- Przecież wiem, że czujesz coś do Kurka. - powiedział wkurzony ZB9.
- On jest tylko moim przyjacielem. - powiedziałam wpatrując się w aparat.
- Przestań pieprzyć, wiem, że on nie jest ci obojętny. To ja cię kocham, to ty powinnaś być ze mną. - wykrzyczał, a łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Wszyscy się na nas patrzyli. Karol, od razu skierował się w naszą stronę. Uciekłam do łazienki. Musiałam ochłonąć. Twarz orzeźwiłam zimną woda. Chyba Bartek naprawdę nie jest mi obojętny.
PERSPEKTYWA KŁOSA:
Gdy Zbyszek zaczął wrzeszczeć na Ankę, od razu zacząłem interweniować. Zapłakana Wiśniewska uciekła. Podszedłem do Bartmana i złapałem go za koszulkę.
- Jeżeli jeszcze raz będzie przez ciebie płakała to będziesz miał doczynienia ze mną. - zagroziłem.
- Weź, spierdalaj. - powiedział i szybko wybiegł z sali.
- Trenerze! Idę jej poszukać. - zwróciłem się do Nawrockiego, a on przytaknął.
Jedynym miejscem, jakie przychodziło mi do głowy była łazienka. Od razu tam poszedłem. Wszedłem i zobaczyłem ją skuloną siedzącą na podłodze. Usiadłem obok niej.
- Przecież ja nic nie zrobiłam. Ja nie wiem dlaczego on tak się zdenerwował. - zaczęła płakać jeszcze gorzej.
- Nie płacz. Nie warto. - przytuliłem ją.
- Ostatnio cały czas mnie pocieszasz. - powiedziała.
- Jutro sobie odpoczniesz, w końcu to trzy dni. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- O czym ty gadasz? - spytała.
- No jutro jedziemy do Izmiru na mecz.
- Ty, no tak, zapomniałam.
- Najprawdopodobniej twoja przyjaciółka z nami jedzie. Wszyscy ją polubili. Trener, chłopaki, no i w końcu nowa dziewczyna Bartka. - powiedziałem.
- Co? - krzyknęła. Oni są parą?
- No tak. Też jestem zdziwony, że tak od razu, ale cieszę się, że Bartek w końcu kogoś ma.
- Super. - wymamrotała pod nosem. - Dobra koniec tych płaczów. Ja teraz poprawię makijaż, a ty idź na trening, ja zaraz przyjdę.
- No dobra, ale jaką ja mam pewność, że jak pójdę to ty znów nie zaczniesz płakać? - spytałem z uśmiechem.
- Słowo żony. - zaśmiała się, a ja wyszedłem.
PERSPEKTYWA ANKI:
Świetnie, nie dość, że Magda jest teraz dziewczyną Bartka, to jeszcze z nami jedzie do Izmiru. Nie wiem jak ja zniosę te trzy dni. I jeszcze Zbyszek. Dlaczego on tak się wściekł? Przecież ja nic nie powiedziałam.
Gdy poprawiłam makijaż skierowałam się na halę. Chłopaki rozgrywali mecz. Grała z nimi również Magda. Wszyscy byli oczarowani jej grą. Na dodatek była w drużynie z Kurkiem. Gdy szłam do trenera zaczepił mnie Aleks.
- W porządku? - spytał.
- Jasne. - wymusiłam uśmiech.
- Trenerze. Przepraszam. - powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Wiesz, że jutro lecimy do Izmiru?
- Tak, tak. O której jest wyjazd?
- O 4.30 bądźcie z Karolem pod halą. Na lotnisko dojedziemy autokarem.
- Oczywiście. Ale polecą z nami pan Pawe... - chciałam dokończć, ale pan Jacek mi przerwał.
- No właśnie nie. Jedziesz tylko ty. - powiedział. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz.- uśmiechnął się.
- Na pewno. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie będziesz sama, najwyżej Madzia ci pomoże. Fajna z niej zdziewczyna. - powiedział, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
- Trenerze, to ja pójdę zrobić jeszcze trochę zdjęć.
- Leć, leć. - odparł uśmiechnięty pan Nawrocki.
Gdy szłam podbiegła do mnie Magda.
- Jejku. Tak się cieszę. Wiesz, że ja i Bartek jesteśmy parą? - spytała uradowana.
- No, no. Pierszy dzień, i można by było powiedzieć, że podbijasz świat. - zaśmiałam się ironicznie.
- Jesteś na mnie zła? - spytała, a ja nie odpowiedziałam tylko wzięłam się za robienie zdjęć.
Kiedy trening się skończył wszyscy poszli do szatni. Postanowiłam poczekać na Karola na zewnątrz. Rozłożyłam się wygodnie na ławce i delektowałam sie słońcem. Miałam okulary przeciwsłoneczne, więc mogłam podziwiać piękne, błękitne niebo. Po kilku minutach oczekiwań, ktoś usiadł obok mnie. Bez patrzenia na niego stwierdziłam, że to Kłos.
- No to mężu, jedziemy jutro podbijać Izmir. - zaśmiałam się. Nic nie powiedział. Zdecydowałam się spojrzeć na niego. Zawsze taki wygadany, a teraz milczał. Okazało się że obok mnie siedział Bartosz Kurek. - A, to ty. - powiedziałam. Gratulacje. Tak sie cieszę. - powiedziałam z ironią w głosie.
- Naprawde się cieszysz? - spytał.
- A nie widać? - patrzyłam cały czas w niebo.
- Nie bardzo.
- Jestem tak cholrnie szczęśliwa, że jesteście razem, że nawet nie umiem tego okazać. - powiedziałam, a on zaczął się śmiać. - Coś nie tak?
- Jesteś zazdrosna? - spytał, a serce zaczęło mi mocniej bić. Chciałam mu wykrzyczeć, że bardzo, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Zabawny jesteś. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Muszę isć. Madzia czeka. - wstał i poszedł.
Po chwili wyszedł Karol. Jadąc słuchaliśmy muzyki. Gdy dojechaliśmy do domu od razu zaczęłam sie pakować na jutrzejszy wyjazd. Nie mogłam się zdecydować co wziąść. Po długim pakowaniu poszłam pooglądać telewizję. Dołączył do mnie Karol. Oczywiście, wyrwał mi pilot i przełączył na mecz piłki nożnej.
- Mężu! - krzyknęłam.
- Słucham cię, skarbie ty moje. - udawał idiotę.
- Nie słyszałeś o równouprawnieniu? - spytałam, próbując mu wyrwac pilot, ale nic z tego. Miał za dużo siły.
- Wiem, że nie lubisz piłki no... - chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
- I tu się Karolku mylisz. Lubię piłkę nożną, ale leci fajny film. - zaczęłam marudzić.
- Nie dość, że ładna, mądra, to jeszcze lubi piłkę nożną. - zaczął komplementować.
- Ty tak nie słódź. - walnęłam go ręką w głowę.
- No to za kim jesteś? - spytał.
- Barca.
- Ja Real. I tak wygrają. - charakterystycznie poruszał brwiami.
- Barca. - zaczęłam się przekomarzać.
- Zakład? - spytał.
- Ok. Jak wygra Barca, to przez te trzy dni ścielisz mi łóżko.
- No dobra, zgoda. Ale jak wygra Real, to przez trzy dni podajesz mi na treningu ręczniki. - powiedział.
- Hmmm... Zgoda. - podaliśmy sobie dłonie na znak zakładu.
Minęła pierwsza połowa. Niestety Barca przegrywała 1-2.
- Tylko te ręczniki potem jeszcze trzeba prać. - dogryzał mi Kłos.
Ja tylko spojrzałam na niego wzrokiem: ,, No chyba śnisz" i powróciłam do oglądania meczu. Zaczęła się druga połowa. Już w 60 minucie Real poprawił swój wynik na 3:1. Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Realu.
- Tak mi przykro. - teatralnie otarł łzę wzruszenia Karol.
- Debli. - dałam mu sujkę w bok, a on zaczął mnie łaskotać. - No puść mnie! Karol!
- To za tego debila. - uśmiechnął się i dalej łaskotał. W końcu udało mi się mu wyrwać.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam.
- Może pomóc ci plecki umyć? - spytał z uśmiechem.
- Boże widzisz i nie grzmisz. - spojrzałam w sufit i weszłam się wykompać.
- Jeśli się zdecydujesz, to wołaj. - zawołał mój mąż.
- Chciałbyś. - odpowiedziałam.
- No. - powiedział.
Po kompieli nastawiłam sobie budzik na 3.30, żeby nie zaspać. Od razu zasnęłam.
******
I jest kolejny rozdział:D Zapraszam do komentowania :)
Matko, ale ze Zbyszka jest idiota.Magda nieźle się odnalazła wśród siatkarzy.Karol jak zawsze niezawodny potrafi pocieszyć. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://time-forlove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na mój nowy projekt.