- Moja matka umarła dwa lata temu, ale jeżeli chcesz powiedzieć jej jaka jestem beznadziejna i egoistyczna... To chyba że na cmentarzu. - powiedziałam przez łzy. Wszyscy zamilkli. Nawet Bartek. Siedzący obok mnie Aleks, przytulił mnie. Bartek próbował przepraszać, ale ja go nie słuchałam. Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać ,, Nie zatrzymasz mnie". Chyba każdy ma na swoim odtwarzaczu taką listę piosenek na smutne chwile, pełne rozczarować. To był właśnie ten moment. Nie przestawałam płakać. Może i minęły już dwa lata, ale ja ciągle pamiętałam o tym jakby to było wczoraj. Nie rozumiałam jednego: Dlaczego akurat moja matka?
Chłopaki próbowali zacząć ze mną rozmowę, opowiadać śmieszne historię, ale ja odpowiadałam na nie tylko lekkim uniesieniem końcika ust. Wiedzieli, że to bez sensu więc dali mi już spokój.
W końcu dojechaliśmy do Warszawy. Teraz czeka nas lot samolotem przez około 5 godzin. Wysiedliśmy z autokaru. Od razu skierowałam się po swoją walizkę. Zaczęłam jej szukać.
- Masz. - podał mi ją Bartek.
- Nie musisz się nade mną użalać. - powiedziałam oschle. Co on sobie myslał? Że rzucę mu się na szyję? Wiem, że gdyby wiedział o śmierci mojej rodzicielki, nie zachowałby się tak. Podniosłam walizkę i chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Przepraszam. Tak cholernie żałuję tego co powiedziełem. - objął moją dłoń, ale ja odsunęłam ją na bok.
- Wiesz co? Może to i lepiej, że to powiedziałeś. Przynajmniej wiem co o mnie sądzisz.
- Wcale tak nie myślę. Po prostu broniłem Magdy. Chciałem zrobić na niej dobre wrażenie.
- No to życzę powodzenia. - powiedziałam.
- Czy między nami nie może być tak jak dawniej? - spytał.
- Bartek, ja już nie mam siły się z tobą ciągle kłócić. Dla świętego spokoju, zapomnę o tym co się wydarzyło dziś. - powiedziałam i odeszłam.
Skierowałam się w stronę lotniska. Najpierw przeszukali nam bagaże, a następnie przydizelili siedzenia. Szłam po samolocie nucąc swój numerek: 145.
Gdy byłam już na miejscu okazało się, że jest to siedzenie obok Kurka. Już obok niego siedział jakiś starszy pan. Nic nie mówiąc usiadłam w fotelu. Widzący to Bartek uśmiechnął się.
- Co za zbieg okoliczności.
- Raczej jakieś fatum. - wzruszyłam ramionami.
- Nie cieszysz się, że ze mną siedzisz? - spytał.
- Magda będzie zazdrosna. - odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
Wyjęłam książkę: ,, Nad życie". Nie chciało mi się teraz jej czytać, ale lepsze to niż bezsensowne wpatrywanie się w fotel. Poza tym, czułam na sobie wzrok Bartka.
- Co czytasz? - spytał.
- ,, Nad życie". - odpowiedziałam krótko.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak uzdolniona. - powiedział z uznaniem.
- A co, ciebie nie nauczyli czytać? - spytałam.
- Nauczyli, ale nie do góry nogami. - odpowiedział i zaczął się śmiać. Spojrzałam dokładnie w kartki. Faktycznie. Spaliłam buraka, a on nie przestawał się naśmiewać.
- Bardzo śmieszne. - walnęłam go łokciem.
- Ałaaaa. - zaczął krzyczeć i jednocześnie się śmiać.
Po 5 minutach samolot wystartował. Już na starcie usłyszałam głośne : ,,O nieeee!". Osobą która tak krzyczała, był Bartek.
- Bartuś? Może potrzymać cię za rączkę? - zażartowałam, a on pokiwał głową. WTF? Przez cały lot mam go trzymać za rękę? Spojrzałam jeszcze raz na niego. Jego mina mówiła wszystko. Chwyciłam jego dłoń, a on ją mocno uścisnął.
Minęło 10 minut lotu. W końcu Kurek puścił moją rękę.
- Sorki. - powiedział zawstydzony.
- Nie no spoko, każdy ma jakieś słabości. - uśmiechnęłam się.
- Nie wierzę. Ty? - zaśmiał się.
- Ja na przykład boję się żab. - powiedziałam a on uniusł brew. - Barteeeek, bo to trauma z dzieciństwa. Bo jak miałam około 12 lat, to mój obecny przyjaciel Kamil wrzucił mi żabe pod bluzkę. - opowiedziam sytuację z dzieciństwa.
- Kamil? - spytał podejrzliwie. - Znam go?
- To mój przyjaciel. Gra w siatkówkę.
- To długo już musicie się znać. - pokiwał głową.
- Tak naprawdę, to znam go jeszcze z pisakownicy. - zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy tak jeszcze około 50 minut. Postanowiłam posłuchać muzyki. Przy tym zasnęłam.
PERSPEKTYWA KURKA:
Strasznie się czułem z tym co powiedziałem. Na szczęście wszystko wróciło do normy. Specjalnie poprosiłem o miejsce na fotelu obok niej aby siedzieć jak najbliżej. Oczywiście ten plan wymyśliłem już wcześniej. Świetnie mi się z nią rozmawia. Mamy wiele wspólnych tematów. Gdy zasnęła, zacząłem jej się przyglądać. Była taka piękna. Nawet jak spała czułem jej mocny harakter. Spała dość długo. Musiałem ją obudzić, ponieważ byliśmy już na miejscu. Ocknęła się. Po chwili wyszliśmy z samolotu. Oczekiwaliśmy na swoje walizki, a następnie skierowaliśmy się do hotelu.
PERSPEKTYWA ANKI:
Gdy byliśmy w hotelu, zaczęto nam przydzielać pokoje. Czułam na sobie wzrok Magdy. Po ostatniej kłótni ze sobą nie rozmawiałyśmy.
- Ania, będziesz miała pokój z Alkiem i Konstantinem. Pasuje ci? - spytał menager Skry.
- Jeżeli chłopakom pasuje to mi też. - uśmiechnęłam się.
- Jasne że tak. - odpowiedzieli prawie jednocześnie. Nasz pokój był na ostatnim piętrze. Obok nas pokój mięli Bartek z Winiarem i Magdą. Po drugiej stronie Zator, Muzaj i Karol.
Od razu wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Gdy podeszłam pod swój numer: 255. od razu ujrzałam tam Cupka i Alka.
- Nie wchodzicie? - spytałam, wiedząc, że oni mają klucz.
- Masz. - powiedział Cupko i rzucił mi klucze. - Jako, że jesteś jedyną kobieta i jak przystało na panią domu, musisz otworzyć drzwi jako pierwsza. - wyszczerzył się a Alek go poparł.
- Jakiś zwyczaj z Serbii? Czy coś? - spytałam i zaczęłam otwierać drzwi.
- Raczej z Polski. - powiedział łamaną polszczyzną Atanasijević.
- Tego to ja nie znałam. - uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do środka. Hotel jak hotel. Obok siebie stały dwa łóżka, a za ścianką trzecie. Na ścianie wisiał duży telewizor. Były dwie szafy, fotel stoik. Ogólnie wnętrze było przestronne. A ściany były koloru niebieskiego.
Chłopaki od razu zajęłi łóżka. Cupko poszedł za ściankę, a mi zostało zająć łóżko obok Alka. Zaczęłam się rozpakowywać.
- A wy to się nie rozpakowywujecie? - spytałam chłopaków, którzy od razu zaczęłi grać na laptopie.
- Mamy czas. - powiedział Cupko.
Do pokoju wszedł Karol.
- Zbierać się. Zaraz spotkanie z menagerem. - rozsiadł się wygodnie w fotelu.
- Puka się. - powiedziałam.
- Ale chłopaki wiecie. Od mojej żony ręce z daleka. - uśmiechnął się Karol, a ja żuciłam w niego poduszką prosto w twarz.
Po chcwili Cupko z Karolem wyszli, a ja szukałam telefonu. Został ze mną Alek. Gdy go znależliśmy wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam drzwi. W tym samym momęcie wyszli z pokoju obok Magda i Bartek. Przytulali się, obejmowali. Nie mogłam dłużej znieść tego widoku. I tego szyderczego wzroku Magdy. Może i będę żałowała tego co zrobię, ale nie wpadłam na żaden inny lepszy pomysł.
*****
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
No kurde co Anka wymyśliła na tą Magdę?
OdpowiedzUsuńW krótce się dowiesz:D Będzie ciekawie:)
UsuńFajny rozdział. Zapraszam do mnie jeśli chcecie ;) http://www.siatkowkowamilosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń