu? Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - spojrzał na mnie z pogardą.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz i uciekłam. Biegłam przed siebie
PERSPEKTYWA BARTKA:
Ten facet nie dawał jej spokoju. Mówiłem mu, żeby się do niej nie zbliżał. W pewnym momęcie Ania uderzyła go w twarz i zaczęła uciekać. Zostaliśmy tylko my.
- Masz ją zostawić. - wysyczałem przez zęby.
- Bo co? Jakiś marny siatkarzyna mnie pobije? - spytał i zaczął się śmiać. Teraz ja dałem mu w zęby. Postanowiłem iść za Wiśniewską. Gdy ją dogoniłem była cała roztrzęsiona.
- Niech zgadnę. Teraz będziesz mnie pocieszał? Mówił, że nie warto prze niego płakać? Że to idiota? - zaczęła rozmowę.
Nie powiedziałem nic, tylko ją przytuliłem. Ona wtuliła się we mnie ciągle płacząc. Niespodziewanie zaczął padać deszcz. Staliśmy tak w deszczu dobre kilka minut.
- Może wrócimy do domu? - zapytała odklejając się ode mnie, a ja przytaknąłem. Wróciliśmy do samochodu. Przez całą drogę panowała głucha cisza. Gdy byliśmy na miejscu weszliśmy do domu. Tam czekał już na nas Karol.
PERSPEKTYWA KAROLA:
Gdy wróciłem z treningu, Anki i Bartka nie zastałem. Dzwoniłem, ale żadne z nich nie odebrało. Po ponad godzinie usłyszałem otwierające się drzwi. Do do domu wbiegła zapłakana Ania, a za nią wszedł Bartek. Wiśniewska od razu poszła do sojego pokoju. Zaskoczony, spojrzałem na Bartka.
Opowiedział mi co się wydarzyło, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Lubiłem Ankę, a nawet bardzo.
- Co za sukinsyn. - powiedziałem.
- Możę iść do niej? - spytał Bartek.
- I tak nie będzie chciała gadać... Jak chcesz to możesz przenocować.
- Innum razem. Muszę jechać. - powiedział i wstał. Odprowadziłem go do drzwi ipostanowiłem zrobić kolację. Anka dalej nie wychodziła z pokoju. Wziąłem kubek herbaty i kanapki, a następnie poszedłem do pokoju ,,mojej żony".
Zapukałem, ale nic nie powiedziała. Wszedłem. Leżała na łóżku i słuchała muzyki. Położyłem to co przyniosłem na stoliku i chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie jej głos:
- Dziękuję mężu. - wysiliła się na uśmiech.
- Do usłóg. - ukłoniłem się. - Mam zostać? - spytałem. Nie wiedziałem co robić. Może chciałą zostać sama. Po chwili pokiwała twierdząco głową. Bardzso mnie to ucieszyło. Usiadłem obok niej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Kazałam mu usiąść. Nie chciałam zpstać sama. Czułam pustkę. Karol usiadł obk mnie.
- Pewnie wiesz co się stałó? - spytałam bez sensu. Wiadomo, żę Bartek mu wszystko opowiedział. Może to i lepiej.
- Tak. - pokiwał głową.
- Bartek poszedł?
- Przed chwilą.
- Prze ze mnie masz same problemy. - powiedziałam patrząc w okno.
- Anka... - westchnął. - Wiesz, żę zawsze ci pomogę.
- Wiem, wiem, mężu. - uśmiechnęłam się. - Byś przytulił żonę... - powiedziałam i spojrzałam w sufit.
Po chwili uśmiechnięty Karol wykonał moją proźbę. Lubiłam go, ale był jedynie moim przyjacielem. A, no i moim przybranym mężem.
- Już możesz mnie puścić. - zaśmiałam się.
- Nie. - uśmiechnął się, ale w końcu mnie puścił.
- Zamawiam prysznic! - krzyknęłam i wybiegłam do łazięki. Przebrałam się w pidżamę. Co prawda cherbata już mi wystygła, ale wypiłam ją i pożywiłam się kanapkami. Na zegarku była 23.00. Ogarnął mnie sen.
Wstałam o 11.00. W nocy kilka krotnie się budziłam. Dręczyła mnie sprawa z Łukaszem. Zachciało mi się pić. Jeszcze w pidżamie poszła do kuchni po wodę. Obok blatu kuchennego stał Atanasijević. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Chyba robił śniadanie. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. No chyba nie o tej stłuczce.
Podesząłm do lodówki i wyjęłam z niej wodę. Upiłam łyk.
- Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
- Ja wiem, że ty za mną nie przepadasz, ale truć mine nie musisz. - zaśmiałam się. - Dlaczego akurat ty zgłosiłeś się, żeby się mną zajmować?
Nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami.
- To co będziemy robić? - spytał stawiając przede mną tależ kanapek i dzbanek kawy.
- Mozę pojedziemy do fundacji?
- No ok.
Zjedliśmy śniadanie i poszłam się przebrać :http://allani.pl/zestaw/720770
- To co jedziemy? - spytałam, a on przytaknął.
Droga minęła szybko, oczywiście wsłuchiwaliśmy się w ciszę.
W fundacji spędziliśmy około dwóch godzin. Postanowiliśmy iść na lody.
- Jakie chcesz? - spytał.
- Truskawkowe. - odpowiedziałam. Usiadłam na ławce i czekałam na ATanasijević`a. W kńcu się zjawił.
- Dzięki. - powiedziałam, kiedy podawał mi truskawkowy przysmak.
Obok nas przeszła para starzych ludzi trzymających się za rękę. Musięli się bardzo kochać.
- Zazdroszczę im. Muszą się bardzo kochać. - powedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Też sobie kogoś znajdziesz. - umiał pocieszyć nie ma co.
- Na pewno. Ale kto by ze mną wytrzymał powiedzmy 15 lat? - spytałam ,a on zaczął się głośno śmiać.
- I tu się z tobą zgodzę. - powiedział, a ja dałam mu sójkę w bok. - No chyba, że musiałby być psychologiem czy psychiatra z zawodu. - znów się nabijał.
- Zamilcz... - powiedziałam patrząc na niego jak na idotę.
- Oj, nie gniewaj się. - objął mnie ramieniem. Zdziwiło mnie to. - Patrz. - powiedział i pokazał na swój segarek. - Już wytrzymałem z tobą 4,5 godziny. - powiedział z uznaniem, a ja tylko się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy tak jeszcze około godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Postanowiliśmy jechać do domu. Po drodze zrobiłąm zakupy. Czuła się już lepiej. Postanowiłam, że jutro wrócę do pracy. W domu obejrzeliśmy film, a po chwili przyszedł Karol
- Śledzisz mnie? - wydusiłam z siebie.
- Ruda, proszę cię porozmawiajmy. - powiedział, a po chwili stał już przede mną.
- Chyba nie mamy o czym. - odpowiedziałam z pogardą. Nie miałam już siły. Znów łzy przesłoniły mi oczy.
- Przepraszam... Wiem, że ja zawiniłem, ża mi zaufałaś, a ja to spieprzyłem. Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi? - zapytał i chciał złapać mnie za rękę, ale ja mu to uniemożliwiłam.
- Z Agatą też byłeś szczęśliwy? - zapytałam podirytowana.
- Proszę wróć do mnie. - powiedział błagalnym głosem. Milczałam. Nie kochałam go, przynajmniej sobie to wmawiałam, ale pamiętam te wspólne chwile spędzone razem z Łukaszem, beztroskie życie. Spojrzałam na Bartka. Był zdezorientowany całą sytuacją.
- Nie chcę cię znać. - powiedziałam.
- Ania... - zaczął, ale Bartek mu przerwał:
- Zostaw ją. Nie widzsisz, że nie chce z tobą gadać?
- A ty to kto? Rycerz na białym koniu? Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - spojrzał na mnie z pogardą.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz i uciekłam. Biegłam przed siebie
PERSPEKTYWA BARTKA:
Ten facet nie dawał jej spokoju. Mówiłem mu, żeby się do niej nie zbliżał. W pewnym momęcie Ania uderzyła go w twarz i zaczęła uciekać. Zostaliśmy tylko my.
- Masz ją zostawić. - wysyczałem przez zęby.
- Bo co? Jakiś marny siatkarzyna mnie pobije? - spytał i zaczął się śmiać. Teraz ja dałem mu w zęby. Postanowiłem iść za Wiśniewską. Gdy ją dogoniłem była cała roztrzęsiona.
- Niech zgadnę. Teraz będziesz mnie pocieszał? Mówił, że nie warto prze niego płakać? Że to idiota? - zaczęła rozmowę.
Nie powiedziałem nic, tylko ją przytuliłem. Ona wtuliła się we mnie ciągle płacząc. Niespodziewanie zaczął padać deszcz. Staliśmy tak w deszczu dobre kilka minut.
- Może wrócimy do domu? - zapytała odklejając się ode mnie, a ja przytaknąłem. Wróciliśmy do samochodu. Przez całą drogę panowała głucha cisza. Gdy byliśmy na miejscu weszliśmy do domu. Tam czekał już na nas Karol.
PERSPEKTYWA KAROLA:
Gdy wróciłem z treningu, Anki i Bartka nie zastałem. Dzwoniłem, ale żadne z nich nie odebrało. Po ponad godzinie usłyszałem otwierające się drzwi. Do do domu wbiegła zapłakana Ania, a za nią wszedł Bartek. Wiśniewska od razu poszła do sojego pokoju. Zaskoczony, spojrzałem na Bartka.
Opowiedział mi co się wydarzyło, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Lubiłem Ankę, a nawet bardzo.
- Co za sukinsyn. - powiedziałem.
- Możę iść do niej? - spytał Bartek.
- I tak nie będzie chciała gadać... Jak chcesz to możesz przenocować.
- Innum razem. Muszę jechać. - powiedział i wstał. Odprowadziłem go do drzwi ipostanowiłem zrobić kolację. Anka dalej nie wychodziła z pokoju. Wziąłem kubek herbaty i kanapki, a następnie poszedłem do pokoju ,,mojej żony".
Zapukałem, ale nic nie powiedziała. Wszedłem. Leżała na łóżku i słuchała muzyki. Położyłem to co przyniosłem na stoliku i chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie jej głos:
- Dziękuję mężu. - wysiliła się na uśmiech.
- Do usłóg. - ukłoniłem się. - Mam zostać? - spytałem. Nie wiedziałem co robić. Może chciałą zostać sama. Po chwili pokiwała twierdząco głową. Bardzso mnie to ucieszyło. Usiadłem obok niej.
PERSPEKTYWA ANKI:
Kazałam mu usiąść. Nie chciałam zpstać sama. Czułam pustkę. Karol usiadł obk mnie.
- Pewnie wiesz co się stałó? - spytałam bez sensu. Wiadomo, żę Bartek mu wszystko opowiedział. Może to i lepiej.
- Tak. - pokiwał głową.
- Bartek poszedł?
- Przed chwilą.
- Prze ze mnie masz same problemy. - powiedziałam patrząc w okno.
- Anka... - westchnął. - Wiesz, żę zawsze ci pomogę.
- Wiem, wiem, mężu. - uśmiechnęłam się. - Byś przytulił żonę... - powiedziałam i spojrzałam w sufit.
Po chwili uśmiechnięty Karol wykonał moją proźbę. Lubiłam go, ale był jedynie moim przyjacielem. A, no i moim przybranym mężem.
- Już możesz mnie puścić. - zaśmiałam się.
- Nie. - uśmiechnął się, ale w końcu mnie puścił.
- Zamawiam prysznic! - krzyknęłam i wybiegłam do łazięki. Przebrałam się w pidżamę. Co prawda cherbata już mi wystygła, ale wypiłam ją i pożywiłam się kanapkami. Na zegarku była 23.00. Ogarnął mnie sen.
Wstałam o 11.00. W nocy kilka krotnie się budziłam. Dręczyła mnie sprawa z Łukaszem. Zachciało mi się pić. Jeszcze w pidżamie poszła do kuchni po wodę. Obok blatu kuchennego stał Atanasijević. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Chyba robił śniadanie. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. No chyba nie o tej stłuczce.
Podesząłm do lodówki i wyjęłam z niej wodę. Upiłam łyk.
- Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
- Ja wiem, że ty za mną nie przepadasz, ale truć mine nie musisz. - zaśmiałam się. - Dlaczego akurat ty zgłosiłeś się, żeby się mną zajmować?
Nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami.
- To co będziemy robić? - spytał stawiając przede mną tależ kanapek i dzbanek kawy.
- Mozę pojedziemy do fundacji?
- No ok.
Zjedliśmy śniadanie i poszłam się przebrać :http://allani.pl/zestaw/720770
- To co jedziemy? - spytałam, a on przytaknął.
Droga minęła szybko, oczywiście wsłuchiwaliśmy się w ciszę.
W fundacji spędziliśmy około dwóch godzin. Postanowiliśmy iść na lody.
- Jakie chcesz? - spytał.
- Truskawkowe. - odpowiedziałam. Usiadłam na ławce i czekałam na ATanasijević`a. W kńcu się zjawił.
- Dzięki. - powiedziałam, kiedy podawał mi truskawkowy przysmak.
Obok nas przeszła para starzych ludzi trzymających się za rękę. Musięli się bardzo kochać.
- Zazdroszczę im. Muszą się bardzo kochać. - powedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Też sobie kogoś znajdziesz. - umiał pocieszyć nie ma co.
- Na pewno. Ale kto by ze mną wytrzymał powiedzmy 15 lat? - spytałam ,a on zaczął się głośno śmiać.
- I tu się z tobą zgodzę. - powiedział, a ja dałam mu sójkę w bok. - No chyba, że musiałby być psychologiem czy psychiatra z zawodu. - znów się nabijał.
- Zamilcz... - powiedziałam patrząc na niego jak na idotę.
- Oj, nie gniewaj się. - objął mnie ramieniem. Zdziwiło mnie to. - Patrz. - powiedział i pokazał na swój segarek. - Już wytrzymałem z tobą 4,5 godziny. - powiedział z uznaniem, a ja tylko się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy tak jeszcze około godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Postanowiliśmy jechać do domu. Po drodze zrobiłąm zakupy. Czuła się już lepiej. Postanowiłam, że jutro wrócę do pracy. W domu obejrzeliśmy film, a po chwili przyszedł Karol
środa, 3 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 11
- Twój Łukasz. - przeczytałam końcówkę sms`a i zaczęłam głośno się śmiać. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli.
- Jaki Łukasz? - spytał Karol.
- Mój były. Chce, żebym do niego wróciła. Przecież on mnie zostawił. - zaczęłam płakać.
- Nie płacz, nie warto. - przytulił mnie Zibi. - Teraz muszę wracać do Rzeszowa. Ale gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Od razu przyjadę. - ucałował mnie w policzek i wyszedł.
- Już nie będę płakać. - otarłam oczy. - Lepiej mówcie jak impreza.
- Wszyscy cię szukaliśmy. - powiedział z dumą Pit.
- Niepotrzebnie. - powiedziałam po cichu.
- Żono... - zaczął Kłos, ale ja mu przerwałam.
- Radziłabym uważać z tym określeniem. Bo wiesz zapisałam sobie tak ciebie w telefonie i lekarz dlatego do ciebie zadzwonił. - zaśmiałam się.
- Czuję się zaszczycony. - otarł łzę wzruszenia Karol.
- A wecie, że Agnieszka i Rafał z Na... - zaczął mówić Pit, ale Kurek mu przewał.
- Pit, cieloku. Zamilcz. - powiedział, a Pit udawał, albo naprawdę się obraził.
- A wy przypadkiem nie macie treningu? - spytałam.
- Tam trening, teraz ty jesteś ważniejsza. - powiedział Bartek.
- Jazda na trening. - powiedziałam.
- Ale wtedy zostaniesz sama. - zasmucił się Pit.
- Pit. A ty nie powinieneś jechać do Rzeszowa? - zdziwiłam się, że nie pojechał ze Zbyszkiem.
- Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Chłopaki, ja naprawdę nie lubię się powtarzać.
- No dobra, to potem do ciebie wpadniemy. - stwierdzili i wyszli.
Długo się zastanawiałam czy odpisać Łukaszowi. Zdecydowałam, że napiszę.
Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać. Nie pisz więcej, bo zmienię numer.
Anka.
Po chwili wszedł lekarz.
- No badania wyszły pomyślnie. Myślę, że nawet jutro będzie pani mogła jechać do domu. - powiedział.
- Dziękuję. - stwierdziłam.
- Jak się pani czuje? - spytał.
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam, a on przytaknął głową i wyszedł.
Ogarnął mnie sen. Śniło mi się, że wzięłam ślub z Łukaszem, tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, mięliśmy dziecko. Byłam szczęśliwa, cały czas się uśmiechałam. Ten sen przerwał głos jakiegos mężczyzny.
- Na miłość Boską, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? - przede mną stał mój ojciec.
- Po co? I tak dla ciebie nic nie znaczę. - odpowiedziałam z ironią.
- Przecież wiesz, że tak nie jest. - złapał mnie za rękę. - Nie może być tak jak dawniej? Proszę cię wróć do domu.
- Znalazłam sobie mieszkanie. Nie potrzebuję twojej łaski.
- Dlaczego taka jesteś? Dasz mi adres? - zapytał. Nie chętnie, ale mu go podałam.
- Nie chce się więcej kłucić. - powiedziałam.
- Ja też. Wybaczysz mi?
- Przecież ty nic nie zrobiłeś. - uśmiechnęłam się. - To raczej moja duma.
- Ważne, że już jest wszystko w porządku.
Rozmawialiśmy tak jeszcze ponad pół godziny, kiedy przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na ostatnie już badania.
Gdy wróciłam na salę, czekał już tam Bartek.
- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
- Przyjechałem cię odebrać. Podobno cię dziś wypisują. A że Karol nie mógł, no to jestem. - zaśmiał się.
- Poradziłabym sobie. - odpowiedziałam.
Weszliśmy po wypis, a następnie wsiadłam do samochodu Bartka. Jadąc milczeliśmy. W końcu Bartek w połowie drogi zaczął rozmowę.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, a dlaczego miałabym być na ciebie zła? Przecież to ty cały czas mnie unikasz. - odpowiedziałam dalej wpatrując się w szybę.
- Czyli jesteś na mnie zła? - nie dawał za wygraną.
- Bartek, przestań pieprzyć. Nie jestem na ciebie zła. Po prostu cię nie rozumiem. Dlaczego tak się zachowujesz w obecności Zbyszka?
- Czyli jak?
- Prawie ze sobą nie rozmawiacie, droczycie się ze sobą.
- Po prostu za sobą nie przepadamy. - odpowiedział, a po chwili byliśmy już na miejscu.
Wychodząc z samochodu zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Bartek upadłabym na ziemię.
- Coś nie tak? - spytał nadal trzymając mnie w objęciach. Spojrzałam mu zgłęboko w oczy. Widziałam w nich przerażenie oraz troskę.
- Wszystko w porządku, zakręciło mi się w głowie. Ale to normalne. Przejdzie mi. Możesz już jechać, pewnie masz trening. - powiedziałam, a mój telefon dał o sobie znać.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyplątałam się z jego ramion. Nie odchodziłam za daleko. Bałam się, że zemdleję. Nie czułam się najlepiej. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam:
- Halo? - spytałam.
- Cześć słońce. - To był Bartman.
- Cześć Zbyszek. Coś się stało? - zapytałam, niekiedy zerkając na Bartka. Wyraźnie nie był zadowolony z tego telefonu.
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. - powiedział, a w tle usłyszałam głos Igły ,, Pozdrowienia od Igły". - krzyknął Ignaczak. - Chyba słyszałaś? - zapytał rozbawiony.
- Tak, pozdrów go odemnie i całą drużynę. Ze mną wszystko okay. Nie musisz się tak o mnie martwić. - powiedziałam z uśmiechem.
- No wiesz. Muszę dbać o swoją księżniczkę. - zaśmiał się.
- Księżniczkę? - zapytałam. Piłeś coś?
- Nie, a dlaczego? - spytał podejrzliwie.
- Zibi, muszę kończyć. Zadzwonię później. Cześć. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Zbyszek dzwonił? - spytał podirytowany Bartek.
- Tak, pytał jak się czuję. - odpowiedziałam. - Nie jedziesz na trening? Chyba twoja misja ,, Odebrać Ankę, z rąk białych fartuchów'' dobiegła końca. - roześmiałam się.
- No widzisz nie do końca. Będziesz jeszcze musiała się ze mną męczyć dokładnie 4 godziny 25 minut i 33 sekundy. - powiedział rozbawiony patrząc na swój zegarek.
- A potem wróci Karol i on przejmnie tą misję? - spytałam z powagą.
- Tak, a jutro Aleks... - powiedział.
- Aleks...? Przecież wiesz że ze sobą nie przepadamy. - powiedziałam.
- Sam się zgłosił na ochotnika. No chyba, że wolisz Plinę. - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. Wyjęłam z torebki kluczyki i otworzyłam drzwi.
Kazałam Bartkowi usiąść w salonie i wziąć sobie coś do picia. Ja poszłam wziąść prysznic. Następnie założyłam : http://allani.pl/zestaw/718279 i poszłam do kuchni zrobić kanapki. O dziwo dom był posprzątany. Zrobiłam kawy, cały talerz kanapek i zaniosłam do salonu, gdzie siedział Bartek oglądając telewizję.
- Wiesz, że za tydzień wyjazd do Izmiru? - spytał tak nagle.
- No tak. Mam nadzieję, że do tego czasu będę w lepszej formie. - zaśmiałam się.
- To co robimy? - spytał.
- Może pojedziemy na zakupy. - zapytałam, a Bartek roześmiał sie.
- Ah te baby... - powiedział, a ja dałam mu sójkę w bok. Czułam, że nasze relacje znacznie się poprawiły. Przynajmniej żartowaliśmy jak dawniej. - Dobra jedźmy na te zakupy, a potem na lody.
Wzięłam torebkę i ponownie wsiadłam do samochodu Bartka. Przez cała drogę słuchaliśmy muzyki.
Kiedy dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy, a bynajmniej ja postanowiłam, że najpierw wejdziemy do H&M. Bartek kupił sobie koszulkę: http://allani.pl/zdjecie/902903 a ja na nic nie mogłam się zdecydować. poszliśmy do następnego sklepu jakim był C&E. Jedyne co kupiłam to tą czapkę: http://allani.pl/zdjecie/899953 . Od razu włożyłam ją na głowę.
- Piękna czapencja. - nabijał się Bartek.
- Spadaj. Nie podoba ci się ten róż? - spytałam rozbawiona.
- Ja wiedziałem, że ty to jesteś postrzelona, ale żeby kupić taką czapkę? Ty już przerosłaś sama siebie. - nabijał się dalej.
- Idziemy na te lody? - spytałam.
- Jasne. - powiedział i poszliśmy do cukierni. Wzięliśmy lody włoskie, a następnie poszliśmy do parku.
Spacerując, przez chwilę trawała cisza, ale postanowiłam ją przerwać.
- Dlaczego nic nie mówisz? - spytałam. Może najrozsądniejsze pytanie to nie było, ale zawsze coś.
- Bo myślę. - odpowiedział filozoficznie i spojrzał na mnie.
- A to nie przeszkadzam. Taka okazja może się już nie nadażyć. - powiedziałam z powagą.
- Anka? - spytał ktoś za mną.
- Jaki Łukasz? - spytał Karol.
- Mój były. Chce, żebym do niego wróciła. Przecież on mnie zostawił. - zaczęłam płakać.
- Nie płacz, nie warto. - przytulił mnie Zibi. - Teraz muszę wracać do Rzeszowa. Ale gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Od razu przyjadę. - ucałował mnie w policzek i wyszedł.
- Już nie będę płakać. - otarłam oczy. - Lepiej mówcie jak impreza.
- Wszyscy cię szukaliśmy. - powiedział z dumą Pit.
- Niepotrzebnie. - powiedziałam po cichu.
- Żono... - zaczął Kłos, ale ja mu przerwałam.
- Radziłabym uważać z tym określeniem. Bo wiesz zapisałam sobie tak ciebie w telefonie i lekarz dlatego do ciebie zadzwonił. - zaśmiałam się.
- Czuję się zaszczycony. - otarł łzę wzruszenia Karol.
- A wecie, że Agnieszka i Rafał z Na... - zaczął mówić Pit, ale Kurek mu przewał.
- Pit, cieloku. Zamilcz. - powiedział, a Pit udawał, albo naprawdę się obraził.
- A wy przypadkiem nie macie treningu? - spytałam.
- Tam trening, teraz ty jesteś ważniejsza. - powiedział Bartek.
- Jazda na trening. - powiedziałam.
- Ale wtedy zostaniesz sama. - zasmucił się Pit.
- Pit. A ty nie powinieneś jechać do Rzeszowa? - zdziwiłam się, że nie pojechał ze Zbyszkiem.
- Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Chłopaki, ja naprawdę nie lubię się powtarzać.
- No dobra, to potem do ciebie wpadniemy. - stwierdzili i wyszli.
Długo się zastanawiałam czy odpisać Łukaszowi. Zdecydowałam, że napiszę.
Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać. Nie pisz więcej, bo zmienię numer.
Anka.
Po chwili wszedł lekarz.
- No badania wyszły pomyślnie. Myślę, że nawet jutro będzie pani mogła jechać do domu. - powiedział.
- Dziękuję. - stwierdziłam.
- Jak się pani czuje? - spytał.
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam, a on przytaknął głową i wyszedł.
Ogarnął mnie sen. Śniło mi się, że wzięłam ślub z Łukaszem, tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, mięliśmy dziecko. Byłam szczęśliwa, cały czas się uśmiechałam. Ten sen przerwał głos jakiegos mężczyzny.
- Na miłość Boską, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? - przede mną stał mój ojciec.
- Po co? I tak dla ciebie nic nie znaczę. - odpowiedziałam z ironią.
- Przecież wiesz, że tak nie jest. - złapał mnie za rękę. - Nie może być tak jak dawniej? Proszę cię wróć do domu.
- Znalazłam sobie mieszkanie. Nie potrzebuję twojej łaski.
- Dlaczego taka jesteś? Dasz mi adres? - zapytał. Nie chętnie, ale mu go podałam.
- Nie chce się więcej kłucić. - powiedziałam.
- Ja też. Wybaczysz mi?
- Przecież ty nic nie zrobiłeś. - uśmiechnęłam się. - To raczej moja duma.
- Ważne, że już jest wszystko w porządku.
Rozmawialiśmy tak jeszcze ponad pół godziny, kiedy przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na ostatnie już badania.
Gdy wróciłam na salę, czekał już tam Bartek.
- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
- Przyjechałem cię odebrać. Podobno cię dziś wypisują. A że Karol nie mógł, no to jestem. - zaśmiał się.
- Poradziłabym sobie. - odpowiedziałam.
Weszliśmy po wypis, a następnie wsiadłam do samochodu Bartka. Jadąc milczeliśmy. W końcu Bartek w połowie drogi zaczął rozmowę.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, a dlaczego miałabym być na ciebie zła? Przecież to ty cały czas mnie unikasz. - odpowiedziałam dalej wpatrując się w szybę.
- Czyli jesteś na mnie zła? - nie dawał za wygraną.
- Bartek, przestań pieprzyć. Nie jestem na ciebie zła. Po prostu cię nie rozumiem. Dlaczego tak się zachowujesz w obecności Zbyszka?
- Czyli jak?
- Prawie ze sobą nie rozmawiacie, droczycie się ze sobą.
- Po prostu za sobą nie przepadamy. - odpowiedział, a po chwili byliśmy już na miejscu.
Wychodząc z samochodu zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Bartek upadłabym na ziemię.
- Coś nie tak? - spytał nadal trzymając mnie w objęciach. Spojrzałam mu zgłęboko w oczy. Widziałam w nich przerażenie oraz troskę.
- Wszystko w porządku, zakręciło mi się w głowie. Ale to normalne. Przejdzie mi. Możesz już jechać, pewnie masz trening. - powiedziałam, a mój telefon dał o sobie znać.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyplątałam się z jego ramion. Nie odchodziłam za daleko. Bałam się, że zemdleję. Nie czułam się najlepiej. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam:
- Halo? - spytałam.
- Cześć słońce. - To był Bartman.
- Cześć Zbyszek. Coś się stało? - zapytałam, niekiedy zerkając na Bartka. Wyraźnie nie był zadowolony z tego telefonu.
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. - powiedział, a w tle usłyszałam głos Igły ,, Pozdrowienia od Igły". - krzyknął Ignaczak. - Chyba słyszałaś? - zapytał rozbawiony.
- Tak, pozdrów go odemnie i całą drużynę. Ze mną wszystko okay. Nie musisz się tak o mnie martwić. - powiedziałam z uśmiechem.
- No wiesz. Muszę dbać o swoją księżniczkę. - zaśmiał się.
- Księżniczkę? - zapytałam. Piłeś coś?
- Nie, a dlaczego? - spytał podejrzliwie.
- Zibi, muszę kończyć. Zadzwonię później. Cześć. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Zbyszek dzwonił? - spytał podirytowany Bartek.
- Tak, pytał jak się czuję. - odpowiedziałam. - Nie jedziesz na trening? Chyba twoja misja ,, Odebrać Ankę, z rąk białych fartuchów'' dobiegła końca. - roześmiałam się.
- No widzisz nie do końca. Będziesz jeszcze musiała się ze mną męczyć dokładnie 4 godziny 25 minut i 33 sekundy. - powiedział rozbawiony patrząc na swój zegarek.
- A potem wróci Karol i on przejmnie tą misję? - spytałam z powagą.
- Tak, a jutro Aleks... - powiedział.
- Aleks...? Przecież wiesz że ze sobą nie przepadamy. - powiedziałam.
- Sam się zgłosił na ochotnika. No chyba, że wolisz Plinę. - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. Wyjęłam z torebki kluczyki i otworzyłam drzwi.
Kazałam Bartkowi usiąść w salonie i wziąć sobie coś do picia. Ja poszłam wziąść prysznic. Następnie założyłam : http://allani.pl/zestaw/718279 i poszłam do kuchni zrobić kanapki. O dziwo dom był posprzątany. Zrobiłam kawy, cały talerz kanapek i zaniosłam do salonu, gdzie siedział Bartek oglądając telewizję.
- Wiesz, że za tydzień wyjazd do Izmiru? - spytał tak nagle.
- No tak. Mam nadzieję, że do tego czasu będę w lepszej formie. - zaśmiałam się.
- To co robimy? - spytał.
- Może pojedziemy na zakupy. - zapytałam, a Bartek roześmiał sie.
- Ah te baby... - powiedział, a ja dałam mu sójkę w bok. Czułam, że nasze relacje znacznie się poprawiły. Przynajmniej żartowaliśmy jak dawniej. - Dobra jedźmy na te zakupy, a potem na lody.
Wzięłam torebkę i ponownie wsiadłam do samochodu Bartka. Przez cała drogę słuchaliśmy muzyki.
Kiedy dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy, a bynajmniej ja postanowiłam, że najpierw wejdziemy do H&M. Bartek kupił sobie koszulkę: http://allani.pl/zdjecie/902903 a ja na nic nie mogłam się zdecydować. poszliśmy do następnego sklepu jakim był C&E. Jedyne co kupiłam to tą czapkę: http://allani.pl/zdjecie/899953 . Od razu włożyłam ją na głowę.
- Piękna czapencja. - nabijał się Bartek.
- Spadaj. Nie podoba ci się ten róż? - spytałam rozbawiona.
- Ja wiedziałem, że ty to jesteś postrzelona, ale żeby kupić taką czapkę? Ty już przerosłaś sama siebie. - nabijał się dalej.
- Idziemy na te lody? - spytałam.
- Jasne. - powiedział i poszliśmy do cukierni. Wzięliśmy lody włoskie, a następnie poszliśmy do parku.
Spacerując, przez chwilę trawała cisza, ale postanowiłam ją przerwać.
- Dlaczego nic nie mówisz? - spytałam. Może najrozsądniejsze pytanie to nie było, ale zawsze coś.
- Bo myślę. - odpowiedział filozoficznie i spojrzał na mnie.
- A to nie przeszkadzam. Taka okazja może się już nie nadażyć. - powiedziałam z powagą.
- Anka? - spytał ktoś za mną.
wtorek, 2 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 10
Poszłam do kuchni sprawdzić, czy ciasta się już upiekły. Wyjęłam je z kuchenki i położyłam na blat. Mam nadzieję, że wszyscy mają polisę na życie w razie zatrucia, czy coś. Jakaś wybitnie uzdolniona to ja nie byłam jeśli chodzi o gotowanie, pieczenie. Pamiętam jak jeszcze w gimnazjum trzeba było do szkoły upiec ciasto. Więc zgłosiłam się, a co. Razem ze mną miał upiec też Kamil. Spotkaliśmy się w moim dawnym domu, żeby upiec je razem. Postawiliśmy na sernik. Po godzinie już tego żałowaliśmy. Wsypaliśmy wszystkie składniki, tak jak było w przepisie, chociaż tak nam się wydawało, a następnie włożyliśmy je do piecyka. Ciasto miało się piec 60 minut. Gdy minął ten czas oczekiwania, wyjęliśmy ciasto z pieca. Ciasto, jak ciasto. Kamil postanowił spróbować swojego wypieku. Zaczął kroić. Spytałam się go czy te ciasto nie jest troche za rzadkie, bo po mojemu to sernik powinien być gęstrzy. Kamil stwierdził, że pewnie się nie dopiekło. No ok. Wsadziliśmy ciasto ponownie do pieca. Minęło 40 minut. Wyjęliśmy ciasto i zaczęliśmy ponownie kroić. Ciasto nadal było rzadkie.
- Matii, dodałeś mąki? - spytałam.
- Przecież ty miałaś wsypać razem z proszkiem do pieczenia.
- O kurde. Zapominałam. Oczywiście ciasto było do wyrzucenia. Postanowiliśmy nie ryzykować i kupiliśmy sernik w sklepie.
Kiedy kroiłam ciasto, poczułam, że ktoś oprócz mnie jest w kuchni. Odwróciłam głowę i po chwili tego żałowałam. Za mną stał Bartek. Niby, z jednej strony się cieszyłam, że przyszedł, ale z drugiej byłam na niego zła.
- Bartek, musisz mnie tak straszyć? Myślałam , że nie przyjdziesz. Raczej byłam pewna, po tej ostatniej kłótni jednak się nie zjawisz. - przerwałam, niezręczną ciszę.
- Przepraszam, nie powinienem się tak zochowywać. Przecież jesteśmy przyjeciółmi powinniśmy sobie ufać. - powiedział a do kuchni wszedł Bartman. Ten to ma wyczucie czasu.
- Słońce czekają wszyscy na ciebie. - podszedł i zaczął całować mnie po szyi. Zobaczyłam, jak Bartek wychodzi z pomieszczenia.
- Zbyszek, nie życzę sobie takich sytuacji. Czy ty nie możesz pojąć, żę ze sobą nie jesteśmy?
- Wiem ale to silniejsze ode mnie. Ja szaleję za tobą. Twój zapach, doprowadza mnie do szału. - powiedział i znów zaczął mnie całować. - Tylko nie mów, że ci się nie podoba jak cię całuję. - powiedział z pewnością siebie.
- Daj mi trochę czasu. Tylko tyle. - powiedziałam, wzięłam ciasto i zaniosłam do salonu.
- No w końcu jesteś, już miałem po ciebie iść. - stwierdził Karol. Nic nie powiedziałam, tylko usiadłam na wolnym miejscu obok Pita. Po chwili przyszedł ZB9 i dosiadł się obok mnie.
Miałam sie dzisiaj dobrze bawić, a nie użalać się nad swoimi uczuciami. Włączyłam muzykę. Akurat lecieała piosenka,, Ona tańczy dla mnie". Wszyscy zaczęliśmy głośno śpiewać. Oczywiście w refrenie chłopaki pokazywali na mnie, jako że byłam jedyną kobietą w tym towarzystwie. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Odziwo nawet Serbowie śpiewali razem z nami, chociaż prawie nie znali Polskiego.
Postanowiliśmy za grać w pokera. Muszę przyznać, że w karty byłam całkiem niezła. Wygrałam kilka razy, ale mistrzem w kartach był Winiarski. Od początku do końca zachował twarz pokerzysty. Zbyszek, chyba wziął sobie do serca to co mu powiedziałąm w kuchni, bo przez cały ten czas się do mnie nie odzywał.
Alkochol znikał w niesamowicie szybkim tempie. Byłam trochę pijana, nie powiem, że nie, ale postanowiłam nie pić dużo. Ktoś przecież musi pilnować całe to towarzystwo.
Nagle moja komórka, zaczęła dzwonić. Nieznany numer. Przeprosiłam gości i wyszłam na dwór. Zdecydowałam się, że odbiorę.
- Halo? - spytałam.
- Proszę cię, nie rozłączaj się. To ja Łukasz. - powiedział, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Że miał czelność dzwonić po tym wszystkim co mi zrobił.
- Czego chcesz? - spytałąm oschle.
- Dajmy sobie jeszcze jedną szansę, wiem że zawaliłem, ale każdy w życiu popełnia łakieś błędy.
- Błędem to było to, że cię poznałam. Wiesz ile ja przez ciebie wycierpiałam? Kochałam cię, ale to już przeszłość.
- Ruda, ja i tak bedę o ciebie walczył. Wiem, że mieszkasz w Bełchatowie. Ja też się wczoraj tu przeprowadziłem, żeby być bliżej ciebie.
- A co, Agatka cię zostawiła? Myślisz, że jestem taka naiwna? Raz mnie zostawiłeś iwięcej nie będziesz miał takiej okazji.
- Kocham cię. Proszę przynajmniej się spotkajmy, porozmawiajmy ze sobą. - mówił, ale ja się rozłaczyłam.
Byłam zdruzgotana. Już nawet przeprowadził się do tego samego miasta co ja. Dwa lata się nie odzywał. Kiedy matka zmarła, ja potrzebowałam jego wsparcia. Nie było go, a teraz sobie o mnie przypomniał.
Biłam się ze swoimi myślami. Postanowiłam uciec, uciec jak najdalej od tego całego życia. Szłam przed siebie, rozmyślając o tym pieprzonym telefonie. Łzy nie dawały za wygraną. Kiedy przechodziłam przez jezdnię, poczułam ból , silne uderzenie. Zakręciło mi się w głowie. Bolały mnie plece. Po chwili zemdlałam.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
Minęło kilkanaście minut, a Wiśniewskiej dalej nie było.
- Coś Anka długo nie wraca. - powiedział Karol.
- Pójdę po nią. - powiedziałem i wstałem z kanapy. Wyszedłem na dwór, gdzie wcześniej rozmawiała przez telefon. Rozglądałem się kilka minut, ale jej nie było. Poszedłem do ogrodu, zacząłem krzyczeć jej imię, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Wóciłem do domu, aby sprawdzić, czy tam jest. Nie było. Nigdzie. Zszedłem do chłopaków. Powiedziałem, że nigdzie jej nie ma. Odrazu postanowiliśmy jej poszukać. Rozdzieliliśmy się. Przecież Bełachatów jest ogromny, a na dodatek musieliśmy iść pieszo , bo wcześniej trochę wypiliśmy. Po kilku godzinach poszukiwać wróciliśmy do domu. Zostało nam tylko czekać, aż wróci. Miałem złe przeczucia. Po chwili zaczął dzwonić telefon Karola. Miałem nadzieję, że to ona.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Anka? - spytałem, nie patrząc kto dzwoni.
- Dobry Wieczór. Z tej strony dr. Paweł Michalski. Dzwonię ze szpitala. Czy zna pan panią Anię Wiśniewską? - spytał, a moje serce zaczęło mocniej bić.
- Tak, ale ona jest w szpitalu? Co z nią? - zaczęłem zadawać setki pytać.
- Proszę się uspokoić. Miała wypadek. Najprawdopodobniej potrącił ją samochów. Jest przytomna, co prawda ma kilka urazów, ale to nie zagraża jej życiu. Poszkodowana kazała się z panem skontaktować. - powiedział i po chwili podał mi adres szpitala.
- To ja za chwilę będę. - powiedziałem.
- Prosze przyjechać jutro, jest już późno.
- No dobrze, dziekoję za poimformowanie. Dobranoc
Opowiedziałem chłopakom całą sytuację. Postanowiliśmy, że kilku z nas pojedzie jutro rano. Zostałem ja, Zibi, Bartek i Pit, a reszta pojechała do swoich domów.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy się ubudziłam, chyba był już ranek. Kurcze, wszystko mnie boli. Zaraz... Gdzie ja jestem? Było to białe pomieszczenie, a ja byłam podłączona do jakiś kabli. Domyśliłam się, że to szpital. Po chwili wszystko sobe przypominałam. Cały ten telefon, to że wpadłam pod samochód.
Do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Jak się pan i czuje? - spytał miły pan po sześćdziesiątce.
- Dobrze. Doktorze? Czy to coś poważnego?
- Skontaktowałem się z pani mężem. - powiedział, a ja wybuchnęłma śmiechem. Przypominałam sobie, że miałam tak zapisanego Karola w telefonie.
- Śiwetnie. - nie mogłam przestać się śmiać.
- Czy powiedziałem coś śmiesznego? - spytał oburzony.
- Nie, nie. Przepraszam.
- A więc, ma pani stłuczone żebro, wstrząs muzgu, ale i tak miała pani szczęście.
- To kiedy wyjdę ze szpitala? - spytałam.
- Może za jakieś 2-3 dni. Musimy pani zrobić kilka dodatkowych badań. Tylko potem będzie pani musiała odpoczywać. Zero stresu, oraz pracy.
- A jak długo?
- Około tygodnia. - powiedział lekarz i wyszedł.
Po kilku minutach do mojej sali wpadli chłopaki.
- Jezu Anka, nigdy więcej nam czegoś takiego nie rób! - krzyknął i przytulił mnie Karol.
- Dlaczego wczoraj tak nagle zniknęłaś? - spytał Bartek.
- Nie chce o tym mówić, ale ważne, że żyję. - uśmiechnęłam się i zaczęła mi spływać po policzku pojedyncza łza.
- Nie płacz, już wszystko dobrze. - przytulił mnie Zbyszek.
- Trzymaj, twój telefon. - podał mi go Pit.
Na wyświetlaczu była wiadomość od tego samego numeru co do mnie dzwonił, czyli od Łukasza. Postanowiłam odczytać:
- Proszę cię daj mi jeszcze jedną szansę, ja nie mogę bez ciebie żyć. Proszę cię, ja wiem, że cię zraniłem. Ruda... Porozmawiajmy na spokojnie. Jak odczytasz to do mnie zadzwoń. Twój Łukasz.
******
Od razu chciałam przeprosić, że nie dodałam wczoraj żadnego rozdziału. Serwer mi padł.;/
- Matii, dodałeś mąki? - spytałam.
- Przecież ty miałaś wsypać razem z proszkiem do pieczenia.
- O kurde. Zapominałam. Oczywiście ciasto było do wyrzucenia. Postanowiliśmy nie ryzykować i kupiliśmy sernik w sklepie.
Kiedy kroiłam ciasto, poczułam, że ktoś oprócz mnie jest w kuchni. Odwróciłam głowę i po chwili tego żałowałam. Za mną stał Bartek. Niby, z jednej strony się cieszyłam, że przyszedł, ale z drugiej byłam na niego zła.
- Bartek, musisz mnie tak straszyć? Myślałam , że nie przyjdziesz. Raczej byłam pewna, po tej ostatniej kłótni jednak się nie zjawisz. - przerwałam, niezręczną ciszę.
- Przepraszam, nie powinienem się tak zochowywać. Przecież jesteśmy przyjeciółmi powinniśmy sobie ufać. - powiedział a do kuchni wszedł Bartman. Ten to ma wyczucie czasu.
- Słońce czekają wszyscy na ciebie. - podszedł i zaczął całować mnie po szyi. Zobaczyłam, jak Bartek wychodzi z pomieszczenia.
- Zbyszek, nie życzę sobie takich sytuacji. Czy ty nie możesz pojąć, żę ze sobą nie jesteśmy?
- Wiem ale to silniejsze ode mnie. Ja szaleję za tobą. Twój zapach, doprowadza mnie do szału. - powiedział i znów zaczął mnie całować. - Tylko nie mów, że ci się nie podoba jak cię całuję. - powiedział z pewnością siebie.
- Daj mi trochę czasu. Tylko tyle. - powiedziałam, wzięłam ciasto i zaniosłam do salonu.
- No w końcu jesteś, już miałem po ciebie iść. - stwierdził Karol. Nic nie powiedziałam, tylko usiadłam na wolnym miejscu obok Pita. Po chwili przyszedł ZB9 i dosiadł się obok mnie.
Miałam sie dzisiaj dobrze bawić, a nie użalać się nad swoimi uczuciami. Włączyłam muzykę. Akurat lecieała piosenka,, Ona tańczy dla mnie". Wszyscy zaczęliśmy głośno śpiewać. Oczywiście w refrenie chłopaki pokazywali na mnie, jako że byłam jedyną kobietą w tym towarzystwie. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Odziwo nawet Serbowie śpiewali razem z nami, chociaż prawie nie znali Polskiego.
Postanowiliśmy za grać w pokera. Muszę przyznać, że w karty byłam całkiem niezła. Wygrałam kilka razy, ale mistrzem w kartach był Winiarski. Od początku do końca zachował twarz pokerzysty. Zbyszek, chyba wziął sobie do serca to co mu powiedziałąm w kuchni, bo przez cały ten czas się do mnie nie odzywał.
Alkochol znikał w niesamowicie szybkim tempie. Byłam trochę pijana, nie powiem, że nie, ale postanowiłam nie pić dużo. Ktoś przecież musi pilnować całe to towarzystwo.
Nagle moja komórka, zaczęła dzwonić. Nieznany numer. Przeprosiłam gości i wyszłam na dwór. Zdecydowałam się, że odbiorę.
- Halo? - spytałam.
- Proszę cię, nie rozłączaj się. To ja Łukasz. - powiedział, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Że miał czelność dzwonić po tym wszystkim co mi zrobił.
- Czego chcesz? - spytałąm oschle.
- Dajmy sobie jeszcze jedną szansę, wiem że zawaliłem, ale każdy w życiu popełnia łakieś błędy.
- Błędem to było to, że cię poznałam. Wiesz ile ja przez ciebie wycierpiałam? Kochałam cię, ale to już przeszłość.
- Ruda, ja i tak bedę o ciebie walczył. Wiem, że mieszkasz w Bełchatowie. Ja też się wczoraj tu przeprowadziłem, żeby być bliżej ciebie.
- A co, Agatka cię zostawiła? Myślisz, że jestem taka naiwna? Raz mnie zostawiłeś iwięcej nie będziesz miał takiej okazji.
- Kocham cię. Proszę przynajmniej się spotkajmy, porozmawiajmy ze sobą. - mówił, ale ja się rozłaczyłam.
Byłam zdruzgotana. Już nawet przeprowadził się do tego samego miasta co ja. Dwa lata się nie odzywał. Kiedy matka zmarła, ja potrzebowałam jego wsparcia. Nie było go, a teraz sobie o mnie przypomniał.
Biłam się ze swoimi myślami. Postanowiłam uciec, uciec jak najdalej od tego całego życia. Szłam przed siebie, rozmyślając o tym pieprzonym telefonie. Łzy nie dawały za wygraną. Kiedy przechodziłam przez jezdnię, poczułam ból , silne uderzenie. Zakręciło mi się w głowie. Bolały mnie plece. Po chwili zemdlałam.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
Minęło kilkanaście minut, a Wiśniewskiej dalej nie było.
- Coś Anka długo nie wraca. - powiedział Karol.
- Pójdę po nią. - powiedziałem i wstałem z kanapy. Wyszedłem na dwór, gdzie wcześniej rozmawiała przez telefon. Rozglądałem się kilka minut, ale jej nie było. Poszedłem do ogrodu, zacząłem krzyczeć jej imię, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Wóciłem do domu, aby sprawdzić, czy tam jest. Nie było. Nigdzie. Zszedłem do chłopaków. Powiedziałem, że nigdzie jej nie ma. Odrazu postanowiliśmy jej poszukać. Rozdzieliliśmy się. Przecież Bełachatów jest ogromny, a na dodatek musieliśmy iść pieszo , bo wcześniej trochę wypiliśmy. Po kilku godzinach poszukiwać wróciliśmy do domu. Zostało nam tylko czekać, aż wróci. Miałem złe przeczucia. Po chwili zaczął dzwonić telefon Karola. Miałem nadzieję, że to ona.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Anka? - spytałem, nie patrząc kto dzwoni.
- Dobry Wieczór. Z tej strony dr. Paweł Michalski. Dzwonię ze szpitala. Czy zna pan panią Anię Wiśniewską? - spytał, a moje serce zaczęło mocniej bić.
- Tak, ale ona jest w szpitalu? Co z nią? - zaczęłem zadawać setki pytać.
- Proszę się uspokoić. Miała wypadek. Najprawdopodobniej potrącił ją samochów. Jest przytomna, co prawda ma kilka urazów, ale to nie zagraża jej życiu. Poszkodowana kazała się z panem skontaktować. - powiedział i po chwili podał mi adres szpitala.
- To ja za chwilę będę. - powiedziałem.
- Prosze przyjechać jutro, jest już późno.
- No dobrze, dziekoję za poimformowanie. Dobranoc
Opowiedziałem chłopakom całą sytuację. Postanowiliśmy, że kilku z nas pojedzie jutro rano. Zostałem ja, Zibi, Bartek i Pit, a reszta pojechała do swoich domów.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy się ubudziłam, chyba był już ranek. Kurcze, wszystko mnie boli. Zaraz... Gdzie ja jestem? Było to białe pomieszczenie, a ja byłam podłączona do jakiś kabli. Domyśliłam się, że to szpital. Po chwili wszystko sobe przypominałam. Cały ten telefon, to że wpadłam pod samochód.
Do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Jak się pan i czuje? - spytał miły pan po sześćdziesiątce.
- Dobrze. Doktorze? Czy to coś poważnego?
- Skontaktowałem się z pani mężem. - powiedział, a ja wybuchnęłma śmiechem. Przypominałam sobie, że miałam tak zapisanego Karola w telefonie.
- Śiwetnie. - nie mogłam przestać się śmiać.
- Czy powiedziałem coś śmiesznego? - spytał oburzony.
- Nie, nie. Przepraszam.
- A więc, ma pani stłuczone żebro, wstrząs muzgu, ale i tak miała pani szczęście.
- To kiedy wyjdę ze szpitala? - spytałam.
- Może za jakieś 2-3 dni. Musimy pani zrobić kilka dodatkowych badań. Tylko potem będzie pani musiała odpoczywać. Zero stresu, oraz pracy.
- A jak długo?
- Około tygodnia. - powiedział lekarz i wyszedł.
Po kilku minutach do mojej sali wpadli chłopaki.
- Jezu Anka, nigdy więcej nam czegoś takiego nie rób! - krzyknął i przytulił mnie Karol.
- Dlaczego wczoraj tak nagle zniknęłaś? - spytał Bartek.
- Nie chce o tym mówić, ale ważne, że żyję. - uśmiechnęłam się i zaczęła mi spływać po policzku pojedyncza łza.
- Nie płacz, już wszystko dobrze. - przytulił mnie Zbyszek.
- Trzymaj, twój telefon. - podał mi go Pit.
Na wyświetlaczu była wiadomość od tego samego numeru co do mnie dzwonił, czyli od Łukasza. Postanowiłam odczytać:
- Proszę cię daj mi jeszcze jedną szansę, ja nie mogę bez ciebie żyć. Proszę cię, ja wiem, że cię zraniłem. Ruda... Porozmawiajmy na spokojnie. Jak odczytasz to do mnie zadzwoń. Twój Łukasz.
******
Od razu chciałam przeprosić, że nie dodałam wczoraj żadnego rozdziału. Serwer mi padł.;/
Subskrybuj:
Posty (Atom)