- Twój Łukasz. - przeczytałam końcówkę sms`a i zaczęłam głośno się śmiać. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli.
- Jaki Łukasz? - spytał Karol.
- Mój były. Chce, żebym do niego wróciła. Przecież on mnie zostawił. - zaczęłam płakać.
- Nie płacz, nie warto. - przytulił mnie Zibi. - Teraz muszę wracać do Rzeszowa. Ale gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Od razu przyjadę. - ucałował mnie w policzek i wyszedł.
- Już nie będę płakać. - otarłam oczy. - Lepiej mówcie jak impreza.
- Wszyscy cię szukaliśmy. - powiedział z dumą Pit.
- Niepotrzebnie. - powiedziałam po cichu.
- Żono... - zaczął Kłos, ale ja mu przerwałam.
- Radziłabym uważać z tym określeniem. Bo wiesz zapisałam sobie tak ciebie w telefonie i lekarz dlatego do ciebie zadzwonił. - zaśmiałam się.
- Czuję się zaszczycony. - otarł łzę wzruszenia Karol.
- A wecie, że Agnieszka i Rafał z Na... - zaczął mówić Pit, ale Kurek mu przewał.
- Pit, cieloku. Zamilcz. - powiedział, a Pit udawał, albo naprawdę się obraził.
- A wy przypadkiem nie macie treningu? - spytałam.
- Tam trening, teraz ty jesteś ważniejsza. - powiedział Bartek.
- Jazda na trening. - powiedziałam.
- Ale wtedy zostaniesz sama. - zasmucił się Pit.
- Pit. A ty nie powinieneś jechać do Rzeszowa? - zdziwiłam się, że nie pojechał ze Zbyszkiem.
- Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Chłopaki, ja naprawdę nie lubię się powtarzać.
- No dobra, to potem do ciebie wpadniemy. - stwierdzili i wyszli.
Długo się zastanawiałam czy odpisać Łukaszowi. Zdecydowałam, że napiszę.
Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać. Nie pisz więcej, bo zmienię numer.
Anka.
Po chwili wszedł lekarz.
- No badania wyszły pomyślnie. Myślę, że nawet jutro będzie pani mogła jechać do domu. - powiedział.
- Dziękuję. - stwierdziłam.
- Jak się pani czuje? - spytał.
- Nie najgorzej. - odpowiedziałam, a on przytaknął głową i wyszedł.
Ogarnął mnie sen. Śniło mi się, że wzięłam ślub z Łukaszem, tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, mięliśmy dziecko. Byłam szczęśliwa, cały czas się uśmiechałam. Ten sen przerwał głos jakiegos mężczyzny.
- Na miłość Boską, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? - przede mną stał mój ojciec.
- Po co? I tak dla ciebie nic nie znaczę. - odpowiedziałam z ironią.
- Przecież wiesz, że tak nie jest. - złapał mnie za rękę. - Nie może być tak jak dawniej? Proszę cię wróć do domu.
- Znalazłam sobie mieszkanie. Nie potrzebuję twojej łaski.
- Dlaczego taka jesteś? Dasz mi adres? - zapytał. Nie chętnie, ale mu go podałam.
- Nie chce się więcej kłucić. - powiedziałam.
- Ja też. Wybaczysz mi?
- Przecież ty nic nie zrobiłeś. - uśmiechnęłam się. - To raczej moja duma.
- Ważne, że już jest wszystko w porządku.
Rozmawialiśmy tak jeszcze ponad pół godziny, kiedy przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na ostatnie już badania.
Gdy wróciłam na salę, czekał już tam Bartek.
- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
- Przyjechałem cię odebrać. Podobno cię dziś wypisują. A że Karol nie mógł, no to jestem. - zaśmiał się.
- Poradziłabym sobie. - odpowiedziałam.
Weszliśmy po wypis, a następnie wsiadłam do samochodu Bartka. Jadąc milczeliśmy. W końcu Bartek w połowie drogi zaczął rozmowę.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, a dlaczego miałabym być na ciebie zła? Przecież to ty cały czas mnie unikasz. - odpowiedziałam dalej wpatrując się w szybę.
- Czyli jesteś na mnie zła? - nie dawał za wygraną.
- Bartek, przestań pieprzyć. Nie jestem na ciebie zła. Po prostu cię nie rozumiem. Dlaczego tak się zachowujesz w obecności Zbyszka?
- Czyli jak?
- Prawie ze sobą nie rozmawiacie, droczycie się ze sobą.
- Po prostu za sobą nie przepadamy. - odpowiedział, a po chwili byliśmy już na miejscu.
Wychodząc z samochodu zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Bartek upadłabym na ziemię.
- Coś nie tak? - spytał nadal trzymając mnie w objęciach. Spojrzałam mu zgłęboko w oczy. Widziałam w nich przerażenie oraz troskę.
- Wszystko w porządku, zakręciło mi się w głowie. Ale to normalne. Przejdzie mi. Możesz już jechać, pewnie masz trening. - powiedziałam, a mój telefon dał o sobie znać.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyplątałam się z jego ramion. Nie odchodziłam za daleko. Bałam się, że zemdleję. Nie czułam się najlepiej. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam:
- Halo? - spytałam.
- Cześć słońce. - To był Bartman.
- Cześć Zbyszek. Coś się stało? - zapytałam, niekiedy zerkając na Bartka. Wyraźnie nie był zadowolony z tego telefonu.
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. - powiedział, a w tle usłyszałam głos Igły ,, Pozdrowienia od Igły". - krzyknął Ignaczak. - Chyba słyszałaś? - zapytał rozbawiony.
- Tak, pozdrów go odemnie i całą drużynę. Ze mną wszystko okay. Nie musisz się tak o mnie martwić. - powiedziałam z uśmiechem.
- No wiesz. Muszę dbać o swoją księżniczkę. - zaśmiał się.
- Księżniczkę? - zapytałam. Piłeś coś?
- Nie, a dlaczego? - spytał podejrzliwie.
- Zibi, muszę kończyć. Zadzwonię później. Cześć. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Zbyszek dzwonił? - spytał podirytowany Bartek.
- Tak, pytał jak się czuję. - odpowiedziałam. - Nie jedziesz na trening? Chyba twoja misja ,, Odebrać Ankę, z rąk białych fartuchów'' dobiegła końca. - roześmiałam się.
- No widzisz nie do końca. Będziesz jeszcze musiała się ze mną męczyć dokładnie 4 godziny 25 minut i 33 sekundy. - powiedział rozbawiony patrząc na swój zegarek.
- A potem wróci Karol i on przejmnie tą misję? - spytałam z powagą.
- Tak, a jutro Aleks... - powiedział.
- Aleks...? Przecież wiesz że ze sobą nie przepadamy. - powiedziałam.
- Sam się zgłosił na ochotnika. No chyba, że wolisz Plinę. - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami. Wyjęłam z torebki kluczyki i otworzyłam drzwi.
Kazałam Bartkowi usiąść w salonie i wziąć sobie coś do picia. Ja poszłam wziąść prysznic. Następnie założyłam : http://allani.pl/zestaw/718279 i poszłam do kuchni zrobić kanapki. O dziwo dom był posprzątany. Zrobiłam kawy, cały talerz kanapek i zaniosłam do salonu, gdzie siedział Bartek oglądając telewizję.
- Wiesz, że za tydzień wyjazd do Izmiru? - spytał tak nagle.
- No tak. Mam nadzieję, że do tego czasu będę w lepszej formie. - zaśmiałam się.
- To co robimy? - spytał.
- Może pojedziemy na zakupy. - zapytałam, a Bartek roześmiał sie.
- Ah te baby... - powiedział, a ja dałam mu sójkę w bok. Czułam, że nasze relacje znacznie się poprawiły. Przynajmniej żartowaliśmy jak dawniej. - Dobra jedźmy na te zakupy, a potem na lody.
Wzięłam torebkę i ponownie wsiadłam do samochodu Bartka. Przez cała drogę słuchaliśmy muzyki.
Kiedy dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy, a bynajmniej ja postanowiłam, że najpierw wejdziemy do H&M. Bartek kupił sobie koszulkę: http://allani.pl/zdjecie/902903 a ja na nic nie mogłam się zdecydować. poszliśmy do następnego sklepu jakim był C&E. Jedyne co kupiłam to tą czapkę: http://allani.pl/zdjecie/899953 . Od razu włożyłam ją na głowę.
- Piękna czapencja. - nabijał się Bartek.
- Spadaj. Nie podoba ci się ten róż? - spytałam rozbawiona.
- Ja wiedziałem, że ty to jesteś postrzelona, ale żeby kupić taką czapkę? Ty już przerosłaś sama siebie. - nabijał się dalej.
- Idziemy na te lody? - spytałam.
- Jasne. - powiedział i poszliśmy do cukierni. Wzięliśmy lody włoskie, a następnie poszliśmy do parku.
Spacerując, przez chwilę trawała cisza, ale postanowiłam ją przerwać.
- Dlaczego nic nie mówisz? - spytałam. Może najrozsądniejsze pytanie to nie było, ale zawsze coś.
- Bo myślę. - odpowiedział filozoficznie i spojrzał na mnie.
- A to nie przeszkadzam. Taka okazja może się już nie nadażyć. - powiedziałam z powagą.
- Anka? - spytał ktoś za mną.
Czemu przerywasz ta takim momencie?Rozdział świetny jak zawsze, ie mogę się doczekać następnego. ; ))
OdpowiedzUsuń:D Dziękuję:*
OdpowiedzUsuń